Trawestując
Marka Twaina - informacje o śmierci polskich stoczni okazały się mocno
przesadzone. Branża jest w natarciu, zatrudnia już ponad 30 tys. osób.
PAWEŁ ROŻYŃSKI
Chciałbym
stanowczo zaprotestować przeciw stwierdzeniu, że ten przemysł „odżywa” Nie
przestał istnieć, a teraz szybko się rozwija - mówi Jerzy Czuczman, dyrektor
Biura Związku Pracodawców „Forum Okrętowe” które skupia pięć stoczni i prawie
50 kooperujących firm.
- Ktoś przedwcześnie nas uśmiercił
- dorzuca Marek Siemaszko, prezes stoczni Safe z Gdańska. -
A przecież upadły tylko przedsiębiorstwa państwowe. Te prywatne, które z nimi
współpracowały, przerzuciły się na usługi dla stoczni
zagranicznych i zaczęły produkować statki. Nie robimy wielkich masowców, ale
lepszy mniejszy specjalistyczny statek niż dziesięć stalowych pudeł do
przewozu ładunku.
Nasz przemysł stoczniowy wraz z
firmami kooperującymi miał w 2014 r. ponad 10 mld zł przychodów. Na Polskę
przypada 12 proc. wartości remontów statków i 5 proc. budowy nowych jednostek w
Europie. - Daje nam to drugie miejsce w Europie po Niemczech i piąte na świecie
- przekonuje Przemysław Roth, członek zarządu Rolls-Royce Polska.
Spekuluje się, że Brytyjczycy
wybudują w Gdańsku fabrykę silników okrętowych.
Nasze zakłady produkują więcej niż
- aż trudno w to uwierzyć - Francja czy Wielka Brytania (nie licząc produkcji
dla marynarki wojennej). W 2009 r. w przemyśle stoczniowym zatrudnionych było
23 tys. ludzi, obecnie - 32 tys.
Co ważne, stocznie produkują coraz
więcej. W ubiegłym roku ich przychody wzrosły o ponad 10 proc. - W tym roku
wzrost może być jeszcze szybszy - przekonuje Jerzy Czuczman.
Stocznia Remontowa Shipbuilding w Gdańsku ma wypełniony kalendarz do końca 2016 r. Na
pochylni i przy nabrzeżu stoją kadłuby 18 budowanych statków. Niszczyciel min
Kormoran 2 to pierwszy po 30 latach nowy okręt dla polskiej Marynarki Wojennej.
Za nim widać m.in. fragmenty promów z napędem na LNG przeznaczonych dla Kanady
i arktyczny kontenerowiec, jeden z pięciu zamówionych przez Duńczyków do
obsługi portów na Grenlandii. Ma wzmocnioną konstrukcję kadłuba i może pływać
wśród kry i przy temperaturze -35
st. C. W te rejony zapuszczać się raczej nie będzie
długa na 100 m
trzymasztowa fregata dla kadetów Wyższej Szkoły Morskiej Algierii. Czeka na
planowane we wrześniu wodowanie. Zaprojektowany w Polsce żaglowiec, z załogą
liczącą 222 osoby, ma być chlubą tego afrykańskiego kraju i pełnić funkcje
reprezentacyjne. W stoczni robi się już tak ciasno, że trudno wcisnąć nowy
kadłub.