Jaki jest Kaczyński?
Taki, jak widać - mały, złośliwy, zakompleksiony, a przy tym bardzo
inteligentny i sprytny. Ale do kości niedobry człowiek - mówi Lech WAŁĘSA
Rozmawia Renata Kim
NEWSWEEK: Syn Jarosław martwi się o pana. Uważa, że za bardzo przeżywa pan to, co się dzieje w
Polsce.
LECH WAŁĘSA: Dobrze, jak się synowie martwią. Ale nie ma o co. Mam 73
lata, jestem już spakowany, gotowy pójść tam, do góry.
Na razie wyrusza pan w Polskę.
- Tak, chcę z Polakami rozmawiać o
tym, co trzeba zrobić, żeby znów doprowadzić do zwycięstwa. Raz mi się udało
zorganizować społeczeństwo i jestem przekonany, że uda mi się jeszcze raz.
Chce pan stanąć na czele
opozycji?
- Ja już nie chcę być wodzem,
jestem stary i zmęczony. Natomiast oglądam się na Frasyniuka. Gdyby on wziął
to na siebie, na pewno bym mu pomógł. Poza tym niespecjalnie przeżywam to
wszystko, co się teraz dzieje. Jestem człowiekiem przewidującym, dlatego nic
mnie nie zaskoczyło.
Nic?
- Nic. Ani w Polsce, ani w
Wielkiej Brytanii. Wiele razy ostrzegałem, że trzeba być gotowym na rozpad
Unii, a wiodące kraje, takie jak Francja, Niemcy i Włochy, powinny
przygotować rozwiązanie na taką sytuację. Okazało się, że miałem rację.
A przewidział pan, że PiS
dojdzie do władzy?
- Tak, bo widziałem, że PO nie ma
nowych pomysłów na rządzenie, a na dodatek co jakiś czas wybuchają różne
afery. Do tego PO nie słuchała starego Wałęsy, który mówił im: codziennie kilku
ministrów powinno być do dyspozycji społeczeństwa. Niech pytają ludzi: „Co
wam się nie podoba w naszym rządzeniu? Co zrobiliśmy źle?”. Chodziło o to,
żeby zabrać argumenty PiS, które nieustannie oskarżało PO o wszystko, kłamało,
oszukiwało Polaków co do stanu państwa. A Platforma nie miała na to żadnej
odpowiedzi. Mówiłem im, że tak się nie da rządzić.
A oni?
- Niby przyjmowali to, co mówię,
ale i tak robili po swojemu. Patrzyli tylko na słupki poparcia w sondażach, w
których dobrze wyglądali. Problem w tym, że między słupkami a głosowaniem w
wyborach jest różnica. No i skończyło się przegraną w wyborach parlamentarnych.
Platforma popsuła naszą wspólną sprawę i dlatego mamy teraz nieprzyjemności.
Nieprzyjemności?
- Rząd PiS kompromituje Polskę za
granicą. Jest na najlepszej drodze, by doprowadzić kraj do ruiny. Zaatakowali
Trybunał Konstytucyjny, naruszając trójpodział władzy. Przejęli media
publiczne, wzięli się do prokuratury i sądów. Tego też się spodziewałem: że
będą próbowali podporządkować sobie wszystko, by w sposób dyktatorski pełnić
władzę.
Jarosław Kaczyński cały czas powołuje
się na wolę suwerena, który dał im tę władzę.
- Naród nie dał im władzy do
łamania konstytucji i naruszania prawa. Dał im władzę, ale tylko do poprawiania
tego, co złe. Gdyby politycy PiS przed wyborami powiedzieli, co naprawdę
zamierzają zrobić, nie wygraliby. Oszukali naród.
Ale za to dali 500 złotych na
dziecko. Poprzednia ekipa zawsze tłumaczyła, że budżet państwa tego nie
udźwignie, a PiS pokazało, że to da się zrobić.
- I teraz będzie się trzeba z PiS
licytować. Każdy, kto chciałby z nimi wygrać, będzie musiał dać tysiąc złotych
na dziecko, żeby społeczeństwo go poparło. Jakie to sprytne ze strony PiS:
chcą, żeby każdy Polak pamiętał, że byli tacy wspaniali, hojną ręką rozdawali
prezenty. Czysty populizm. Na razie nie można z nim wprost walczyć, bo
większości ludzi podoba się ten populizm. Ale jak PiS zabraknie pieniędzy na
spełnianie obietnic, społeczeństwo się od nich odwróci.
Kiedy to nastąpi?
- To już do Pana Boga z takimi
pytaniami. Tutaj nikt nie zna na nie odpowiedzi.
A jak się skończy kryzys wokół
Trybunału Konstytucyjnego?
- Nie wolno go oddać za żadne
skarby. Ponieważ nie możemy walczyć z obecną władzą, bo jednak to myją
wybraliśmy, jest nam potrzebna pomoc z zewnątrz, solidarność Europy i innych
państw. Po pierwsze po to, żeby wymusić na rządzie przestrzeganie konstytucji,
a po drugie, żeby pokazać, że jeśli chce funkcjonować w międzynarodowym
układzie, to musi pamiętać, że obowiązują tam konkretne prawa, w tym
trójpodział władzy.
Ale jak dotąd Europa
niespecjalnie nam pomaga.
- Dlatego, że ta młoda opozycja
nie potrafi o to zabiegać. Sama sobie nie radzi z tym, co robi PiS.
Platforma nie jest młodą
partią.
- Ale ma doświadczenie w
rządzeniu, a nie w kontrolowaniu rządu. No i za bardzo uwierzyła w siebie i w
to, że Polacy tak się boją PiS, że zagłosują na PO. No i ma, co ma. Nie potrafi
podjąć mądrych decyzji. Na razie bawi się w opozycję.
Co by im pan teraz doradził?
- Że nie wolno pozwolić na to, co
robi PiS. Należałoby oczywiście ich dzisiaj wyrzucić, odsunąć od władzy. Jak najszybciej,
bo to, co robią, szkodzi Polsce. Ale nie można, bo masy są nadal za populizmem,
za tym 500 plus. Trzeba więc przygotować referendum w sprawie odwołania
prezydenta i rozwiązania parlamentu. A potem surowo rozliczyć. Niedługo po tym,
jak PiS straciło władzę w 2007 r., przyszedł do mnie Donald Tusk. Powiedziałem
mu wtedy: „Masz wszystkie potrzebne dokumenty, jeśli nie rozliczysz tych
ludzi, oni będą rozliczać ciebie”.
Za co należało rozliczyć PiS?
- Za sposób sprawowania władzy w
latach 2005-2007. Oni wtedy łamali wszelkie zasady, prawa, ustalenia. Dlatego
należało prześwietlić wszystkie ich decyzje, wyjaśnić niejasności. Ale nikt
się za to nie zabrał, nawet kiedy w Sejmie było głosowanie w sprawie Trybunału
Stanu dla Ziobry, Platforma nie potrafiła się zmobilizować. PiS powróciło do
władzy, ma już doświadczenie, będzie robić dużo gorsze rzeczy niż wtedy.
Dlatego już teraz trzeba przygotować się do wyczyszczenia sytuacji po rządach
PiS. Każdy, kto dziś się angażuje w działania tych władz, powinien wiedzieć,
że jutro będzie musiał za to odpowiedzieć.
To brzmi jak zapowiedź zemsty.
- Nie, mimo że mam się za co
zemścić. To nie jest zemsta, tylko żal do ludzi, którzy niszczą dorobek Polski.
Tak ciężko pracowaliśmy na naszą pozycję w Europie i na świecie, a teraz
tracimy ją, nędznie przegrywamy. Ja o tę Polskę będę zawsze walczył. Oni mnie
znają i wiedzą, że dopóki nie zamkną mnie w trumnie, będę stawał w obronie
ojczyzny.
Pan też ich zna, a najlepiej
Jarosława Kaczyńskiego. Jaki on jest?
- Taki jak widać - mały, złośliwy,
zakompleksiony, a przy tym bardzo inteligentny i sprytny. Ale do kości
niedobry człowiek.
Jego matka powiedziała mi
kiedyś, że jej synowie robią wszystko z myślą o Polsce.
- Chce pani wiedzieć, czy są
patriotami? Też się nad tym długo zastanawiałem, bo przecież to są moi
uczniowie. Widzieli, jak się starałem, kiedy byłem prezydentem, i jak wielu
rzeczy nie mogłem zrobić. Chciałem systemu prezydenckiego, chciałem wydawać
dekrety, ale wszystkie moje pomysły upadły. Widząc moją nieskuteczność, oni
chcieli zrobić to samo co ja. Tyle że moje pomysły przechodziły przez
parlament, który albo je akceptował, albo poprawiał i dopiero wtedy puszczał.
Kaczyński natomiast próbuje omijać przeszkody, na przykład likwidując Trybunał
Konstytucyjny.
Przed wyborami zapowiadał, że
zrobi wszystko, by skutecznie rządzić.
- Musimy w przyszłości jasno
ustalić, do czego ma prawo partia, która wygrała wybory, jakie rzeczy ma prawo
zmienić, a jakich nie może ruszać. Trójpodział władzy jest nie do ruszenia.
To, że ja swego czasu wygrałem wybory, nie znaczy, że mogłem wypowiedzieć wojnę
ZSRR. PiS wie, że kiedyś przegra, bo musi przegrać. Pytanie tylko kiedy. Ja
się boję, że oni naobiecują tyle rzeczy, że nawet jak stracą władzę, naród
będzie pamiętał, że Kaczyński był dobry, bo dawał. A Żydzi, cykliści i Wałęsa
nic nie dali. A przecież oni dalej się posuwają. Będą świętych ogłaszać, z
Lechem Kaczyńskim na czele. A to była taka mizerota. O umarłych nie mówi się
źle, ale to nie był wielki prezydent.
Wkrótce na Krakowskim
Przedmieściu stanie jego pomnik.
- Niech budują pomniki. Już widzę,
jak się je będzie pięknie rozbierało. Poza tym trzeba pamiętać, że gdyby nie
bracia Kaczyńscy, toby tego wypadku pod Smoleńskiem nie było. Oni chcieli z
przytupem rozpocząć kampanię wyborczą w Katyniu i dostali nauczkę. Nie mamy
dowodów, ale jak wyjdą taśmy z ostatnich rozmów braci Kaczyńskich, to sprawa
będzie oczywista - Jarosław kazał bratu lądować.
Co siedzi w jego głowie? Czego
on chce dla Polski?
- Dzisiaj prawdopodobnie jest
przybity katastrofą smoleńską, chce się z kimś podzielić tym nieszczęściem,
które spowodował. Dlatego szuka sprawcy zamachu, żeby się usprawiedliwić. A po
drugie, chce pokazać, że to wszystko, co teraz obiecuje, naprawdę chciał
Polakom dać, ale mu nie pozwolono. Dlatego dalej będzie obiecywał, a kiedy już
nie będzie w stanie swoich obietnic zrealizować i naród się od niego odwróci,
to wyjdzie na to, że to był dobry patriota. A to przecież tylko nędzna,
nieodpowiedzialna gra polityczna.
Czy spróbuje zmienić ordynację,
by zagwarantować sobie dalsze rządy?
- Wszystko złe, o czym można
pomyśleć, będzie chciał zrobić. To jest taki człowiek.
A jego otoczenie?
- Zakompleksieni ludzie. Bez
Kaczyńskiego nigdy nie odegraliby żadnej większej roli. Nie mieli szansy na
normalną karierę, zawsze byli pomijani, a on ich zorganizował. Jak teraz się
dorwali do stołków, ciężko będzie im je zabrać. Im ktoś jest gorszy, tym
wyżej przy Kaczyńskim zaszedł.
A czy są w PiS tacy, którzy się
kiedyś ockną i powiedzą: „Nie chcę w tym uczestniczyć, odchodzę”?
- Może i są. Ale co z tego, że ci
drobniejsi poodpadają, jak wysocy nie odpadną?
Ma pan do Kaczyńskiego
pretensje, że tak psuje i dzieli
Polskę?
- Jakie pretensje? Ja szukam
rozwiązania. Powinno się go z hukiem wyrzucić, ale wiem, że nie można tego
zrobić, bo to oznaczałoby krwawe powstanie, które nic by nie dało. My byśmy
poszli na barykady, a oni naprawdę by do nas strzelali. To są tacy ludzie,
jest wśród nich paru chorych, chciałem ich nawet do lekarza odesłać. Ale nie
wolno nam wywołać powstania, trzeba poczekać, aż przestanie działać PiS-wski
populizm i demagogia. Dopiero kiedy na ulice Warszawy wyjdą co najmniej dwa
miliony ludzi, będzie można zarządzić referendum w sprawie odsunięcia PiS od
władzy
Nigdy nie będzie dwóch
milionów.
- To w takim razie będziemy mieć
dalsze rządy PiS. Zaliczymy więzienia i wiele innych nieszczęść.
Uważa pan, że PiS będzie
zamykać ludzi w więzieniach?
- Oczywiście. To ludzie z
kompleksami, nawiedzeni, nieodpowiedzialni, zdolni do wszystkiego. A demokracja
czasami na to pozwala.
Jak się bronić przed
naruszaniem zasad demokracji?
- Trzeba pamiętać o definicji
Wałęsy na demokrację. Wymyśliłem własny wzór, wyróżniłem w nim trzy elementy,
każdemu dałem po 30 proc. udziału w demokracji, a 10 proc. na rozhuśtanie.
Pierwszy element to prawa i konstytucja. Drugi to zachowanie społeczeństwa, a
ostatni to grubość książeczki czekowej w skali masowej, czyli ilość pieniędzy
obywateli. Co Kaczyński robi? Psuje prawo. Drugi element? Tu jest fatalnie,
tylko połowa ludzi poszła do wyborów, a wcześniej jeszcze mniej, 30 procent.
Musimy coś zrobić, żeby ludzie czuli się odpowiedzialni za kraj, żeby
rozumieli, kogo wybierają. A jeśli chodzi o ostatni punkt? Nie mam żadnej
rady, jak wzbogacić społeczeństwo.
To społeczeństwo wymyśliło za
to Komitet Obrony Demokracji.
- Dobrze, że KOD powstał, marsze i
demonstracje są oczywiście ważne, ale ważniejszy jest plan na czas, gdy PiS
zostanie odsunięte od władzy. Powinna powstać komisja porozumiewawcza, która
zdecyduje, co zrobić z krajem, kiedy zakończą się rządy PiS. Trzeba już teraz
rozdzielić ministerstwa, jak najszybciej ustalić, kto będzie przewodził, żeby
ludzie mogli się przygotowywać. I ustalić, kto rozliczy ludzi, którzy działali
na rzecz PiS, od poziomu sołtysa do ministra. I to nie będzie zemsta, tylko
sprawiedliwość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz