Na jakim włosku
wisiało życie Kaczyńskiego i Ziobry, czyli donos o zleceniu morderstwa.
To
niewiarygodna historia, która przydarzyła się osobie szczególnej. Wanda Wegener sporą część życia spędziła w Niemczech, tam pracowała zawodowo,
tam zrobiła karierę. Tam też zapewne nabyła cech charakteru, które w polskich
realiach okazują się zgubne. Pani Wanda jest osobą ufną, wręcz łatwowierną i
naiwną.
26 stycznia 2018 r., Szczecin
- Zatrzymano mnie na 11 godzin.
Rozebrano do naga. Policjantka zaglądała mi w intymne miejsca. Szukali u mnie
broni. Pytali, czy szpieguję Kaczyńskiego i Ziobrę, czy robię zdjęcia w
prywatnych miejscach, tam gdzie oni mieszkają, czy zleciłam zamordowanie
Kaczyńskiego i Ziobry. Jestem na silnych lekach uspokajających. Nie mogę
pracować, to straszna trauma - opowiada Wanda Wegener, szanowana psycholog, osoba nigdy nie karana, prowadząca
latami udaną praktykę w Niemczech.
O zbrodniczych zamiarach zabicia Kaczyńskiego i Ziobry przez Wandę Wegener prokuratura dowiedziała się od Krzysztofa Winiarskiego,
który dla pewności złożył zawiadomienia w dwóch warszawskich jednostkach:
Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Ochota i Prokuraturze Rejonowej
Warszawa-Mokotów.
Już pobieżne sprawdzenie pana Winiarskiego w internecie daje podstawy
do traktowania tego, co mówi, z powściągliwością. To człowiek karany za próbę
oszustwa, opowiadający na prawo i lewo o swoich rzekomych kontaktach z
większością polskich służb, a także z FBI, przyjaciółmi Putina, agentami Stasi itd.
30 października 2015 r.. Warszawa,
Telewizja Republika
Winiarskiego wylansował red. Michał
Rachoń, obecna gwiazda TVPiS, kiedyś czołowy dziennikarz
Telewizji Republika. W długim wywiadzie z powagą Rachoń rozmawiał z Winiarskim
o świecie służb specjalnych i najważniejszych
polskich politykach, tak jak gdyby Winiarski był co najmniej polskim
Litwinienką. Rachoniowi nie przeszkadzało, że rozmówca ma na koncie wyrok za
oszustwo, że w każdym niemal zdaniu mówi głupoty, sam sobie zaprzecza,
opowiada nieweryfikowalne i sensacyjne historie. Ważne, że to, co mówił,
obciążało Platformę Obywatelską i Bronisława Komorowskiego. Program
wyemitowano kilka dni po wyborach parlamentarnych w 2015 r., które wygrało PiS.
Próbka z trwającej 25 minut konwersacji:
Rachoń: „Czy to oznacza, że Bronisław Komorowski współpracował
świadomie z rosyjskimi służbami?”.
Winiarski: „To są sugestie dziennikarzy i niektórych śledczych, ale
ja tego nie mogę potwierdzić, dlatego że nie widziałem tych dowodów
współpracy. Ale to, co się działo jako brak zabezpieczenia, tak jak mówię,
nonszalancja, zachęcało agentów rosyjskich. Chciałbym tu coś powiedzieć, my
nie możemy traktować oficerów wywiadu czy GRU, czy KGB jako idiotów, bo to są
profesjonalnie wyszkoleni ludzie. Nie potrzeba wiele, ale ułatwiano im prace
na terenie MON-u, bo tak to wtedy się działo”.
Zdaniem prawicowych publicystów Winiarski to wojskowy agent, związany z
WSI, CBŚ, ABW i innymi służbami. Facet, który dysponuje porażającą wiedzą o
politykach Platformy i innych opcji. Zdaniem wymienionych służb Winiarski to
zwykły ogrodnik o skłonnościach do mitomanii.
Fakty są takie, że 28 czerwca 2011 r. Winiarski
został zatrzymany przez policję na lotnisku w krakowskich Balicach pod
zarzutem posłużenia się fałszywym dokumentem w celu wydobycia z izby celnej
potężnego transportu papierosów. Straty skarbu państwa tylko z tytułu
niezapłaconej akcyzy wyniosłyby 19,6 mln zł. Winiarski przyznał się do
posłużenia się fałszywym dokumentem, próby wyłudzenia papierosów ze składu
celnego i do posiadania nielegalnej ostrej amunicji.
W listopadzie 2012 r. sąd skazał go na karę 21
miesięcy pozbawienia wolności.
Winiarski jako rzekomy świadek pojawiał się w wielu sprawach, m.in.:
mafii paliwowej; handlu aneksem do raportu WSI; kradzieży XVI-wiecznego obrazu
Lucasa Cranacha Starszego; pojemników z rtęcią pochodzących od białoruskich
gangsterów, mogącą posłużyć do przeprowadzenia zamachu terrorystycznego;
wprowadzenia w Polsce do obiegu fałszowanych w Kaliningradzie dolarów; a także
afery ogrodniczej w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu (władze
szpitala ponoć nie zapłaciły 750 tys. zł za drzewa, krzewy i kwiaty posadzone
wokół budynku).
Druga połowa 2017 r. - styczeń 2018 r..
Warszawa
Pani Wanda na Winiarskiego wpadła
przypadkiem w internecie. Z jednego z licznych jego filmików (w sieci jest dużo
nagrań z Winiarskim) zrozumiała, że ma on znakomite układy z Jarosławem
Kaczyńskim. Szukała kogoś, kto zna prezesa PiS, bo chciała bezpłatnie przekazać
urządzenie terapeutyczne dla jego kota - wraz
z książką. Wanda Wegener
jest bowiem wynalazcą opatentowanej w Europie
metody leczenia i terapii zwierząt z pomocą odtwarzanych ze specjalnego
urządzenia dźwięków. Winiarski potwierdził, że zna Kaczyńskiego i prezent dla
niego pobrał. Czy dostarczył oraz czy kot prezesa jest z terapii zadowolony,
tego nie wiemy, ale znajomość z panią Wegener była
kontynuowana i kwitła. Nowy znajomy poznawał otoczenie pani psycholog, jej
znajomych, z którymi szybko nawiązywał relacje. Winiarski roztaczał przed Wandą
wizje swoich przemożnych kontaktów nie tylko z Kaczyńskim, ale również z
Macierewiczem, Ziobrą i Rydzykiem. Planował specjalne programy psychologiczne,
które miało zamówić MON dla żołnierzy, oraz akcję promocyjną terapii snu
(autorski projekt Wandy Wegener walki z bezsennością) dla
słuchaczy Radia Maryja. Pani Wanda była coraz bardziej zauroczona. Jak
twierdzi, do tego stopnia, że pożyczyła Winiarskiemu znaczną kwotę. Któregoś
razu Winiarski przyszedł z propozycją zaciągnięcia kredytu na rozwinięcie
działalności. Wegener
miała otrzymać w kilku bankach pożyczkę znacznie
przekraczającą jej możliwości kredytowe. Pół kasy było dla niej, a pół dla
organizatorów procederu. Na szczęście w rozmowie uczestniczył Jarosław Konecki,
adwokat Wandy Wegener,
który dopatrzył się w propozycji nielegalnych
działań. Wspólnie postanowili zerwać z Winiarskim kontakty i przestrzec przed
nim wszystkich znajomych.
18 stycznia 2018 r. Warszawa, Szczecin
Ponieważ Wanda Wegener jest zameldowana w Szczecinie, pierwszy telefon otrzymała
od tamtejszej policji. Była w niemałym szoku, gdy dowiedziała się, że dybie na
życie Kaczyńskiego i Ziobry. Szczeciński policjant uznał, że skoro Wegener na stałe zamieszkuje w Warszawie, to tam trzeba przekazać
sprawę jej przesłuchania. Po pierwszym szoku Wanda Wegener zaczęła wydzwaniać na Komendę Rejonową Policji Warszawa
II. Wszystko nagrywała. Ze stenogramów wynika, że pani Wanda bardzo chce jak
najszybciej wyjaśnić sprawę i udowodnić, że nie ma morderczych zamiarów wobec
nikogo. Policjanci potakiwali, twierdzili, że znają sprawę i w odpowiednim
momencie ktoś ją wezwie na przesłuchanie. Z treści rozmów wynika, że wszyscy
mają świadomość, iż sprawa jest niepoważna.
Mijały dni. Wanda Wegener oczekiwanie na wezwanie
umilała sobie przypominającymi telefonami. Policjanci wciąż powtarzali, że nie
ma powodu do pośpiechu.
Po tygodniu i braku działań ze strony policji Wanda Wergener postanowiła
wyjechać do Szczecina, gdyż miała umówiony u weterynarza zabieg swojego
ukochanego psa. O wyjeździe powiadomiła komendę policji, pytając, czy nie mają
nic przeciwko temu. Dostała zgodę.
26 stycznia 2018 r.. Szczecin
Trwa zabieg. Pies w znieczuleniu, Wegener w nerwach. Dzwoni telefon - sierżant Podgórski ze
stołecznej policji informuje, że Wegener ma się stawić w szczecińskiej
komendzie policji, gdzie zostanie przesłuchana. Natychmiast. Nie pomagają
protesty, że psina na stole operacyjnym, że za dwie godziny. Już, natychmiast! Wegener prosi o pomoc koleżankę, która przyjeżdża do gabinetu
weterynaryjnego, żeby zaopiekować się psem. Sama pędzi na Komisariat Policji
Szczecin-Niebuszewo. Policjanci dokonują jej zatrzymania. Przeprowadzają pełną
rewizję osobistą. Przeszukują jej samochód, mieszkanie w Szczecinie i
mieszkanie jej koleżanki (tej, która pilnuje psa). Jednocześnie w Warszawie
dochodzi do rewizji jej mieszkania przy ul. Górczewskiej. Policja zatrzymuje 2
telefony i 2 laptopy. Wegener spędza w komisariacie 11
godzin, wielokrotnie musi odpowiadać na te same pytania. Czy zlecała
morderstwo Kaczyńskiego? Czy zlecała morderstwo Ziobry?
Gdy zatrzymana psycholog jest maglowana przez szczecińskich policjantów,
z Warszawy pędzi na sygnale specjalny, złożony z kilku pojazdów konwój. Ma ją
przejąć i czym prędzej dostarczyć do Warszawy. Gdy wszystko rozwija się jak w
kiepskim kryminale, nagle pstryk i po sprawie. Konwój zawraca spod Szczecina i
z powrotem gna do Warszawy, Wegener zostaje wypuszczona na
wolność. Telefony zostają jej zwrócone od razu, laptopy po kilku tygodniach.
Polska, Europa, teraz
Jak się okazuje, w tej sprawie
jednocześnie prowadziły postępowanie dwie prokuratury, bo dwie zostały powiadomione
przez Winiarskiego. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów podeszła do sprawy z
należytą niestarannością - po prostu ktoś uznał, że donos Winiarskiego to
bzdura. Nie zawracano sobie za bardzo tym głowy, oddalając moment
przesłuchania Wandy Wegener
w bliżej nieznaną przyszłość.
Zupełnie inaczej zareagowano na Ochocie. Prokurator Anna Wereszczyńska
bardzo przejęła się tym, że ktoś może zabić prezesa i ministra. Uruchomiła
stołeczny Wydział do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw, który z kolei dał
zlecenie policjantom w Szczecinie. Ci zrobili dokładnie to, co nakazała im
Warszawa.
Wanda Wegener
większość narzędzi do pracy z pacjentami ma na
laptopach. Przez ponad 2 miesiące nie mogła z nich korzystać. Zresztą jej
gotowość do pracy pozostaje pod znakiem zapytania. Wciąż jest roztrzęsiona
i przeżywa to, co jej zrobiono. Przez 11 godzin była potencjalnym zleceniodawcą morderstwa
Jarosława Kaczyńskiego! Jej życie zawodowe i prywatne od 26 stycznia toczy
się wyłącznie wokół tej sprawy. Nie ma głowy do pacjentów i interesów.
W lutym za namową mecenasa Koneckiego Wanda Wegener złożyła do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Ochota
zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa,
polegającym na fałszywym zawiadomieniu i wprowadzeniu w błąd organów ścigania
przez Krzysztofa Winiarskiego. „Rozumiem, że każde zawiadomienie o
uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa musi być traktowane z
należytą powagą, zwłaszcza jeśli dotyczy zlecenia zabójstwa człowieka.
Niemniej oczywistym jest, że jeśli chodzi o osoby publiczne, które rzekomo
miałyby paść ofiarą zabójstwa, należy podchodzić do takich informacji z dużą
dozą ostrożności, z uwzględnieniem zasad logicznego, racjonalnego rozumowania
i doświadczenia życiowego, biorąc pod uwagę całość zebranego w sprawie
materiału dowodowego” - napisała poszkodowana
w zawiadomieniu. Adwokat złożył również skargę na bezzasadne zatrzymanie.
Urzędnicy odgadujący życzenia władzy są sto razy bardziej niebezpieczni
niż najbardziej zwyrodniali politycy. Taki urzędnik, mając na względzie swoją
potencjalną karierę, może użyć swojej władzy w sposób zupełnie
nieodpowiedzialny. Ewentualne szkody zależą wówczas tylko od zakresu władzy
danego urzędnika. Prokurator rejonowy może mniej niż okręgowy, sędzia może
dużo więcej, a co może np. generał albo minister?
Pozostawiamy Czytelników z takim przesłaniem: W Polsce w roku 2018 każdy
może być zatrzymany, przeszukany i przesłuchany, jeśli sprawa dotyczy ludzi
PiS i akurat trafi do prokuratora, który ma chęć zrobienia kariery za wszelką
cenę. Jeśli trafi do prokuratora myślącego nie tylko o karierze, nic się nie
wydarzy. Trzymajcie kciuki, bo licho nie śpi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz