sobota, 31 sierpnia 2013

Prawy hipster, brat leminga



Piwo na placyku pije w piąteczek (w niedzielę jest msza święta).
Brodę zapuszcza, wkłada kaszkiet (na pielgrzymki chodził, zanim zaczęły być cool).
Odpocznie przed modnym klubem na leżaku (poczyta Platona, papieskie encykliki).
Powie, że jest młody, piękny (prawicowy).
Przejął właśnie kwartalnik „Fronda”.
Hipster Prawica (prawicowi dziennikarze, głównie z „Gazety Polskiej Codziennie”, profil Hipster Prawicy na Facebooku - prawie 10 tysięcy fanów - prowadzą od roku) porozmawiać z „dziennikarzem prasy mainstreamowej” przychodzi na placyk w czterech osobach:
Samuel Pereira, 25 lat, skończył historię i był rzecznikiem Solidarnych 2010.
Dawid Wildstein, 29 lat, jest synem Bronisława Wildsteina i wiceszefem publicystyki w „GPC”.
Mateusz Matyszkowicz, 32 lata, pracował w korporacji, tłumaczył św. Tomasza z Akwinu, a teraz będzie naczelnym „Frondy”.
Wojciech Mucha, 30 lat, stażował w IPN-ie, był gniazdowym Cracovii i naganiaczem klubu ze striptizem.

Moda: bosko, nie jak Lenin

„W Hipster Prawica wiemy, gdzie chodzić, jak się ubierać i jak zachowywać. Wiemy, jak korzystać z tego, co daje nam miasto i współczesna kultura. I pozostajemy prawicowcami” (z listu do braci lemingów).
-    To jak się mam ubrać? - pytam.
Mucha: Schludnie.
Wildstein: Bosko.
Matyszkowicz: Po swojemu, a nie cudzemu
Pereira: Z klasą, a nie przesadnie i niechlujnie.
-    A pójść potem gdzie?
Wildstein: Tam, gdzie jest konkretnie.
Pereira: Gdzie my, czyli różnie. Nie tam,
gdzie nudno i zbyt lewicowo.
-    Zachowywać się jak?
Matyszkowicz: Jak bohater romansu rycerskiego.
Pereira: Uczciwie, z empatią. Odpowiedzią jest dekalog.
Matyszkowicz: Jak nie-Lenin. Łazić i gadać. Dużo gadać. Pić dobrą kawę. Czytać Ewangelię. Czytać klasyków filozofii i dobrą prozę. Tyrmanda, Bobkowskiego, Józefa Mackiewicza. Słuchać Purcella, ostrego rocka i disco polo.
Wildstein: Czytać Biblię, oglądać filmy dokumentalne o dinozaurach.
Pereira: Słuchać muzyki, która pobudza do dobrych rzeczy. Jeśli coś jest „bestsellerem”, to może dlatego, że jest jak niezdrowa cola, którą wszyscy piją.
Mucha: Wszystko czytać, oglądać, wnioski wyciągać. Od wywiadu rzeki z Urbanem, przez „Obłęd 44”, do „Wieży komunistów”.
-    A czego nie czytać?
Wildstein: Mnie ostatnio wkurwia dekonstrukcja.
Matyszkowicz: Kulturowych ciotek nie można słuchać.
-    Patrzeć na autorytety?
Wildstein: Moi to Lebenstein i oficer Stubb z „Moby Dicka”. Chciał się napić z białym wielorybem, a to coś, przyznasz?
Matyszkowicz: Moja żona, moje dzieci, moi rodzice, polonistka.
Mucha: Andrzej Gwiazda powiedział, że w 1980 roku wygrali dlatego, że jeszcze nie mieli autorytetów, które mogłyby zdradzić. A potem przegrali, bo zamiast myśleć, poszli ślepo za autorytetami. Zgadzam się, myślenie ma przyszłość.
Pereira: Nie lubię opierać się na autorytecie polityków, wolę na wartościach. Z nieżyjących wymieniłbym Lecha Kaczyńskiego i Antonio Salazara. A prywatnie - C.S. Lewis, Edith Piaf. I biblijny Hiob.

środa, 28 sierpnia 2013

Ostatni zryw.



Jarosław Kaczyński wie, że to ostatni dzwonek. Albo weźmie władzę za dwa lata, albo nigdy.

 Gabinet prezesa PiS przy ul. Nowogrodzkiej, kilka miesięcy tema Jarosław Kaczyński mówi swoim współpracownikom: - Prezydentura Leszka zapisała się w historii, moje premierostwo - nie. Te kilkanaście miesięcy to było za mało. Jeśli wygramy wybory w 2015 r„ tym razem zamierzam zostawić po sobie mocniejszy ślad.
Politycy, których pytałem, o jaki to ślad może chodzić, są zgodni w jednym: ten rząd będzie karny. Dokładnie takiego określenia używają. Karny rząd. Prezes podobno już zapowiedział, że tym razem nie zamierza się umizgiwać do żadnych środowisk ani brać do swojego gabinetu profesorów tylko dlatego, że mają znane nazwiska. Żeby się potem użerać, przekonywać, szukać kompromisów? Nic z tych rzeczy. To ma być rząd działający na zasadzie: wykonać i odmaszerować.
Mówi jeden z członków komitetu politycznego PiS: - Ludzie głosują na nas ze względu na Jarosława. Reszta się nie liczy.
Prezes może do swojego gabinetu wziąć wujów spod budki z piwem, a nasi sympatycy i tak będą zadowoleni, bo to będzie rząd Jarosława Kaczyńskiego, który odsunął od władzy Donalda Tuska.

Test na trzymanie moczu
Prezes podobno jest w niezłej formie. Po zakończeniu żałoby zaczął udzielać się towarzysko, niedawno był na kolacji u premierostwa Olszewskich. Chętniej niż kiedyś rusza w Polskę i, co najważniejsze,
nie ciśnie już, żeby na noc wracać do Warszawy. W ciągu ostatnich kilku miesięcy zdarzyło mu się nawet parę razy spać poza domem, co za życia jego matki było nie do pomyślenia.
-Kaczyński z jednej strony został całkiem sam, ale z drugiej mógł rzucić się w wir polityki, bo odeszły mu inne obowiązki. Kiedyś, gdy zbliżał się wieczór, tylko nerwowo patrzył na zegarek, zatrzymanie go na kolacji było niemożliwością. Dziś jest inaczej. Podczas kampanii w Elblągu siedział do późna, rozmawiał z dawnymi znajomymi. Widać było, że jest zadowolony - opowiada jeden z polityków PiS.
Na ostatni tydzień sejmowych wakacji Kaczyński wyjechał w Bory Tucholskie. Miejsce jego pobytu to tajemnica, znają je tylko najbliżsi współpracownicy. Wiadomo jedynie, że jest tam spokojnie - dookoła gęsty las, w pobliżu czyste jezioro, pełne linów oraz szczupaków. Za życia Lecha bracia spacerowali po tych lasach wspólnie, omawiając najważniejsze polityczne zagadnienia. Teraz, na dwa lata przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi, prezes w pojedynkę wyjechał obmyślać swój polityczny plan.
Kongres programowy PiS odbędzie się na przełomie 2013 i 2014 roku, ale przy Nowogrodzkiej wizja prezesa jest dobrze znana już dziś. Jej ramy stanowi tzw. program klarysewski, który Kaczyński opracował w 2008 roku, podczas pobytu w prezydenckiej willi w Klarysewie. Według dokumentu rząd ma być silnie scentralizowany, a wzmocnione ma zostać osobiste znaczenie premiera. Minister finansów byłby zdegradowany do roli księgowego, a pisanie budżetów przeniesie się do Kancelarii Premiera. Nadzór nad administracją również. Wydzielony zostałby za to nowy resort: energetyka. Powstałby z połączenia części departamentów znajdujących się w gospodarce, skarbie i środowisku.
Choć część kandydatów na ministrów jest znana, to dokładny skład rządu wciąż pozostaje zagadką. Gdyby ktoś chciał poważnie traktować komplementy i obietnice, którymi prezes obłaskawia tabuny ludzi przelewających się przez jego gabinet, to samych wicepremierów musiałoby być w nim co najmniej pięciu. Opowiada mi jeden z byłych posłów PiS: - Ze spotkań z Jarosławem każdy wychodzi w przekonaniu, że usłyszał więcej, niż chciał. „Wie pan, musimy wypełnić lukę po Grażynie Gęsickiej, a słyszałem, że pan tutaj...”, to są tego typu rozmowy. Oczywiście żadne konkrety nie padają, ale człowiek tego słucha i myśli, że za chwilę zostanie jedną z najważniejszych osób w państwie.
Choć wcale nie zostanie. Tak naprawdę o realnych zamiarach Kaczyńskiego znacznie więcej mówi to, co kilka miesięcy temu usłyszał w gabinecie prezesa PiS jeden z jego współpracowników: - Wiele osób, które mi się spodobały i za szybko odebrały sygnał, że coś ode mnie dostaną, zdradziło mnie. Dlatego postanowiłem wprowadzić dwa lata karencji. Jak człowiek przetrzyma, to znaczy, że możemy dalej rozmawiać.
Poseł PiS się śmieje: - Tak, tak, znam to. Prezes w ten sposób sprawdza, kto trzyma mocz, a kto nie. To taki test lojalności i wbrew pozorom niełatwo go zdać. Niech pan spojrzy na Marka Migalskiego. Jarosław raz bąknął, że Marek mógłby kiedyś wystartować w wyborach prezydenckich, i proszę, jak mu się w głowie poprzewracało.

Macierewicz, pierwszy po prezesie
Rozmowa sprzed kilku miesięcy.
-Niech pan spojrzy - Kaczyński zwraca się do jednego ze swoich doradców, wskazując na zdjęcie Adama Hofmana. - Trzydzieści lat, a już by chciał generałów przed sobą stawiać.
-Generałów? - dziwi się gość.
-Tak, tak. On mierzy w MSW.
Doradca wyszedł z gabinetu prezesa
nieco zaskoczony, bo rzecznik PiS do tej pory przymierzał się głównie do Ministerstwa Sportu. To jednak wersja mocno nieświeża. Kiedy jeden z polityków niedawno spytał o ten resort, Hofman odpowiedział krótko, że sport go nie interesuje, co mogłoby sugerować, że po głowie chodzi mu coś bardziej prestiżowego.
Te aspiracje potwierdza bliski znajomy Hofmana: - MSW oczywiście byłoby ciekawe, ale z tego, co wiem, najbardziej interesowałoby go jakieś stanowisko w Kancelarii Premiera. Adam chce być tu, gdzie realna władza. Może nawet funkcja szefa kancelarii? Kto wie?
Jedno jest pewne. Szans na powtórne objęcie tego stanowiska nie ma Mariusz Błaszczak. Kaczyński w prywatnych rozmowach często zestawia go z jego następcą Tomaszem Arabskim, który jego zdaniem budził strach wśród pracowników. Błaszczak był lubiany, ale ludzie nie czuli przed nim respektu. W efekcie, uważa prezes, kancelaria się rozłaziła, urzędnicy chodzili samopas, a BOR-owcy siedzący w holu w końcu przestali nawet salutować na widok premiera.
Liczną reprezentację w rządzie z pewnością będzie miał zakon PC. Kaczyński uważa wywodzących się z niego ludzi za najpewniejszych, wie, że są posłuszni i nigdy nie zdradzą. Dlatego mocnymi kandydatami do objęcia ministerialnych tek są posłowie Andrzej Adamczyk (infrastruktura) i Marek Suski (środowisko). Żaden z nich nie ma co prawda wyższego wykształcenia, ale jeśli rząd ma być karny, to ta dwójka nadaje się doskonale. Wśród partyjnych pewniaków wymienia się także Dawida Jackiewicza (skarb lub energetyka).

Antoni Macierewicz nie zostanie szefem MON w razie zwycięstwa PiS. Dlaczego? - A pan powierzyłby mu armię? - odpowiada pytaniem na pytanie jeden z członków komitetu politycznego

Ministrem spraw zagranicznych nie będzie Anna Fotyga, która ma w przyszłorocznych wyborach kandydować do europarlamentu. Z kolei Antoni Macierewicz mimo swoich aspiracji nie zostanie szefem MON. Dlaczego? - A pan powierzyłby mu armię? - odpowiada pytaniem na pytanie jeden z członków komitetu politycznego.
Poza tym partia jakiś czas temu zamówiła badania, z których wynikało, że
Macierewicz to drugi najbardziej kojarzony z PiS polityk, a Kaczyński nie uznaje w tej dziedzinie konkurencji. Niewykluczone, że szef smoleńskiego zespołu na pocieszenie dostanie jakieś inne stanowisko, ale to, że nie będzie ministrem obrony, wydaje się przesądzone.
Kto w takim razie obejmie te resorty? Po śmierci Aleksandra Szczygły PiS będzie mieć kłopot z obsadą MON. Dziś najpoważniejszym kandydatem wydaje się młody poseł Marek Opioła, pozostający w bliskich relacjach z rodziną Kaczyńskich. Z kolei MSZ może zostać powierzone forsowanemu przez prof. Jadwigę Staniszkis posłowi Krzysztofowi Szczerskiemu. - O ile oczywiście w ciągu najbliższych dwóch lat nie odbije mu woda sodowa - zastrzega jeden z moich rozmówców.
Na rządowej giełdzie nazwisk pojawiają się jeszcze Mariusz Kamiński (MSW, CBA), Andrzej Duda (sprawiedliwość) i Paweł Szałamacha (gospodarka). Największy kłopot PiS tradycyjnie ma z obsadą resortu finansów. Choć z drugiej strony, jeśli rzeczywiście znaczenie tego ministerstwa zostanie zmarginalizowane, to będzie to problem wyłącznie wizerunkowy.

Prezydent Kaczyńska? Tabloidy by ją zniszczyły
Żeby zdobyć władzę i rozdzielać stanowiska, PiS musi najpierw wygrać wybory, co wcale nie będzie łatwe. Wszystko przez kalendarz polityczny, który układa się dla Kaczyńskiego wyjątkowo niekorzystnie.
Kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi odbędą się wybory prezydenckie.
Ich faworytem będzie Bronisław Komorowski, którego według badań popiera także część sympatyków PiS. Do tej pory mówiło się, że Kaczyński, chcąc uniknąć kolejnej porażki, wystawi do tej kampanii prof. Piotra Glińskiego. Dziś nie jest to już takie pewne. - Jeśli Solidarna Polska dostanie się do europarlamentu, to Gliński nie będzie mógł kandydować - stwierdził niedawno prezes w jednej z prywatnych rozmów.
O co chodzi? Mówi polityk, który uczestniczył w tej rozmowie: - Jeśli Solidarna Polska prześlizgnie się przez wybory europejskie, to Ziobro pozostanie w grze i będzie kandydować na prezydenta. A z Glińskim, byłym członkiem Unii Wolności, wielki problem mieliby słuchacze Radia Maryja i wyborcy skrajnie prawicowi.
Z sondaży zamówionych przez PiS wynika, że rozpoznawalność Glińskiego wciąż jest niska. Z kolei Ziobro cały czas znajduje się w czołówce polityków kojarzonych z Prawem i Sprawiedliwością. Oznacza to, że część wyborców mogłaby poprzeć szefa Solidarnej Polski, sądząc, że oddają głos na człowieka Kaczyńskiego. 








Jeszcze gorsze wnioski płyną z telefonicznego sondażu prezydenckiego, który s kilka tygodni temu przeprowadziła pracownia Millward Brown na zlecenie firmy s PR-owskiej współpracującej ze Zbigniewem Ziobrą. Wyniki tego badania „Newsweek" otrzymał w biurze Solidarnej Polski.
Dla PiS są one katastrofalne: Bronisław Komorowski - 50 proc., Zbigniew Ziobro
-11 proc., Janusz Palikot - 6 proc.., Leszek Miller - 5 proc., Janusz Korwin-Mikke
-5 proc., Piotr Gliński - 4 proc. i Janusz Piechociński - 3 procent.
Polityk, który rozmawiał z Kaczyńskim na temat szans Glińskiego, ciągnie: - Prezes nie powiedział tego wprost, ale zrozumiałem, że jeśli zawczasu nie zabijemy Solidarnej Polski, to sam będzie musiał stanąć do tych wyborów.
Takie rozwiązanie jest jednak bardzo ryzykowne, bo w razie wyraźnego zwycięstwa Komorowskiego Kaczyński występowałby w kampanii parlamentarnej jako przegrany z wyborów prezydenckich. Dla polityka, który zapowiada walkę o pełnię władzy, to poważny wizerunkowy kłopot. Innego poważnego kandydata w partii jednak nie ma. Pół roku temu na Nowogrodzką przyszedł były wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski. Próbował przekonywać, Że PiS mogłoby postawić na
niego, ale wyszedł srodze rozczarowany. Prezes był na „nie”.
-Żaden inny kandydat nie wchodzi w grę? - pytam jednego ze stałych bywalców biura przy Nowogrodzkiej.
-Kiedyś przy winie w ramach intelektualnej zabawy rozważaliśmy kandydaturę Marty Kaczyńskiej. Komorowskiemu
i Ziobrze byłoby trudno zaatakować córkę nieżyjącego prezydenta, ale to abstrakcyjne rozważania.
-Prezes uczestniczył w tej dyskusji?
-Nie, rozmowa toczyła się w gronie jego współpracowników, ale Jarosław nie dopuszcza takiego scenariusza. Uważa, że, jeśli Marta za bardzo się wychyli, tabloidy zmieszają ją z błotem.

Zegar biologiczny
Bez względu na to, ile władzy w swoim ręku skupi Kaczyński i kto wejdzie do jego gabinetu, rządy PiS i tak mogą szybko rozczarować jego wyborców. Jeśli w 2015 roku Bronisław Komorowski zapewni sobie reelekcję, to Kaczyński co i rusz będzie nadziewać się na prezydenckie weto. A jest mało prawdopodobne, by jego partia miała wystarczająco dużo szabel w Sejmie, by je przełamać. Szanse na odbicie TVP z rąk Platformy, czego zapewne zażądają media sympatyzujące z Kaczyńskim, będą minimalne. A rozliczenie Smoleńska okaże się całkiem niemożliwe - skazujących wyroków Kaczyński przecież nie załatwi, a na postawienie Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu zabraknie mu głosów.
-Prezes nie boi się tego rozczarowania?
-pytam osobę z otoczenia szefa PiS.
-Boi się, ale nie ma wyjścia. Proszę nie lekceważyć czynnika wieku. Jarosław wie, że to dla niego ostatni moment. Sam mówi, że nie może już dłużej czekać, bo zegar biologiczny bije mu coraz szybciej. To ostatni dzwonek. Albo teraz, albo nigdy.

czwartek, 22 sierpnia 2013

GUZIAŁ PATRONOWAŁBYM TEŻ NARODOWCOM

GUZIAŁ
PATRONOWAŁBYM TEŻ NARODOWCOM


Koledzy samorządowcy przejęli się krzywdą Piotra Guziała tępionego przez Hannę Gronkiewicz-Waltz i pocieszyli go posadą w radzie nadzorczej spółki od śmieci w Będzinie - opowiada organizator referendum w stolicy



Iwona Szpala, Paweł Wroński: W co pan gra, panie Guzlał?
Piotr Guział: W piłkę rzadko, głównie biegam.
A w polityce?
-Gram oto, żeby jak najlepiej żyło się mieszkańcom Warszawy, bo pasjonuje mnie zmienianie rzeczywistości -zawsze na lepsze.
Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz działa na gorsze?
-Od kiedy działa bat referendum, pani prezydent jest aktywna jak nigdy dotąd. Brakuje strategicznych decyzji, jest gadżeciarstwo, pozowanie do zdjęć jak w czasach gierkowskich. Pani prezydent, zamiast bujać się na huśtawce, powinna rozwiązywać problemy miasta. Permanentnie jest na placu budowy i pstryka sobie foty, ale od tego budowa nie przyspiesza.
Aha, wcześniej nic nie robiła, ale Jak przyjeżdża na budowy, by pokazać, że coś robi, to źle? Trudno pana zadowolić.
-Ma się pojawiać tam, gdzie sytuacja tego wymaga, od prezydenta..
Odpowiedzialny polityk powinien powiedzieć ludziom, co dalej. A pan rok przed wyborami mówi: Warszawiacy, odwołajmy prezydenta, nie zastanawiajmy się, co dalej.
-Nie jestem do tego upoważniony przed odwołaniem prezydenta. Przyjdzie na to czas. To byłoby na tym etapie śmieszne...
Jest śmieszne. Proszę powiedzieć otwarcie: Nie biorę odpowiedzialności za to, co się będzie działo w Warszawie po referendum.
-To chyba zarzut do twórców Konstytucji RP, w której referendum jest zapisana Mówienie, co będzie dalej, twierdzenie, że w momencie składania wniosku o referendum powinien być kontrkandydat -jest stawianiem wozu przed koniem Dziwię się, że tala bojownik o wolność i demokrację jak prezydent Bronisław Komorowski wzywa do bojkotu referendum. Zdeptał wartości, o które walczył, za które był internowany. W życiu polityków są momenty, kiedy milczenie jest zlotem. Przecież Bronisław Komorowski miał być przeciwieństwem Lecha Kaczyńskiego uważanego za prezydent ta jednej partii. Jako prezydent, kraju jest strażnikiem konstytucji.
W konstytucji Jest referendum, ale nie obowiązek uczestniczenia w nim. Prezydent ocenia, że mamy do czynienia z Imprezą, która powoduje zamieszanie. Jako mieszkaniec Warszawy ma do tego prawo.
-Przy wyborach też nie wiemy, kto wygra, ale nie mówimy, że partie wprowadzają zamieszanie. Sam prezydent Komorowski powiedział, że nie wie, czy będzie się ubiegał o reelekcję. A ja nie wiem, co będzie po wyborach samorządowych 2014 r. Nie wiem, czy zostanę radnym, a może wystartuj ę na wyższe funkcje w samorządzie, w państwie.  
Wróćmy do przyczyn referendum. Jaki Jest stan Warszawy? Budżet się rozleciał, wielka Inwestycja upadła, ktoś coś ukradł?
-Czy ukradł, nie wiem. Jako Warszawska Wspólnota Samorządowa reprezentujemy część dzielnic, uważamy, że wszystko zmierza ku katastrofie. Dzielnicowe budżety inwestycyjne w ostatnich czterech latach spadły o połowę, gdy budżet inwestycyjny Warszawy co roku rośnie. Realizuje się rzeczy centralne kosztem lokalnych. I ja się z tym nie zgadzam.  
Jest kryzys. Warszawa ma względnie ustabilizowany budżet mimo kosztów odszkodowań za dekret Bieruta. Buduje metro.
-Metro miało być budowane w partnerstwie publiczno-prywatnym. Do dziś miała być gotowa cala druga linia metra, a w budowie trzecia. Tak deklarowała w2006 r. w programie wyborczym Hanna Gronkiewicz-Waltz. Okazało się to nieprawdą, a - jak mówicie - trzeba być politykiem odpowiedzialnym, także za dane słowo.
Zmieniły się okoliczności. Pan też pewnie chciałby oskarżyć o kłamstwo prezydenta Starzyńskiego, który obiecywał, że wybuduje metro, ale wojna wybuchła.
-Ale pogrążacie Hannę Gronkie-wicz-Waltz! Prezydent Starzyński wpięć lat zrealizował 100 tys. mieszkań komunalnych, Hanna Gronkiewicz-Waltz niecałe 2 tys. w siedem lat. Wy uważacie, że ciepła woda w kranie wystarcza, aj a chciałbym wielkiej Warszawy, Warszawy marzeń. Tym się różnimy.
To porównanie nie ma sensu. Za Starzyńskiego nie budowano mieszkań komunalnych, tylko spółdzielcze I czynszówki budowane przez prywatnych właścicieli.
-Dalej podtrzymuję, że to były mieszkania komunalne, ale nie rzecz w formie własności, aw dostępności mieszkań dla tych, których nie stać na kupno i nie dostaną kredytu.
Uważa się pana za polityka związanego z SLD. Sojusz nie popiera referendum w Warszawie.
-SLD łączą z władzą nici powiązań. Niby jest w opozycji, ale nie odpłynął daleko swoją tratwą od statku Platforma Obywatelska w Warszawie. Wystarczy spojrzeć na glosowania w kluczowych sprawach. Zobaczyć, jakie bezpośrednie korzyści, też rodzinne, odnoszą prominentni działacze z tego, że popierają PO. Jak czołowi politycy SLD w Warszawie zawodowo są związani z instytucjami samorządowymi zależnymi od polityków PO.  
Pan sam ma radę nadzorczą, nie przypadkiem właśnie od SLD?
-Oczywiście, mam. Ale od tej części SLD w kraju, która była głęboko przekonana o tym, ty poprzeć referendum.  
Pan ma powiązania z samorządem Będzina. Pana rada nadzorcza to Przedsiębiorstwo Techniczno-Handlowo-Usługowe, Interpromex, spółka miasta.
-Koledzy w zarządzie krajowym SLD
-w zdecydowanej większości i ponad podziałami, czyli np. Napieralski. Olejniczak, Oleksy-uważają, że partia powinna nasze referendum poprzeć. Natomiast jest tam zasadą skądinąd słuszna, że trudno, by koledzy z innych gmin, miast, województw dyktowali, co ma robić lokalna struktura, w brew jej woli.
A do rady nadzorczej wracając?
-To akurat śmieszna opowieść. Odwiedzili mnie prezydent Będzina i prezydent Częstochowy. W ursynowskim ratuszu wymieniliśmy się poglądami na tematy samorządowe. W pewnym momencie mówią, że dużo czytali na temat krzywd, których doznaje Ursynowi ja osobiście od Hanny Gronkiewicz-Waltz. Powiedziałem, że to opinie przesadzone, wiedza z mediów, ale rzeczywiście zdarzyło się, że byłem gorzej oceniany przez prezydent niż inni burmistrzowie, choć uważam, że nie zasłużenie. Oni na to: „Słuchaj, trzeba ci to jakoś zrekompensować”. Koniec rozmowy. Koled2y się rozjechali. I mija miesiąc, dzwoni prezydent Będzina, żebym podał PESEL, i mówi: „Postanowiłem powołać cię do rady nadzorczej największej spółki w Będzinie, czas, żeby wyrównać te krzywdy których doznałeś, też i finansowe”.
Krytykuje pan SLD za powiązania z władzą, a sam bierze od polityka tej partii radę nadzorczą I gratyfikacje?
-No i co? Jaki to ma związek z referendum? Od dziesięciu lat mam zdany egzamin na. członków rad nadzorczych, jestem 15 lat samorządowcem, także z wykształcenia, znam się na samorządzie i na zarządzaniu, prowadziłem spółki prawa handlowego. Uznano, że przydam się w radzie nadzorczej jako osoba z takim doświadczeniem, a nie towarzysz partyjny.
I tylko Jeden Piotr Guział nadaje się do Będzina? Pan pozostaje w przyjaźni z posłem Markiem Bałtem z Częstochowy, dolnośląskim baronem SLD, on też Jest za przyłączeniem się do pańskiego referendum.
-On też uważa, że referendum powinno być poparte...
I do tej rady nadzorczej razem z panem dołączyła Ewelina Bałt, żona posła. Taki koleżeńsko-rodzinny układ.
-Pani Ewelina Bałt jest radną Częstochowy, kończy doktorat z ochrony środowiska, a to spółka śmieciowa. Jest zawsze dobrze przygotowaną szefową tej rady. Jeżeli do rady nadzorczej idzie ktoś, kto się na tym nie zna, ale jest partyjnym kolegą - to patologia. Jeżeli do rady nadzorczej idzie ktoś kompetentny, to jest to po prostu zadośćuczynienie jego kompetencjom.
Streszczając: Jeśli inni, to źle, Jeśli my, to dobrze, bo my Jesteśmy kompetentni.
-Idąc tropem tego myślenia, w radzie nadzorczej spółki komunalnej powinni być nie samorządowcy, ale wyłącznie dziennikarze „Wyborczej ”?  
Wróćmy do Warszawy. Partie pana rozczarowały, poza PIS nie dowiozły podpisów, do których się zobowiązały. Czemu pan nie powiedział: „Dajcie spokój, nie upartyjniajcie tej całej imprezy, bo wyjdzie na to, że chodzi tylko o Interes partyjny, o odwołanie wiceprzewodniczącej PO”?
-Dlaczego miałem tak powiedzieć? Wszystkie podpisy były przyjmowane z dużym entuzjazmem i oznakami przyjaźni. Wszystkie prowadziły do celu, który wyznaczyliśmy. Partie są elementem demokracji samorządowej. Partie mogą zgłaszać wnioski referendalne, co w wielu miastach czyni Platforma.
Były nagrody za zebranie tych podpisów. Ursynów wygrał litr wódki.
-W kategoriach żartobliwych. Do tego był order z kartofla. Nie sprowadzajmy tego do absurdu. Nigdy żadnej ekipie w Polsce nie udało się zebrać tylu podpisów, ile się udało zebrać nam, samorządowcom.
Jaka Jest dziś rola Ruchu Pallkota? Ustalał pan strategię z wiceprzewodniczącym partii Arturem Dębskim. Potem nie zaprosił go pan nawet na finał zbierania podpisów. Palikotowcy mieli pretensję.
-Pan Dębski jest moim kolegą, rozmawiamy często o polityce. Kiedyś podzieliłem się z nim przemyśleniami na temat Warszawy. Powiedział: „No to w takim razie chyba referendum powinieneś zrobić”. Ale rozmowa się rozmyła. Nagle Dębski pyta mnie, co z tym referendum. Mówię: „Słuchaj, zastanawiamy się, czy to ma szanse, przedsięwzięcie organizacyjno-logistyczne jest ogromne”. Chwilę po tej rozmowie poseł na schodach sejmowych ogłasza, że to referendum jest koniecznością i Ruch Palikota popiera naszą inicjatywę. Powiedziałem mu: „Nie może tak być, że my pracujemy nad jakimś rozwiązaniem, wkładamy wysiłek, a na końcu Ruch Palikota kładzie na tym łapę”.
Czyli pan twierdzi, że Warszawa nie była częścią planu Pallkota, który Jeździ z tym teatrzykiem referendalnym po kraju 1 namawia do odwoływania władz?
-Nie, to była demokratyczna decyzja naszego stowarzyszenia. Ruch Palikota, podobniejak PiS, tylko się przyłączył.
Będzie pan startował w kolejnych wyborach samorządowych na burmistrza Ursynowa?
-Najprawdopodobniej, choć kto wie. Jeżeli Platforma się rozsypie, jeżeli Europa Plus wreszcie się urodzi w bólach, to być może scena polityczna będzie wyglądała zupełnie inaczej. Mnie się raczej marzy koalicja postpoiityczna, w poprzek ideologii. Ustala się plan na najbliższe, powiedzmy, 10-20 lat - rzeczy, które trzeba wdrożyć. Ale nie wiem, czy coś takiego jest możliwe na tym etapie rozwoju sceny politycznej. Uważam, że jest na niej miejsce na nowy ruch, który idzie w poprzek utartych schematów, czyli prawica - lewica. I takiemu projektowi mógłbym aktywnie kibicować.  
Dziś bliżej panu do Platformy czy do PIS?
-Nie mierzyłem mojej odległości do Platformy ani do PiS. Przy okazji tego wywiadu mogę zapewnić, że ta odległość jest taka sama. Kibicuję też Włodkom Czarzastemu, który własną wątrobą reanimuje SLD.
Jest pan w koalicji z PIS na Ursynowie. Stąd pomysł Gaju Pamięci Ofiar Katastrofy Smoleńskiej, który obiecał pan elektoratowi patriotycznemu dzielnicy. Co dalej? Pomnik smoleński na Krakowskim Przedmieściu po 2014 r.?
-W idei odtworzenia historycznego gaju Potockich z kontekstem smoleńskim nie widzę nic zdrożnego. Pomnik ofiar powinien stanąć w centrum Warszawy. A prezydent miasta nie powinien hołdować wyłącznie własnym przekonaniom politycznym. Gdyby do mnie zwrócili się przedstawiciele prawicy z Arturem Zawiszą [działaczem narodowym] z zapytaniem, czy objąłbym patronatem obchody 11 Listopada, które organizują, to bym się zgodził. Oczywiście gdybym zobaczył, że ich hasła nie nawołują do nienawiści rasowej i przemocy.
ŻRÓDŁO

PIOTR GUZIAŁ 
 

Ma 38 lat, absolwent Wydziału Gospodarki Publicznej na SGH, studiował ekonomię na uniwersytecie w Kolonii.
W latach 1998-2010 był radnym Ursynowa i prywatnym przedsiębiorcą. Prowadził m.in. firmę zajmującą się produkcją owocowych dodatków do smakowych herbat, działał w branży elektronicznej. Biznesy porzucił, obejmując w 2010 r. fotel burmistrza Ursynowa.
Jego sąsiedzki komitet Nasz Ursynów współrządzi dzielnicą z PiS. Guział przewodzi też stowarzyszeniu Warszawska Wspólnota Samorządowa, które zorganizowało zbiórkę podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Działalność publiczną zaczynał pod koniec lat 90. w szeregach SLD, w 2001 r. bez powodzenia startował do Sejmu z list Sojuszu.
Odszedł z niego w 2005 r., rok później wstąpił do SdPI Marka Borowskiego, działał tam do 2011 r. Obecnie bezpartyjny, choć chętnie służy radą Ruchowi Palikota, który wspierał go w projekcie warszawskiego referendum.
w dzielnicy przyjmuje prezesa Kaczyńskiego, obiecał mu ursynowski gaj smoleński.
PiS znacząco wsparł Guziała w projekcie referendum, dostarczył mu 50tys. podpisów.

„GAZECIE” MÓWI:

0 WARSZAWIE
Wszystko zmierza ku katastrofie. Realizuje się rzeczy centralne kosztem lokalnych. Ja się z tym nie zgadzam. Chciałbym wielkiej Warszawy, Warszawy marzeń.

0 RADZIE NADZORCZEJ W BĘDZINIE
Odwiedzili mnie eseldowscy prezydenci Będzina i Częstochowy. Czytali na temat krzywd, których doznaję osobiście od Hanny GronklewIcz-Waltz. Byłem gorzej oceniany niż inni burmistrzowie.
Oni na to: „Słuchaj, trzeba cl to Jakoś zrekompensować”.
Mija miesiąc, dzwoni prezydent Będzina, żebym podał PESEL,
I mówi: „Postanowiłem powołać cię do rady nadzorczej największej spółki w Będzinie, czas, żeby wyrównać te krzywdy, których doznałeś, też finansowe”.

0 NARODOWCACH
Gdyby do mnie zwrócili się przedstawiciele prawicy z Arturem Zawiszą z zapytaniem, czy objąłbym patronatem obchody 11 Listopada, które organizują, to bym się zgodził.

wtorek, 20 sierpnia 2013

Kaczyński na prezydenta. Kamiński na szefa PiS

- Polacy zostali oszukani przez Donalda Tuska, dlatego teraz chcą, żeby PiS wrócił do władzy - mówił Jackowi Nizinkiewiczowi poseł PiS, Stanisław Pięta

Czy ma pan wrażenie, że szkodzi PiS swoimi wypowiedziami?
Lubię prowokować, ale mam dobre intencje. Raczej pomagam, mobilizuję elektorat PiS i zwracam uwagę na istotne kwestie. Mój język jest twardy, chwilami wręcz ostry, ale jednak odległy od standardów, które reprezentuje pan poseł Stefan Niesiołowski, czy pan „profesor" Bartoszewski, nazywając wyborców PiS „bydłem". W przeciwieństwie do członków partii rządzącej, nie używam wulgarnego języka w debacie publicznej.
Pan chyba żartuje? Rok temu mobilizując przeciwników Ruchu Palikota, który miał organizować spotkania w terenie apelował pan o "godne" powitanie. „Będą tak spierdalać, że zatrzymają się dopiero u swojego mocodawcy Putina" – napisał pan.
Wykropkowałem wulgarne słowo, a wpis zamieściłem na Facebooku, którzy rządzi się swoimi prawami. Ruch Palikota to ugrupowanie szkodliwe dla Polski. Po tym, gdy Palikot wzywał do zastrzelenia i wypatroszenia Kaczyńskiego, jedno wykropkowane wulgarne słowo to drobnostka.
Pan twierdzi, że „kto nie popiera PiS-u to zdrajca, kretyn albo niedostatecznie poinformowany, w najłagodniejszym przypadku".
Wierzę, że ludzie są dobrzy. Chcę tylko wywołać dyskusję społeczną. Nikogo personalnie nie nazwałem kretynem lub zdrajcą, ale każdy może zaliczyć się do grona osób niedostatecznie poinformowanych. Wiele osób ma o PiS mylny pogląd, a czasami wręcz bardzo negatywny, ponieważ nie dociera do nich prawda o partii Jarosława Kaczyńskiego. Gdy Polacy poznają prawdę o PiS, to zagłosują na partię Kaczyńskiego w najbliższych wyborach.
A jaka jest prawda o PiS?
PiS to partia, która troszcząc się polskie interesy, gwarantuje wzrost gospodarczy, nowe miejsca pracy, obniżenie cen za leki i redukcję biurokracji. Polacy zostali oszukani przez Donalda Tuska, dlatego teraz chcą, żeby PiS wrócił do władzy. Społeczeństwo chciało uwierzyć w obietnice premiera i dostało podwyżkę podatków, emerytury po 67. roku życia, masową emigrację, powiększające się zadłużenie kraju, bezrobocie i ponad 100 tys. nowych urzędników.
A kim są mimo dostatecznego poinformowania ci, którzy wciąż chcą głosować na PO, Ruch Palikota czy SLD?
Niestety, mają do tego prawo. Wyborcom Tuska, Millera, Palikota czy Piechocińskiego wydaje się, że są dobrze poinformowani. PiS stara się nawrócić na właściwy kurs wyborców, którzy zbłądzili, ale to bardzo trudne, bo media są w obozie przeciwnika. Generalnie, media w Polsce to środowisko prorządowe lub lewicowe.
Wszystkie?
Są dzienniki i tygodniki, które opierają się propagandzie rządowej i lewicowej. „GPC", „Nasz Dziennik", „Gazeta Polska", „W Sieci" i „Do Rzeczy" ale ich pozycja nie jest dominująca.
No tak, ale są jeszcze media O. Rydzyka.
Tu też mamy problem, bo sympatia mediów o. Rydzyka podzielona jest między PiS i Solidarną Polskę.  Nie będę pouczał o. Rydzyka kogo ma popierać, ale wszystkie siły powinny mobilizować się dzisiaj wokół PiS.
Członkowie Solidarnej Polski powinni wrócić do PiS? Ziobro powinien posłuchać słów Kaczyńskiego: "Wróć synu, wróć, ojciec czeka!"?
Moim marzeniem jest, żeby Solidarna Polska ponownie stała się częścią PiS. Ziobro z Kaczyńskim powinni wystawić jedną listę w wyborach europejskich, parlamentarnych, samorządowych. Jeśli Solidarna Polska wystawi własne listy, to osłabi PiS wspierając tym samym PO i lewicę.
A kto powinien zostać wspólnym kandydatem SP i PiS na prezydenta Polski?
Tylko Jarosław Kaczyński powinien być kandydatem PiS, i całej prawicy, w wyborach prezydenckich. Solidarna Polska również powinna poprzeć Kaczyńskiego, bo tylko prezes PiS może wygrać z Komorowskim.
Cytując klasyka, wszystkie ręce na pokład?
Polaka jest dzisiaj w stanie takiego rozkładu, że patrioci, ludzie myślący i dobrze poinformowani, powinni głosować na PiS. Tylko partia Kaczyńskiego może zahamować degradację gospodarczą i kulturową Polski. PiS musi docierać do społeczeństwa wszelkie kanałami informacyjnymi.
Czyli, Jarosław Kaczyński bezwzględnie powinien wziąć udział w wyborach na prezydenta Polski?
Tak. Jarosław Kaczyński powinien wystartować w wyborach na prezydenta Polski.
A wystawienie profesora Glińskiego byłoby dla pana ruchem zrozumiałym?
Wolałbym organizować kampanię prezydencką prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Ale wówczas musiałby oddać legitymację partyjną. Komu Jarosław Kaczyński mógłby oddać partię?
Mariuszowi Kamińskiemu.
Były szef CBA mógłby zostać prezesem PiS-u?
Myślę, że to polityk przyszłości. Jeżeli PiS wygra wybory te i następne, i jeżeli sytuacja rozwinie się tak, że szefem partii byłby Mariusz Kamiński, to w konsekwencji byłby przyszłym premierem.
Mówi się o tym, że w Prawie i Sprawiedliwości nie ma następcy Jarosław Kaczyńskiego. Partia oparta na Kaczyńskim bez Kaczyńskiego się rozsypie?
Rzeczywiście PiS jest oparty na Jarosławie Kaczyńskim. Jest to polityk, który ma niepodważalną pozycję, człowiek z wielkimi zasługami dla Polski. Ja życzyłbym sobie, żeby prezes Kaczyński tak długo jak to możliwe kierował partią. Ale w partii są politycy, którzy mogliby prezesa zastąpić gdyby został prezydentem. Joachim Brudziński, Beata Szydło czy Andrzej Duda byliby w stanie poprowadzić partię. To są ludzie z właściwym doświadczeniem i charakterem.
Czyli mitem jest, że partia nie ma numeru 2?
Tego typu narracja służy uzasadnieniu innych tez o jednowładztwie, dyktaturze Kaczyńskiego. W partii, która liczy ponad 20 tysięcy członków zawsze znajdą się politycy przygotowani do przejęcia sterów władzy.
Przy PSL jesteście mikrusem.
Proszę pamiętać, że do PiS-u nie można wstąpić tylko trzeba zostać przyjętym. Zwracamy uwagę na przeszłość kandydatów do Prawa i Sprawiedliwości. Przez wiele lat załącznikiem do deklaracji PiS-u był wniosek do IPN-u o uzyskanie statusu pokrzywdzonego. PiS dba o jakość swoich członków. Obecnie PiS dynamicznie rozwija się także liczebnie.
Chciałby pan, żeby ponownie wrócono do tematu lustracji?
Bezwzględne tak. Koniecznością jest otwarcie archiwów.
Pamięta pan listę Wildsteina? Narobiła wiele szkody.
Żadnej szkody nie narobiła. Wszystkie kwestie, które były wątpliwe, bez większego trudu zostały wyjaśnione. Problemem jest to, że dzisiaj w administracji, sądownictwie, prokuraturze, w sejmie, pracują ludzie, którzy mogą być w zbiorze zastrzeżonym IPN. To są ludzie, których można zaszantażować, wywrzeć presję. PiS idzie po władze, żeby uratować państwo, dać Polakom szansę na normalność, dynamiczny rozwój, na to byśmy nie musieli być w Europie narodem drugiej kategorii. Polska może być bogata, Polacy są innowacyjni, pracowici, gotowi do poświęceń, tylko muszą mieć szansę uczciwej, spokojnej pracy dla siebie, swojej rodziny i ojczyzny. Nie mogą i nie będą nami rządzić byli komunistyczni donosiciele.
I jak wygracie wybory, to wymienicie kadry w mediach publicznych? Znowu obsadzicie TVP i Polskie Radio swoimi?
Przypuszczam, że w mediach publicznych będzie musiało dojść do niezbędnych zmian. W mediach publicznych nie będą mogły zostać osoby, które dzisiaj prowadzą nierzetelną politykę informacyjną.
Zarząd Stadionu Narodowego już chciałby pan zmienić. A oprócz tego zburzyć PKiN, niczym Radosław Sikorski?
Finansowanie koncertu Madonny z pieniędzy podatników to skandal, zarząd stadionu i pani ministra doktora Mucha już dawno powinni być zdymisjonowani. Pałac Kultury i Nauki jest brzydkim symbolem dominacji ZSRR nad Polską. Po odzyskaniu niepodległości powinien zostać rozebrany, tak jak w latach dwudziestych został zburzony gigantyczny sobór Aleksandra Newskiego na placu Saskim.
W sondażach społecznego poparcia PiS ma coraz większą przewagą nad PO. Na jakie poparcie może liczyć wg. pana PiS?
W wyborach parlamentarnych na PiS może zagłosować 55 proc. wyborców.
Jak PiS chce osiągnąć 55 proc. poparcie?
Kluczem do zwycięstwa PiS jest zmobilizowanie elektoratu nie głosującego i pokazanie im, jak Donald Tusk zadrwił z Polski i Polaków. Musimy pokazać społeczeństwu jakie są skutki podejmowanych decyzji przez polityków PO w obszarach gospodarczych, kulturowych i w polityce zagranicznej. Musimy postawić na politykę prorodzinną i przełamać kryzys demograficzny. Musimy uprościć prawo, ograniczyć podatki i wspierać polskich przedsiębiorców. Musimy ostrzec Polaków przed dalszymi lewackimi eksperymentami Tuska. Dzisiaj PO stoi na pozycjach Ruchu Palikota. Środowiska umiarkowano- konserwatywne są marginalizowane w PO.
Czyli to dzisiaj PO powinno „spierda...", jak wcześniej Ruch Palikota?
Wystarczy, że Platforma przegra wybory. Dalsze trwanie partii Tuska u władzy grozi utratą narodowego i państwowego bytu. Polska może być trzecim światem w środku Europy, dostarczającym taniej siły roboczej państwom bogatszym, a w kraju pozostaną tylko starsi ludzie, na emerytury których nikt nie będzie pracował. PO prowadzi politykę anty patriotyczną, usuwa lekcje historii, z listy lektur znikają wartościowe pozycje np. książki Henryka Sienkiewicza. W Sejmie gdzie „ludobójstwo" nie jest nazywane „ludobójstwem", gdzie nie możemy godnie uczcić 150 rocznicy Powstania Styczniowego, PO współpracuje z Ruchem Palikota i SLD. Kiedyś partia Tuska i Kaczyńskiego, były bliźniaczymi formacjami. PO oszukała nie tylko wyborców ale własnych członków. Dzisiaj Platforma, to partia z której prezydent zaprasza gen. Jaruzelskiego na salony, zamiast wysłać go przed sąd.
W dalszym ciągu uważa pan, że 90.letni gen. Jaruzelski powinien stanąć przed sądem?
Jaruzelski z Kiszczakiem powinni zostać choćby na noszach doprowadzeni przed sąd i osądzeni jak zbrodniarze hitlerowscy, a nie zapraszani do Pałacu Prezydenckiego. Postępowanie prezydenta Komorowskiego to hańba.
Nawet jeśli Bronisław Komorowski nie pochodzi z pańskiego obozu, to nie powinien pan obrażać głowy państwa, tak jak protestował pan kiedy obrażany był Lech Kaczyński.
Prezydent powtarzał kłamstwa pani Anodiny o tym, że w Smoleńsku piloci lądowali we mgle. Na dwudziestolecie BBN zaproszono gen. FSB Patruszewa. Prezydent wraz z gen. Jaruzelskim poleciał do Moskwy świętować sowiecki Dzień Zwycięstwa. Mniej istotne jest już to, że prezydent nie potrafi poprawnie mówić i pisać po polsku. Nie potrafi się zachować przy stole przyjmując gości.
Dlatego nazywa pan głowę państwa „Komoruskim"?
Komorowski jest politykiem prorosyjskim. Jako jedyny poseł PO głosował przeciwko rozwiązaniu WSI, jego kancelaria inicjowała budowę pomnika bolszewickiego pod Osowem, zatrudnił w Sejmie pana Szczepańskiego ps. „Trevor", w Kancelarii Prezydenta pracują ludzie, którzy byli szkoleni w Moskwie, albo byli tajnymi współpracownikami służb komunistycznych.
Kto? I ja z panem na procesy sądowe chodzić nie będę.
Pan gen. Koziej, który jest po kursach w ZSRR i do dzisiaj ma problem z oceną pułkownika Kuklińskiego, jego zastępcą jest pan Zdzisław Lachowski zarejestrowany jako TW "Zelwer". Pan Lachowski współpracował z komunistycznym wywiadem w latach 80-tych.
Nie przebiera pan w ocenach. A kim dla pana jest Prezydent Polski?
Jest takie słowo, które określa prezydenta, ale nie wypowiem go.
Zdrajca?
Nie odpowiem na to pytanie. Myślę, że wszyscy się dowiedzą w pewnym momencie.
Jak PiS wygra wybory? Napisał pan o PO: „Nie będziemy się z nimi pieścić. Albo Bóg, Honor i Ojczyzna, albo wypad z naszej bajki."
Jeżeli chcemy trwania Polski, to nie możemy podkopywać jej fundamentów. PO zmierza do likwidacji państwowości Polski. PO walczy z religią, patriotyzmem i rodziną. Jeśli Donald Tusk pozostanie przy władzy, to Polska będzie na dobrej drodze, żeby zniknąć z mapy świata.
W jakich decyzjach dopatruje się pan zagrożenia PO dla państwowości polskiej?
Uległość wobec UE, redukcja sił zbrojnych, podnoszenie podatków, likwidacja polskich stoczni, skandaliczna pożyczka NBP dla MFW na ratowanie bankrutującej Grecji, zgoda na najwyższe w Europie ceny rosyjskiego gazu i ułożenie Nordstreamu na torze wodnym do Świnoujścia. Wstrzymanie projektu PiS przekopania Mierzei Wiślanej, co blokuje rozwój Elbląga. Zupełna bierność oznaczająca tak naprawdę zdradę stanu w sprawie Smoleńska. Ponadto MEN kierowany przez PO chce, żeby czterolatki w przedszkolach zostały objęte edukacją seksualną. MEN obejmuje patronatem podręcznik, w którym zachęca się nauczycieli aby  transwestytów i działaczy gejowskich zapraszali na lekcje.
Wycofano się z tych pomysłów.
Zrobił się szum medialny, to się wycofali. A finansowanie warsztatów gender przez MSZ dla poznańskich szkół? A związki partnerskie?
Świat idzie do przodu i regulacja prawna związków partnerskich nie dotyczy tylko środowisk homoseksualnych.
Wprowadzenie instytucji związków partnerskich jest niezgodne z Konstytucją RP, zmierza do osłabienia rodziny i degradacji narodu. Pseudonauka o orientacjach seksualnych, to wymysł nie mający nic wspólnego z rzetelną medycyną. Zagadnienie orientacji seksualnej, to lewacki bełkot. Homoseksualizm, to wybryk natury, zaburzenie w ukierunkowaniu popędu seksualnego, a nie stan normalny.
Leczyłby pan własne dziecko z homoseksualizmu?
Zostawiłbym decyzję dziecku.
I gdyby pańskie dziecko zaakceptowało swoją orientację, to nie miałby pan problemu z zapraszania córki z partnerka na święta?
Miałbym problem jeśli moje dziecko byłoby obarczone homo defektem. Homo lobby i środowiska lewackie chcą ustanowienia związków partnerskich, aby później doprowadzić do adopcji dzieci przez pary gejowskie. A jak wiadomo dzieci wychowywane w związkach homoseksualnych są ofiarami pedofilii, mają problem z psychiką, zaradnością i dorosłym życiem.
To pańskie zdanie, czy ma pan na to jakieś naukowe dowody?
To udowodnione naukowo tezy amerykańskiego naukowca prof. Regnerusa, pod którymi się podpisuję. Polecam niedawny tekst red. Agnieszki Żurek w jednym z tygodników.
Dzieci urodzone metodą in vitro, również uważa pan za obarczone defektem?
Dzieci urodzone metodą in vitro zapadają o wiele częściej na różnego rodzaju ciężkie choroby.
To również naukowa teza?
Oczywiście, proszę zapytać lekarzy. Choroby serca, siatkówczak i inne nowotwory oka, to samo dotyczy wad rozwojowych rozszczepienia podniebienia i warg tzw. wilcza paszcza i zajęcza warga.
Przyznam, że pierwsze słyszę tych mało prawdopodobnych danych. Czy uważa pan, że ustawa aborcyjna powinna być zmieniona?
Dzieci chore, czy poczęte w wyniku gwałtu, również mają prawo żyć. Chore dzieci starajmy się leczyć, a nie zabijać, to osiągniecie naszej cywilizacji. To nie winna bezbronnego dziecka, że zostało poczęte w wyniku gwałtu. Współczucie dla ofiary gwałtu nie powinno obejmować przyzwolenia na zabicie tego dziecka.
Czy powinno zmienić się polską konstytucję i powinno znaleźć się w niej odniesienie do Boga?
Oczywiście, ale ważniejsze jest, żeby nie likwidować Funduszu Kościelnego. Państwo Polskie jest dzisiaj paserem względem Kościoła. Kościół mógłby dzisiaj za dzierżawę zagrabionych ziem i nieruchomości przez komunistów dostawać rocznie 200 mln zł, a nie 70 z Funduszu Kościelnego. Premier powinien się wstydzić, za sugerowanie, że Kościół jest pasożytem, żerującym na wszystkich podatnikach. Jeśli pieniądze na Kościół będą miały być przeznaczane z naszych podatków, to katolicy i nie tylko katolicy mogą mieć np. problem ze znalezieniem pracy. Wystarczy, że pracodawca związany z lewicą lub PO zajrzy do deklaracji podatkowej swojego przyszłego lub obecnego pracownika. Konieczność umieszczenia w dokumentach podatkowych informacji o wsparciu konkretnego kościoła jest zagrożeniem dla wolności religijnej i stanowi element walki lewactwa z religią. Zajmuje się tym pan Tusk i jego bliski współpracownik pan minister Boni, były agent SB. W Polsce narasta nienawiść do Katolików. PiS będzie bronił praw katolików, wolności Kościoła i praw wszystkich ludzi do wolności religijnej.
Co PiS zrobi w sprawie katastrofy smoleńskiej, kiedy dojdziecie do władzy?
Zwrócimy się o pomoc do USA i NATO. Konieczne jest ponowne przygotowanie raportu i wydanie przez Rosję dowodów, polskiej własności tj. wraku, czarnych skrzynek i zapewnienie swobody polskim śledczym w prowadzeniu postępowania. Ponadto tacy ludzie jak Tusk, Komorowski, Janicki, Sikorski, Arabski, Miller, Parulski, obaj panowie Klich, powinni stanąć przed sądem karnym za niedopełnienie obowiązków lub zdradę stanu.
Za co?
Właściwą kwalifikację przedstawią prokuratorzy. Niedopełnienie obowiązków to minimum.
Czy uważa pan, że pod Smoleńskiem doszło do zamachu na życie Lecha Kaczyńskiego?
To bardzo prawdopodobne. Putin dysponował technicznymi możliwościami przeprowadzenia zamachu. Dysponował możliwościami ukrycia i zakamuflowania przebiegu wydarzenia, a później zmanipulowania śledztwa. Putin miał motyw zgładzenia Lecha Kaczyńskiego, którym było bezwzględne podporządkowanie państw otaczających Rosję. Putin wysłała sygnał w świat: - i co nam możecie zrobić? Jeśli chcemy, to zabijemy Jandarbijewa w Katarze, Litwinienę w Londynie, a jeśli chcemy to zabijemy prezydenta jednego z państw NATO i UE i nic nam nie zrobicie. Czym jest dzisiaj Unia, skoro przywódcy UE jedzą Putinowi z ręki.
Jak mogło dojść do zamachu pod Smoleńskiem?
Brak nadzoru polskich służb specjalnych nad remontem samolotu w Rosji mógł skutkować zainstalowaniem tam odpowiedniej aparatury i materiałów wybuchowych, które w okolicznościach sprzyjających dla Rosji mogły zostać odpalone. Taka sytuacja wystąpiła 10 kwietnia, kiedy na pokładzie samolotu znajdował się prezydent. Samolot nie lądował tylko usiłował rozpoznać sytuację na lotnisku, kiedy okazało się, że wylądować się nie da i padła komenda: odchodzimy, było już za późno. Taki mógł być przebieg tych wydarzeń.
Z intencji Putina?
On miał w tym interes, w uzyskaniu instrumentu do zastraszenia innych polityków z państw, które Rosja usiłuje sobie podporządkować.
A wszystko to przy współpracy z Donaldem Tuskiem czy bez jego wiedzy?
Myślę, że nie ma podstaw, żeby przypisywać Donaldowi Tuskowi współudział w zbrodni. Tusk jest ofiarą swojej gry, którą wraz z Putinem prowadził przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu. Tylko nie spodziewał się, że sprawy zajdą tak daleko. Chciał zdeprecjonować prezydenta, doprowadził do rozdzielenia wizyt, chciał pokazać, że Lech Kaczyński to izolowany prezydent, z którym się nikt nie liczy. To można wyinterpretować z jego działań, ale nie sądzę, żeby był uwikłany w zbrodnię. Tusk to mały człowiek, który nie mógł wyzwolić się z kompleksu porażki ze śp. Lechem Kaczyńskim. Dlatego go nienawidził i szczuł Palikotem.
Wiele osób w PiS-ie podziela Pana poglądy w kwestii zamachu oraz kwestiach światopoglądowych?
Myślę, że w kwestiach światopoglądowych jesteśmy raczej jednorodni nie tylko w PiS, ale również z wieloma politykami Platformy Obywatelskiej. Z tym, że wielu polityków PO jest w sytuacji, w której zachowanie się zgodnie ze swoimi poglądami, przekonaniami skutkowałoby usunięciem ich z list wyborczych i zaliczeniem do frakcji Gowina. Myślę, że ta wspólnota światopoglądowa wykracza daleko poza PiS, to jest wspólnota polska. Tacy są Polacy. Jeśli chodzi o polskość definiowaną jako przywiązanie do patriotyzmu, do krzyża i zasad postępowania fair, zasad zachowania honorowego, zasad pomocy słabszemu to podobny światopogląd dotyczy  90% Polaków.
Chciałby pan wyjścia Polski z UE?
Polska coraz bardziej traci na byciu w UE. Unia przyjmując za swoje fundamenty pseudowartości, czyli homomałżeństwa czy aborcję i eutanazję, doprowadza się do samo degradacji i unicestwienia.
Więcej zyskujemy czy tracimy na przynależności do Unii Europejskiej?
Nie potrafię już tego ocenić. Być może jeszcze zyskujemy, ale czy tak będzie w perspektywie pięciu lat, tego nie jestem pewien.
Polska powinna szukać sobie alternatywy do funkcjonowania w UE?
Takiej alternatywy nie ma. Pytaniem jest, czy państwa europejskie powinny utrzymywać biurokratyczny organizm? Czy to dla narodów europejskich jest korzystne czy też nie? I w kwestiach obyczajowych i kosztów utrzymania tego biurokratycznego aparatu, trzeba się zastanowić, jakie mamy z tego korzyści. Nie mówiąc już o zagrożeniu, jakim jest radykalny islam. Państwa europejskie, które odrzucają religię chrześcijańską, rezygnują ze swojej tożsamości na rzecz polityki multikulti, nie są w stanie obronić się w sytuacji zagrożenia przez zdeterminowanych islamistów gotowych stosować terror. Tak polityka UE w przestrzeni społecznej kończy się w sferze kulturowej przyjęciem nowych imperatywów. Liczy się tylko mój własny interes, maksymalny hedonizm i konsumpcja. Fałszywa wolność i egoizm mają dawać współczesnemu Europejczykowi szczęście. Uważam, że odrzucenie chrześcijaństwa, rodziny i odpowiedzialności za wspólnotę to śmierć Europy.
Do czego, wg. pana, prowadzi polityka multikulturowa?
Polityka multikulti prowadzi do zaniku narodów, bo muzułmanie nie integrują się w ramach tej oferty kulturowej. Oni zachowują swoją odrębność, wzmacniają się liczebnie, występują z kolejnymi roszczeniami. Za kilkadziesiąt lat możemy doprowadzić do sytuacji, gdzie grupa starych, bogatych Europejczyków zostanie rozsiekana maczetami przez miliony biednych muzułmanów.
A jak Polska powinny się bronić przed muzułmanami?
Kluczem jest przełamanie zagrożeń wynikających ze spadku demograficznego. Ten poziom obecności muzułmanów, który jest obecnie w Polsce, nie stanowi dla nas zagrożenia. Natomiast nie należy dopuszczać do sytuacji, która pozwoli tym grupom uzyskiwać nawet lokalną przewagę. Tam nie ma szans na jakiekolwiek porozumienie. Muzułmanie uważają innowierców za ludzi, którzy obrażają ich Boga i którzy zasługują na śmierć.
Chce pan powiedzieć, że katolicyzm w Polsce jest zagrożony przez muzułmanów?
Dzisiaj jeszcze nie. Dzisiaj o wiele większe zagrożenie dla katolicyzmu płynie z polityki Donalda Tuska i wszelkiego rodzaju lewackich ruchów.
To Pan powiedział, że wybór Baraka Obamy na prezydenta Stanów Zjednoczonych to koniec cywilizacji białego człowieka, co podchwycił Artur Górski?
To prawda, tak powiedziałem. Cywilizacja białego człowieka to określenie, którego nie jestem autorem. Należy się nim posługiwać w takim kontekście, w jakim posługiwał się chociażby Czesław Miłosz. Cywilizacja białego człowieka oznacza cywilizację judeo-chrześcijańską czy euroatlantycką i w mojej wypowiedzi nie było żadnego pierwiastka rasistowskiego. Nie chodziło mi o kolor skóry prezydenta, tylko o politykę, jaką prowadzi, czyli popieranie aborcji, promowanie związków homoseksualnych itd.
Idąc pańskim tokiem rozumowania...
Donald Tusk jest polskim Barakiem Obamą. PO, to jest ten sam sort polityków co Obama.
Czyli Donald Tusk jest dzisiaj zagrożeniem dla cywilizacji białego człowieka?
Jest zagrożeniem dla Polski.
Podpisuje się pan pod hasłem „Bóg, honor, ojczyzna", które starają się zawłaszczyć skinheadzi?

Bóg, honor, ojczyzna to nie jest żadne hasło skinhedowskie, to fundament Rzeczypospolitej zapisany na sztandarach wojskowych. To przestrzeń polska, to płaszczyzna istnienia polskiego państwa, rozwoju jego kultury, etosu, to bardzo szerokie zakreślenie naszego narodowego funkcjonowania. Tam, gdzie mamy do czynienia z ideologią nazistowską, to powinno być to bezwzględnie zwalczane. Natomiast lewactwo ma zwyczaj dopinania do neonazistów wszystkich, którzy są zwolennikami wartości narodowych i nie podoba im się homoseksualna parada.
A inny kolor skóry? Też nie podoba się skinheadom. Uważa Pan, że ludzie, którzy mają inny kolor skóry powinni mieszkać w swoich państwach?
Całkowicie odrzucam tego rodzaju idee. Ktoś, kto definiuje wartość człowieka przez kolor skóry, jest skończonym idiotą, albo wyznawcą ideologii hitlerowskiej, co powinno być bezwzględnie zakazane. Specjalnością „Gazety Wyborczej" i „Krytyki Politycznej" jest wsadzanie wszystkiego do jednego kotła i rozciąganie rzeczywistych zagrożeń wynikających z ideologii nazistowskiej na zwolenników troski o wartości narodowe.
To jest właśnie nacjonalizm. Nie widzi pan w nim nic złego?
To nie jest nacjonalizm. W nacjonalizmie postrzeganym jako dążenie do zachowania kultury, tradycji, języka polskiego, nie. W tym sensie jestem nacjonalistą. Jestem dumny z tego, że jestem Polakiem. Ale absolutnie nie uważam, że ludzie, którzy są Niemcami, Rosjanami, Czechami czy Żydami są w jakkolwiek sposób ode mnie gorsi. My jesteśmy Polakami chronimy nasze narodowe dziedzictwo i bronimy naszych narodowych interesów. W takiej postawie nie ma nic złego, taka postawa jest naszym obowiązkiem.
A czy czuje pan dyskomfort wynikający z tego, że zasiada pan w jednej sali z Anną Grodzką czy Robertem Biedroniem?
To nie jest aspekt, który by mi przeszkadzał. Miałem okazję występować  z panem Legierskiem, czarnoskórym homoseksualistą. Nie lubimy się, ale nie mam problemów z uściśnięciem jego ręki. Mnie przeszkadza obecność samej formacji Ruchu Palikota, która jest formacją antykatolicką, prorosyjską, promującą dewiacje. Jeżeli członkowie tej partii piszą listy do ambasadora rosyjskiego, pan Rozenek zapraszany jest na daczę do Putina, jeżeli wszelkie rozwiązania związane z destrukcją polskiej historii są przez nich popierane jak choćby ta uchwała w sprawie „zbrodni o znamionach ludobójstwa", to ja nie chcę mieć z nimi nic wspólnego
Ale macie wspólne płaszczyzny jak chociażby próba odwołania Hanny Gronkiewicz – Waltz. Artur Górski stał z wypiętą piersią obok Piotra Guziała i zbierał podpisy pod referendum.
To bez znaczenia.  Hanna Gronkiewicz-Waltz jest tak złym prezydentem Warszawy, że zaangażowanie Ruchu Palikota w jej odwołanie należy oceniać pozytywnie.
Zbierali podpisy ramię w ramię z PiS, więc póki co nie trzeba było im kazać „spierdalać"?
W Elblągu to miejscowa grupa Palikota zapoczątkowała akcję odwołania prezydenta. Ruch Palikota bywa pożyteczny. To nie jest oczywiście działanie intencjonalne. Czasem coś zainicjowane z innych pobudek prowadzi do czegoś dobrego.
Co uważa pan na temat słów premiera, żeby nie pójść na referendum?
Taki zwolennik działania obywatelskiego jak Donald Tusk, miłośnik demokracji, samo decydowania obywatela o sobie, wzywa do rezygnacji z udziału w referendum?! Oczekiwałbym raczej, że powie tak: Hanna Gronkiewicz-Waltz jest świetnym prezydentem, ma wiele zasług. Idźcie kochani do referendum i brońcie mojej Hani. Tak powinien zachować się premier RP.
Dwa lata wcześniej Jarosław Kaczyński nawoływał do niepójścia do referendum dotyczącego odwołania Kropiwnickiego w Łodzi.
Jarosław Kaczyński 2 lata temu nie był premierem. To jest zupełnie inna sytuacja.
Czyli jeśli Kaczyński, szef partii opozycyjnej, mówi - nie idźcie do referendum - to jest ok, a jak Jarosław Kaczyński, były premier i polityk aspirujący do roli premiera, mówi- nie idźcie do referendum - to nie ma w tym nic złego?
Jest różnica polegająca na pełnionej funkcji. Premier nie powinien w ten sposób sprawy stawiać, a polityk nie pełniący tej funkcji - może. Poza tym jest istotna odmienność w postawie politycznej Tuska i Kaczyńskiego. Tusk podlizuje się wyborcom, eksponuje obywatelskość swojej polityki, fałszywie zapewnia o liczeniu się ze zdaniem elektoratu. Kaczyński natomiast mówi inaczej: mamy obowiązki wobec Polski i wobec siebie. Kaczyński nie schlebia wyborcom, on ma autorytet, jemu wolno powiedzieć więcej. Tusk tylko odtwarza oczekiwania wyrażone w badaniach opinii publicznej, Kaczyński wyznacza kierunek narodowej i państwowej pracy, wysoko ustawiając poprzeczkę.
Moglibyście zawrzeć koalicję z partią Jarosława Gowina, gdyby takowo powstała?
Taka partia nie powstanie. Przemysław Wipler został na lodzie.
Obok Marka Jurka, który też jest na lodzie.
Nie. Marek Jurek jest sojusznikiem PiS. Jest podpisana umowa o współpracy. Mam nadzieję, że wróci do parlamentu po następnych wyborach.
Kiedy już wrócicie do władzy i będziecie nominować swoich ludzi w takich urzędach jak Krajowa Rada Radia i Telewizji, to wówczas O. Rydzyk będzie mógł liczyć na przychylność i dostanie miejsce na multipleksie dla swoich mediów?
Wszystkie wnioski będą rozpatrywane zgodnie z prawem, z zachowaniem najdalej idącej życzliwości dla instytucji i obywateli, którzy chcą tworzyć nowe media w Polsce.
Dla części Polaków o. Rydzyk wyrósł na duchowego przywódcę.
O. Rydzyk jest duchowym przywódcą Polski i ja oceniam ten stan, jako bardzo pozytywny.
Będzie pan kandydował w przyszłych wyborach do Sejmu, Senatu, Parlamentu Europejskiego?
Chciałbym kandydować ponownie do Sejmu RP, ale jestem członkiem PiS i zgłaszam swoją osobę do dyspozycji. Jeśli pan prezes zechce powierzyć mi jakiś inny posterunek, przyjmę go. Uważam Jarosława Kaczyńskiego za najwybitniejszego polskiego polityka od czasów Piłsudskiego i Dmowskiego. To zaszczyt pracować pod jego kierownictwem.

rp.pl