sobota, 21 kwietnia 2012

Kaczyński o "Titanicu" - cała prawda o katastrofie

Dokładnie wiek temu, w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 r., ok. 385 mil morskich na południe od Nowej Fundlandii, doszło do najbardziej znanej katastrofy morskiej w historii. W świetle słów znanego polskiego polityka Jarosława Kaczyńskiego zatonięcie RMS Titanic nabiera nowego sensu.

Mainstreamowe media uporczywie przedstawiają tę tajemniczą i dotychczas niewyjaśnioną katastrofę jako romantyczną opowiastkę o milionerach żegnających wsiadające do nielicznych łodzi ratunkowych żony i w spokoju idących wypalić cygaro i wypić ostatnią brandy w oczekiwaniu na śmierć oraz o damach i dżentelmenach bawiących się na tonącym po zderzeniu z górą lodową statku przy dźwiękach do końca grającej orkiestry.

Kłamstwo Hollywood

Dziś wiemy, że wersja ta jest kłamliwa. Pomimo wielomilionowego wsparcia udzielonego m.in. przez Hollywood oraz ludzi, którym zależy na ukryciu prawdy, to bezczelne kłamstwo zostało odkryte. Dziś coraz więcej faktów wskazuje na niewyjaśnione okoliczności zatonięcia transatlantyku.

Dziwne jest, jak bardzo szybko przyjęto, że "Titanic" zatonął po zderzeniu z górą lodową. Wciąż nie wiadomo jednak, jak góra z zamarzniętej wody i to taka, która szybko topniała w wiosennej temperaturze, mogła rozerwać stalowe poszycie potężnego liniowca. Według znanego polskiego specjalisty, doktora nie-fizyki Jarosława Kaczyńskiego wystarczy przeprowadzić prosty eksperyment, biorąc metalową łyżkę do lodów i wbijając ją w porcję lodów - to przecież lody są przecięte, nie łyżka.

Kolejną tajemnicą jest sam moment zderzenia. Jak mogło dojść do tego, że pomimo zauważenia góry lodowej statek - wcześniej swobodnie manewrujący w wąskich portach - nie mógł wykonać uniku? Czyżby wcześniej został "obezwładniony" w wyniku dwóch silnych wstrząsów?

Bez wraku!

Dziwne jest także, że tak silnie lansowaną hipotezę o górze lodowej stworzono bez znalezienia wraku, i to pomimo tego, że pozycja statku w momencie zderzenia była znana. Według opracowanych w polskim parlamencie, przy udziale znanych amerykańskich profesorów, nowoczesnej teorii żadnej katastrofy nie da się całkowicie wyjaśnić, nie posiadając wraku.

Nie wyjaśniono także innych okoliczności - nie przebadano ciał ofiar, nie przeprowadzono w ogóle sekcji zwłok! Nie przekopano miejsca zdarzenia! Co więcej, dopuszczono, aby zarówno wrak, jak i ciała zostały dokładnie obmyte przez ocean, niszcząc w ten sposób kluczowe dowody w sprawie.

Przyjęta przez mainstreamowe media hipoteza o śmierci kapitana "Titanica" w katastrofie bez formalnego aktu zgonu i nawet bez odnalezienia ciała musi dziś budzić zastrzeżenia. Dlaczego śledczym tak spieszyło się zakończyć śledztwo i stwierdzić, że główny świadek zdarzenia nie żyje? Dlaczego już dzień po tajemniczym zatonięciu założyli, że kapitan nie przeżył zatonięcia transatlantyku? Nie od wczoraj mówi się o świadkach, którzy widzieli, jak szybka milicyjna motorówka odwozi go do Stoczni Gdańskiej...

Seria nieprawidłowości

Cały czas na wyjaśnienie oczekuje być może najbardziej tajemniczy wątek katastrofy - opisanie jej ze wszystkimi szczegółami przez amerykańskiego pisarza Morgana Robertsona w powieści wydanej już 14 lat przed zatonięciem statku. Znaczące jest całkowite pominięcie tego wątku w prowadzonym śledztwie.

Ważniejszy jest jednak szerszy kontekst tej tajemniczej katastrofy. Bez żadnych wątpliwości należy stwierdzić, że stanowi ona ilustrację kryzysu państwa, w jakiej w drugiej dekadzie XX w. pogrążyła się Wielka Brytania i jaki trwa po dziś dzień.

Ówczesny brytyjski rząd Herberta H. Asquitha nie potrafił zapewnić bezpieczeństwa nie tylko swojemu największemu, sztandarowemu Statkowi Poczty Królewskiej (Royal Mail Steamer), ale także znajdującej się na jego pokładzie nieomalże całej elicie oraz przewożonym setkom paczek, w tym zawierającym ważne dokumenty. Śledztwo, choć ukierunkowane na z góry przyjętą tezę o zderzeniu z górą lodową, ujawniło szereg nieprawidłowości - statek nie miał dostatecznej liczby łodzi ratunkowych, procedur nakazujących radiotelegrafistom przekazywanie ostrzeżeń o górach lodowych na mostek, a sami telegrafiści nie dysponowali jasnymi regułami, jaki sygnał - CQD czy SOS - powinni nadawać w przypadku niebezpieczeństwa.

Statek zamiast czerwonych wystrzelił z niewiadomego powodu białe rakiety, potwierdzona została obecność drugiego statku w zasięgu wzroku "Titanica", który oddalił się, nie udzielając pomocy. Tuż przed zdarzeniem oficer pokładowy wydał rozkaz "prawo na burt" na rumpel, a nie na ster. Czy mogło to zmylić sternika?

Kolumnę Nelsona zdemontować!

W każdym cywilizowanym kraju seria takich nieprawidłowości zakończyłaby się nie tylko dymisją premiera, ale także dymisją twórców brytyjskiej potęgi morskiej królowej Elżbiety I i jej kapitana F. Drake'a oraz demontażem kolumny admirała Nelsona, który tę potęgę ugruntował.

Wiele niechętnych Wielkiej Brytanii rządów czy grup politycznych miało powody, aby doprowadzić do spektakularnej katastrofy sztandarowego statku brytyjskiej marynarki handlowej - mogła być to zarówno zemsta Hiszpanów za odwrót Wielkiej Armady czy Francuzów za Trafalgar, jak i efekt rywalizacji z Niemcami o panowanie na morzach i oceanach, odwet za kryzys marokański. W Wielkiej Brytanii duże znaczenie miały grupy polityczne godzące się na politykę ustępliwości, nieprzywiązane do idei obrony suwerenności Zjednoczonego Królestwa. Czyżby pasażerowie "Titanica" zostali zdradzeni po zachodzie?

Wrak Royal Mail Steamer "Titanic", odkryty w 1985 r., w dalszym ciągu nie został zwrócony Wielkiej Brytanii, co więcej - prawo do niego uzyskała spółka amerykańsko-francuska. Jest to niebywała kompromitacja rządu sprawującej wówczas funkcję brytyjskiego premiera Margaret Thatcher i jej polityki zagranicznej. Dla jej oceny nie mają przecież znaczenia takie szczegóły jak wzrost gospodarczy, zawarte umowy międzynarodowe czy reformy budżetowe - o skuteczności polityki decydują wraki i sprowadzenie tychże do kraju. Popularność Żelaznej Damy w brytyjskim społeczeństwie i jej wygraną w kolejnych wyborach w Wielkiej Brytanii tłumaczyć można tylko bezczelnym kłamstwem establishmentu.

Kłamstwo to upadnie niczym domek z kart w dniu, w którym ujawniona zostanie cała prawda o katastrofie RMS Titanic.

W ogóle w wyniku katastrofy "Titanica" i jej następstw do dymisji powinni podać się wszyscy premierzy świata poza Jarosławem Kaczyńskim - ich rządy skompromitowały się w stopniu tak dalekim, że w każdym cywilizowanym kraju tego samego dnia otrzymałyby dymisję.

Nie ulega wątpliwości, że opozycja brytyjska nie podniosła wszystkich tych wątpliwości w trakcie śledztw po katastrofie "Titanica" ani po odnalezieniu wraku.

Nie ulega wątpliwości, że na czele brytyjskiej opozycji stoją ludzie poważni, nie błazny.

Źródło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz