Na wstępie
najdroższej imprezy w historii PiS do pustych krzeseł przemawiało kilku
europosłów. Po to, żeby móc zapłacić za nią pieniędzmi europarlamentu
Michał Krzymowski
Hala Torwaru w
Warszawie, 20 czerwca 2015 r., kilka tygodni po wyborczym zwycięstwie Andrzeja
Dudy. Szczera twarz Stanisława Ożoga, podkarpackiego europosła PiS, wypełnia
górną część telebimu. Pod nią mieni się plansza z małym, ledwo czytelnym logo:
biały lew na niebieskim tle, obok napis „Grupa Europejskich Konserwatystów i
Reformatorów” (z anglojęzycznym skrótem ECR). Gdy poseł Ożóg podsumowuje swój
dorobek w komisji monetarnej euro- parlamentu, boczna trybuna Torwaru świeci
pustkami. W pozostałych sektorach - atmosfera luźnego pikniku. Ci, którzy już
weszli, są zajęci robieniem selfie i rozmowami. Na tasujących się na scenie
europosłów mało kto patrzy.
Działacz PiS, który był obecny na Torwarze:
- Ci europosłowie to było jak support przed koncertem. Ludzie się kręcą, piją piwo, gadają i
czekają na występ Metalliki - w międzyczasie ktoś tam brzdąka na scenie, ale
nikt na to specjalnie nie zważa.
Obecność europosłów na konwencji
wyborczej PiS słabo się tłumaczy. Idą wybory do Sejmu, a tu na scenie brylują
politycy z mandatami w Brukseli. Poza tym partia co rusz uderza w
antyeuropejskie tony.
Dochodzi południe. Hala za półtorej godziny wypełni się do ostatniego
miejsca i załopocze flagami. Z telebimu zniknie logo z lwem, a na scenie pojawi
się Jarosław Kaczyński, by ogłosić, że kandydatem PiS na premiera będzie Beata
Szydło. Z sufitu poleci konfetti, na ekranie pojawi się twarz prezesa partii, a
profesjonalna kamera niczym w filmie akcji będzie objeżdżać liderów dookoła.
Ustaliliśmy, że gdyby nie poseł Ożóg i jego koledzy z europarlamentu,
impreza na cześć Beaty Szydło nie miałaby tak spektakularnej oprawy:
wystąpienia europosłów to gra pozorów, podkładka, dzięki której politycy PiS
mogą sięgnąć do unijnej kasy.
BRUKSELA PROMUJE SZYDŁO
Mówi nasz informator
z siedziby PiS na Nowogrodzkiej: - Trik jest bardzo
prosty. ECR, czyli frakcja konserwatywna, w której są nasi posłowie, ma w
budżecie setki tysięcy euro na spotkania i konferencje. Wystarczy ściągnąć
deputowanych i można urządzić imprezę za unijne pieniądze.
Mechanizm, który PiS wykorzystało do sfinansowania konwencji na
Torwarze, jest sprytny, ale pociąga za sobą dwa pytania.
Po pierwsze - czy płacąc za imprezę 20 czerwca 2015 r., europarlament
wsparł akcję promocyjną PiS? Unijne przepisy kategorycznie zabraniają
wykorzystywania środków pochodzących z europarlamentu „do bezpośredniego lub
pośredniego finansowania innych partii politycznych, w szczególności krajowych
partii politycznych”. Grożą za to konsekwencje karne i konieczność zwrotu
środków.
Po drugie - czy europarlament nie padł ofiarą wyłudzenia? Prezentacja
deputowanych, za którą zapłaciła Bruksela, trwała tylko kilkadziesiąt minut.
Kolejne dwie godziny zajęła wyborcza masówka PiS, która z pracą deputowanych
nie ma nic wspólnego.
Audytorzy europarlamentu, którzy rutynowo zajmują się prześwietlaniem
wydatków frakcji, przy wydatkach na „meetings and conferences” (spotkania i
konferencje) drobiazgowo sprawdzają wszystkie szczegóły: zaproszenia dla
uczestników, zdjęcia z imprez, relacje, które ukazały się na stronach
internetowych organizatorów.
W wypadku imprezy z Torwaru sprawa wydaje się jednoznaczna. W sieci do
dziś można znaleźć zaproszenia na „konwencję Prawa i Sprawiedliwości”,
zamieszczane przez partyjnych działaczy. W żadnym nie ma mowy o prezentacji
europosłów czy imprezie ECR. W dniu imprezy na Torwarze na drzwiach
wejściowych do hali wisiały też nie- pozostawiające wątpliwości plakaty:
„Witajcie. Konwencja Prawa i Sprawiedliwości”.
Strona internetowa PiS przezornie zachęcała do śledzenia transmisji z
konwencji od godziny 12, o której właśnie miała się skończyć prezentacja
deputowanych. Tyle że rozdzielenie wydarzeń było fikcją: obie imprezy odbyły
się w tej samej hali, na tle tej samej scenografii, przy tym samym
nagłośnieniu i oświetleniu. Czy w takim razie sprzęt opłacony przez
europarlament został za darmo użyczony na konwencję PiS? Jeśli tak, to mogło
dojść do wyłudzenia i sprawą powinna się zająć OLAF. unijna służba walcząca z
defraudacjami.
PREZES MÓWI: TERAZ TY
Zaraz po wygranych
przez Andrzeja Dudę wyborach
prezydenckich Jarosław Kaczyński rozpisuje role na najbliższe lata. Siebie
obsadza na czele całego obozu prawicy; chce nadal kierować partią i z tylnego
siedzenia sterować rządem. Do premierostwa się nie pali - nie lubi urzędowania
w kancelarii, rautów, zagranicznych podróży. Rolę posłusznego szefa rządu chce
powierzyć Beacie Szydło, która dzięki sprawnemu kierowaniu sztabem Dudy
zyskała popularność wśród wyborców. Z punktu widzenia prezesa jej głównym
atutem jest jednak brak politycznego zaplecza. Partia wciąż traktuje ją jak
ciało obce i niepewne, dzięki czemu będzie łatwiej ją sobie podporządkować.
Gdy kandydatura stanie na wewnętrznej naradzie, kierownictwo partii
przyjmie ją bez entuzjazmu. Jedyny głos sprzeciwu pada z ust Antoniego Macierewicza.
Mówi: - Jarku, to ty powinieneś zostać premierem.
Prezes puszcza to mimo uszu i zarządza: kandydatką jest Szydło, jej
prezentacja odbędzie się 20 czerwca na Torwarze.
To będzie największa i najdroższa impreza w historii PiS: na pięć tysięcy
ludzi, ze specjalnie zbudowaną sceną na środku hali, wielkim,
kilkunastometrowym diodowym ekranem i efektownym oświetleniem. Podczas imprezy
przemówią: prezes, prezydent elekt i kandydatka na premiera.
Jedynym problemem są pieniądze. Kilka miesięcy wcześniej Prawo i
Sprawiedliwość zaciągnęło 20 mln zł kredytu, ale ponad połowę tej kwoty - 13
mln - pochłonęły wybory prezydenckie. A przecież kampania parlamentarna,
zazwyczaj bardziej kosztowna, jeszcze się nawet nie zaczęła.
- Wtedy pojawił się pomysł, by sięgnąć po pieniądze z europarlamentu.
Przecież frakcja Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której
należymy, siedzi na setkach tysięcy euro - opowiada nasz rozmówca z
Nowogrodzkiej.
- Który z europosłów pilotował finansowanie imprezy?
- Według mojej wiedzy byli to Ryszard Czarnecki i Tomasz Poręba.
- Czy kierownictwo partii znało kulisy całej akcji?
- Oczywiście, akceptacja dla takich decyzji zawsze zapada na najwyższym
politycznym szczeblu, w gronie trzech osób
- Jarosława Kaczyńskiego, jego
najbliższego współpracownika z pełnomocnictwem do podejmowania decyzji
finansowych Joachima Brudzińskiego i Beaty Szydło, która w tamtym czasie była
skarbnikiem partii.
PRZEKRĘT? JAKI PRZEKRĘT!
Nie wiadomo, ile
dokładnie europarlament wydał na konwencję na Torwarze. Szefowie ECR nie chcą
rozmawiać z „Newsweekiem” o pieniądzach. Sekretarz generalny grupy, Irlandczyk
Frank Barrett, odsyła nas do służb prasowych i finansowych frakcji.
- Ja nic nie wiem, proszę się kontaktować z naszym biurem lub polskimi
deputowanymi - sugeruje z kolei Czech Jan Zahradil, członek władz ECR.
Idziemy za jego radą i dzwonimy do Gabriela Beszłeja. To polski zastępca
sekretarza generalnego grupy i zaufany Jarosława Kaczyńskiego, w polskiej
części frakcji nic nie dzieje się bez jego wiedzy. Nic z tego - Beszłej nie
odbiera telefonu i nie odpisuje na esemesy. Także służby prasowe
europarlamentarnej grupy nie odpowiadają na pytania o kwotę przeznaczoną na
imprezę na Torwarze.
Europosłów, którzy występowali na Torwarze, pytamy w e-mailach o
szczegóły imprezy - ale nie dostajemy odpowiedzi. Do kilkorga udaje nam się
dodzwonić.
Europoseł Kazimierz Ujazdowski (podobnie jak Ożóg przemawiał na
Torwarze do częściowo pustej hali): - Od stycznia jestem poza delegacją PiS w
ECR, nie mam informacji.
Ryszard Czarnecki uważa, że nie było żadnego przekrętu: - Musi pan
wiedzieć, że w ostatni poniedziałek prezydium europarlamentu omawiało nasze
sprawozdanie za lata 2015 i 2016. Wszystko zostało zaakceptowane, nasza pula
nie została pomniejszona choćby o euro.
To ciekawe, bo biuro prasowe europarlamentu w e-mailu przesłanym do
„Newsweeka” podaje, że audytorzy wykryli nieprawidłowości także przy czterech
imprezach opłaconych przez ACRE (dwie z nich odbyły się w 2015 r.
w Polsce). ACRE to międzynarodowa partia, do której należy PiS - grupa ECR
jako klub parlamentarny jest z nią powiązana, skupia tych samych polityków,
ale dysponuje oddzielnym budżetem. W wyniku dochodzenia przeprowadzonego w ACRE ustalono, że partia musi zwrócić europarlamentowi w sumie
617 tys. euro.
Czy za imprezę na Torwarze też trzeba będzie oddać pieniądze? To
możliwe, jeśli europejskie służby rozpoczną w tej sprawie nowe postępowanie.
Czarnecki obiecuje, że odszuka dokumenty dotyczące czerwcowej
konwencji. Oddzwania po kilku godzinach: - Prezentacja eurodeputowanych odbyła
się pod auspicjami ECR. Była dodatkiem do konwencji, tyle mogę potwierdzić.
Jak wyglądała strona finansowa, z ręką na sercu mówię, że nie wiem.
EKIPA MASTALERKA
Ile kosztowała
konwencja na Torwarze? Nasi rozmówcy, zbliżeni do Nowogrodzkiej, podają kilka
kwot, wszystkie od pół miliona wzwyż. - Wynajem hali, transport pięciu tysięcy
osób, budowa sceny, nagłośnienie, oświetlenie i wielki diodowy ekran. To było
gigantyczne przedsięwzięcie, znacznie przewyższające koszt słynnej konwencji w
budynku spółki ATM, która rozpoczęła kampanię Dudy - twierdzi jeden z
polityków. Sprawdzamy rachunki PiS. Wynika z nich, że za same autokary dla
działaczy, wybierających się na prezentację kandydatury Beaty Szydło, partia
zapłaciła niemal 200 tys. zł.
Archiwalne materiały z konwencji robią wrażenie. Dzień przed konwencją
zapowiadają portal 300polityka.pl.
Publikuje zdjęcia z hali, na środku której
już stoi specjalnie zbudowana scena z wielkim ekranem. „Jutro ma pojawić się tu
ponad pięć tysięcy uczestników. Jak się dowiadujemy, w planach są przemówienia
Beaty Szydło, Jarosława Kaczyńskiego i Andrzeja Dudy. To ma być mocny start
kampanii parlamentarnej Prawa i Sprawiedliwości, o skali większej nawet niż
pierwsza konwencja Andrzeja Dudy” - można przeczytać w tekście. Portal zauważa,
że imprezę szykuje ekipa, która pracowała już z prezydentem elektem. Czyli
ówczesny rzecznik PiS Marcin Mastalerek i współpracujące z nim agencje marketingowe.
Mastalerek - podobnie jak reszta polityków PiS
- nie odpowiedział na nasze pytania.
Sprawdziliśmy: konwencja rozpoczynająca kampanię Dudy z lutego 2015 r.
kosztowała blisko 900 tys. zł (i to bez uwzględnienia wydatków na dowóz działaczy).
Pracująca dla PiS agencja eventowa Justpoint zainkasowała wtedy
dwa przelewy po 382 tys. zł. To za jej pośrednictwem PiS zamawiało
oświetlenie, budowę sceny i nagłośnienie. Za halę partia płaciła sama - w lutym poszedł przelew do spółki ATM na 29 tys. zł.
Jeśli w czerwcu PiS działało według tego samego schematu, to w historii
rachunku partii brakuje przelewu za wynajem Torwaru. Dziwi też kwota wypłacona
agencji Justpoint. To jedynie 340 tys. zł, a przecież konwencja na cześć
Szydło była znacznie większa od tej lutowej, urządzonej dla Dudy. Odpowiednio
więcej musiała więc kosztować. Kto pokrył koszty, których nie widać na rachunku
PiS? Biuro prasowe ECR milczy.
METODA NA ZIOBRĘ
Ludzie PiS od lat
wykonują manewry finansowe, które pozwalają obejść polski system finansowania partii
politycznych.
Impreza na Torwarze miała niemal identyczny schemat jak ta, którą prawie
rok temu prześwietlił „Newsweek” - w 2013 roku partia dzisiejszego ministra
sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry (dziś znów związanego z PiS, wtedy w niełasce
u Kaczyńskiego) zorganizowała w Krakowie swoją krajową konwencję. Spotkanie, na
które Parlament Europejski przekazał ok. 40 tys. euro, w rocznym raporcie
europarlamentarnej frakcji figurowało jako „konferencja klimatyczna”. Listkiem
figowym były banery z tekstami na temat klimatu, ustawione w holu krajowskiego
kina Kijów. Ich fotografie razem ze sprawozdaniem finansowym trafiły do
Brukseli.
Na zjeździe Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski, Beata Kempa i Patryk Jaki
prezentowali hasła likwidacji immunitetu i szybkich sądów dla polityków i
wspólnie z widownią pląsali w takt piosenki „We Are the Champions”.
Organizując tę konwencję, ludzie Ziobry naruszyli europejskie przepisy.
Po tym, jak opisaliśmy tę sprawę, od jesieni 2016 roku badają wspomniana wyżej
unijna agenda OLAF.
Kolejna impreza, zorganizowana
według tego samego schematu, to opisana m.in. przez „Gazetę Wyborczą”
konwencja PiS z lipca 2015 r. w Katowicach (dwa tygodnie po imprezie na Torwarze).
Tam również pieniądze, przekazane PiS przez Europejskich Konserwatystów i
Reformatorów (ACRE),
wydano na partyjny zjazd. Ile? Co najmniej 100
tys. euro.
Audytorzy Parlamentu Europejskiego od kilku miesięcy badają finanse ACRE. Frakcja prawdopodobnie zostanie ukarana za złamanie przepisów.
W Państwowej Komisji Wyborczej też leży wniosek o zbadanie tej sprawy, złożyli
go działacze partii Razem.
Ludzie prezesa Kaczyńskiego wyciągają pieniądze nie tylko na konwencje.
W 2016 r. „Newsweek” ujawnił, że Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry w latach
2012-2014 otrzymała setki tysięcy złotych w przelewach od emerytów, a także
studentów związanych z europosłami Solidarnej Polski i ich asystentów. Na
zapleczu partii krążyły pieniądze pochodzące z unijnych grantów otrzymywanych
przez MELD, europejskie ugrupowanie zrzeszające m.in. Zbigniewa Ziobrę i Jacka
Kurskiego. Sute zlecenia od MELD dostawali znajomi deputowanych, którzy później
przekazywali Solidarnej Polsce wielotysięczne darowizny. Po naszym tekście
prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie. Trwa ono do dzisiaj. Przypomnijmy,
że prokuratura dziś podlega Ziobrze.
Na defraudacji brukselskich grantów niedawno złapano innego polityka
MELD, duńskiego europosła Mortena Messerschmidta. Musiał zwracać pieniądze na
sympozja, które nigdy się nie odbyły - w rzeczywistości szły na kampanię jego
partii.
DBAJMY O SWOJE
Torwar, 20 czerwca
2015 r. Godzinę po europosłach
na scenę wychodzi Beata Szydło. Przemawia ponad 40 minut. - Unia Europejska
jest nam potrzebna, ale musimy pamiętać o jednym: w Unii Europejskiej każdy dba
o swój interes. Każde państwo dba o to, żeby jego
interesy były zabezpieczone. I my musimy działać dokładnie tak samo! - mówi.
Dostaje rzęsiste oklaski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz