Dzięki wyczuciu
potęgi telewizyjnej kamery Daniel Obajtek, były wójt gminy Pcim, został właśnie
prezesem PKN Orlen. Największą i najważniejszą polską firmą będzie zarządzał
absolwent prywatnej Wyższej Szkoły Ochrony Środowiska w Radomiu. Zaczął od
kadrowego trzęsienia ziemi.
Czystki
robił wszędzie, gdzie postawiło go Prawo i Sprawiedliwość. Od wygranych przez
tę partię wyborów parlamentarnych Obajtek wyczyścił już Agencję
Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa,
gdańską Energę, teraz hurtowo wyrzuca pracowników z naftowego giganta. W firmie
mówią, że musiał przyjść z gotową listą proskrypcyjną, ponieważ kadrowe
porządki zaczął od pierwszego dnia urzędowania. Lista na pewno nie powstała w
Orlenie, bo nowy prezes nawet nie bardzo wie,
kogo zwolnił. Nikogo tu nie zna.
Tym razem Daniel Obajtek nie wymiata złogów po rządach
PO-PSL, ale po ludziach „dobrej zmiany”. Najwierniejszych z wiernych,
sprawdzonych od czasów Porozumienia Centrum, a nawet wcześniej. Wojciech
Jasiński, odwołany właśnie prezes Orlenu, przyjaźni się z prezesem Kaczyńskim
jeszcze od czasu studiów. Ale minister energii Krzysztof Tchórzewski, formalnie
szef Jasińskiego, także należy do bardzo starej gwardii PC, tymczasem, gdy chciał się widzieć
z Jasińskim, ten ponoć zapraszał go do Płocka, do Orlenu. Prezes paliwowego
giganta wolał rozmawiać bezpośrednio z Jarosławem Kaczyńskim.
Więc Tchórzewski najpierw wymienił radę nadzorczą PKN, a
nowi członkowie po kilku dniach odwołali prezesa z całym zarządem. Obaj panowie
za dobrze się jednak znają, za dużo razem przeszli, żeby o kadrowym trzęsieniu ziemi w Orlenie decydować miały względy
ambicjonalne. Jasiński w roli prezesa PKN mógł przestać się podobać prezesowi
partii. Owszem, zwalniał ludzi, ale ostrożnie. Jakby w obawie, żeby nie
przesadzić, co odbiłoby się na wynikach firmy. Ale wyniki są świetne, więc
pewnie uznano, że można było pozbywać się specjalistów śmielej. To zadanie
wykona Obajtek. Powszechnie w partii wiadomo, że nowy prezes cieszy się
względami Jarosława Kaczyńskiego, który z pewnością jego nominację
zaakceptował. Tacy jak on zastępują teraz starą gwardię.
Marek Sawicki, były minister rolnictwa z PSL, kwituje
krótko: - Obajtek wiedział, kiedy rozwinąć rolkę folii. Nawiązuje do
dnia, kiedy Obajtka po raz pierwszy zobaczyła cała Polska. To było jeszcze
przed wyborami w 2011 r., gdy przez Polskę przeszedł huragan. Jarosław
Kaczyński po - stanowił odwiedzić słynnego paprykarza, który wcześniej zadał
ówczesnemu premierowi Tuskowi kłopotliwe pytanie: „jak żyć?". Obajtek
wyczuł w obecności kamer swoje pięć minut, postanowił je wykorzystać. Wszedł w
kadr, rzucając paprykarzowi pod nogi rolkę folii, jako dar od mieszkańców
Pcimia, w którym był wtedy wójtem. Prezes wymyślił wtedy dla niego ksywę Daniel
wszystko może Obajtek.
Nie miał więc znaczenia fakt, że zniszczona przez huragan
szklarnia paprykarza z granatowej, budowlanej folii żadnego pożytku mieć nie
będzie. Mało też kto przeczytał w mediach, że ten dar od mieszkańców Pcimia
pochodzi z firmy, w której Obajtek ma udziały. Dobry piar okazał się ważniejszy
od nieistotnych szczegółów. Tą dewizą Daniel Obajtek kieruje się w całej
swojej krótkiej, ale nad wyraz błyskotliwej karierze.
Kierować każdy może
- Obecnie w PiS przeważają
głosy, że przy tak dobrej koniunkturze Orlen jest maszynką do zarabiania i
każdy może nim kierować - mówi osoba związana z rynkiem energetycznym. - Trzeba
z tego korzystać, bo ciągle nie wszyscy zasłużeni zostali wynagrodzeni
odpowiednimi stanowiskami. Orlen płaci świetnie. Po czystce Obajtka
zwolniły się intratne posady. W zarządzie, marketingu, kadrach. A ponieważ zwolniona
została także osoba decydująca w tej ogromnej firmie o zakupach, strumień
pieniędzy wypływających z Orlenu będzie teraz zasilał zupełnie inne firmy. Nowy
prezes zatrudni, kogo trzeba, zrobi wszystko, co partia każe, a Jasiński mógł
się stawiać. Nie wspierał finansowo ratowania kopalń, choć Orlen siedzi na
pieniądzach. Zysk za ubiegły rok wyniósł 7 mld zł. Te pieniądze bardzo są
rządowi potrzebne, nie można ich rozdać w charakterze dywidendy akcjonariuszom
giełdowej spółki, w której państwo ma zaledwie 27 proc. udziałów. Więc teraz
Orlen będzie inwestował w to, co wskaże minister energii. Może w
elektrownię atomową - spekuluje rynek. Jedno 5 jest pewne - firma paliwowa
stanie się narzędziem sprawowania władzy. Cele polityczne staną się ważniejsze
niż jej rozwój. Ważną zaletą Obajtka jest i ta, że Kodeksem spółek handlowych
najwyraźniej nie zamierza się przejmować.
Stawiając na czele Orlenu Obajtka, Tchórzewski raczej
zagwarantował sobie akceptację premiera. Mateusz Morawiec- ki wie, że takich
ludzi jak nowy prezes bardzo dziś krajowi potrzeba. Poza tym partia przecież
Jasińskiemu krzywdy nie zrobiła. Przez okres kierowania Orlenem zdołał odłożyć
na godną emeryturę, która już mu się przecież należy, ma 70 lat. Ma prawo być
zmęczony. Według portalu Business Insider, zarobił przecież w tym czasie
4-5 mln zł. Ale prawicowy portal nie Jasińskiemu wytyka pieniądze, ale
zwolnionemu razem z nim wiceprezesowi Orlenu Mirosławowi Kochalskiemu, to jego
nazywa milionerem.
Naprawdę chodzi o to, że Kochalski stał się dla PiS bardzo
niewygodny, psuje wizerunek partii walczącej z dziką reprywatyzacją, bo sam
również za nią odpowiada. Gdyby jednak zwolniony został tylko on, media znów
zaczęłyby o tym przypominać. A tak zastanawiają się nad Jasińskim. Podczas
obrad komisji Patryka Jakiego okazało się, że pod bezprawnym zwrotem
kamienicy przy Nabielaka, w której mieszkała zamordowana Jolanta Brzeska,
widnieje podpis Kochalskiego. Pełnił bowiem funkcję prezydenta Warszawy ze
wskazania Lecha Kaczyńskiego, po wygranych przez niego wyborach prezydenckich.
To Patryk Jaki pierwszy powiedział publicznie, że Kochalski powinien z Orlenu
odejść. Szkodzi wizerunkowi partii rządzącej. Zwolnienie całego zarządu w
pakiecie sprawę Kochalskiego odsunęło nieco w cień. Dymisjonując cały zarząd
PKN Orlen, upieczono więc kilka pieczeni przy jednym ogniu.
Prężny i nowoczesny
Drugi raz o Danielu Obajtku cała
Polska usłyszała w kampanii wyborczej w sierpniu 2015 r. Do tego eventu postanowił wykorzystać znajomość z Beatą Szydło, którą
znał jeszcze z czasów, gdy była burmistrzem Brzeszcz. Koleżanką z samorządu.
Zaprosił ją do Pcimia, już jako przyszłą premier, i przed kamerami, w
koszulkach z napisem „damy radę", wspólnie machali pędzlami, udając, że remontują
szkołę w Pcimiu, też zniszczoną przez huragan. Przekaz był jasny. Rząd nie
pomaga, więc robi to Prawo i Sprawiedliwość. Trafił w punkt. Mało do kogo
trafiły natomiast doniesienia mediów, że rząd dotację na odbudowę szkoły
przyznał wyjątkowo szybko, bo jeszcze w kwietniu. A szkoły nie remontuje się
dlatego, że gmina, czyli wójt, zwlekała z ogłoszeniem przetargu na wykonawcę.
Obajtek przekonał Polskę, że jest człowiekiem, o którym na pewno jeszcze nie
raz usłyszymy.
Bardzo też wzrosła jego popularność we własnej gminie. - Dynamiczny,
nowoczesny - mówi o Obajtku Kazimierz Barczyk, przewodniczący
Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Małopolski. - Ludziom podobało się, że dzięki
niem u Pcim przestaje być symbolem zapadłej dziury, a ich wójt staje się
postacią do naśladowania.
Do tej pory był popularny tylko w gminie. Najpierw, od
2002 r. jako radny, od 2006 r. jako wójt, wybierany już w pierwszej turze.
Okazywał ludziom życzliwość, zabiegał, żeby dzieci w gminie miały dostęp do
dentysty, inwestował. Mieszkańcy cieszyli się z komputerów dla najbiedniej -
szych, oświetlenia zakopianki, nowych chodników. Mało kogo obchodziło, że dług
gminy szybko rośnie i że spłaty wynoszą już kilka milionów złotych rocznie.
Martwiły się tym głównie media.
Audyty Obajtka
Po wyborach jasne się stało, że
wójt pójdzie w górę. Beata Szydło jeszcze w kampanii mówiła o nim: to
człowiek, który realizuje program PiS i się tego nie boi. Był jednak pewien
kłopot, od kilku lat Obajtkowi deptali po piętach prokuratorzy. Jeden
dopatrywał się nadużyć z czasów, gdy Obaj - tek kierował firmą krewnego
Elektroplast, w której zaczął biznesową karierę po ukończeniu technikum rolniczego.
Radomską uczelnię skończył zaledwie przed kilkoma laty. Inny tropił korupcję
przy przetargach gminy Pcim (patrz POLITYKA 29 z 19 lipca 2017 r.). Sprawa
trafiła do sądu. Ale to nie sądy oczyściły Obajtka z zarzutów. Wyroki nie
zapadły. O jego niewinności zapewniał zarówno Jarosław Kaczyński, jak i Beata
Szydło. Jarosław Gowin, bez zaglądania w akta sprawy, uznał na Twitterze, że
zarzuty są wyssane z palca. Wreszcie prokuratury sprawę z sądu wycofały.
Daniel Obajtek oświadczył, że stał się ofiarą politycznej
nagonki. Oto cytat z jego ówczesnej wypowiedzi dla POLITYKI: „Od momentu, kiedy
prezes Kaczyński wyszedł ze mną na konferencję prasową, broniąc mojej
niewinności, pan prokurator musiał zrobić wszystko, żeby mi na siłę udowodnić,
że byłem winny. Zostałem tym niesamowicie skrzywdzony i ten koszmar trwał
praktycznie 4 lata”.
Zanim jednak Daniel Obajtek przestał być obiektem
zainteresowania prokuratury, tuż po wygranych przez PiS wyborach został
szefem największej w Unii Europejskiej agencji płatniczej – Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Miał wtedy 40
lat. ARiMR wypłaca rolnikom dopłaty unijne, ponad 25 mld zł rocznie.
Szybko dał się poznać jako czyściciel. Zwalniał hurtowo. W
ciągu zaledwie kilku miesięcy pracę w oddziałach straciło 1600 osób, prawie co
trzeci zatrudniony. Choć sam Obajtek w wywiadzie dla „wSieci” na pytanie o
skalę nepotyzmu w agencji odpowiada: „Szacunkowo około 20 proc. ludzi mogło
zostać zatrudnionych przez znajomości. Może więcej. Cały czas wychodzą na jaw
te powiązania”.
Wymiatał ludzi PSL, oburzając się jednocześnie na panujące
w agencji układy i zatrudnianie
niekompetentnych ludzi. Obliczał sumy wydane na promocję i dochodził do
wniosku, że w latach, w których były wybory, potrafiły być one nawet
trzykrotnie wyższe. Pieniądze szły „na filmiki, sponsorowanie imprez, gazet,
które reprezentowały jedną opcję polityczną, takich jak np. »Zielony
Sztandar«”. Nowy prezes z determinacją te układy rozbijał. Do mediów płynęły
informacje, jak wielkie sumy wydawała agencja na niepotrzebne szkolenia, nagrody
i piar. Te działania zyskały nazwę audytów Obajtka. Zrobił z tym wszystkim
porządek. Na początek podpisał umowę z Telewizją Trwam na promocję dopłat dla
rolników. Za 250 tys. zł.
Okazało się jednak, że rolnicy nie dostali dopłat w
terminie. Minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel zwalał winę na poprzedników.
Wywalonych niekompetentnych zastąpili niekompetentni nowi. Tacy jak „ciotka z
Pcimia” - donosiła „Gazeta Wyborcza”. Tak w agencji nazywali nową dyrektor
departamentu administracyjno- gospodarczego, którą została dawna sekretarka
Obajtka z Pcimia.
Kiedy już z agencji zniknęli wszyscy ci, którzy powinni być
zwolnieni, Daniela Obajtka można było przenieść na inne, jeszcze bardziej
odpowiedzialne stanowisko. W kraju bardzo dużo jest jeszcze do pozamiatania.
Ale Marek Sawicki, były minister rolnictwa z PSL, oczekuje, że ktoś się teraz
efektom pracy Obajtka w agencji jednak przyjrzy. - System informatyczny do
tej pory nie jest w pełni sprawny - twierdzi Sawicki. - Bo ten, który
myśmy przygotowali, został wywalony i zatrudniono nową firmę informatyczną,
która sobie nie radzi. Powiatowe biura agencji wyliczają dopłaty z programów
rolno-środowiskowych i część dopłat bezpośrednich „na piechotę", a to jest
niedozwolone. Czekamy na audyt unijny, grożą nam poważne kary. W sprawie audytów
Obajtka, które miały wykryć układy i wielkie
nieprawidłowości, Sawicki ma tylko jedno pytanie: - Dlaczego do prokuratury
nie skierowano żadnego doniesienia?
Wszędzie potrzebny
Po niecałym roku sprzątania w agencji
rolnej Daniel Obajtek został skierowany na zupełnie inny odcinek. To wtedy
Krzysztofowi Jurgielowi podkupił go Krzysztof Tchórzewski, a Daniel wszystko
mogę Obajtek został szefem gdańskiego koncernu energetycznego Energa. Minister
energii potrzebował człowieka, który odważy się nie tylko czyścić kadry, w
czym Obajtek już się sprawdził, ale zrobi coś o wiele ważniejszego. Rozprawi
się z rynkiem energetyki odnawialnej, który poprzednicy usiłowali budować, a
Prawo i Sprawiedliwość, jako obrońca węgla, już nie zamierza tego robić.
W tym celu Energa miała zerwać umowy ze 150 firmami, od
których do tej pory kupowała tzw. zielone certyfikaty. Zdaniem nowego prezesa
były dla gdańskiej firmy wyjątkowo niekorzystne. Energa traciła na nich 2 mld
zł rocznie, a zyskiwał układ pomorski. Ten układ też musiał rozwalić, bo
przecież pieniądze powinny być przeznaczone na konieczną modernizację polskiej
energetyki. Powierzone zadanie wykonał bez dyskusji.
Do tej pory wysoka też była kara (tzw. opłata zastępcza)
dla firm energetycznych, które by energii odnawialnej kupować nie chciały. Sejm ją drastycznie obniżył, nowe prawo zyskało nazwę lex Energa, bo dotyczy właśnie gdańskiego koncernu. Od firm
produkujących energię odnawialną Obajtek odzyskuje pieniądze należne
kontrolowanej przez państwo firmie. W każdym razie taka jest obowiązująca
narracja.
Inwestorzy, także zagraniczni, nie mogą wyjść ze zdumienia.
W oparciu o politykę energetyczną państwa polskiego
tworzyli przecież swoje biznesplany, z których wynikało, że budowa farm
wiatrowych na Pomorzu jest przedsięwzięciem opłacalnym. Rząd PiS diametralnie
zmienił im warunki, naraził na poważne straty. - Nie znam szczegółów umów
zawieranych z Energą, ale wiem, że firmy zaczynają składać pozwy do
międzynarodowego arbitrażu - twierdzi
osoba związana z rynkiem energetycznym. - Będą żądać odszkodowania.
Oczywiście nie od prezesa Energi, ale od państwa polskiego.
Obajtka już o to głowa nie boli, został prezesem naftowego
giganta. Zanim jednak w zagranicznych sądach zapadną wyroki, może go już nie
być także w Orlenie. A ponieważ nie ma w kraju firmy ważniejszej niż Polski
Koncern Naftowy, więc w biznesie wyżej nie zajdzie, Obajtka chyba powinni
zacząć się bać politycy. Wszędzie jest potrzebny.
Joanna Solska, Cezary Kowanda
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz