Były szef
„Wiadomości" i były dziennikarz BBC Robert Kozak o ludziach i metodach
propagandy TVP
GRZEGORZ RZECZKOWSKI:
- Co szef „Wiadomości" za prezesury Jana Dworaka myśli o
„Wiadomościach" w telewizji Jacka Kurskiego?
ROBERT KOZAK: - W najgorszych
snach nie przypuszczałem, że w wolnej Polsce można w telewizji publicznej
robić program, który jest tak propagandowy. Kilka lat temu powiedziałbym, że to
absolutnie niemożliwe. A jednak w XXI w. w kraju członkowskim UE takie rzeczy
się dzieją. Dzisiaj nie trzeba już tłumaczyć młodym, jak wyglądała propaganda
w PRL, bo mogą to zobaczyć na własne oczy. Te same metody, ten sam sposób
pokazywania. Jestem przerażony i jest mi z tego powodu bardzo smutno, także
dlatego, że będąc szefem „Wiadomości”, wierzyłem, że ten program może być bezstronny.
Dziś, oglądając serwisy TVP i stacji komercyjnych, ma się
poczucie, jakby to były relacje z dwóch innych światów.
Jak taka telewizja wpływa na
widzów?
Pamiętajmy, że przekaz telewizyjny
bardzo silnie działa na emocje. Dlatego propaganda w telewizyjnym wydaniu
zaadresowana do odpowiedniego widza jest niebezpieczna, bo skuteczna (co widać
choćby w partyjnych sondażach poparcia). Sam to odczuwam, gdy oglądam
„Wiadomości”. Czasem pojawia się wątpliwość: a może w tym, co pokazują, jest
trochę racji, bo czy można mówić nieprawdę aż tak wprost?
Materiał informacyjny nie może być tak konstruowany, żeby widza do
czegoś przekonać, udowodnić mu coś. Ja jestem ze szkoły BBC i tam tę kwestię
dawno rozwiązano. Otóż dziennikarz nie dąży do tworzenia obiektywnego
materiału, ale ma obowiązek być bezstronny. Można pomyśleć, że to semantyczna
różnica, ale tak nie jest. Obiektywizm zakłada, że dotarłem do obiektywnej
prawdy i ją głoszę. Bezstronność zakłada, że trudno dotrzeć do prawdy i jedyne,
co mogę jako
dziennikarz robić, to pokazywać
liczące się opinie na dany temat i zderzać je ze sobą. To proste, ale w
polskich mediach wciąż mówi się o obiektywizmie dziennikarskim - to moim
zdaniem błąd.