W Trybunale
Konstytucyjnym manipuluje się składami orzekającymi - tak wynika ze stanowiska
Mariusza Muszyńskiego, działającego jako wiceprezes TK.
Oto
właśnie chodziło w „naprawie” TK: o pełną kontrolę rządzącej partii nad
orzecznictwem sądu konstytucyjnego. To samo za chwilę stanie się w Sądzie
Najwyższym. Art. 45 konstytucji stanowi: „każdy ma prawo do (...) rozpatrzenia
sprawy przez właściwy, niezależny bezstronny i niezawisły sąd”. Ustawianie
składów sądzących oznacza, że taki sąd nie jest ani niezależny, ani bezstronny.
To, że polski sąd konstytucyjny nie orzeka niezawiśle, zauważył już
m.in. Trybunał w Strasburgu:
przestał wymagać, by osoby skarżące państwo polskie skorzystały przedtem z
możliwości skargi do TK. Mariusz Muszyński potwierdził to, co było dotąd w
sferze przypuszczeń. W istocie zadenuncjował sprawującą funkcję prezesa TK Julię
Przyłębską. Zrobił to w oficjalnym dokumencie, publikowanym w zbiorze orzeczeń
TK.
Od półtora roku gołym okiem widać, że w Trybunale składy sądzące są
„ustawiane” tak, by orzeczenie nie naruszało albo wręcz wspierało interes
władzy. Sprawy ważne dla PiS sądzili sami
zaufani sędziowie. Np. wyrok, który miał służyć (w razie potrzeby) podważeniu
legalności wyboru Małgorzaty Gersdorf na I Prezesa SN wydali: Julia Przyłębską
(przewodnicząca składu), Mariusz Muszyński (sprawozdawca, czyli autor projektu
wyroku), Justyn Piskorski i Andrzej Zielonacki. A dla pozoru Leon Kieres,
jedyny sędzia w tym składzie nie z nominacji PiS. W sprawie, która miała
otworzyć PiS drogę do wymiany sędziów w Krajowej Radzie Sądownictwa, skład
orzekający to sami sędziowie i dublerzy mianowani przez PiS, z Mariuszem Muszyńskim
jako sprawozdawcą.
Jeśli sprawa z mocy przepisów musi być sądzona przez tzw pełny skład,
czyli wszystkich sędziów TK, części „starych” sędziów uniemożliwia się
orzekanie. Tak było w przypadku nowelizacji prawa o zgromadzeniach (wniosek prezydenta do TK), którą
wprowadzono tzw. zgromadzenia cykliczne, by uniemożliwić kontr- miesięcznice organizowane
przez Obywateli RP Wtedy w TK było jeszcze sześciu „starych” sędziów i jeden
niepewny „nowy” (Piotr Pszczółkowski), więc trzech z nich wyeliminowano z
orzekania dzięki trikowi. Prokurator generalny Zbigniew Ziobro zaskarżył do
Trybunału tryb wyboru w 2006 r. sędziów: Stanisława Rymara, Piotra Tuleji i
Marka Zubika, a potem wniósł o ich wyłączenie z orzekania w sprawie kontr-
miesięcznic. Wyrok „pełnego składu” był po myśli władzy i prezydent ustawę podpisał
z czystym sumieniem.
Tak więc manipulacja składami była tzw. tajemnicą poliszynela. Ale
ponieważ postanowień o zmianie składów Trybunał nie upublicznia - nie było
dowodów. Trybunał informuje jednak o zmianach strony postępowania. Np.
rzecznika praw obywatelskich.
Muszyński „ujawnia"
W ciągu kilku ostatnich tygodni RPO
Adam Bodnar wycofał z Trybunału cztery swoje wnioski. Wszystkie
dotyczyły inwigilacji, ustawy antyterrorystycznej i tzw owoców zatrutego
drzewa (sąd ma obowiązek uznać dowody prokuratury zdobyte z naruszeniem prawa,
np. biciem czy kradzieżą). Za każdym razem powodem była obecność w składzie
dublerów, co mogło być powodem kwestionowania takich rozstrzygnięć. Zwrócił
też uwagę na zmiany składów sądzących bez podania podstawy prawnej, jaką może
być tylko wygaśnięcie mandatu sędziego lub wyłączenie go ze sprawy.
Na wycofanie wniosków przez RPO zareagował Mariusz Muszyński. W sposób
absolutnie kuriozalny z prawnego punktu widzenia, bo w zdaniu odrębnym do postanowień
o umorzenie w związku z wycofaniem sprawy przez rzecznika. Zamiast złożyć
zdanie odrębne do postanowienia, złożył je do... pisma procesowego rzecznika o
wycofaniu sprawy. I zostało ono opublikowane w zbiorze orzeczeń TK. To tak,
jakby opublikować w Dzienniku Ustaw przepis na szarlotkę. Ale w państwie PiS
nie ma rzeczy niemożliwych. W szczególności niemożliwych prawnie.
Celem Muszyńskiego było dokuczenie Adamowi Bodnarowi. I odgrzanie
postulatu PiS, że „Bodnar musi odejść”. Muszyński dowodzi w zdaniu odrębnym, że
Bodnar sprzeniewierzył się złożonej przysiędze, skoro wycofuje z Trybunału
wniosek, który miał służyć obronie praw i wolności obywatelskich. A skoro się
sprzeniewierzył - to jest to ustawowa przesłanka do jego odwołania.
Przy okazji Muszyński odniósł się do zmian w składach sądzących wnioski
RPO. Muszyński stwierdza, że prezes Trybunału ma do tego prawo w ramach swojej
odpowiedzialności za sprawność pracy Trybunału. Pisze: „zapewnienie sprawnego
funkcjonowania oznacza także możliwość określania składów w sytuacjach, które
nie zostały skonkretyzowane w ustawie, jak np. (...) zmiany sprawozdawcy w
wyniku braku akceptacji składu co do przedstawionego projektu
[rozstrzygnięcia]”.
W Trybunale sprzed „dobrej zmiany”, jeśli projekt wyroku przedstawiony
przez sprawozdawcę budził kontrowersje w składzie sądzącym - prezes ustanawiał
dodatkowego sprawozdawcę. I zapadał wyrok, w którym sędziowie mogli głosować
na rozstrzygnięcie im bliższe. Teraz zmienia się i sprawozdawcę, i skład, pod
hasłem sprawności orzekania.
Prezes Izby Karnej Sądu Najwyższego Stanisław Zabłocki na swoim
facebookowym koncie tak napisał, komentując ten fragment „zdania odrębnego”
Mariusza Muszyńskiego: „Całe życie człowiek się uczy (...) z powodu »braku
akceptacji składu co do przedstawionego projektu« zmieniać sprawozdawcę?
Eliminować go ze składu? Trudne to dla mnie do pojęcia. Interesujący musi być
już sam początek takiej procedury. Któryś z członków składu idzie do prezesa i
melduje, że większości składu nie odpowiadają poglądy sprawozdawcy,
przedstawiony przezeń projekt i prosi o zmianę sprawozdawcy? Prezes sam
podpytuje skład, czy »dogadujecie się«, czy też przypadkiem nie zmienić wam
sprawozdawcy? A przede wszystkim, jaka w tym wszystkim jest rola prezesa, w szczególności
w sytuacji, gdy nie jest członkiem wyznaczonego składu orzekającego”.
Sędzia Zabłocki usiłuje zachować dobrą wiarę, że chodzi „tylko” o
kwestie organizacyjne. Ale nawet gdyby, to i tak samo stworzenie możliwości
manipulacji składami pod konkretny wyrok narusza konstytucję.
Jak często zmienia się składy? Kierownictwo Trybunału nie udziela
informacji - nasze pytania nie tylko pozostały
bez odpowiedzi, ale nawet nie skwitowano, że dotarły.
Składy zmieniały się z powodu wprowadzenia, a potem wycofania się PiS z
możliwości sądzenia w składach siedmioosobowych. I z powodu śmierci dwóch
dublerów sędziów: Lecha Morawskiego i Henryka Ciocha. Z powodu końca kadencji
kolejnych sędziów i przyjścia na ich miejsce nowych. Ale manipulowanie składami
- to co innego. Z przecieków wiadomo, że gdy na biurko Julii Przyłębskiej
trafiają do podpisu składy wyznaczone zgodnie z ustawą, a więc według kolejności
alfabetycznej, jeśli się jej nie spodobają - skreśla,
wpisuje własne. To nie jest odnotowywane w dokumentach, bo dzieje się przed
oficjalnym wyznaczeniem składu. A jest - jak się nieoficjalnie dowiadujemy -
nagminne. W sprawach RPO mamy manipulację klasyczną: przenoszenie ze składu
pełnego na pięcioosobowy, wyznaczanie dublerów i usuwanie „starych” sędziów,
bo choć mogą zostać przegłosowani, to mogą też napisać zdanie odrębne, a to
„źle wygląda”.
Z rąk do rąk
Nie tylko sprawy politycznie
wrażliwe przechodzą z niewyjaśnionych powodów decyzją Julii Przyłębskiej „z rąk
do rąk”. Np. w przypadku zupełnie niepolitycznego pytania prawnego o kwestię
tzw. służebności gruntowej (P10/16): skład zmieniano czterokrotnie, łącznie z
wymianą sprawozdawcy. Sprawa o odszkodowanie za szkody łowieckie (SK 8/16) -
pięć zmian. Do sprawy dotyczącej przedawnienia zobowiązania podatkowego
(K31/14) w przededniu rozprawy dokooptowano Mariusza Muszyńskiego. W dawnym Trybunale
w sprawie nie mógłby orzekać sędzia, który nie uczestniczył w naradach nad
wyrokiem, więc „stary” sędzia Rymar nabrał wątpliwości. Na to Julia Przyłębska
przeniosła ją na pełen skład, którego - z mocy
prawa - jest przewodniczącą. Działo się to półtora roku temu. Od tego czasu nie
zwołała żadnej narady.
To nie jedyna pełnoskładowa sprawa, w której nie zwołuje narad, blokując
wydanie wyroków. „Starzy” sędziowie mają - jako
sprawozdawcy - po kilka takich spraw w referacie. Od początku rządów w
Trybunale Przyłębska zwołała zaledwie dwie narady w sprawach pełno składowych.
Uniemożliwia w ten sposób „starym” sędziom załatwianie spraw, dzięki czemu
gorzej wypadają w trybunalskich statystykach. Ma to być dowodem na to, że się
lenią, o czym poinformował z satysfakcją portal wPolityce. Zresztą nie wszystkie zakończone przez nich sprawy są w statystykach na
stronie TK uwidocznione. Np. sędzia Piotr Tuleja w statystyce za 2017 r. nie
ma żadnej sprawy zakończonej w tzw. postępowaniu właściwym (wyrok,
postanowienie o umorzeniu), a zakończył trzy.
Trybunał służebny
Pod rządami Mariusza Muszyńskiego
i Julii Przyłebskiej - która za wybitne zasługi dla Polski i Trybunału dostała
od tygodnika „Sieci” nagrodę „Człowieka Wolności” - Trybunał pracuje o połowę
mniej wydajnie niż w 2015 r. I mniej niż w 2016 r., gdy PiS blokował go przez
siedem miesięcy. W 2015 r. Trybunał wydał 188 wyroków i postanowień kończących
sprawę, a 789 spraw skontrolował wstępnie. W 2016 r. odpowiednio: 102 i 459. W
2017 r. - 94 wyroki i postanowienia i 267
spraw w kontroli wstępnej. A w półroczu 2018 r. - zaledwie 18 wyroków i postanowień
i 31 spraw w kontroli wstępnej. A więc Trybunał zamiast się rozkręcać - raczej się zwija.
Jest dokładnie tak, jak miało być. Trybunał służy wspieraniu partii
rządzącej. Jeśli trzeba podżyrować jej działanie - np. wymianę sędziów w KRS -
wydaje odpowiedni wyrok i nie zajmuje mu to wiele czasu. Jeśli trzeba
umożliwić odsuwanie od orzekania „starych” sędziów - nie sądzi się latami
sprawy o ich rzekomy nieprawidłowy wybór. Gdy trzeba postraszyć Sąd Najwyższy
przed osadzeniem sprawy Mariusza Kamińskiego - prezes TK żąda zawieszenia
sprawy Kamińskiego z powodu rzekomego sporu kompetencyjnego, który TK ma
osądzić. A jak rzecznik praw obywatelskich posyła do TK niewygodne dla rządu
sprawy - wyznacza się do ich sądzenia
dublerów, by sprowokować rzecznika do wycofania wniosku. Na koniec zaś żąda się
odwołania rzecznika za wycofywanie wniosków.
Przez manipulację składami odbiera się rzecznikowi jego podstawowe
narzędzie obrony praw i wolności obywatelskich, jaką jest zaskarżanie prawa do
Trybunału.
Swoim autodonosem Mariusz Muszyński przysłużył się sprawie Trybunału.
Manipulacja składami jest deliktem konstytucyjnym. A więc na pykanie, czy po
obecnych rządach można odbudowywać państwo prawa metodami PiS, dzięki
Muszyńskiemu znalazła się zgodna z zasadami praworządności odpowiedź:
Trybunał będzie można „uzdrowić”, usuwając z niego Julię Przyłębską pod
zarzutem złamania konstytucji. A dublerów usunąć jako nieskutecznie
wybranych. Nie będzie przy tym kłopotu z nieważnością wydanych przez nich
wyroków, bo tych jest co kot napłakał. System prawny się nie rozpadnie od uznania
ich nieważności.
Ewa Siedlecka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz