poniedziałek, 30 października 2017

Źli Polacy



Nie bywają na marszach niepodległości, za to chodzą na czarne protesty i przyznają się do feminizmu. Lubią Unię Europejską i jej „lewackie” wartości. A przede wszystkim głośno krytykują PiS. To wystarczy, by dać im stempel „Polacy nieprawdziwi”

Renata Kim, Jacek Tomczuk

Zarzuty, że jest złym Polakiem, Adam Wajrak słyszał od dawna - najczęściej gdy pro­testował przeciwko wycinaniu lasu albo polowaniom. Ale na poważnie zaczęło się za pierwszego PiS. - Wisiałem na drzewie nad Rospudą, protestując przeciwko budowie ob­wodnicy, kiedy Jarosław Kaczyński takich jak ja nazwał wrogami Polski. Jeden z mieszkańców wsi, w której mieszkam, wziął to na poważnie. Butelki wylądowały w oknach naszej chałupy. Wtedy zrozumiałem, jak ła­two rozbujać złe emocje - opowiada dzien­nikarz „Gazety Wyborczej”.
   Dzisiaj Wajrak słyszy od przedstawicie­li rządu, że jako ekolog dołączył do „total­nej opozycji”. Jego koleżankę protestującą w obronie Puszczy Białowieskiej, kapelan Lasów Państwowych zapytał: „Czy pani jest Polką?”. Zauważył też coraz większą agresję.
- Straż Leśna jest bardzo brutalna, obroń­ców puszczy nazywa brudasami i narkoma­nami. Kilka dni temu nie chciała się zgodzić na dostarczenie picia i jedzenia na blokadę wywozu drewna z lasu. Leśnicy chcieli zmo­rzyć tę młodzież głodem. Normą jest moc­ne przyciskanie protestujących do ziemi, szarpanie, obrzydliwe seksistowskie uwagi...
Policja, która wynosi ludzi z Krakowskie­go Przedmieścia, jest w porównaniu z tym bardzo łagodna. Mam wrażenie, że tutaj, w puszczy, trenuje się na ekologach siłowe rozwiązania wobec wrogów Polski - mówi.
   Filozof Jan Hartman od dawna żyje w sta­nie napięcia. Hejt w internecie nie robi już na nim wrażenia, gorzej z fizycznymi na­paściami, opluwaniem, zaczepkami na uli­cy. Jest mu nieprzyjemnie, ale uznaje to za cenę za głoszenie swoich poglądów. - Do­bry Polak potrzebuje diabła jako uosobienie swoich lęków i ja jestem jedną z twarzy diabła. Nareszcie mają żywego Żyda, którego mogą się bać, opluwać, gardzić, podziwiać. Bo Żyd do tego wszystkiego służy. Na dodatek Żyd o przekona­niach lewicowych - mówi.
   Nie ma wątpliwości, że według kryteriów wyznawanych przez obecne władze i podporządkowane im media narodowo-katolickie, jest złym Polakiem. Bo jest dumny z KOR, Solidarności, roku 1989 i wejścia Polski do Unii Europejskiej. - „Dobry Po­lak” tego nie rozumie i nie akceptuje. I bardzo nie lubi wszelkich prób podważania mitów narodowych. Furię wywołuje u nie­go upominanie się o elementarną uczciwość w odniesieniu do naszej niełatwej historii, temat antysemityzmu i stosunków polsko-żydowskich. Nie lubi też uchodźców, którzy dzisiaj za­stąpili Żydów w roli zagrożenia, ani walki o prawa kobiet. Jest za to dumny z Chrystusa króla, żołnierzy wyklętych i małego po­wstańca - tłumaczy prof. Hartman.
   - Polak dobry powie, że aborcja to ludobójstwo, a puszczę trze­ba odnowić. Tak, jakby się to dało zrobić z lodami Arktyki albo rafą koralową. Zawsze jest przeciwko komuś: Ruskim, Niem­com, Żydom, Arabom. W wolnym czasie zrobi i wrzuci do sieci mema: „bronię puszczy przed ekologami”. Bo musi mieć wroga i barykadę - dodaje Adam Wajrak.
- Rozpamiętuje nasze krzywdy, nie jest gotów do porównywa­nia się z innymi narodami. Panicznie reaguje na wszelkie pró­by opisywania polskiego antysemityzmu, za to chętnie powołuje
się na to, że Polska ma najwięcej Sprawied­liwych wśród Narodów Świata - dorzuca do charakterystyki dobrego Polaka były dy­rektor Muzeum II Wojny Światowej Paweł Machcewicz.

TO NIE JEST NARÓD POLSKI
Sygnał do podziałów dał prezes PiS Jaro­sław Kaczyński. 13 grudnia 2015 roku, dzień po wielkiej manifestacji Komitetu Obrony Demokracji w sprawie Trybunału Konstytu­cyjnego, wygłosił przemówienie, w którym nazwał jej uczestników Polakami gorsze­go sortu. - Cała Polska z was się śmieje... - mówił. - ... komuniści i złodzieje - koń­czył za niego wicemarszałek sejmu Joachim Brudziński.
   Dwa miesiące później, po kilkudziesięciotysięcznym marszu solidarności z Lechem Wałęsą pod hasłem „My, naród”, poseł Pol­ski Razem Jacek Żalek oświadczył: - Jeżeli to jest naród, to ten, który miał krępującą prze­szłość w SB i UB. Ale to nie jest naród polski.
   Inni politycy partii rządzącej nazywali de­monstrantów zdrajcami i funkcjonariuszami gestapo.
   Ale prawdziwą linię podziałów wyzna­czył minister Witold Waszczykowski, który w styczniu 2016 r. w wywiadzie dla niemie­ckiego dziennika „Bild” powiedział, że PiS chce wyleczyć Polskę z kilku chorób. „Poprzedni rząd realizował specyficzną koncepcję lewicowej polityki. Tak jakby świat musiał poruszać się według marksistowskiego wzorca - nowej mieszaniny kultur i ras, świata złożonego z rowerzystów i wegetarian, którzy używają wyłącznie odnawialnych źródeł energii i zwalczają wszelkie przejawy religii”- mówił, przekonując, że to nie ma nic wspólnego z tradycyjnymi polskimi wartościami.
   I nagle się okazało, że ci, którzy myślą, iż pora przestać zabi­jać zwierzęta, upokarzać kobiety, a celem demokracji jest eman­cypacja i egalitaryzm, nie mają racji. Zostali potraktowani jak grupa, którą trzeba wykluczyć i potępić - mówi prof. Magdalena Środa. Bardzo boli ją to, że ta Polska, o którą walczyła przez ostat­nie kilkadziesiąt lat - uznająca równe prawa wszystkich - nagle zaczęła część Polaków denerwować. Ten nagły regres jest dla niej potężnym ciosem. Często jest nazywana nieprawdziwą Polką, ale się tym nie przejmuje. - Jestem odporna, bo zaczynałam pub­liczną działalność w stanie wojennym, kiedy groziło za to więzie­nie albo internowanie, więc obelgi mnie nie dotykają. Naprawdę boli mnie to, że obowiązujące dotychczas wartości przestały być aktualne - mówi.
   Uważa, że jeszcze nigdy nie było w Polsce tak radykalnych po­działów. - Na elity i na suwerena, na ateistów i katolików, femi­nistki i kobiety tradycyjne, na patriotów i antypatriotów, czyli tych, którzy nie są związani z ONR i innymi organizacjami nacjo­nalistycznymi. Ale przede wszystkim to są podziały polityczne na tych, którzy głosują na PiS, i na tych, którzy wybierają inne partie - wylicza prof. Środa.
   Profesor Zbigniew Mikołejko, filozof religii i historyk, też wi­dzi dzielenie Polaków. - Na przyzwoitych, praworządnych, po­bożnych i na tych, którzy mają jakieś zagraniczne idee w głowie i w ogóle żyją nie tak - mówi. - Chodzi o wskazanie ludziom ła­twych kryteriów rozpoznawania naszości i obcości. Po tym, czy człowiek jest wegetarianinem, czy mięsożercą, czy jest rowerzy­stą, czy nie, można rozpoznać, czy zdradził polską tożsamość, tradycję narodową. Jak ktoś się nie zachowuje zgodnie z tym, co ideologicznie zostało określone jako tradycja, wypada z polskości.
   Pisarka Manuela Gretkowska nie ma wątpliwości: tu chodzi o wymianę elit. - Żeby tzw. zwykły człowiek mógł przyjść i za­jąć ich miejsce. Ale kto zostanie wymieniony? Inteligencję da się wymienić na półinteligencję albo ćwierćgłówków.
   - Wspólnota liberalna, jaką budowaliśmy po 1989 roku, określa­ła się jako grupa jednostek autonomicznych, odpowiedzialnych za siebie i innych, świadomych i wykształconych. Ona nie odwo­ływała się do spraw narodowych, ale do kompetencji - tłumaczy społeczne podziały reżyser i dyrektor Teatru Powszechnego Pa­weł Łysak. - I taka wspólnota odrzuciła tych, którym się nie udało. Byłeś mniej zaradny, lądowałeś w przegródce „nieudacznik, któ­remu trzeba pomagać”. Ale teraz jesteśmy świadkami tworzenia wspólnoty, której głównym kryterium jest czystość narodowa.
   Pisarz i scenarzysta Andrzej Saramonowicz widzi to jesz­cze inaczej: - Podstawowym kryterium podziału, jaki stosowa­liśmy jako formacja inteligencka, było przeciwstawienie: głupi - mądry. Efektem było to, że upokarzaliśmy pewnych ludzi, mó­wiąc, iż są głupi, a oni po prostu nie rozumieli świata, nie radzili sobie w nowym systemie ekonomicznym. I oni dzisiaj nam od­płacają, dzieląc Polaków na dobrych i złych. Wobec takiego kry­terium jesteśmy całkowicie bezradni. Dzisiaj nikt już nie musi się tłumaczyć, że nie ma pracy, wykształcenia, kultury osobistej. Wystarczy, że powie, iż jest dobrym Polakiem.

MAM PRZYNIEŚĆ AKT CHRZTU?
Źli są ci, którzy krytykują obecne władze. Dziennikar­ka TVN Dorota Wellman, która jawnie popiera KOD i przema­wia na demonstracjach, została nazwana w „Wiadomościach” w publicznej TVP „twarzą niemieckiej sieci supermarketów”.
   Za każdym razem, gdy Manuela Gretkowska za­mieści jakiś komentarz na Facebooku, dosta­je kilkaset obraźliwych komentarzy. Ostatnio napisała, że Polska to nie jest druga, trzecia ani czwarta Rzeczpospolita, rządzi u nas Kościół i patriarchat, więc proponuje zmienić nazwę naszego kraju na „Chujnia Niepospo­lita”. Straszliwie rozwścieczyła internautów, zwłaszcza tych, którzy zamiast zdjęcia profilowego mają godło z orłem. „Proku­raturo, działaj" - zażądali i podsunęli śledczym artykuł Kodeksu karnego - 133: „Kto publicznie znieważa Naród lub Rzeczpo­spolitą Polską, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Gretkowskiej, tej lewackiej szmacie, ścierwu, życzyli śmierci w męczarniach i kazali wynosić się z Polski.
   - Jest pewna logika w internecie: co niedziela zamieszczam nowy wpis i przez cały dzień są komentarze zwykłych ludzi. Na­stępnego dnia dowiaduje się o tym jakiś prawicowy portal i uru­chamiają się internetowe trolle, lecą wyzwiska - mówi pisarka.
   - Każde wystąpienie w sprawach dotyczących paraliżu Trybu­nału Konstytucyjnego, ustawy inwigilacyjnej, zaostrzenia prawa aborcyjnego, chaosu w szkole, niszczenia przyrody, upolitycz­niania kultury - że nie wspomnę już o stosunku naszego państwa do uchodźców - spotyka się z falą nienawiści i hejtu - mówiła na począt­ku tego roku w wywiadzie dla „Newsweeka” aktorka Maja Ostaszewska.
   Jej kolega z Nowego Teatru Jacek Po­niedziałek dodawał: - W sieci natychmiast pojawiają się prymitywne, chamskie i prze­rażające wpisy. Niektóre to groźby karalne, pisane kloacznym językiem. I z każdym mie­siącem stają się coraz bardziej agresywne, bez­pardonowe, wkraczające w prywatność, depczące godność. Czuję się winny, że mówię prawdę.
   Maciej Stuhr, który w 2016 roku na gali Polskich Nagród Filmowych Orły, udając przejęzyczenie, ogłosił najlepszą „aktorkę drugiego sortu”, szybko zapłacił za żarty z władz. Przedstawiciel firmy, z którą już miał podpisaną umowę na prowadzenie imprezy firmowej, zasugerował mu, że mógłby się rozchorować w przeddzień gali. „Mój szef jest z innej opcji politycznej niż pan i nie chce pana wi­dzieć” - powiedział i obiecał, że jeśli aktor przyjmie propozycję, zapłaci mu połowę stawki.
   Stuhr za swoje wybory płaci już od dawna. Kiedy w 2012 roku po premierze „Pokłosia” Władysława Pasikowskiego, mówił w wywiadach o polskim antysemityzmie, został bezlitośnie za­atakowany przez internautów. Pisali, że „wypadły mu pejsy spod kapelusza”, że nie jest prawdziwym Polakiem. - Mam przynieść akt chrztu, żeby być Polakiem? - zapytał w końcu aktor.
   - W dzisiejszej Polsce rządzący najchętniej sprowadziliby twórców do roli kogoś, kto ma budować dumę narodu, gloryfiko­wać wspólnotę, trąbić, że Polska była ofiarą złych narodów, a Po­lacy z natury są prawi. Tymczasem prawdziwy artysta to ktoś, kto zadaje pytania, podważa mity, upomina się o zanie­dbania. To idealna figura na podejrzanego Polaka, który rozlicza się z przeszłością - mówi Paweł Łysak. Teatr Powszechny, którym kieruje, został w maju 2017 roku uznany za instytucję szatańską. Księża nawoływali z ambon, żeby wejść do teatru i odbić scenę, aktorzy mieli za­pewnioną ochronę.
   - Nasz spektakl „Klątwa” mógł się nie podobać, ale zakaz gra­nia to już cenzura - mówi dyrektor Łysak. - Zły Polak wierzy, że wielką zdobyczą demokracji jest to, iż większość wspiera mniej­szość. A dobry, który przyszedł demonstrować do nas przed te­atr, że rządzi większość, która może powiedzieć, co jest dobre, a co złe.

WŁADZA SIĘ PRZEJEDZIE
Historyk Paweł Machcewicz został złym Polakiem dziewięć lat temu. Po tym gdy przedstawił pomysł stworzenia Muzeum II Wojny Światowej, Jarosław Kaczyński stwierdził, że „dezintegruje polski naród”.
Już po ostatnich wyborach usłyszał, że „brak mu polskiej wrażliwości narodowej”, jest zdrajcą, sługusem Brukseli, chce stwo­rzyć sztuczną europejską tożsamość. Potem dowiedział się też, że marnotrawił publicz­ne pieniądze i powinien być za to ukarany.
   - Czułem się jak Józef K., bohater „Procesu” Kafki. Formułowano wobec mnie bardzo poważne zarzuty, a ja nie mogłem udowod­nić, że to nieprawda - mówi.
   Paweł Machcewicz przestał być dobrym Polakiem, bo chciał pokazywać nasze losy na tle świata. - Najostrzejszy atak na muze­um i na mnie jako dyrektora dotyczył tego, że obok losów Polaków pokazujemy losy in­nych narodów, chcemy wyjaśnić, jakie miej­sce miała polska historia w całym XX wieku na tle świata. Wtedy usłyszałem, że poka­zywanie cierpień innych narodów będzie zagrażało wyjątkowości polskiego losu. To kontynuacja głęboko utrwalonej w naszej mentalności, jeszcze w czasach sarmackich, walki z cudzoziemszczyzną, przekonanie, że jesteśmy wyjątkowi, lepsi od innych na­rodów - tłumaczy Machcewicz.
   Jako zły Polak jest też zwolennikiem po­jednania polsko-niemieckiego. - Jeszcze w lipcu Jarosław Kaczyński mówił, że Niemcy chcą nam narzu­cić swoją wizję historii, że nasze muzeum, największe w Polsce, było częścią niemieckiej polityki historycznej i to prezent Do­nalda Tuska dla Angeli Merkel. To powrót do propagandy z cza­sów Gomułki. To obłęd - dodaje Paweł Machcewicz.
   - Problem polega na tym - mówi Paweł Łysak - że zły Polak ma na sztandarach same słuszne postulaty, takie jak prawa ko­biet, ochrona zwierząt, ale one są totalnie zimne. Musimy prze­grać z dobrymi Polakami, bo oni mają u siebie „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Dopóki nie wymyślimy nowego języka i wartości, nie mamy szans.
   - Dopóki prawica będzie narzucała kryteria, kto jest dobry, a kto zły, to demokraci będą w defensywie. Bo to oni mają nar­rację, i teraz my mamy się tłumaczyć z ich zarzutów. Zawsze jesteśmy parę kroków do tyłu i zawsze przegramy - przyznaje Andrzej Saramonowicz.
   Czy da się wygrać? - Trzeba być obecnym, świadomym, pro­testować, zabierać głos, buntować się, organizować, być solidar­nym i trzeba pamiętać o demokracji - mówi prof. Magdalena Środa. Nie przyjmuje do wiadomości, że większość polskiego społeczeństwa jest taka, jak chciałby ją widzieć Joachim Bru­dziński, który chwali się, że jada swojską kaszankę i zakłada przeciwdeszczową bia­ło-czerwoną pelerynę. - Taka jest część tego społeczeństwa i zawsze była: prosta, wierząca w Boga i zabobony, nieskompliko­wana. Tyle że, jak twierdził Werner Jaeger, demokracja polega na tym, że elity, które są oświecone, wiedzą, jakie wartości są istotne.
I że te idee są asymilowane przez te niższe klasy, nie w sensie socjalnym, tylko kulturo­wym. I że na tym polega rozwój.
   Prof. Zbigniew Mikołejko uważa jednak, że to bardziej ideolodzy PiS produkują złe­go Polaka, niż on faktycznie istnieje. - Dużo jeżdżę po Polsce i nawet w małych mia­steczkach spotykam ludzi, którzy nie jedzą mięsa. Dziś nikt nikogo nie będzie w Polsce tępił za to, że nie chce jeść zarżniętej kury. Krótko mówiąc, to jest próba zawrócenia kijem Wisły.
   Adam Wajrak jest przekonany, że efekt szczucia Polaków na ekologów będzie mar­ny. - Większość ludzi, kiedy słyszy taki ję­zyk, puka się w czoło. Nie dają się nabrać, że jesteśmy pachołkami Brukseli i nie-Po- lakami. Nad Rospudą w 2007 roku jeszcze udało się zmontować spośród mieszkań­ców Augustowa „spontaniczną” demon­strację przeciwko ekologom. Teraz już nie. Ministerstwo musi zwozić na nie leśników w cywilnych ubraniach albo po prostu opła­canych ludzi. Kreując obrońców puszczy na wrogów narodu, władza się przejedzie.
   Paweł Machcewicz też uważa, że propaganda, która dzieli na złych i dobrych Polaków, poniesie klęskę. - Pomimo wieloletnie­go szczucia na Muzeum II Wojny Światowej w ciągu 6 miesięcy odwiedziło je 300 tysięcy ludzi. Widziałem reakcje: wielu płaka­ło, byli wzruszeni. Poczułem się nie jak izolowany zdrajca, ale jak ktoś, kto myśli tak jak większość społeczeństwa.
Współpraca Mikołaj Kupidura

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz