Największe państwowe
spółki pompują rekordowe sumy do mediów wspierających „dobrą zmianę".
PiS
nie skąpi grosza na nagrody dla swych działaczy, na dotacje dla
zaprzyjaźnionych organizacji i firm z holdingiem ojca Rydzyka na czele. Daje
też zarobić przychylnym mediom. Od wygranych wyborów w 2015 r. do takich
tytułów, jak „Gazeta Polska”, „Gazeta Polska Codziennie”, „Sieci”, „Do Rzeczy”
czy „Nasz Dziennik”, szerokim strumieniem zaczęły płynąć pieniądze od spółek
Skarbu Państwa.
Jak wynika z danych firmy Kantar Media, tylko w 2017 r.
tych pięć gazet mogło zostać zasilonych sumą 36 mln zł. Dla porównania - w
2015 r., gdy podlegającymi państwu spółkami kierowały jeszcze zarządy wybrane
za rządów PO-PSL (choć niektóre już przekierowujące finansowy strumień w kierunku „dobrozmianowym”), było to niespełna 2,5 mln zł.
Różnica jest więc prawie 15-krotna.
„Rząd kupuje propagandę"
To dane cennikowe,
nieuwzględniające indywidualnie negocjowanych rabatów, ale również
nieobejmujące różnych akcji promocyjnych, które prawicowe media realizują we
współpracy z państwowymi gigantami. Sztandarowym przykładem jest nagroda
Człowieka Wolności wręczana dorocznie przez tygodnik „Sieci” (wcześniej „Sieci
Prawdy”), na którego czele stoi Jacek Karnowski (wśród laureatów z lat
ubiegłych są Jarosław Kaczyński i Andrzej Duda). Tegoroczną edycję, w której
nagrodzona została prezes Trybunału Konstytucyjnego
Julia Przyłębska, wspierał korowód państwowych, specjalnie honorowanych
spółek.
Złotym partnerem był Orlen, partnerami strategicznymi Alior
Bank, Bank Pekao SA oraz PZU. Partnerami głównymi - Energa, Polskie Górnictwo
Naftowe i Gazownictwo, PKO Bank Polski i Tauron. Partnerem wydarzenia były PKP
SA, a partnerami wspierającymi m.in. PERN oraz Poczta Polska. W sumie
11 firm państwowych, z których każda, w zamian za promocję swego brandu,
musiała wesprzeć organizatorów.
Właściwie żadne przedsięwzięcie
„niepokornych” nie może się obyć bez wsparcia nadzorowanych przez rząd
spółek. Dodatek specjalny do „Gazety Polskiej” o „Żołnierzach Wyklętych”? Partnerzy: Alior,
Orlen, PWPW, PZU. Mapa samochodowa Polski z 1939 r. tygodnika „Sieci”?
Partner: Lotos. Takich przykładów jest mnóstwo.
Jednak tego typu wydatki, jako finansowane z innej puli,
nie podlegają monitoringowi. Te, które on obejmuje, pokazują, że w latach
2016-17, a
więc już po przejęciu władzy w spółkach Skarbu Państwa przez ludzi PiS, same
tylko wpływy reklamowe czołowych gazet „niepokornych” z 22 największych firm
państwowych sięgnęły według cenników 64 mln zł.
„Rząd kupuje sobie w
ten sposób propagandę” - pisały w lutym 2014 r. serwisy sdp.pl i wPolityce.pl, oburzając się, że
pieniądze za ogłoszenia spółek Skarbu Państwa „idą nie tam, gdzie je czytają
czytelnicy”. Dziś żaden z prawicowych wydawców nie chwali się tym, że już idą
we właściwe miejsca. Jedynie Fratria (wydawca „Sieci”) tak jakby półgębkiem
wspomniała w sprawozdaniu zarządu za 2016 r., że „po raz pierwszy zrealizowała
projekt finansowy z funduszy Unii Europejskiej, przyznanych przez Ministerstwo
Rozwoju”. Z kolei współwłaściciel Fratrii, czyli firma Apella, przyznała, że
podpisała umowy także ze spółkami Skarbu Państwa, m.in. z PGNiG i Totalizatorem
Sportowym. O zamówieniach na publikację reklam spółek Skarbu Państwa ani
słowa. „W 2016 roku zgodnie z planami Spółka skupiła się na poszerzaniu prac
działu marketingu, reklamy i PR” - tak wzrost dochodów tłumaczył zarząd
Niezależnego Wydawnictwa Polskiego, wydawcy „Gazety Polskiej”.
Kierując strumień zamówień w kierunku mediów „niepokornych”,
państwowi giganci właściwie wycofali reklamy z gazet uznawanych za opozycyjne
wobec rządu. Trzy tytuły, czyli „Gazeta Wyborcza”, „Newsweek” oraz POLITYKA
(jednocześnie w swoich segmentach największe na rynku, zasięgiem wielokrotnie
przekraczające prasę prawicową), jeszcze w 2015 r. zarobiły według cenników 19
mln zł. Realnie, ledwie niewielką część tej kwoty, gdyż obowiązywały w tych
kontraktach nawet kilkudziesięcioprocentowe rabaty.
Rzecz w tym, że przed 2015 r. zlecenia reklamowe, rozdzielane
przez profesjonalne domy mediowe, podlegały kryteriom rynkowym: zasięgu,
czytelnictwa, oglądalności, teraz te kryteria są zastępowane politycznymi. Już
w ubiegłym roku te trzy tytuły zarobiły (cennikowo) tylko 1,1 mln zł. Czyli 17
razy mniej niż w 2015 r. Właściwie trudno się dziwić, bo we władzach niektórych
firm wydających prawicowe gazety zasiadają ich partyjni koledzy, a wśród
wspólników są spółki silnie związane z PiS.
Weźmy Fratrię, właściciela „Sieci”, którą z różnych stron
nadzoruje Grzegorz Bierecki, senator PiS i
założyciel SKOK - przede wszystkim zasiadając
w jej radzie nadzorczej, ostatnio jako jej przewodniczący. Ale Biereckiego
znajdziemy również w firmach, które są udziałowcami Fratrii. W należącej do
zarejestrowanej w Luksemburgu firmy SKOK Holding Apelli również przewodniczy
radzie nadzorczej, zresztą razem z bratem Jarosławem, pomorskim radnym PiS.
Najważniejszy jest jednak Spółdzielczy Instytut Naukowy G. Bierecki spółka
jawna, który posiada większość akcji wydawcy „Sieci” (około jednej piątej mają
bracia Jacek i Michał Karnowscy). Udziałowcami SIN, który posiada prawo do wyrażenia
aprobaty dla wyboru redaktorów naczelnych tytułów wydawanych przez Fratrię (a
więc m.in. „Sieci” i wPolityce.pl),
są Grzegorz Bierecki i jego brat.
Według danych Kantar Media tylko w 2017 r. cennikowe wpływy
„Sieci” z reklam państwowych spółek wyniosły 17,4 mln zł. To prawie 14 razy
więcej niż w 2015 i niemal dwa razy tyle co w 2016 r. Warto też zwrócić uwagę,
że w czasach przedpisowskich udział 22 największych spółek Skarbu Państwa w
przychodach reklamowych analizowanych ośmiu tytułów był stosunkowo niewielki,
nieprzekraczający 8 proc. Obecnie w tytułach prawicowych wydatki spółek Skarbu
Państwa to nawet blisko jedna trzecia wszystkich wpływów reklamowych.
Hojność bez granic
Ciekawy skład właścicielski
znajdziemy także w spółkach Forum SA i Słowo Niezależne. Pierwsza wydaje
dziennik „Gazeta Polska Codziennie”, którym kieruje Tomasz Sakiewicz, druga
jest wydawcą serwisu niezalezna.pl i miesięcznika „Nowe Państwo”. Do początku
2016 r. jej prezesem był Michał Rachoń, jedna z najważniejszych dziś twarzy
mediów narodowych. Około jednej trzeciej udziałów dzierży w niej Srebrna,
spółka założona przez polityków PiS, która na początku lat 90. uwłaszczyła się
na części majątku należącym w PRL do państwowego koncernu RSW Prasa Książka
Ruch. Spółka, do której należy m.in. nieruchomość na warszawskiej Woli, gdzie
chce zbudować 36-piętrowy wieżowiec, należy z kolei do Instytutu Lecha
Kaczyńskiego. We władzach obu podmiotów aż roi się od zaufanych ludzi Jarosława
Kaczyńskiego.
Wśród członków rady nadzorczej Srebrnej znajdziemy m.in.
słynną z „Ucha Prezesa” panią Basię, czyli wierną sekretarkę prezesa PiS
Barbarę Skrzypek, żonę równie wiernego ministra Adama Lipińskiego Halinę
Wojnarską oraz Jacka Rudzińskiego, czyli kierowcę, asystenta i przybocznego w
jednej osobie. W zarządzie Srebrnej zasiadają z kolei Janina Goss, czyli ucho
i oko Kaczyńskiego w spółkach Skarbu Państwa
(obecnie w radach Polskiej Grupy Energetycznej i Banku Ochrony Środowiska),
oraz były asystent prezesa, dziś stołeczny radny PiS i członek sądu
koleżeńskiego partii Jacek Cieślikowski.
A Instytut Lecha Kaczyńskiego? W jego władzach również same
dobrze znane nazwiska. W radzie instytutu zasiada sam prezes Kaczyński. Obok
niego zaś szef Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański, a w zarządzie jego
była żona Barbara oraz Adam Lipiński. Ci sami ludzie pojawiają się we władzach
Forum SA („Gazeta Polska Codziennie”), której większościowym udziałowcem jest Srebrna razem z kierowaną przez Cieślikowskiego spółką zależną
Geranium. Rada nadzorcza Forum składa się już z samych ludzi Kaczyńskiego.
Oprócz Barbary Skrzypek i Jacka Rudzińskiego są w niej europoseł PiS Ryszard
Czarnecki - m.in. jako przewodniczący rady nadzorczej - oraz radna PiS z Wołomina,
etatowa pracownica centrali PiS przy Nowogrodzkiej Katarzyna Lubiak.
Podobnie jest z najważniejszą spółką związaną z Tomaszem
Sakiewiczem, czyli wydającym „Gazetę Polską” Niezależnym Wydawnictwem Polskim,
które w części należy do niego. Wśród innych udziałowców znaleźć można Słowo
Niezależne, posła PiS Andrzeja Sośnierza czy żonę członka podkomisji
smoleńskiej Wiesława Biniendy Marię Szonert-Biniendę, byłą wiceprezes Kongresu
Polonii Amerykańskiej i konsul honorową RP w Ohio, zawieszoną po tym, gdy
opublikowała w internecie zdjęcie Donalda Tuska w mundurze SS. Jeszcze wiosną
2014 r. udziały w NWP miała także Srebrna. Tę podkreślaną nieustannie przez
Sakiewicza „niezależność” można więc uznać za żart.
Strategia antymarketingowa
Dysproporcje pod względem wpływów
reklamowych ze strony spółek Skarbu Państwa pogłębiają się jeszcze bardziej,
gdy weźmiemy pod uwagę, że „GW”, „Newsweek” i POLITYKA w rankingach sprzedaży
wciąż sytuują się wyżej niż ich konkurenci o prawicowym profilu. W 2015 r.
„GW” średnio sprzedawała 158 tys. egzemplarzy, czyli osiem razy więcej niż
„Gazeta Polska Codziennie” (19,1 tys. egz.), i zajmowała drugie miejsce w
segmencie dzienników, podczas gdy „GPC” siódme (wydawca „Naszego Dziennika” nie
należy do Związku Kontroli Dystrybucji Prasy i nie udostępnia danych o
sprzedaży gazety). W ubiegłym roku „GW” ze sprzedażą średnio 110 tys.
egzemplarzy była na trzecim miejscu, zaś „GPC” z 19,5 tys. na piątym. Mimo to
spółki Skarbu Państwa wydały w „GPC” według cenników prawie 5 mln zł, zaś w
„GW” - 10 razy mniej.
Jeszcze większy rozjazd jest wśród tygodników. W 2017 r.
POLITYKA sprzedawała średnio 110 tys. egzemplarzy na wydanie, „Newsweek” 97, a tygodniki „niepokorne”
- „Sieci” ok. 62 tys., „Do Rzeczy” 43, „Gazeta
Polska” 34 tys.
Ale ci, którzy decydują, gdzie kierować strumień zamówień
reklamowych ze spółek Skarbu Państwa, widocznie takimi szczegółami się nie
przejmują. Przypomnijmy: w 2017 r. cennikowe wpływy z reklam gazety
Karnowskich, która w styczniu tego roku zanotowała największy spadek sprzedaży
wśród tygodników opinii (aż o 24 proc.), wyniosły z tego źródła 17,4 mln zł i
były prawie 14 razy wyższe niż w 2015 r. Ale do rekordu „Gazety Polskiej” i
tak im daleko. Tygodnik Sakiewicza zarobił 4,1 mln wobec 39 tys. zł w 2015 r.,
co oznacza przeszło stukrotny wzrost.
W przypadku „Do Rzeczy” analiza Kantar Media mówi o 9,3 mln
wobec 872 tys. zł w 2015 r. (wzrost ponad 10-krotny), zaś „Naszego Dziennika”
699 tys. wobec 60,8 tys. zł (ponad 11 razy więcej).
Największy gest miało Polskie Górnictwo Naftowe
i Gazownictwo, czyli monopolista na polskim rynku gazowym, na którego zysk
składają się wszyscy Polacy płacący rachunki za to paliwo. Prezesem PGNiG
jest Piotr Woźniak, były minister gospodarki w rządach Marcinkiewicza i
Kaczyńskiego oraz wiceminister środowiska w rządzie Donalda Tuska. W ciągu
dwóch lat (2016-17) wydatki spółki na reklamę w „niepokornych” mediach eksperci
Kantar Media wycenili na 11,6 mln zł. Dalej jest Orlen za czasów prezesa Wojciecha
Jasińskiego (byłego posła PiS), który wyłożył 8,5 mln zł. 7,1 mln zł to wydatki
PKO BP, w którym roi się od osób związanych z PiS i jego prezesem. Na czele
tego banku stoi Zbigniew Jagiełło, kolega Mateusza Morawieckiego, ale w
zarządzie znajdziemy również byłego posła PiS Maksa Kraczkowskiego i byłego
stołecznego radnego PiS Mieczysława Króla. Z kolei w radzie nadzorczej
zasiada Wojciech Jasiński. Głęboko sięgała do kieszeni także Energa,
szczególnie w minionym roku, gdy stery dzierżył w niej były wójt Pcimia z PiS
Daniel Obajtek (od niedawna prezes Orlenu). To za jego kadencji firma wydała
większość z 5 mln zł, które pochłonęła promocja w prawicowej prasie w ostatnich
dwóch latach (najwięcej przypadło „Sieciom”).
Wszystko we właściwe ręce
Patrząc na wyniki finansowe
prawicowych spółek medialnych, widać, jak wiele znaczy dla nich szczodrość
państwowych firm. Mimo spadającej sprzedaży wszystkie poprawiły swoją sytuację
ekonomiczną. Tak przynajmniej wynika z ich sprawozdań za lata 2014-16
złożonych
w Krajowym Rejestrze Sądowym. To
zapewne wpłynęło na kolejny fenomen wyróżniający media prawicowe od reszty
rynku, na którym wydawcy, mierząc się ze spadkami sprzedaży i malejącymi przychodami
reklamowymi, przede wszystkim tną koszty płac. Tymczasem u wydawców
wspierających rząd koszty wynagrodzeń rosną z każdym rokiem. W „GPC” między 2015 a 2016 r. aż o 800 tys.
zł, w „Gazecie Polskiej” o 780 tys., u braci Karnowskich o 500 tys., zaś w „Naszym Dzienniku” o 400 tys. zł.
Ten tytuł inwestuje zresztą nie tylko w ludzi. Gdy nastały rządy PiS, wydająca „Nasz Dziennik”
spółka Spes, którą rządzą ludzie ojca Rydzyka, zaczęła dynamicznie rozbudowywać
swoją flotę. Choć w sprawozdaniu zarządu można wyczytać, że specyfika rynku
medialnego w Polsce „implikuje duże ryzyko funkcjonowania spółki”, a w niej
samej obowiązuje zasada „dbania o oszczędności”, to najwidoczniej optymistyczne
spojrzenie w przyszłość zwyciężyło. Od listopada 2015 r. do grudnia 2016 Spes,
która do tej pory dysponowała jednym samochodem, wzięła w leasing cztery nowe
peugeoty o łącznej wartości ponad 200 tys. zł, na czele z wartą prawie 80 tys.
zł wersją 5008 Style.
Inni wydawcy mediów popierających rządy PiS również z
optymizmem patrzą w przyszłość, przewidując wzrost przychodów w kolejnym roku.
Nie znaczy to jednak, że nie dostrzegają zagrożeń. Tomasza Sakiewicza na
przykład szczególnie mocno niepokoi konkurencja mediów Biereckiego i
Karnowskich. „Głównym zagrożeniem dla rozwoju spółki jest działalność
konkurencji, swoisty holding TVP i portalu wpolityce.pl, w którym TVP nieustannie, z przyczyn poza
biznesowych promuje konkurencje” [pisownia oryginalna - red.] - pisał w sprawozdaniu
z działalności zarządu Słowa Niezależnego za 2015 r. Nie bez satysfakcji przy
tym dorzucając, że „mimo to portal wpolityce.pl przeżywa
spowolnienie wynikające z kanibalizacji rynku przez TVP”.
Sakiewicz w ogóle należy chyba do największych malkontentów,
uważając, że jego media mogłyby sprzedawać się jeszcze lepiej, choćby w
prenumeracie. Można go w sumie zrozumieć, bo zaledwie 0,76 proc. przychodów
wydawcy „Gazety Polskiej” pochodziło z tego źródła. W jednym z ostatnich wydań
„Gazety Polskiej” zagrzmiał: „Zdecydowana większość instytucji państwowych nie
była w stanie zamówić nawet jednego egzemplarza gazety. Widać, jaki sort ludzi
tam siedzi i po co przyszli po stołki”. Na
szczęście stołki w państwowych spółkach dawno trafiły we właściwe ręce.
Grzegorz Rzeczkowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz