Chamów i prostaków nie brakuje nigdzie, ale w Polsce nagle zajęli miejsce na świeczniku i nadają ton mówi aktor Wojciech Pszoniak
Rozmawia Aleksandra Pawlicka
NEWSWEEK: Dwa lata dobrej zmiany za nami.
WOJCIECH PSZONIAK: Proszę nie kpić.
Coś pana w Polsce mierzi?
- Byłbym nienormalny albo nieczuły
gdybym powiedział, że nie, choć „mierzi” to złe słowo. Niestety, mnie to
dotyka osobiście.
Co najbardziej?
- Chamstwo i prostactwo. A
zwłaszcza skala, jaką osiągnęły w Polsce. Nie spotykam się z takim poziomem
chamstwa i prostactwa na Zachodzie, gdzie również żyję. Oczywiście chamów i
prostaków nie brakuje nigdzie, ale w Polsce nagle zajęli miejsce na świeczniku
i nadają ton.
Mówi pan o rządzących?
- Gdy żyli Geremek, Mazowiecki,
Meller czy Bartoszewski, gdy ich głos był obecny w debacie, to miałem
wrażenie, że wszystko jest u nas tak, jak gdzie indziej w cywilizowanym
świecie. A dziś? Miernoty i karierowicze zmuszają nas do tego, żebyśmy byli
tacy jak oni, bo tylko zniżając się do ich poziomu, można próbować prowadzić
dialog. Dla ludzi kultury to nie do przyjęcia.
Już Lepper ostrzegał, że
„Wersalu w Sejmie już nie będzie!”.
- Tylko że Lepper to był chłop,
który z traktora przeskoczył do parlamentu. A posłanka Pawłowicz jest
profesorem. Czy ten tytuł do niczego już nie zobowiązuje? To jest chamstwo i
prostactwo z tytułem profesora. Kiedyś język parlamentarny to była nobilitacja,
a dziś? Rynsztok, który wchodzi do polskich domów. Słyszała pani ten rechot w
Sejmie? Przecież to jest wyraz pogardy!
Uważa pan, że władza daje
przyzwolenie na chamstwo?
- Oczywiście. Ryba psuje się od
głowy. Pani Pawłowicz, przepraszam, że do niej wracam, ale to przypadek
kliniczny, mówi, że flaga europejska to szmata. I jak ja mam się do tego
odnieść? A jak na jej słowa zareagowali pani premier Szydło czy prezydent
Duda? Nie mówiąc już o ministrze spraw zagranicznych panu Waszczykowskim,
którego nazywam perszeronem polskiej dyplomacji.
Budzi to w panu złość czy
bezradność?
- Jedno i drugie. Problem w tym,
że człowiek nie może być od godziny 10 do 14 chamem, a potem kulturalnym
człowiekiem, nie ma takiej możliwości. Ja nie pluję wyzwiskami, nie nazywam
ludzi mających inne niż ja poglądy złodziejami i zdrajcami, nie palę kukły
Żyda. Gdy Chruszczów zdjął but w ONZ i walnął nim o trybunę, to się mówiło:
sowieckie chamstwo. A teraz mamy polskie chamstwo.
Byłem kiedyś w kościele. Kazanie
głosił ksiądz, który mógłby być oficerem UB. Z ambony ziało nienawiścią.
Zepsuł mi całą mszę.
Wzywał do nienawiści?
- Wystarczy, że mówił o wyższości
„prawdziwych” Polaków nad innymi bliźnimi. Moja rodzina pochodzi ze Lwowa,
ojca pozbawili majątku, ale nigdy nie pielęgnował w sobie ani nie rozbudzał we
mnie resentymentów. Filozofia grubej kreski była filozofią, która przez
dziesięciolecia uchroniła Polskę od wieszania na latarniach.
A tu nagle się okazuje, że jest
wśród nas wielu, którzy mieliby na to ochotę. To się czuje w powietrzu. Jakby
mogli, toby wieszali. Te krzyże na Krakowskim Przedmieściu nie mają przecież
nic wspólnego z wiarą. Te miesięcznice i dziesiętnice, które buzują nienawiścią.
Jeśli mnie pani pyta, co w tym kraju mnie uwiera, to obok panoszącego się
chamstwa właśnie to - nienawiść.
Kogo nienawidzimy?
- Inaczej czujących, inaczej
myślących, inaczej widzących świat. Potrzebujemy wroga. Nie umiemy bez niego
żyć. Chamstwo, prostactwo, nienawiść i szukanie wroga.
Niezbyt to pozytywny obraz
Polaka.
Bo pyta pani o to, co mnie mierzi,
co uwiera, a nie co w Polakach zachwyca.
Rozmawiamy o takim momencie historii
naszego kraju, w którym dzień w dzień budzę się z poczuciem smutku, bo przez
ostatnie dekady naiwnie żyłem w przekonaniu, że w Polsce i w Polakach nastąpiła
wreszcie zmiana, która pchnie nas na nowe tory, jeśli chodzi o aspiracje, poczucie
wartości, rozumienie historii.
A nie nastąpiła?
- Dla części społeczeństwa tak.
Polska zachwyciła świat swoją transformacją, ale za bardzo uwierzyliśmy - jak
się dziś okazuje - że wyjście z komunizmu było jednoznaczne z tym, że już nigdy
więcej nie pozwolimy władzy traktować siebie jak stado baranów. Za bardzo
uwierzyliśmy, że władza musi liczyć się z nami i nie może nami pogardzać.
PiS pogardza?
- A nie?
Może tylko tymi gorszego sortu?
- Proszę pani, podziały są
wszędzie. We Francji, Anglii czy w Niemczech. To normalne, rzecz w tym, że
sposób wyrażania tych różnic stał się u nas nie do przyjęcia. Ta władza wmawia nam,
że wszystkiemu winne są elity i trzeba je wymienić. Tyle że elit nie wymienia
się na zamówienie dekretem partii. Owszem, można je zlikwidować, tak jak to
robili Stalin i Hitler.
Odbudowa elit to praca na
pokolenia. Ciągłość naszych elit została wiele razy przerwana na przestrzeni
ostatniego stulecia - nazizm, stalinizm, rok 1968... Tworzenia elit nie da się
przyśpieszyć, tak jak nie można szybciej spać. Chciałbym wiedzieć, co o
elitach wie pan Kaczyński? Kim jest?
Inteligentem z Żoliborza?
- Inteligent, który chce zniszczyć
to, co do tej pory osiągnęliśmy? Jest zaburzonym człowiekiem, nie trzeba być
psychoanalitykiem ani psychiatrą, żeby to widzieć. Jestem aktorem i widzę to w
jego oczach, w sposobie zachowania, w mowie ciała.
Kaczyński zionie nienawiścią i chęcią
zemsty. Zwłaszcza do tych, których historia uznała za ojców wolnej Polski,
którzy poświęcili coś ze swego życia, aby wyrwać ten kraj z komunizmu. Czy
Kaczyński siedział za wolną Polskę w więzieniu? Czy miał przetrącone żebra i
wybite zęby? Był prześladowany przez ubecję? Dlaczego więc wytacza zmasowaną kampanię poniżenia przeciwko Wałęsie, Michnikowi
czy Frasyniukowi? Bo chce napisać na nowo historię. Polsce potrzeba dziś
młodych Michników, Lityńskich, Modzelewskich i Kuroniów, a nie Kaczyńskich.
Kaczyński chce cofnąć Polską w
czasie?
- Ten człowiek wyrósł w PRL i do
PRL wraca. Zamienił słowo lud pracujący - jak powiedział prof. Kuźniar - na suwerena i posługuje się retoryką PRL. Nie ma
dziś dziedziny, która nie byłaby niszczona: kultura, rozrywka, informacja,
edukacja, ekologia, można długo wyliczać. Wszędzie PiS stosuje kłamstwa i
propagandę żywcem z PRL. Ja to pamiętam.
Degradacja będzie postępować?
Degradacja będzie postępować?
- Ja nie wierzę w prognozy.
Historia zwykle robi nam niespodzianki. Czy ktoś przewidział upadek komunizmu?
Potrzebny jest jakiś punkt
krytyczny, zwrotny?
- Życia się nie wyreżyseruje.
Historię zwykle zmienia nieznany nikomu Janek Wiśniewski albo suwnicowa, którą
wyrzucają z pracy. Kto wie, gdzie bylibyśmy dziś, gdyby nie przypadek pani
Walentynowicz.
Inaczej się nie da?
- Z Wajdą nigdy nie mówiliśmy: Polska,
Polak, Polacy, polskość, a przecież powstawały wspaniałe filmy o Polsce,
Polakach i o naszej historii. Narodowo-patriotyczna wizja PiS, pełna wielkich
słów, prowadzi tylko do tego, że nie ma dnia bez doniesienia, że kogoś pobito,
poniżono, zwyzywano, bo mówi innym językiem czy ma inny kolor skóry. Często
się zastanawiam, co ja mam wspólnego z Kaczyńskim czy Kukizem?
Język, tradycję...
- ... i kawałek ziemi na mapie
świata zwany Polską, ale z tym, co robią, nie chcę mieć nic wspólnego. Na
szczęście są ludzie, w których odnajduję Polskę, która jest mi bliska, którą
rozumiem. Prawdziwa wspólnota to wspólnota wartości. „My, ludzie skromni,
ludzie prości, żadni nadludzie ni olbrzymy, Boga o inną moc prosimy, o inną
drogę do wielkości”.
To „Modlitwa” Tuwima.
- Otóż to. Cytując dalej: „Lecz
nade wszystko - słowom naszym, zmienionym chytrze przez krętaczy, jedyność
przywróć i prawdziwość: niech prawo zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwość - sprawiedliwość”.
Wojna, którą przyszło nam dziś prowadzić, to nie jest żadna wojna
polsko-polska. To wojna prawdy z fałszem.
Jak ocenia pan szanse na
wygraną?
- Niestety, w starciu z
barbarzyńcą szanse są małe. Historia nieraz dowiodła, że barbarzyńca jest
zawsze silniejszy.
To znaczy, że na półmetku walki
czuje się pan przegrany?
- W konfrontacji z chamstwem, prostactwem,
nienawiścią, tandetą i kłamstwem trudno nie czuć się przegranym. Coraz
częściej mam poczucie, że przyszło mi żyć w kraju króla Ubu. Nie chciałbym,
żeby Polska stała się bękartem Europy.
Pozostaje więc pytanie: co
robić?
- „Róbmy swoje”, jak mówił
Wojciech Młynarski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz