Anna Grzymała-Busse,
politolożka z uniwersytetu Stanforda, o tym, dlaczego politycy boją się
Kościoła katolickiego i czy coś może ich z tego strachu wyleczyć.
JACEK ŻAKOWSKI: -
Czy Kościół rządzi światem?
ANNA GRZYMAŁA-BUSSE:
Nie rządzi. Ale stara się wcielić wżycie głęboko zakorzenioną wiarę, że
światem powinno rządzić prawo naturalne, czyli boskie.
Które Kościół reprezentuje z
urzędu?
Zwłaszcza Kościół katolicki chce
wywierać wpływ na politykę poprzez wierzących polityków i przez ogół wiernych.
Ale to jest raczej wpływanie niż rządzenie wprost.
Ma jedno wychodzi, kiedy
prezydent Rzeszowa przerywa próby spektaklu dotykającego m.in. kościelnej
pedofilii. Formalnie Kościół tylko „wpływa", ale robi to tak skutecznie,
jakby rządził.
Rządzą politycy ulegający wpływom.
W Polsce ulegają łatwo i powszechnie, więc Kościół bardzo skutecznie wywiera
presję na rząd, politykę, kulturę. W skali świata to raczej jest ewenement niż
norma. Takich krajów jak Polska jest mało. I szybko ich ubywa. Bo w nowoczesnym
świecie im bardziej Kościół angażuje się w politykę, tym szybciej trwoni
autorytet moralny. Wierni odchodzą, a wraz z tym maleją wpływy Kościoła. To
się już w wielu krajach dokonało w XXI w. Irlandia i Chorwacja są bardzo dobrym
przykładem.
Na czym ten polski ewenement
polega?
Historycznie na utożsamieniu
polskości z katolicyzmem i Polaków z Kościołem katolickim. W najtrudniej szych
historycznych momentach Kościół był opoką Polaków. To stworzyło bardzo głęboką
więź między narodem a wiarą, a także politykami a hierarchią Kościoła. Na
poziomie elit powstał system ponadpolitycznych przenikających się więzi, które
często są silniejsze niż polityczne podziały.
I niż wola wyborców. W
demokracji to jest polityczny fenomen.
Nie tylko w polskiej demokracji. W
Irlandii też tak było i długo działało podobnie jak w Polsce. Aż pękło.
W swojej książce zestawia pani
trzy pary demokratycznych państw. USA z Kanadą, Irlandię z Włochami i Polskę z
Chorwacją. Obie europejskie pary tworzą społeczeństwa silnie katolickie. Skąd
się biorą różnice?
Z odmiennych doświadczeń. Między
włoskim państwem a Kościołem zawsze było napięcie, bo w XIX w. papież był
przeciwny zjednoczeniu. Republika powstała na przekór papiestwu, więc Kościół
nie stał się autorytetem moralnym w polityce. To się trochę zmieniło po wojnie,
gdy w różnych konfiguracjach przez pół wieku niemal nieprzerwanie rządziła lub
współrządziła chadecja, a bardzo silni byli komuniści. Kościół otwarcie zawarł
koalicję z chadecją. Pozwoliło mu to wpływać na prawo małżeńskie, religię w
szkołach, później na badania komórek macierzystych. Wpływ Kościoła na
polityczne decyzje był we Włoszech nieporównanie większy niż jego udział w dość
świeckiej publicznej debacie zdominowanej przez wartości republikańskie. To
się marnie skończyło, wraz z upadkiem chadecji.