Nie bywają na
marszach niepodległości, za to chodzą na czarne protesty i przyznają się do
feminizmu. Lubią Unię Europejską i jej „lewackie” wartości. A przede wszystkim
głośno krytykują PiS. To wystarczy, by dać im stempel „Polacy nieprawdziwi”
Renata Kim, Jacek Tomczuk
Zarzuty, że
jest złym Polakiem, Adam Wajrak słyszał od dawna - najczęściej gdy protestował
przeciwko wycinaniu lasu albo polowaniom. Ale na poważnie zaczęło się za
pierwszego PiS. - Wisiałem na drzewie nad Rospudą, protestując przeciwko
budowie obwodnicy, kiedy Jarosław Kaczyński takich jak ja nazwał wrogami
Polski. Jeden z mieszkańców wsi, w której mieszkam, wziął to na poważnie.
Butelki wylądowały w oknach naszej chałupy. Wtedy zrozumiałem, jak łatwo
rozbujać złe emocje - opowiada dziennikarz „Gazety Wyborczej”.
Dzisiaj Wajrak słyszy od przedstawicieli
rządu, że jako ekolog dołączył do „totalnej opozycji”. Jego koleżankę
protestującą w obronie Puszczy Białowieskiej, kapelan Lasów Państwowych
zapytał: „Czy pani jest Polką?”. Zauważył też coraz większą agresję.
- Straż Leśna jest bardzo
brutalna, obrońców puszczy nazywa brudasami i narkomanami. Kilka dni temu nie
chciała się zgodzić na dostarczenie picia i jedzenia na blokadę wywozu drewna z
lasu. Leśnicy chcieli zmorzyć tę młodzież głodem. Normą jest mocne
przyciskanie protestujących do ziemi, szarpanie, obrzydliwe seksistowskie
uwagi...
Policja, która wynosi ludzi z
Krakowskiego Przedmieścia, jest w porównaniu z tym bardzo łagodna. Mam
wrażenie, że tutaj, w puszczy, trenuje się na ekologach siłowe rozwiązania
wobec wrogów Polski - mówi.
Filozof Jan Hartman od dawna
żyje w stanie napięcia. Hejt w internecie nie robi już na nim wrażenia, gorzej
z fizycznymi napaściami, opluwaniem, zaczepkami na ulicy. Jest mu nieprzyjemnie,
ale uznaje to za cenę za głoszenie swoich poglądów. - Dobry Polak potrzebuje
diabła jako uosobienie swoich lęków i ja jestem jedną z twarzy diabła.
Nareszcie mają żywego Żyda, którego mogą się bać, opluwać, gardzić, podziwiać.
Bo Żyd do tego wszystkiego służy. Na dodatek Żyd o przekonaniach lewicowych -
mówi.
Nie ma wątpliwości, że według kryteriów
wyznawanych przez obecne władze i podporządkowane im media narodowo-katolickie,
jest złym Polakiem. Bo jest dumny z KOR, Solidarności, roku 1989 i wejścia
Polski do Unii Europejskiej. - „Dobry Polak” tego nie rozumie i nie akceptuje.
I bardzo nie lubi wszelkich prób podważania mitów narodowych. Furię wywołuje u
niego upominanie się o elementarną uczciwość w odniesieniu do naszej niełatwej
historii, temat antysemityzmu i stosunków polsko-żydowskich. Nie lubi też
uchodźców, którzy dzisiaj zastąpili Żydów w roli zagrożenia, ani walki o prawa
kobiet. Jest za to dumny z Chrystusa króla, żołnierzy wyklętych i małego powstańca
- tłumaczy prof.
Hartman.
- Polak dobry powie, że aborcja to
ludobójstwo, a puszczę trzeba odnowić. Tak, jakby się to dało zrobić z lodami
Arktyki albo rafą koralową. Zawsze jest przeciwko komuś: Ruskim, Niemcom, Żydom, Arabom. W wolnym czasie zrobi i wrzuci do sieci
mema: „bronię puszczy przed ekologami”. Bo musi mieć wroga i barykadę - dodaje
Adam Wajrak.
- Rozpamiętuje nasze krzywdy,
nie jest gotów do porównywania się z innymi narodami. Panicznie reaguje na
wszelkie próby opisywania polskiego antysemityzmu, za to chętnie powołuje
się na to, że Polska ma najwięcej Sprawiedliwych wśród Narodów
Świata - dorzuca do charakterystyki dobrego Polaka były dyrektor Muzeum II
Wojny Światowej Paweł Machcewicz.
TO NIE JEST NARÓD POLSKI
Sygnał do podziałów dał
prezes PiS Jarosław Kaczyński. 13 grudnia 2015 roku, dzień po wielkiej
manifestacji Komitetu Obrony Demokracji w sprawie Trybunału Konstytucyjnego,
wygłosił przemówienie, w którym nazwał jej uczestników Polakami gorszego
sortu. - Cała Polska z was się śmieje... - mówił.
- ... komuniści i złodzieje - kończył za niego wicemarszałek sejmu Joachim
Brudziński.
Dwa miesiące później, po kilkudziesięciotysięcznym
marszu solidarności z Lechem Wałęsą pod hasłem „My, naród”, poseł Polski Razem
Jacek Żalek oświadczył: - Jeżeli to jest naród, to ten, który miał krępującą
przeszłość w SB i UB. Ale to nie jest naród polski.
Inni politycy partii rządzącej nazywali demonstrantów
zdrajcami i funkcjonariuszami gestapo.
Ale prawdziwą
linię podziałów wyznaczył minister Witold Waszczykowski, który w styczniu 2016
r. w wywiadzie dla niemieckiego dziennika „Bild” powiedział, że PiS chce
wyleczyć Polskę z kilku chorób. „Poprzedni rząd realizował specyficzną
koncepcję lewicowej polityki. Tak jakby świat musiał poruszać się według marksistowskiego
wzorca - nowej mieszaniny kultur i ras, świata złożonego z rowerzystów i
wegetarian, którzy używają wyłącznie odnawialnych źródeł energii i zwalczają
wszelkie przejawy religii”- mówił,
przekonując, że to nie ma nic wspólnego z tradycyjnymi polskimi wartościami.
I nagle się okazało, że ci, którzy myślą, iż
pora przestać zabijać zwierzęta, upokarzać kobiety, a celem demokracji jest emancypacja i egalitaryzm, nie mają racji. Zostali
potraktowani jak grupa, którą trzeba wykluczyć i potępić - mówi prof. Magdalena
Środa. Bardzo boli ją to, że ta Polska, o którą walczyła
przez ostatnie kilkadziesiąt lat - uznająca równe prawa wszystkich - nagle
zaczęła część Polaków denerwować. Ten nagły regres jest dla niej potężnym
ciosem. Często jest nazywana nieprawdziwą Polką, ale się tym nie przejmuje. -
Jestem odporna, bo zaczynałam publiczną działalność w stanie wojennym, kiedy
groziło za to więzienie albo internowanie, więc obelgi mnie nie dotykają.
Naprawdę boli mnie to, że obowiązujące dotychczas wartości przestały być
aktualne - mówi.
Uważa, że jeszcze nigdy nie było w Polsce
tak radykalnych podziałów. - Na elity i na suwerena, na ateistów i katolików,
feministki i kobiety tradycyjne, na patriotów i antypatriotów, czyli tych,
którzy nie są związani z ONR i innymi organizacjami nacjonalistycznymi. Ale
przede wszystkim to są podziały polityczne na tych, którzy głosują na PiS, i na
tych, którzy wybierają inne partie - wylicza
prof. Środa.
Profesor Zbigniew Mikołejko, filozof religii
i historyk, też widzi dzielenie Polaków. - Na przyzwoitych, praworządnych, pobożnych
i na tych, którzy mają jakieś zagraniczne idee w głowie i w ogóle żyją nie tak - mówi. - Chodzi o wskazanie ludziom
łatwych kryteriów rozpoznawania naszości i obcości. Po tym, czy człowiek jest
wegetarianinem, czy mięsożercą, czy jest rowerzystą, czy nie, można rozpoznać,
czy zdradził polską tożsamość, tradycję narodową. Jak ktoś się nie zachowuje
zgodnie z tym, co ideologicznie zostało określone jako tradycja, wypada z
polskości.
Pisarka Manuela Gretkowska nie ma
wątpliwości: tu chodzi o wymianę elit. -
Żeby tzw. zwykły człowiek mógł przyjść i zająć ich miejsce. Ale kto zostanie
wymieniony? Inteligencję da się wymienić na półinteligencję albo ćwierćgłówków.
- Wspólnota liberalna, jaką budowaliśmy po
1989 roku, określała się jako grupa jednostek autonomicznych, odpowiedzialnych
za siebie i innych, świadomych i wykształconych. Ona nie odwoływała się do
spraw narodowych, ale do kompetencji - tłumaczy społeczne podziały reżyser i dyrektor
Teatru Powszechnego Paweł Łysak. - I taka wspólnota odrzuciła tych, którym się
nie udało. Byłeś mniej zaradny, lądowałeś w przegródce „nieudacznik, któremu
trzeba pomagać”. Ale teraz jesteśmy świadkami tworzenia wspólnoty, której
głównym kryterium jest czystość narodowa.
Pisarz i scenarzysta Andrzej Saramonowicz
widzi to jeszcze inaczej: - Podstawowym kryterium podziału, jaki stosowaliśmy
jako formacja inteligencka, było przeciwstawienie: głupi - mądry. Efektem było to, że upokarzaliśmy pewnych ludzi,
mówiąc, iż są głupi, a oni po prostu nie rozumieli świata, nie radzili sobie w
nowym systemie ekonomicznym. I oni dzisiaj nam odpłacają, dzieląc Polaków na
dobrych i złych. Wobec takiego kryterium jesteśmy całkowicie bezradni. Dzisiaj
nikt już nie musi się tłumaczyć, że nie ma pracy, wykształcenia, kultury
osobistej. Wystarczy, że powie, iż jest dobrym Polakiem.
MAM PRZYNIEŚĆ AKT CHRZTU?
Źli są
ci, którzy krytykują obecne władze. Dziennikarka
TVN Dorota Wellman, która jawnie popiera KOD i
przemawia na demonstracjach, została nazwana w „Wiadomościach” w publicznej TVP „twarzą niemieckiej sieci supermarketów”.
Za każdym razem, gdy Manuela Gretkowska zamieści
jakiś komentarz na Facebooku, dostaje kilkaset obraźliwych komentarzy.
Ostatnio napisała, że Polska to nie jest druga, trzecia ani czwarta Rzeczpospolita, rządzi u nas Kościół i
patriarchat, więc proponuje zmienić nazwę naszego kraju na „Chujnia Niepospolita”.
Straszliwie rozwścieczyła internautów, zwłaszcza tych, którzy zamiast zdjęcia
profilowego mają godło z orłem. „Prokuraturo, działaj" - zażądali i
podsunęli śledczym artykuł Kodeksu karnego - 133: „Kto publicznie znieważa
Naród lub Rzeczpospolitą Polską, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Gretkowskiej, tej lewackiej
szmacie, ścierwu, życzyli śmierci w męczarniach i kazali wynosić się z Polski.
- Jest pewna logika w internecie: co
niedziela zamieszczam nowy wpis i przez cały dzień są komentarze zwykłych
ludzi. Następnego dnia dowiaduje się o tym jakiś prawicowy portal i uruchamiają
się internetowe trolle, lecą wyzwiska - mówi pisarka.
- Każde wystąpienie w sprawach dotyczących
paraliżu Trybunału Konstytucyjnego, ustawy inwigilacyjnej, zaostrzenia prawa
aborcyjnego, chaosu w szkole, niszczenia przyrody, upolityczniania kultury -
że nie wspomnę już o stosunku naszego państwa do uchodźców - spotyka się z falą
nienawiści i hejtu - mówiła na początku tego roku w wywiadzie dla „Newsweeka”
aktorka Maja Ostaszewska.
Jej kolega z Nowego Teatru Jacek Poniedziałek
dodawał: - W sieci natychmiast pojawiają się prymitywne, chamskie i przerażające
wpisy. Niektóre to groźby karalne, pisane kloacznym językiem. I z każdym miesiącem
stają się coraz bardziej agresywne, bezpardonowe, wkraczające w prywatność,
depczące godność. Czuję się winny, że mówię prawdę.
Maciej Stuhr, który w 2016 roku na gali
Polskich Nagród Filmowych Orły, udając przejęzyczenie, ogłosił najlepszą
„aktorkę drugiego sortu”, szybko zapłacił za żarty z władz. Przedstawiciel
firmy, z którą już miał podpisaną umowę na prowadzenie imprezy firmowej,
zasugerował mu, że mógłby się rozchorować w przeddzień gali. „Mój szef jest z
innej opcji politycznej niż pan i nie chce pana widzieć” - powiedział i
obiecał, że jeśli aktor przyjmie propozycję, zapłaci mu połowę stawki.
Stuhr za swoje wybory płaci już od dawna.
Kiedy w 2012 roku po premierze „Pokłosia” Władysława Pasikowskiego, mówił w
wywiadach o polskim antysemityzmie, został bezlitośnie zaatakowany przez
internautów. Pisali, że „wypadły mu pejsy spod kapelusza”, że nie jest
prawdziwym Polakiem. - Mam przynieść akt chrztu, żeby być Polakiem? - zapytał w
końcu aktor.
- W dzisiejszej Polsce rządzący najchętniej
sprowadziliby twórców do roli kogoś, kto ma budować dumę narodu, gloryfikować
wspólnotę, trąbić, że Polska była ofiarą złych narodów, a Polacy z natury są
prawi. Tymczasem prawdziwy artysta to ktoś, kto zadaje pytania, podważa mity,
upomina się o zaniedbania. To idealna figura na podejrzanego Polaka, który
rozlicza się z przeszłością - mówi Paweł Łysak. Teatr Powszechny, którym
kieruje, został w maju 2017 roku uznany za instytucję szatańską. Księża
nawoływali z ambon, żeby wejść do teatru i odbić scenę, aktorzy mieli zapewnioną
ochronę.
- Nasz spektakl „Klątwa” mógł się nie
podobać, ale zakaz grania to już cenzura - mówi dyrektor Łysak. - Zły Polak
wierzy, że wielką zdobyczą demokracji jest to, iż większość wspiera mniejszość.
A dobry, który przyszedł demonstrować do nas przed teatr, że rządzi większość,
która może powiedzieć, co jest dobre, a co złe.
WŁADZA SIĘ PRZEJEDZIE
Historyk
Paweł Machcewicz został złym Polakiem
dziewięć lat temu. Po tym gdy przedstawił pomysł stworzenia Muzeum II Wojny Światowej, Jarosław Kaczyński stwierdził, że
„dezintegruje polski naród”.
Już po ostatnich wyborach usłyszał,
że „brak mu polskiej wrażliwości narodowej”, jest zdrajcą, sługusem Brukseli,
chce stworzyć sztuczną europejską tożsamość. Potem dowiedział się też, że
marnotrawił publiczne pieniądze i powinien być za to ukarany.
- Czułem się jak Józef K., bohater „Procesu”
Kafki. Formułowano wobec mnie bardzo poważne zarzuty, a ja nie mogłem udowodnić,
że to nieprawda - mówi.
Paweł Machcewicz przestał być dobrym
Polakiem, bo chciał pokazywać nasze losy na tle świata. - Najostrzejszy atak na
muzeum i na mnie jako dyrektora dotyczył tego, że obok losów Polaków
pokazujemy losy innych narodów, chcemy wyjaśnić, jakie miejsce miała polska
historia w całym XX wieku na tle świata. Wtedy usłyszałem, że pokazywanie
cierpień innych narodów będzie zagrażało wyjątkowości polskiego losu. To
kontynuacja głęboko utrwalonej w naszej mentalności, jeszcze w czasach
sarmackich, walki z cudzoziemszczyzną, przekonanie, że jesteśmy wyjątkowi,
lepsi od innych narodów - tłumaczy Machcewicz.
Jako zły Polak jest też zwolennikiem pojednania
polsko-niemieckiego. - Jeszcze w lipcu Jarosław Kaczyński mówił, że Niemcy chcą
nam narzucić swoją wizję historii, że nasze muzeum, największe w Polsce, było
częścią niemieckiej polityki historycznej i to prezent Donalda Tuska dla Angeli
Merkel. To powrót do propagandy z czasów Gomułki. To obłęd -
dodaje Paweł Machcewicz.
- Problem polega na tym - mówi Paweł Łysak -
że zły Polak ma na sztandarach same słuszne postulaty, takie jak prawa kobiet,
ochrona zwierząt, ale one są totalnie zimne. Musimy przegrać z dobrymi
Polakami, bo oni mają u siebie „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Dopóki nie wymyślimy
nowego języka i wartości, nie mamy szans.
- Dopóki prawica będzie narzucała kryteria,
kto jest dobry, a kto zły, to demokraci będą w defensywie. Bo to oni mają narrację,
i teraz my mamy się tłumaczyć z ich zarzutów. Zawsze jesteśmy parę kroków do
tyłu i zawsze przegramy - przyznaje Andrzej Saramonowicz.
Czy da się wygrać? - Trzeba być obecnym,
świadomym, protestować, zabierać głos, buntować się, organizować, być solidarnym
i trzeba pamiętać o demokracji - mówi prof. Magdalena
Środa. Nie przyjmuje do wiadomości, że większość polskiego społeczeństwa jest
taka, jak chciałby ją widzieć Joachim Brudziński, który chwali się, że jada
swojską kaszankę i zakłada przeciwdeszczową biało-czerwoną pelerynę. - Taka
jest część tego społeczeństwa i zawsze była: prosta, wierząca w Boga i
zabobony, nieskomplikowana. Tyle że, jak twierdził Werner Jaeger, demokracja polega na
tym, że elity, które są
oświecone, wiedzą, jakie wartości są istotne.
I że te idee są asymilowane
przez te niższe klasy, nie w sensie socjalnym, tylko kulturowym. I że na tym
polega rozwój.
Prof. Zbigniew Mikołejko uważa jednak, że to
bardziej ideolodzy PiS produkują złego Polaka, niż on faktycznie istnieje. -
Dużo jeżdżę po Polsce i nawet w małych miasteczkach spotykam ludzi, którzy nie
jedzą mięsa. Dziś nikt nikogo nie będzie w Polsce tępił za to, że nie chce jeść
zarżniętej kury. Krótko mówiąc, to jest próba zawrócenia kijem Wisły.
Adam Wajrak jest przekonany, że efekt
szczucia Polaków na ekologów będzie marny. - Większość ludzi, kiedy słyszy
taki język, puka się w czoło. Nie dają się nabrać, że jesteśmy pachołkami
Brukseli i nie-Po- lakami. Nad Rospudą w 2007 roku jeszcze udało się zmontować
spośród mieszkańców Augustowa „spontaniczną” demonstrację przeciwko ekologom.
Teraz już nie. Ministerstwo musi zwozić na nie leśników w cywilnych ubraniach
albo po prostu opłacanych ludzi. Kreując obrońców puszczy na wrogów narodu,
władza się przejedzie.
Paweł Machcewicz też uważa, że propaganda,
która dzieli na złych i dobrych Polaków, poniesie klęskę. - Pomimo wieloletniego
szczucia na Muzeum II Wojny Światowej w ciągu 6 miesięcy odwiedziło je 300
tysięcy ludzi. Widziałem reakcje: wielu płakało, byli wzruszeni. Poczułem się
nie jak izolowany zdrajca, ale jak ktoś, kto myśli tak jak większość
społeczeństwa.
Współpraca Mikołaj Kupidura
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz