Internetowi
followersi Cejrowskiego i Kolonki nie są zadowoleni z ich bratobójczej walki. Piszą:
„Jesteście dla nas autorytetami. Proszę mówić jednym głosem! Panie Mariuszu,
proszę przestać atakować pana Wojtka! Niech znów połączy was Polska!”
Elżbieta Turlej
Bóg zapłać -
odpowiada na „Szczęść Boże” Cejrowskiego widownia w bydgoskim Multikinie.
Wojciech Cejrowski występuje ze stand-upem „Maniana”. Żartuje z kobiet („mają
inne mózgi niż mężczyźni”), dzikich, których spotkał podczas podróży, Niemców
(„kiedy pytają, skąd jestem, mówię: z Auschwitz”). Na zakończenie publiczność
pyta o Mariusza Maksa Kolonkę: - Powiedział, że nie jest pan ani dziennikarzem, ani obywatelem amerykańskim. I że
obraża pan i jednych, i drugich.
- Może tak zareagował, bo wchodzę na jego poletko, zabieram mu chleb? -
zastanawia się Cejrowski. - Możemy uprawiać je wspólnie.
WALKA Z KOMUNĄ
Sławomir Zieliński, były dyrektor TVP1, dziś w Agencji
Reklamowej JERO, uważa, że wspólny program Cejrowskiego
i Kolonki mógłby być hitem.
- Obaj mają barwne osobowości i
charyzmę. Ale Mariusz chyba nadal myśli, że wszystko, co płynie zza wielkiej
wody, powinno być u nas odbierane na klęczkach. Może krytykując Cejrowskiego,
chce skorzystać z jego powrotu do mediów i o sobie też przypomnieć? - zastanawia
się Zieliński.
Obaj są do siebie podobni: nie tylko w sposobie uprawiania
dziennikarstwa, ale też konstruowania własnej legendy. Legenda Cejrowskiego
(opisana w biografii Grzegorza Brzozowicza) zaczyna się od biedy w domu i PRL
za oknem. Aby się z nich wyrwać, w dzieciństwie robił biznesy, np. sprzedawał
na warszawskich Koszykach przetwory ciotki z Kociewia. I już w podstawówce
walczył o niepodległość Polski. W siódmej klasie założył Związek Walki i
Sabotażu i przepisywał ulotki o Katyniu. Po
śmierci Grzegorza Przemyka (z równoległej klasy w liceum) ubecy wybrali go do
zastraszenia reszty uczniów - porwali spod
szkoły i wyłamali mu palce. Losy Kolonki - opisane przez niego w „Odkrywaniu
Ameryki” i na blogu - są niemal identyczne. Czyli bieda w domu i działalność antykomunistyczna przy boku przyszłego ministra
Radka Sikorskiego. Przyszły minister - podaje Kolonko - roznosił bibułę,
Mariusz dostarczał potrzebującym węgiel kradziony ze szkolnej kotłowni.
Pewnego dnia z siatką pełną węgla trafił na nielegalną manifestację. Naprzeciw
nieuzbrojonych robotników stanęło ZOMO. Miał dylemat: zmarznięta babcia czy
walka? Wybrał to drugie.
WALKA O PRIME TIME
Pod koniec lat osiemdziesiątych postawili na tego samego konia: emigrację do USA. Mariusz remontował dachy w Nowym
Jorku. Wojciech przewoził auta z Zachodniego Wybrzeża na Wschodnie. Tymczasem
w Polsce zmienił się ustrój i powstał popyt na wszystko co zagraniczne.
Młodzi, z dobrym angielskim, doświadczeniem pracy w USA, wypłynęli na tej fali. Kolonko zaczął współpracować z
„Panoramą”. Cejrowski zaczął produkować „Listę Przebojów Country” Korneliusza
Pacudy. Stamtąd trafił do stawiającego pierwsze kroki Radia Kolor Manna i
Materny. Przez miesiąc słuchacze dzwonili, błagając, żeby zdjąć go z anteny.
Potem, jak mówi Wojciech Mann, pokochali Cejrowskiego za to, że
ich irytuje. Tak jak Kolonkę.
- Obaj stali się głosem młodych Polaków spragnionych wielkiego świata -
mówi dr Jacek Wasilewski, medioznawca. - Mówili do nich z amerykańskim akcentem,
z luzem. Byli irytujący, ale jacyś. Symbolizowali wolne media.
W latach 90. stali się pierwszymi celebrytami polskich mediów.
- Wojtek ożenił się z Beatą Pawlikowską, podróżniczką i dziennikarką.
Cieszył się, że ganiają za nimi paparazzi. Mówił: „Jedzą mi z ręki, a zobaczysz, co będzie, jak razem
odkryjemy jakieś nieznane plemię w Amazonii, będziemy ustawieni do końca
życia” - wspomina kolega z TVP.
Kolonko pracowicie tworzył swoją legendę człowieka sukcesu. Opowiadał
dziennikarzom - przez telefon, bo do Polski przyjeżdżał niechętnie - o swych
samochodach, grze na giełdzie, uzależnieniu od siłowni i towarzystwa pięknych
kobiet. Dziennikarka, która robiła z nim wywiad w Nowym Jorku, śmieje się, że
legenda odstawała od rzeczywistości. - Przyszedł na spotkanie z kamerą w
reklamówce. Wziął najtańszą kawę i zapłacił
tylko za siebie. I głównie narzekał: na polską upierdliwość, hucpę, stadność i
nieumiejętność prowadzenia small talk - wspomina. - Co nie przeszkadzało
mu zarabiać w Polsce pieniędzy.
Ale - jak ocenia ich wspólny znajomy - w
latach 90. Kolonko i Cejrowski mieli świetny pomysł na siebie. I nie wchodzili
sobie w paradę. Kolonko dawał ludziom rozrywkę i złudzenie, że american dream
jest możliwy. Dzięki programowi „WC Kwadrans” Cejrowskiego Polak mógł dać upust
zniechęceniu i rosnącemu rozczarowaniu wolnością. WC, w kowbojskich butach i z
kubkiem, którym walił w stół, stawał po jego stronie.
Wyrzucił z programu Andrzeja Leppera:
„Won ze studia, bo ja ze złodziejami nie rozmawiam”. Proponował nauczycielce,
która zaprosiła do szkoły edukatorów seksualnych: „Niech pani trzem milionom
naszych telewidzów opowie - swoim pierwszym
razie!”. Widzowie byli zachwyceni. I tłumnie przyjeżdżali na organizowane przez
niego w rodzinnym Osieku - i traktowane jako źródło dochodu rodziny
Cejrowskich - Zloty Ciemnogrodu.
- Zajmowałem się kolaudacją „WC Kwadransa” - wspomina publicysta Cezary
Michalski, w latach 90. związany z TVP. - Czułem, że to tykająca bomba, i miałem
pilnować, żeby nie wybuchła. Nie udało się. Cejrowski został przez środowisko
„Gazety Wyborczej” posądzony o faszyzm i skazany na medialną banicję.
Za to gwiazda Kolonki nabrała blasku. - Podczas ataku na WTC przysyłał
do Polski doskonałe i poruszające materiały z USA - przyznaje Zieliński. -
Dostał statuetkę Wiktora za odkrycie roku. Potem jakby stracił wyczucie
polskiego widza. Dawał anegdotę, a było zapotrzebowanie na pogłębioną analizę
społeczno-polityczną. TVP zrezygnowała
z jego usług.
WALKA O PRZETRWANIE
I znów ich historia złapała wspólny mianownik: obaj
musieli nauczyć się żyć poza mediami. Paparazzi przestali się nimi interesować. Beata Pawlikowska ogłosiła
w mediach, że już nie jest żoną Cejrowskiego, a aktorka Weronika Rosati
przestała być dziewczyną Kolonki. Telefony z propozycjami sesji i okładek na
tle Manhattanu przestały dzwonić.
Z trudem odnajdywali się na medialnym oucie. Cejrowski kupił gospodarstwo
w Arizonie, zajął się rolnictwem. Kolonko został twarzą amerykańskiej firmy
ubezpieczeniowej. Usiłowali wrócić do prime time’u z tym, od czego zaczynali:
Cejrowski jako podróżnik (usiłując sprzedawać swoje programy podróżnicze do
Polsatu), Kolonko jako korespondent z USA. Obaj bez sukcesu.
- Dziś wyprawa podróżnicza ma być albo sportowym wyczynem, albo reporterskim
pogłębieniem wiedzy o świecie i próbą zrozumienia drugiego człowieka,
odmiennego od nas. Podróże Cejrowskiego nie mieszczą się w żadnej z tych
kategorii, głównie przez jego poczucie wyższości nad innymi kulturami - mówi
Tomasz Michniewicz, reportażysta, podróżnik i organizator wypraw.
- Dla młodych widzów przerysowany i balansujący na granicy groteski styl
Kolonki stał się synonimem obciachu - dodaje dr Jacek Wasilewski.
WALKA ZE SOBĄ
Jednak obaj załapali się na swoją
szansę, gdy polityczne wiatry
zawiały w prawą stronę. Cejrowski wśród czytelników
„Gazety Polskiej”, Radia Maryja i TV Niepokalanów odnalazł dawnych odbiorców
„WC Kwadrans”. Wyczuł ich nieufność do Unii; ogłosił, że w ramach protestu
przeciwko biurokracji unijnej zrzeka się polskiego obywatelstwa i przyjmuje
paszport Ekwadoru.
W tym samym czasie Max Kolonko proponował swe usługi
większości mediów. Rozmowy jednak kończyły się na etapie negocjacji
honorariów. Chciał zarabiać tyle, ile gwiazdy CNN czy BBC. - Niech nie myślą,
że się skończyłem - mówił znajomym. Wreszcie, jak pisze, „zostałem z kamerą,
moją jedyną, najwierniejszą towarzyszką”. Założył telewizję internetową (MaxTV, MaxTVNews, MaxFilms), do której wrzucał radykalne komentarze. Uderzał w
feministki, które nazwał „sikającymi nienawiścią czarownicami z warszawki” i w
uchodźców. Zachęcał do uzbrojenia Polaków, aby byli gotowi na wojnę z islamem.
Handlował przy okazji kubkami z dziewczyną w negliżu i hasłem: „Ja się nie
pierdolę, tylko mówię, jak jest”. Szybko zdobył ponad pół miliona
subskrybentów.
Tymczasem w TVP
Info - a także w radiowej Trójce i na łamach
„Do Rzeczy” - zaczął brylować Cejrowski. Jako
gość Michała Rachonia w „Minęła 20”
pojawia się w nieomal identycznej scenerii jak Kolonko w swych kanałach
internetowych: „nadaje” do studia w Warszawie na tle półki z książkami, flagi
amerykańskiej, monitora. I podobnie jak Kolonko uderza we wrogów „prawdziwych
Polaków”: w feministki, gejów i lesbijki, liberałów, polityczną poprawność,
skarbówkę. Pytany, czy ogląda MaxTV, odpowiada, że nie musi, bo to przypominałoby patrzenie na siebie w lustrze. Ale gdyby
trzeba było napisać nową konstytucję, on, Kolonko, i
Kukiz zrobiliby to najlepiej ze wszystkich. Jak na prawdziwych patriotów
przystało.
Kolonko nie ma wyjścia. Aby przetrwać i wrócić do mainstreamu, musi być
jeszcze bardziej wyrazisty i dorzucić coś ekstra. Nie przebiera więc w słowach..
O wystawieniu „Klątwy” w Teatrze
Współczesnym pisze: „Chorwacki dupek wiesza Polakom ich papieża”. O abonamencie
za TVP: „Polaku, płać i oglądaj jak kura sra na wizji”. Monikę Olejnik nazywa
hieną, a Cejrowskiemu zarzuca, że uprawia w TVP „tabloidowy
populizm z flagą amerykańską i Matką Boską”.
Internetowi followersi
Cejrowskiego i Kolonko nie są zadowoleni z ich
bratobójczej walki. Piszą: „Jesteście dla nas autorytetami. Proszę mówić
jednym głosem! Panie Mariuszu, proszę przestać atakować pana Wojtka! Niech
znów połączy was Polska!”.
Podobnego zdania jest widownia w bydgoskim Multikinie. Po skończonym
stand-upie „Maniana” urządza owację na stojąco. Ale nie będzie bisów. Jest za
to prośba ze sceny:
- Pomódlcie się za mnie, jeśli się podobało - mówi Cejrowski. - A jeśli
się nie podobało, pomódlcie się tym bardziej. N
Na szczęście ani jednego, ani drugiego tandeciarza nie trzeba oglądać ani słuchać.
OdpowiedzUsuń