Muzea tylko słuszne,
filmy tylko narodowe, teatry wyłącznie patriotyczne. Ludzie kultury pytają, czy
do rozmowy z ministrem Glińskim trzeba przywdziać mundur żołnierza wyklętego
Aleksandra Pawlicka
Chcą
wykończyć Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Zażądali przekazania przyznanych
mu funduszy na tworzone przez PiS Muzeum Getta Warszawskiego. I nie mówimy o
jakiejś symbolicznej kwocie, tylko o czterech milionach euro z funduszy
norweskich - mówi osoba zastrzegająca anonimowość.
Inne źródło potwierdza: - Pierwsza propozycja Ministerstwa Kultury dotyczyła
całej kwoty grantu dla POLIN, czyli 10 min euro, ale gdy dyrektor placówki
odmówił, żądanie zmniejszono o przeszło połowę. Szef POLIN poprosił o
potwierdzenie decyzji na piśmie, a wtedy resort nabrał wody w usta.
Trzecie źródło twierdzi, że sprawie najprawdopodobniej ukręcił łeb
Mateusz Morawiecki - wówczas jeszcze minister rozwoju. Uznał, że nie warto
wojować z Norwegami o kilka milionów euro, ryzykując opóźnienia w negocjacjach.
Minister kultury Piotr Gliński i
dyrektor muzeum POLIN Dariusz Stola nie chcą komentować sprawy.
NARODOWY SKOK NA KASĘ
Fundusze Norweskie i EOG (Europejskiego Obszaru
Gospodarczego) to pieniądze przyznawane przez Islandię, Liechtenstein i
Norwegię nowym członkom Unii Europejskiej. Polska jest ich największym
beneficjentem, w aktualnej edycji dostanie 809,3 min euro.
Gliński już wcześniej chciał przejąć kontrolę nad częścią funduszy z
Norwegii. Chodziło o 37 min euro przeznaczone dla organizacji pozarządowych.
Wcześniej pieniądze na ten program rozdzielała wybrana w konkursie i
zaakceptowana przez Norwegów Fundacja im. Stefana Batorego. W 2010 r. rząd PiS
domagał się, aby ich rozdzielanie oddać rządowemu Narodowemu Instytutowi Wolności
- Centrum Rozwoju Społeczeństwa. Norwegowie nie chcieli się na to zgodzić.
Ostatecznie Gliński dogadał się z nimi, że pieniędzmi przyznawanymi organizacjom
pozarządowym zarządza wskazany przez fundatora podmiot, a dotacje przydzielane
instytucjom publicznym przechodzą przez odpowiednie ministerstwa.
Ministerstwu Kultury przypadło do rozdania w sumie 75 min euro. Z10 min
dla POLIN jest jednak kłopot, bo Norwedzy wyraźnie zapowiedzieli, że ten grant
nie podlega negocjacji. - Ministerstwo mogło naciskać na Norwegów, aby podpisali
stosowny aneks, ale w sytuacji napiętych stosunków polsko-izraelskich to była
misja skazana na porażkę. Wybrało więc inną drogę - nacisku na POLIN, które
teoretycznie mogłoby przekazać pieniądze na zbliżony tematycznie projekt,
czyli odegrać rolę „słupa”. Ale które muzeum zrzeknie się dobrowolnie takiej
kwoty? - tłumaczy jedno z naszych źródeł.
Ślad tych podchodów zachował się w informacji na stronie internetowej Ministerstwa
Kultury i Dziedzictwa Narodowego. w zakładce z 13 marca tego roku „Działania
MKiD w obszarze stosunków polsko-żydowskich”, gdzie czytamy o pomyśle
powołania Muzeum Getta Warszawskiego „realizowanym przez POLIN we współpracy z
Żydowskim Instytutem Historycznym i partnerami z Norwegii”.
- Nigdy o takiej współpracy nie
było oficjalnie mowy - zapewnia nasze źródło w muzeum POLIN.
MINISTER NIE MA
NARZĘDZI
Dlaczego idea stworzenia Muzeum Getta Warszawskiego
jest tak ważna dla PiS? Wicepremier Piotr Gliński po raz pierwszy informował o
niej w połowie listopada ubiegłego roku podczas otwarcia wystawy w ŻIH.
Wskazał wówczas siedzibę - budynki dawnego Szpitala Dziecięcego Bersohnów i
Baumanów przy ul. Siennej. Są własnością samorządu Mazowsza, który próbował je
bez powodzenia sprzedać. Ministerstwo Kultury zaproponowało ich dzierżawę na
30 lat.
Decyzję o utworzeniu muzeum getta wicepremier Gliński podpisał 28
stycznia 2018 r., a 7 marca ogłosił na konferencji w towarzystwie premiera
Morawieckiego. Zbieżność dat nie jest przypadkowa. 27 stycznia w Auschwitz
premier Morawiecki rozpętał bowiem burzę polsko-izraelską, mówiąc (w związku z
przyjętą dzień wcześniej przez Sejm ustawą o
IPN) o „drzewie dla Polski”, którego rzekomo
brakuje w jerozolimskim Yad Vashem. Z kolei 8 marca w muzeum
POLIN otwierano wystawę „Obcy w domu” dokumentującą antysemickie wydarzenia
Marca '68. Minister Gliński odmówił jej dofinansowania.
Na konferencji inaugurującej budowę muzeum getta Morawiecki mówił o tworzeniu
instytucji, „która uczci czyn powstańców getta, by ich krzyk był bardziej
słyszalny”. A Gliński dodawał, że będzie to „muzeum miłości i braterstwa między
oboma narodami”. Trudno nie widzieć w tym próby pudrowania antysemickiej gęby,
jaką rząd PiS przyprawił Polsce, forsując ustawę o IPN.
Kwestia budowy muzeum getta ma jeszcze jeden ważny aspekt. Ma ono podlegać
ministerstwu i nietrudno sobie wyobrazić, że może posłużyć do przejęcia przez
PiS muzeum POLIN. Tak już wcześniej zrobiono przecież z Muzeum II Wojny
Światowej w Gdańsku. Połączono je z Muzeum Westerplatte, przerywając w ten
sposób kadencje dotychczasowego kierownictwa i obsadzając placówkę swoimi
ludźmi. Ci zaś szybko przystąpili do zgodnych z wytycznymi władzy zmian:
ekspozycje poświęcone partyzantom zastępują wystawą poświęconą rodzinie Ulmów
zamordowanej za ukrywanie Żydów.
Z POLIN sprawa jest trudniejsza, bo ma trzech właścicieli: resort
kultury, warszawski ratusz i ŻIH. W wywiadzie dla tygodnika „Sieci” minister
Gliński powiedział ostatnio: „Obecna dyrekcja POLIN zbytnio się angażuje w
bieżącą politykę. Mam inną niż ona ocenę pewnych kwestii, ale przecież jej nie
zabronię. Zresztą nie mam takich narzędzi, to jest muzeum prowadzone przez trzy
różne podmioty. Musimy takie rzeczy wytrzymywać”. W PiS tajemnicą poliszynela
jest to. że choć to Lech Kaczyński jako prezydent Warszawy dał działkę dla
POLIN. to jego brat nigdy w tym muzeum nie był.
Kadencja obecnego dyrektora POLIN kończy się jednak w marcu 2019 r. O
przedłużeniu kontraktu albo wyborze nowego dyrektora muszą zgodnie zadecydować
wszyscy trzej właściciele. W razie impasu resort
kultury może na rok wprowadzić w muzeum komisarza. Gliński zdradził ostatnio,
że pewne nadzieje pokłada także w zbliżających się wyborach: „Aby zmienić tę
instytucję, musimy wygrać wybory samorządowe” - napisał na Twitterze.
Partia ma zupełnie inne priorytety, jeśli chodzi o muzea. Gliński
zapowiedział właśnie utworzenie 20 nowych placówek - w tym Muzeum Historii Polski, Muzeum Kresów w Lublinie,
Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce i filii muzeum Ulmów w Nowym Jorku.
PIS BIERZE PISF
W filmie sytuacja nie jest lepsza. PiS przejęło
kontrolę nad pieniędzmi polskiej kinematografii, zmieniając w grudniu ubiegłego
roku szefa Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, głównej instytucji
finansującej nowe projekty filmowe.
Jakie przedsięwzięcia będą mogły liczyć na dotację, okaże się już w
kwietniu, ale środowisko reżyserów nie kryje niepokoju. - Jeśli będzie
podobnie jak w wypadku promocji i upowszechniania kultury filmowej, to czeka
nas zapaść - mówi osoba z branży. PISF
przyznał już bowiem dotacje na promocje. Największą, w wysokości 450 tys. zł,
otrzymało TBA Group na wydanie pakietu filmów DVD o Janie Pawle
II i albumu z jego zdjęciami. Mają trafić m.in. do szkół z instruktażem lekcji
dydaktycznej z okazji 40. rocznicy wyboru Wojtyły na papieża. Przyznając tę
dotację, PISF odmówił wielu zasłużonym inicjatywom - np. obchodzącemu w tym roku 20-lecie działalności
festiwalowi Kino na Granicy, który prosił o wsparcie w wysokości 70 tys. zł.
Nowy szef PISF Radosław Smigulski to człowiek światopoglądowo związany z
Przemysławem Wiplerem - był członkiem jego stowarzyszenia Republikanie. Do
PISF trafił z Totalizatora Sportowego. skąd przyprowadził także Małgorzatę
Szczepkowską-Kalembę. Tam odpowiadała za produkcję programu „Studio Lotto” -
w PISF kieruje najważniejszym działem Rozwoju Projektów Filmowych i Produkcji
Filmowej, który decyduje o podziale pieniędzy na filmy. Gdy
Szczepkowska-Kalemba obejmowała
nowe stanowisko, była jednocześnie
szefową sklepu internetowego handlującego legginsami.
- Nie wiemy, czego spodziewać się po ludziach zarządzających finansami
przeznaczonymi na polską kinematografię - mówi jeden z reżyserów i dodaje: -
Najważniejsze pytanie brzmi dziś, czy czeka nas era rewanżyzmu, czy
podstawową zasadą w przyznawaniu funduszy będzie zgodnie z zapowiedziami
wicepremiera odwet?
Minister Gliński powtarza, że skończył się czas pedagogiki wstydu i
filmów szkalujących Polaków - jak „Pokłosie" Pasikowskiego, „Ida” Pawlikowskiego,
„Pokot” Holland czy nagrodzony w lutym na Berlinaie film Szumowskiej „Twarz”,
który nazwał „produkcyjniakiem z prostą jak cep tezą, że polskie społeczeństwo
to kupa prymitywnych ksenofobicznych kretynów, do tego brzydkich nie tylko
moralnie, lecz i fizycznie”.
Teraz - jak zapowiada minister - powstać mają filmy o Piłsudskim,
Pileckim, żołnierzach Andersa, rodzinie Ulmów i Szmulu Zygielbojmie, którego
relacja jest kamieniem węgielnym Muzeum Getta Warszawskiego.
Partia rządząca nie może zapomnieć PISF, że odmówił dofinansowania „Smoleńska”
Antoniego Krauzego. Film, który okazał się kompletną klapą, jest promowany w
instytutach polskich za granicą. Jeśli któryś odmawia współpracy, jego dyrektor
jest odwoływany ze stanowiska (jak zdarzyło się to w Berlinie).
Za głównego rewanżystę w PISF uchodzi dziś Rafał Wieczyński, reżyser
filmu „Popiełuszko. Wolność jest w nas”. Głosi. że za poprzedniego rozdania w
PISF „powstały tylko dwa filmy w duchu uciśnionej konserwatywnej wrażliwości:
»Historia Roja« i »Wyklęty«”. Na ostatnim Forum Stowarzyszenia Filmowców'
Polskich, które towarzyszy festiwalowi filmowemu w Gdyni, mówił o „sprawiedliwości
dziejowej, w ramach której nadszedł czas, aby dzielić wreszcie po równo”. Jacek
Bromski, reżyser i producent filmowy, nie wytrzymał i zapytał: „Czy aby
rozmawiać z ministrem Glińskim, trzeba się teraz przebierać w mundury
żołnierzy wyklętych?”.
TEATRY W STANIE
WYJĄTKOWYM
W gotowości bojowej są też aktorzy i reżyserzy teatralni. W krakowskim Starym Teatrze Gliński
wymienił dyrektora, bo „Jan Klata nie prowadził placówki na odpowiednim
poziomie”. Jednak nowy dyrektor nie jest w stanie nawet zapełnić repertuaru.
Największe gwiazdy sceny zawiązały więc właśnie Radę Artystyczną i żądają
wpływu na repertuar, zaś reżyserzy teatralni ogłosili bojkot teatru. Krystian
Lupa tak tłumaczył ich decyzję:
- Polityka kulturalna PiS rodzi
najgroźniejsze zniewolenie, które przez kompromis robi z nas zakładników.
Kryzys - spowodowany narzuceniem przez ministerstwo nowego kierownictwa
- trwa także od ponad roku w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Scena, z
którą związane były takie nazwiska jak Lupa, Strzępka czy Demirski, wystawia
dziś spektakle o żołnierzach wyklętych i ludziach prześladowanych za wiarę -
oba w adaptacji ultrakatolickiego tarnowskiego Teatru Nie Teraz, występującego
gościnnie we Wrocławiu. Ostatnią decyzją Glińskiego jest wstrzymanie finansowania
„Notatnika Teatralnego” wydawanego od 1991 r. tylko dlatego, że najnowszy
numer poświęcony jest „Dziadom" wystawionym we wrocławskim teatrze dwa
lata temu przez Michała Zadarę i zdjętym z afisza przez nową władzę.
Większość teatrów podejmujących kontrowersyjne tematy to wprawdzie instytucje
podległe samorządom, ale w środowisku pamiętają, jak - po wystawieniu
„Klątwy" w warszawskim Teatrze Powszechnym - Gliński doprowadził do
zerwania z nim współpracy przez Instytut Adama
Mickiewicza i kontroli sanepidu, który na kilka tygodni zamknął placówkę. -
Niepokoją ciągłe deklaracje ministra kultury, że pieniądze publiczne muszą
służyć umacnianiu wspólnoty - mówi Paweł Lysak, dyrektor Powszechnego. Obawia
się, że najgorsze dopiero nastąpi: gdy w wyborach samorządowych PiS przejmie
władzę, a tym samym finanse dla teatrów. Gildia reżyserów teatralnych nazywa
obecną sytuację stanem wyjątkowym.
KASA, MISIU
Temu wszystkiemu towarzyszy zdumiewająca wręcz rozrzutność Ministerstwa Kultury.
Właśnie się okazało, że 100 min euro, za jakie Gliński kupił kolekcję
Czartoryskich z „Damą z łasiczką”, wyprowadzono z Polski do raju podatkowego.
Innym przykładem rozrzutności są powoływane przez resort liczne instytuty.
Instytut Solidarności i Męstwa, który ma upowszechniać wiedzę „o osobach
zasłużonych dla Narodu Polskiego”, dostał budżet 75 min zł. To więcej niż
połowa rocznego budżetu PISF na kinematografię! Jak na razie wiadomo tylko, że
instytut będzie przyznawać nowo ustanowione odznaczenia: Krzyż Wschodni, Krzyż
Zachodni oraz Medal Virtus et
Fraternitas.
Inna nowo powołana jednostka to Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki.
Resort kultury nawet nie zorientował się, że podobny utworzyło właśnie
Ministerstwo Infrastruktury. Różnica jest taka, że tamten powstał na bazie
istniejących instytucji, za to twór Glińskiego może nosić przymiotnik „narodowy”.
Jest też Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą, który
choć minęło już prawie pół roku od powstania, wciąż nie posiada nawet strony
internetowej.
- Centralizacja, ideologizacja i ręczne sterowanie. To jest propozycja
obecnej władzy dla kultury - mówi Paweł Łysak z Teatru Powszechnego. - Dla
kultury to śmierć, bo jak żadna inna przestrzeń życia publicznego kultura
potrzebuje wolności i różnorodności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz