Zwolnienie wdowca z
trójką dzieci i ojca umierającej dziewczynki; przelewy dla firmy byłego posła
PiS - tak działa państwowa spółka zarządzana przez współpracownika Antoniego
Macierewicza.
Michał Krzymowski
Październik
2015 r. W gmachu Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych (PWPW) czuć nastrój
dekadencji. Wdrożenie ważnego systemu komputerowego opóźnia się, spółce grożą
zwrot środków unijnych i kompromitacja na całą Polskę, a PiS właśnie wygrało
wybory. Prezesi wybrani za czasów PO nie mają złudzeń: czas się pakować.
- Nagle ktoś wpadł na genialny pomysł, jak przeprawić się na drugą
stronę - wspomina jeden z ówczesnych członków władz PWPW. - Jak dziś pamiętam
słowa, które padły na naradzie: „Ściągnijmy któregoś z PiS-owskich brytanów,
niech odstrasza watahę nowej ekipy”.
MYŚLISZ, ŻE SIĘ CIEBIE BOJĘ?
Pomoc w
przejściu przez turbulencje mają zapewnić były rzecznik PiS Adam Hofman i jego
współpracownik Michał Wiórkiewicz. To oni odegrają rolę „PiS-owskich brytanów”.
Jeszcze przed zaprzysiężeniem rządu Beaty Szydło PWPW podpisuje umowę z firmą
piarowską R4S, prowadzoną przez Wiórkiewicza. Hofman nie ma w niej udziałów,
ale na mieście wszyscy wiedzą, że z Wiórkiewiczem jest nierozłączny: dzieli z
nim biuro na 26. piętrze warszawskiego biurowca, a w rozmowach z klientami
przedstawia się jako jego doradca.
- Bardzo nam pomogli - wzdycha jeden z pracowników PWPW. - Trzeba było
szybko dobić się do ministra Błaszczaka, załatwić odroczenie wejścia w życie
jednego z systemów komputerowych. Zrobili to błyskawicznie.
Krótko po wyborach doradcą zarządu PWPW (wciąż platformerskiego) zostaje
Piotr Woyciechowski. To długoletni współpracownik Antoniego Macierewicza, były
wiceszef komisji likwidacyjnej WSI i menedżer kilku państwowych spółek za
pierwszego PiS. Dobrze znany w warszawskich sądach - po 2005 r. był stroną w aż
41 sprawach. W szesnastu występował jako powód, w siedmiu - jako pozwany, w
dwóch - jako oskarżyciel prywatny, a w dwóch innych - jako oskarżony (oba
postępowania umorzono).
W 2006 r. zasłynął sprawą wytoczoną Monice Olejnik, która pytała w Radiu
Zet ówczesnego premiera Marcinkiewicza o to,
jakie Woyciechowski ma kwalifikacje menedżerskie. Po programie - według
relacji samej Olejnik - Woyciechowski zadzwonił do niej i zapytał: „Co ty,
królowo, myślisz, że się ciebie boję?”. Później zażądał od niej przeprosin.
Sąd prawomocnie oddalił jego pozew. Stwierdził, że pytania o kompetencje były
uzasadnione, bo Woyciechowski miał słaby wynik na egzaminie uprawniającym do
zasiadania w radach nadzorczych.
FIRMA DRUKUJE, ZARZĄD LUSTRUJE
PWPW jest dla każdej ekipy łakomym kąskiem. Zatrudnia
1,8 tys. pracowników i dysponuje dużymi budżetami (739 min zł przychodu, ponad
200 min zysku za 2015 r.). Daje prezesom kontrolę nad danymi milionów Polaków,
zapewnia prestiż. To spółka strategiczna, działa pod kontrolą służb, bo w Wytwórni zbiegają się nitki kilku
ważnych systemów informatycznych. To tu powstają paszporty, dowody osobiste,
prawa jazdy, znaki akcyzy i papiery wartościowe.
PiS-owska dobra zmiana dociera do spółki w połowie stycznia. Z nominacji
ministra skarbu prezesem PWPW zostaje
dotychczasowy doradca Piotr Woyciechowski.
Już w lutym nowe władze próbują zmienić regulamin wyboru członka załogi
do zarządu. Projekt zmian trafia do zewnętrznego prawnika. Mecenas najbardziej
głowi się nad zapisem, że kandydata do zarządu miałby lustrować... sam zarząd.
Pomysł idzie bardzo daleko - chodzi nie tylko
o zablokowanie dostępu do zarządu kłamcom lustracyjnym, ale w ogóle wszystkim
współpracownikom bezpieki; także tym, którzy złożyli prawdziwe oświadczenia.
Prawnik sugeruje, że rolą zarządu nie jest ocena moralna kandydatów: „Ocena
(...) naganności moralnej osoby, o której wiadomo, że współpracowała ze
służbami bezpieczeństwa PRL, może, jak się wydaje, należeć do samych
pracowników wybierających kandydata do zarządu”.
Po tej opinii pomysł lustracji upada.
MY, ZAŁOGA, PODGATUNEK LUDZKI
„Ojciec Eliasz powiedział do Anzelma -
Wszyscy jesteśmy agentami, chodzi tylko o to czyimi: Boga czy szatana? (Roman
Brandstaetter)” - głosi motto umieszczone na koncie Piotra Woyciechowskiego na
Twitterze.
Prezes Wytwórni jest pobożny, często kończy dzień z brewiarzem, cytuje
na swoim profilu Pismo Święte: „Jezus powiedział do swoich uczniów: Strzeżcie
się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was
widzieli”, „Pan moim dziedzictwem i przeznaczeniem, to On mój los
zabezpiecza”.
Gdy zostaje szefem PWPW, w spółce pojawiają się nowe zwyczaje. Na koniec
każdego miesiąca Woyciechowski zamawia msze święte „w intencji zarządu,
pracowników oraz ich rodzin z prośbą o potrzebne
dla Nich łaski i błogosławieństwa”. Podwładnych zaprasza na nie osobiście w
firmowym intranecie i na łamach zakładowego
biuletynu „Życie Wytwórni”.
Pomysł wspólnej modlitwy jest szczytny, ale załoga ma zastrzeżenia. Na
początku czerwca pisze do ministra skarbu ośmiostronicową skargę na Woyciechowskiego
(resort przesyła ją do rady nadzorczej PWPW),
Sprawie nabożeństw poświęca oddzielny akapit: „Za drugim razem zaproszenie,
które osobiście do pracowników wystosował Piotr Woyciechowski, zabrzmiało jak
silna sugestia, aby być obecnym na mszy. »Nie lękajcie się« - napisał prezes”.
Mówi wieloletni pracownik: -
Początkowo reakcja była taka, że nie wypada nie być. A nuż ktoś z zarządu
omiecie kościół wzrokiem, żeby sprawdzić, kto jest, a kogo nie ma?
Inny dodaje: - Na pierwszej mszy
rzeczywiście było sporo osób. Z każdą kolejną frekwencja spadała. Ludzie
zorientowali się, że pokazywanie się w kościele nie chroni przed utratą pracy.
Można chodzić na zarządowe msze, a i tak zostać zwolnionym.
Z pisma pracowników Wytwórni do ministra: „Niepokój i dysonans poznawczy
budzi jedynie to, że ten bogobojny człowiek [Woyciechowski - przyp. red.],
który żarliwie modli się za pracowników - w
tym samym dniu podpisuje wypowiedzenie dla ojca, którego córka boryka się z
nieuleczalną chorobą genetyczną, oraz ojca, który samotnie wychowuje trójkę
dzieci (...). Widać ewidentnie hipokryzję i rozdźwięk pomiędzy deklaracjami a
czynami. Pan Prezes nie ma w sobie nic ze świętości, a słowa »miłosierdzie« i
»bliźni« są mu obce. Paraduje udekorowany symbolami wiary, a pracowników traktuje
jak podgatunek człowieka”.
JAK MODLIĆ SIĘ Z CZYSTYM SERCEM
Do zwolnień w PWPW dochodzi już na samym początku
roku. Wypowiedzenia umów dostają radcowie prawni, od lat
zatrudnieni w spółce (to właśnie ci dwaj ojcowie wymienieni w liście załogi).
Z formalnego punktu widzenia sprawa jest czysta: władze likwidują dział prawny
i zlecają obsługę zewnętrznym kancelariom.
Ale wśród pracowników historia odbija się głośnym echem. Jeden z prawników
- ten, który ma nieuleczalnie chorą córkę - na wieść o zwolnieniu trafia do
zakładowego ambulatorium i zostaje odwieziony karetką do szpitala. - Człowiekowi
skoczyło ciśnienie, trzeba było wzywać pogotowie. Na jego miejscu wielu w nieskończoność przedłużałoby zwolnienie, on wrócił do
firmy i osobiście odebrał wypowiedzenie - opowiada jeden z pracowników.
Drugi z radców to wdowiec z
trojgiem dzieci. - Bardzo dobry prawnik - opisuje go znajomy z Wytwórni. -
Porządny człowiek, jak na ironię zwolennik PiS i żarliwy katolik.
Zwolniony radca zgadza się na rozmowę, ale prosi, by nie podawać jego
nazwiska. - Prawo i moralność powinny iść w parze - mówi pytany o rozdźwięk pomiędzy
modlitwą o pracowników a zwalnianiem ich z pracy. - Jako chrześcijanin widzę
tu dysonans, to oczywiste. Jego źródłem w mojej ocenie jest brak zadośćuczynienia
Panu Bogu i bliźniemu ze strony pana prezesa, co jest warunkiem dobrej
spowiedzi. Jak w tej sytuacji można z czystym sercem modlić się w intencji
rodzin pracowników? Poza tym jest coś takiego jak ludzka przyzwoitość. Tej tu
zabrakło.
KARA ZA ODRUCH CZŁOWIECZEŃSTWA
Czy zarząd mógł nie wiedzieć o
sytuacji zwalnianych prawników? - Mieliśmy burzliwą dyskusję na radzie
nadzorczej. Reprezentantka załogi Ewa Morawska-Sochacka zwracała uwagę na
sytuację zwalnianych, na kwestie humanitarne. Woyciechowski odparł, że gdyby mógł,
to ją też by zwolnił - wspomina w rozmowie z „Newsweekiem” Dagmara Wójcik-Murdza,
była członkini rady PWPW.
W sprawie zwalnianych radców związkowcy bezskutecznie interweniują u
władz spółki. Kolejne monity śle Ewa Morawska-Sochacka. W liście do szefa rady
nadzorczej znów przywołuje względy humanitarne, pisze o zwolnionych radcach:
„Wielką krzywdę wyrządzono im i ich dzieciom”.
Nie dostaje odpowiedzi.
Morawska-Sochacka dziś jest już jedną nogą poza Wytwórnią. Utrudniono
jej dostęp do głównej siedziby spółki i skierowano do sądu pozew mający unieważnić
jej wybór do rady. Według niej to zemsta za postawienie się prezesowi:
„Zachowałam się jak ktoś, kto ma odruchy człowieczeństwa, i natychmiast zostałam
za to ukarana”.
WOJNA NA MSZE
Ludzie z Wytwórni szacują, że od przyjścia Woyciechowskiego pracę w spółce straciło już ponad sto osób. PWPW zakończyła między
innymi współpracę z sekretarką samotnie wychowującą dwóch synów i zwolniła
samotną kobietę mającą na utrzymaniu chorą matkę (brakowało jej dziesięciu
miesięcy do wejścia w przedemerytalny okres ochronny).
Mówi handlowiec, który właśnie rozstał się z PWPW: - Atmosfera jest okropna.
Ludzie czują się zastraszeni. W sensie biznesowym wszystko stoi. Handlowcy mają
zakaz spotykania się z klientami bez zgody dyrektora. Armenia to jeden z
naszych największych odbiorców, a teraz Ormianie zapowiedzieli, że nie
przedłużą z nami kontraktu. Zrobili to niedługo po wizycie Woyciechowskiego w
Armenii.
Informatyk (ma zamiar odejść z PWPW) tłumaczy: - Po co te czystki? Żeby
zrobić miejsce dla swoich.
Sprzedawca: - W firmie trwa wojna na msze. Zarząd zamawia swoje nabożeństwa,
a my swoje. W tym samym kościele, ale w intencji zwolnionych osób.
Związkowcy w ostatnich tygodniach dwukrotnie zwracali się do zarządu Wytwórni
w sprawie nabożeństw. „Czy będzie można wyjść z pracy na tę mszę i będzie to czas usprawiedliwiony? (...) Równocześnie
zapraszamy Pana Prezesa i cały Zarząd do uczestnictwa w Mszy w intencji
zwolnionych pracowników i ich rodzin” - czytamy w jednym z listów, które
pracownicy przekazali „Newsweekowi”.
Oba pisma pozostały bez odpowiedzi. Nasi rozmówcy twierdzą, że zarząd
nie poszedł się modlić w intencji zwolnionych osób.
O to, dlaczego władze PWPW inaczej traktują msze zarządowe, a inaczej
pracownicze, chciałem spytać Piotra Woyciechowskiego. Biuro prasowe spółki
poinformowało mnie, że nie znajdzie czasu na spotkanie, ale odpowie na piśmie.
Gdy wysłałem kilkadziesiąt pytań (o zwolnienia, konflikt z załogą, finanse, kontrakty,
a także o udział członków zarządu w nabożeństwach), spółka wydała
oświadczenie, w którym oskarżyła „Newsweek’ o stosowanie praktyk SB.
Jeden z rozmówców: - Jeśli coś przywodzi na myśl atmosferę PRL, to
właśnie sytuacja w firmie.
FUNDACJA DOSTAJE, ZANIM POWSTANIE
„Newsweek” dotarł do planu działań sponsoringowych PWPW
na 2016 rok (wersja z maja). Dokument ma formę tabelki, powstał już za rządów
prezesa Woyciechowskiego. Widnieje w nim 19 pozycji, w tym:
- 50 tys. zł na „wsparcie wydania
II tomu książki »Prezydent Lech Kaczyński
2005-2010«”. Współautorem książki jest dr hab. Sławomir Cenckiewicz, współpracownik
Woyciechowskiego. Pół roku temu wydali razem książkę „Konfidenci. Archiwa
ujawniają prawdę”, dwa lata temu tygodnik „Do Rzeczy” opublikował ich artykuł
opisujący kontakty prof.
Witolda Kieżuna z bezpieką. W uzasadnieniu
wydatku czytamy, że dzięki niemu „Marka PWPW zaistnieje wśród najważniejszych
osób w państwie (prezydent, premier, przedstawiciele rządu), a także głównych
klientów (administracja centralna)”.
- 150 tys. zł na „wsparcie działań Centralnego Archiwum Wojskowego w
sprowadzeniu do Polski szczątków doczesnych płk. Ignacego Matuszewskiego”.
Szefem Archiwum od pół roku jest Sławomir Cenckiewicz.
- 40 tys. dla Uczniowskiego Klubu Sportowego Żagle. Klub działa przy
szkole prowadzonej przez ludzi ze środowiska Opus Dei. Według naszych źródeł
do szkół Opus Dei uczęszczały m.in. wnuki szefa MON Antoniego Macierewicza oraz
dzieci członka zarządu PWPW Roberta Malickiego. Malicki był jedną z osób, które
zdecydowały o przekazaniu pieniędzy na Żagle. Jak czytamy w planie, środki mają
zostać przeznaczone na „sport, nowoczesny patriotyzm i budowanie wspólnoty
młodych Polaków”.
- 20 tys. zł dla Liceum Polonijnego Kolegium im. Stanisława Kostki. W
szkole od zeszłego roku zajęcia koła języka niemieckiego prowadzi prezydentowa
Agata Kornhauser-Duda.
- 100 tys. zł dla fundacji Rodacy’37 kierowanej przez publicystę „Do Rzeczy”
Piotra Zychowicza. Wzmianka o tym wydatku pojawia się w dokumentach zarządu
już w lutym 2016 r., choć fundacja jeszcze wówczas nie istnieje - oficjalny
moment wpisania jej do rejestru to początek maja.
- 100 tys. zł dla tygodnika „Do Rzeczy” na organizację konkursu
„Strażnik Pamięci”. Woyciechowski w ostatnich latach publikował w „Do Rzeczy”.
Tygodniki „Do Rzeczy” i „Wprost” wydaje PMPG Polskie Media SA. W czerwcu PWPW
została laureatem nagrody Mazowieckie Orły Tygodnika „Wprost”. Nagrodę w
imieniu spółki odebrał Piotr Woyciechowski.
HISTORY
& BUSINESS, GIRZYŃSKI IS BACK
Wśród beneficjentów zmiany władzy w PWPW odnajdujemy
Zbigniewa Girzyńskiego, byłego posła PiS, który w grudniu 2014 r. zrezygnował z
członkostwa w partii po pytaniach „Newsweeka” o jego wyjazd na posiedzenie
komisji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w Paryżu. Girzyński rozliczył
tę delegację jako wyjazd samochodowy, a poleciał samolotem, w towarzystwie
swojej matki.
Nasi rozmówcy z PWPW twierdzą, że Girzyński na stałe współpracuje ze
spółką. Dotarliśmy do faktury na 6 tys. zł wystawionej w maju PWPW przez
firmę byłego posła History
& Business Consulting Zbigniew Girzyński.
Za co? Za „realizację umowy o współpracy i świadczeniu usług public relations”. - Pan poseł podobno konsultuje kwestie
historyczne. Widuję go czasem w siedzibie. Ma swoisty styl jak na piarowca.
Chodzi w koszulce patriotycznej i maciejówce - opowiada
jeden z rozmówców.
Faktury na nieco więcej, bo na 11 tys. zł miesięcznie, wciąż wystawia
Wytwórni związana z Hofmanem spółka R4S. Z dokumentów, do których dotarliśmy,
wynika, że firma w maju odpowiadała m.in. za „umawianie spotkań prezesowi
Piotrowi Woyciechowskiemu”, „bieżący monitoring doniesień medialnych
dotyczących spółki PWPW”, „bieżące konsultacje telefoniczne” oraz „monitoring
i analizę otoczenia politycznego, biznesowego, prawnego i społecznego”.
„S” I ARTYKUŁY SPONSOROWANE
W marcu w PWPW powstaje kolejna umowa: tym razem o współpracy między Wytwórnią a spółką Tysol,
wydawcą „Tygodnika Solidarność” - związkowego pisma NSZZ Solidarność.
„Tygodnik” w zamian za pieniądze z PWPW (spółka ma płacić do 25 tys. zł
miesięcznie) zobowiązuje się do zamieszczenia trzech artykułów i trzech
reklam.
Zakładowa Solidarność w PWPW próbowała zainteresować sytuacją w spółce
Piotra Dudę, szefa Rady Dialogu Społecznego i lidera związkowej centrali.
Działacze piszą do niego jeszcze w lutym; alarmują, że zwalnia się pracowników
w trudnej sytuacji rodzinnej.
Pismo przez pięć miesięcy pozostaje bez odzewu. Odpowiedź nadchodzi w
lipcu, po kolejnym liście od działaczy. Duda urzędniczą nowomową odpisuje o
stojących przed jego Radą zadaniach: dialogu, zwiększaniu konkurencyjności
polskiej gospodarki i spójności społecznej.
Pracowników odsyła z kwitkiem: „Kwestie podnoszone przez Panów (...) nie
mieszczą się w zakresie działań Rady”.
Nowa twarz Empiku !
OdpowiedzUsuń