- PiS zniszczy
uczciwe, wolne media, tak jak zniszczyło hodowlę konia arabskiego - obawia się Jacek Żakowski. - Gdybyśmy w TVN24 zrobili akcję w ich
obronie, to myślę, że jakiś milion ludzi na ulicach by nas i bronił - mówi Andrzej Mrozowski. A Dominika
Wielowiejska dodaje: - Nie możemy się dać prowadzić PiS
jak barany na rzeź
Renata Grochal, Marek Szczepański
NEWSWEEK: „Musimy mieć 100-procentową pewność, że wszystko, co się
dzieje w Polsce, jest kontrolowane przez polską władzę. Czwarta władza też
musi być polską władzą” - powiedział wiceminister kultury Paweł Lewandowski.
Czy PiS chce wziąć pod but niezależne media?
Andrzej Morozowski (TVN24): PiS jest genialne w zakłamanym nazewnictwie.
Podporządkowanie sobie sądów fałszywie nazywa reformą sądownictwa. Teraz mówi:
Polska musi mieć wpływ na to, co robią media. To jest genialne, bo wpada w
ucho i ludzie tego używają. Ale nie chodzi o żadną decentralizację,
repolonizację czy udomowienie. Chodzi o podporządkowanie mediów PiS. Będzie
pierwszy sekretarz ds. prasy, który będzie się nazywał ministrem ds. prasy
narodowej, będzie pierwszy sekretarz ds. telewizji zwany ministrem ds.
telewizji narodowej czy ds. telewizji niewyklętej. Ale cel jest jeden - ręczne
sterowanie. Znajdzie się ktoś a la
Kurski na prasę, na telewizję - wszystko sobie podporządkują.
Jacek Żakowski („Polityka”): Oni uważają, że polityka to cyniczne interesy
realizowane przez grupy interesów - czyli
redaktor Wielowieyska reprezentuje lobby żydowsko-sorosowe, redaktor Grochal -
lobby niemieckie, a redaktor Morozowski - WSI i lobby amerykańskie.
Uważają, że media to jest taki
eszelon jak PiS, że nas, tak jak ich, nie obowiązują żadne normy moralne czy
etyczne. Ale to tak nie działa. My, ludzie mediów, jesteśmy może trochę konformistyczni,
ale mamy swoje szlachetne odruchy. W „Gazecie Wyborczej” czy radiu TOK FM naparzamy
się z Wielowieyską jak małpy, bo mamy inne poglądy. Ale w PiS uważają, że to
są ustawki. Ta cyniczna interpretacja rzeczywistości prowadzi ich do tego, że
muszą zrobić porządek z mediami.
Dominika Wielowieyska („Gazeta Wyborcza”): PiS i zaprzyjaźnieni z nim
dziennikarze głosili przez dwadzieścia lat, że w sferze medialnej są zepchnięci
do narożnika. Ustawiali się w roli pokrzywdzonych, ale ten obraz jest
całkowicie fałszywy, bo mogli budować swoje media, tylko byli nieudolni.
Przecież Jarosław Kaczyński dostał w spadku po PRL „Express Wieczorny”, przejął „Tygodnik Solidarność”, była próba tworzonej
za publiczne pieniądze Telewizji Familijnej, ale skończyło się klapą. Dzisiaj
radzą sobie lepiej, jednak powtarzają tę fałszywą narrację, żeby zdominować
cały przekaz medialny i zniszczyć niezależne media.
Po co im niezależne media,
skoro mają media publiczne i prawicowe?
J.Ż.: Żeby wygrać kolejne wybory.
Ale czy oni tego potrzebują? Nie, bo i tak je wygrają. PiS zniszczy liberalne,
uczciwe media w Polsce, tak jak zniszczyło hodowlę konia arabskiego. Wyobraźcie
sobie program Holeckiej w miejsce programu Olejnik. Czy ci sami widzowie będą
to oglądać? Nie.
A.M.: Opowiem anegdotę, która
pokazuje istotę myślenia PiS. Przyszedł kiedyś do TVN24 Andrzej
Urbański, nieżyjący już były szef telewizji publicznej. Prezes Mariusz Walter,
który był z nim zaprzyjaźniony, pokazuje mu stanowiska do montowania: tu są
wydawcy, tu producenci, tam studio. Urbański patrzy i mówi: a gdzie jest twoje
biurko? Walter odpowiada: no jak to, na piątym piętrze. A Urbański zdziwiony:
to ty nie masz tu swojego miejsca, żeby tym wszystkim sterować?! W głowie mu
się nie mieściło, że on tam gdzieś na tym piątym piętrze siedzi i zostawia to
tym wariatom, zamiast samemu dopilnować.
J.Ż.: Im nie przychodzi do głowy,
że gdyby Baczyński [naczelny „Polityki” - red.] miał przyjść do mnie i powiedzieć,
co mam napisać, toby spłonął ze wstydu. Oni sobie wyobrażają, że Michnik
dzwoni do Baczyńskiego, Baczyński przychodzi do mnie i mówi: przywalcie Kowalskiemu!
Oni nie wiedzą, że u nas to jest niemożliwe.
Orban na Węgrzech przejął media
przez zaprzyjaźnionych biznesmenów. Rząd przygotowuje tzw. ustawę dekoncentracyjną. Jeszcze jej nie ujawnił, ale - wzorując się na rozwiązaniach
francuskich - chce, by udziały zagranicznych właścicieli w polskich mediach
były jak najniższe, np. 15-20 proc.
To będzie ich sposób na
przejęcie mediów?
A M.: Będzie pewnie ustawa, ale
moim zdaniem będą próbowali to robić na miękko, czyli dogadać się biznesowo i
w ten sposób przejąć media, tak jak zrobił Orban.
TVN24
też przejmą?
A.M.: Oczywiście, będzie taka
próba. Mówiło się, że PiS będzie chciało przejąć przed wyborami samorządowymi
gazety regionalne grupy Polska Press, ale z tego, co słyszałem, koncepcja się
zmieniła. Oni wyliczyli, że to by im dało dotarcie do niewielkiej grupy ludzi.
Biorąc pod uwagę oglądalność TVN24, doszli do wniosku, że telewizja
to są prawdziwe konfitury. Dlatego nie ma co się rozdrabniać i płacić około
miliarda złotych za grupę Polska Press, tylko trzeba dać piętnaście miliardów
za prawdziwy rynek, czyli TVN24.
Kto wyłoży pieniądze?
A.M.: Skoro Polska Fundacja
Narodowa mogła wydać 19 milionów złotych na kampanię o sądach, to jaki
problem, żeby spółki skarbu państwa zrzuciły się na kupno TVN24? Plan jest taki, że po przejęciu telewizji przez PiS
zostanie do nas przysłany ktoś umiarkowany, kogo znamy, i to on będzie
wprowadzał „dobrą zmianę”.
Może wróci Kuba Sufin, który
odszedł z TVN24
do TVP?
A.M.: Nazwisk nie będę wymieniał.
Ale ten człowiek będzie przekonywał załogę, że nie chce robić telewizji
pisowskiej, tylko obiektywną telewizję w czasach, gdy nie ma już obiektywnych
mediów, bo albo ktoś jest po stronie PiS, albo jest anty-PIS-em. TVN24 zmieniłaby się w telewizję nijaką, łagodnie propisowską.
Część widzów ucieknie, a część przerzuci się na TVP Info.
A co, jeśli TVN nie będzie chciała sprzedać kanału informacyjnego?
D.W.: Wtedy będą naciski. TVN, która stała się niedawno częścią wielkiego koncernu Discovery, dostała właśnie domiar 100 mln złotych od urzędu skarbowego
i się od tej decyzji odwołuje. Zastanawiam się, skąd się wzięło owe 100
milionów? Czy to jest kara za to, że TVN nie zapłaciła
podatków, czy raczej komunikat: pozbędziecie się TVN24, które
jest krytyczne wobec PiS, to wasze problemy się skończą?
J.Ż.: A jak 100 milionów kary nie
podziała, to będzie 300 milionów. Dlatego Kaczyński chce jak najszybciej
przejąć sądy, żeby TVN
nie miała gdzie się odwołać. A jak PiS będzie
już miało sądy, to inwestor sam będzie chciał mu sprzedać udziały, bo nie
będzie mógł w żaden sposób się obronić przed autorytarną władzą.
Co zrobisz, Andrzeju, jak PiS
przejmie TVN24?
A.M.: Zostanę rzecznikiem
prasowym, tak jak Krzysztof Łapiński. Jeszcze nie wiem czyim, ale pójdę na
rzecznika (śmiech). Jednak, mówiąc serio, pytanie jest też o to, jak my
się będziemy zachowywać. Dominika miała po czystkach w TVP propozycję dalszego prowadzenia programu w TVP Info, aleją odrzuciła.
A ile jest osób, które zostały,
jak choćby Holecka? Ile jest takich, które poszły do Jacka Kurskiego, poprosiły
o awans i dają swoją twarz do tej propagandy?
Dziennikarze są oportunistami?
A.M.: Nie wszyscy, ale wielu jest.
Bo kredyt, bo coś tam. Zawsze znajdzie się jakieś wytłumaczenie.
J.Ż.: Ale Holeckiej to się chyba
podoba.
D.W.: Danuta Holecka czy Krzysztof
Ziemiec zawsze wierzyli w PiS. Nawet za czasów PO Holecka była jedyną osobą z
mediów, którą Jarosław Kaczyński tolerował. Jeśli chodził na wywiady do TVP, to tylko do niej.
J.Ż.: To była ta wkurzająca pani z
grzywką, bo teraz ma nową fryzurę.
A ty masz jaki£ plan B,
Dominiko?
D.W.: Mnie nie mogą
zdekoncentrować.
Oczywiście, że mogą - tzw.
dekoncentracja krzyżowa, czyli jeden wydawca nie może mieć gazety, radia i
portalu.
D.W.: Jeżeli nawet każą podzielić
Agorze media, to zostanę w jakiejś części - w
„Gazecie Wyborczej” lub w radiu TOK FM - i tam będę miała swoją wolność. Chyba
że wykupią gazetę, w co raczej wątpię.
A.M.: Moim zdaniem celem PiS
będzie kupić „Wyborczą” i ją zamknąć.
D.W.: Nie wyobrażam sobie, żebym
pracowała pod pisowskim pracodawcą. Sądzę raczej, że PiS będzie obstawiało
dzienniki lokalne i telewizję. Agorę będzie gnębiło finansowo.
J.Z.: A jak przyjdzie twój nowy
szef i każe ci „ujawnić całą prawdę o Michniku”? Co wtedy zrobisz?
D.W.: Cała prawda o Michniku jest
już znana. A jak każą mi pisać coś, z czym się nie zgadzam, to się zwolnię i
zmienię zawód.
A.M.: Wierzę, że jak już będzie
próba wykupienia mediów, to znajdzie się grupa biznesmenów, która przeciwstawi
się PiS. D.W.: Tak było w przypadku Agory, gdy na początku rządów PiS obawiano
się wrogiego przejęcia. Do PZU, czyli państwowego udziałowca Agory, zgłosił się
inwestor powiązany z George’em
Sorosem i zaoferował taką cenę za pakiet
akcji, że odmowa sprzedaży byłaby działaniem na szkodę spółki. I PZU musiał
sprzedać.
J.Z.: A ja się obawiam nacisków.
Przyjdzie polityk do wydawcy i powie: musisz wyrzucić Morozowskiego, bo on mówi
straszne rzeczy, a jak go nie wyrzucisz, to będziesz miał problemy. Ja coś
takiego przeżyłem, jak robiłem z Najsztubem „Tok-Szok” za rządów AWS. Stefan Niesiołowski napisał w „Życiu” z
kropką, że jeżeli stacja nie rozumie, że powinna nas usunąć, to powinna stracić
koncesję. Rozumiem, że przedsiębiorca ulega takim naciskom, bo chce ratować
biznes. Tego się boję najbardziej - że ta władza, która jest niemoralna,
będzie używała takich niemoralnych metod.
Czy PiS opłaca się kolejna
wojna z Komisją Europejską? Ustawa „dekoncentracyjna” może być zakwestionowana,
bo jednym z filarów Unii jest swobodny przepływ kapitału.
D.W.: Jarosław Kaczyński jest
politykiem wojny, i to wojny na każdym froncie. Chce przejąć sądy, żeby
wydawały takie wyroki, jakich on chce, i przejąć media, żeby nadawały taki
przekaz, jaki jemu się podoba. On uważa, że jak się idzie na rympał, to się
osiąga cele, a potem to się jakoś wytłumaczy.
A.M.: Kaczyński dorastał w PRL i
teraz urządza nam w Polsce PRL-PiS. On uważa, że jak się wygrało wybory, to
trzeba mieć media, sądy, prokuraturę i służby, bo dopiero wtedy naprawdę
rządzisz.
Ale czy w dobie internetu można
całkowicie przejąć wolne media?
J.Ż.: PiS to jest partia
archaiczna. Oni myślą, że świat wygląda tak, jak wtedy, gdy marszałek
Piłsudski obejmował władzę. Ale pamiętajmy, że jak wypchnęli Roberta Górskiego
z TVP, to wybuchło „Ucho prezesa” w internecie. Bardzo jest trudno
w XXI wieku kontrolować media tak, by nie uruchomić tego mechanizmu. W tej
wielkiej wizji PiS nie ma Twittera ani Facebooka. Przecież media narodowe nie
przejmą Twittera.
A.M.: Czy ty, Jacku, używasz
Twittera? Bo ja nie.
J.Ż.: Nie używam, bo jestem zajęty
w tradycyjnych mediach. Ale jak mi Kaczor zabierze moje miejsca pracy, to będę
żył z tweetowania i fejsowania. I myślę, że będę miał nie mniejsze zasięgi.
Kaczyński nie bierze tego pod uwagę. Nawet jeżeli oni nam zabiorą to, co mamy,
to jest jeszcze wiele narzędzi w internecie, których efektywna kontrola
wymagałaby zbudowania w Polsce Korei Północnej.
Erdogan w Turcji blokuje internet.
Dlaczego PIS miałoby tego nie robić?
J.Ż.: Jest pewna różnica między
Polską a Turcją. Tam obóz prawicy jest oparty na mniejszości, bardzo
tradycjonalistycznej również w formach życia. W Polsce protest w sprawie ACTA w
dużej mierze robiła prawica. Ludzie zamożniejsi są mniej uzależnieni od dostępu
do kultury przez internetowe nośniki - to klasa ludowa siedzi na fejsie. PiS,
blokując internet, uderzyłoby nie tylko w zaplecze Kukiza, ale też we własne.
Będą blokować internet, ale
incydentalnie, w momentach największych politycznych kryzysów.
D.W.: Nie zgadzam się z Jackiem,
że wystarczy internet. Telewizja odgrywa zasadniczą rolę w kształtowaniu
opinii publicznej.
Jarosław Kaczyński powiedział,
że ludzie uważają, iż to, co pokazuje telewizja, jest prawdą. Dlatego od razu
po wyborach PiS zrobiło skok na TVP.
D.W.: TVP była kluczowa z punktu widzenia tych odbiorców, do których
PiS adresuje przekaz, czyli mieszkańców Polski powiatowej. W czasie protestów
lipcowych pojechałam na wakacje do małej miejscowości nad morzem. Miałam telewizor
w domku i były tam tylko TVP Info i Telewizja Trwam. Internet mi
się rwał. Telewizja była jedynym źródłem informacji. Ale tych gigantycznych demonstracji
w obronie sądów, tych łańcuchów światła nie pokazali ani w TVP Info, ani w Telewizji Trwam. To ważne, bo widok takich
demonstracji niesamowicie wpływa na emocje wyborców.
Jak PiS przejmie także prywatne
media, to ludzie dostaną zafałszowany obraz rzeczywistości.
J.Ż.: Ci, co te media oglądają.
A.M.: To, że PiS ma tak wysokie
poparcie, jest w dużej mierze efektem propagandy rządowej telewizji. Jak masz
media, to jesteś w stanie przedłużyć istnienie reżimu. Telewizja rządowa to
jest świat równoległy. Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker przedstawiał ostatnio swoją wizję Europy i stwierdził, że
jego stanowisko powinno być połączone ze stanowiskiem szefa Rady Europejskiej.
Co pokazała telewizja rządowa? „Skończyła się era Tuska w Unii Europejskiej”.
Przecierałem oczy ze zdumienia. Juncker mówił, że takie rozwiązanie
można wprowadzić od następnej kadencji, a więc to w ogóle nie dotyczyło Tuska.
Ale TVP jest w stanie podać każde kłamstwo.
Co zrobić z propagandystami z TVP, kiedy PiS przegra wybory?
A.M.: Dla dziennikarzy, którzy
opowiadają ewidentne kłamstwa, żeby się przypodobać władzy, nie ma miejsca w
normalnej telewizji. Dlatego kiedy PiS straci władzę, powinni być zwolnieni.
Czy dzisiaj pisowcy chętnie
przychodzą do waszych programów?
A.M.: To jest trudne, bo PiS
stworzyło mechanizm centralnego zarządzania politykami. Nawet jak konkretny
człowiek zgadza się przyjść do programu, centrala nie wyraża zgody. To, co oni
stworzyli, to jest urząd cenzury.
D.W.: Zarządza tym rzeczniczka
Beata Mazurek. Gdy po cichu umawiam się z jakimś posłem i on mówi, że chętnie
przyjdzie, to biuro prasowe mnie oszukuje, mówiąc, że tego posła nie ma w
Warszawie. Chodzi o to, żeby politycy rządowi chodzili przede wszystkim do
telewizji publicznej, bo to podnosi jej oglądalność, a tam unikną trudnych
pytań. A poza tym, prezes bardzo nie lubi, jak coś się dzieje poza jego
kontrolą. Tadeusz Cymański co niedziela gościł kiedyś u Bogdana Rymanowskiego
w „Kawie na ławę”. Potem były wybory do Parlamentu Europejskiego i Kaczyński
zadekretował, że do PE ma wejść Hanna Foltyn-Kubicka, przyjaciółka jego i Lecha
Kaczyńskiego. Jednak Cymański ją przeskoczył z piątego miejsca na liście. I
prezes się zirytował: jak to, nie kontrolujemy, kto wygrywa wybory?
Stwierdził, że nie może ponownie pozwolić na to, żeby ktoś wyrósł poza jego
kontrolą.
Czy Polacy będą bronić wolnych
mediów tak, jak bronili sądów?
A.M.: Gdyby moi szefowie
postanowili, że robimy akcję w obronie wolnych mediów wTVN24, to myślę, że
jakiś milion ludzi na ulicach by nas bronił.
D.W.: Jeśli przygotowany przez
rząd projekt ustawy będzie zakładał jawne spacyfikowanie mediów, powinna
powstać szeroka koalicja w ich obronie. Ta koalicja powinna wezwać do obrony
mediów na ulicach. Nie możemy się dać prowadzić PiS jak barany na rzeź. Wierzę,
że szefowie mediów - także ci, którzy sympatyzują z PiS czy Kukizem - nie
zachowają się koniunkturalnie i nie będą wykręcać się, mówiąc: „Ta ustawa mnie
nie dotyczy, więc nie będę się odzywać”. Skoro udało się zatrzymać ograniczenia
dla dziennikarzy w Sejmie dzięki medialnej solidarności, to tu także skuteczny
opór jest możliwy.
Dlaczego ludzie powinni bronić
wolnych mediów?
A.M.: Bo bez nich nie będą mieli
dostępu do obiektywnej informacji. A bez tego nie ma demokracji, bo jak nie
masz informacji, to nie wiesz, jak wybrać.
D.W.: Gdy nie ma wolnych mediów,
to nie będzie miał kto stanąć w twojej obronie, gdy państwo będzie opresyjne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz