Parę razy ciepło wspomniałem o Wiplerze, bo jak na posła PiS ma dość rynkowe poglądy. Do czasu, gdy wczytałem się dokładnie w to, co on mówi.

Niewątpliwie ma jedną – raczej rzadką u polityków – zaletę: szczerość. Czasami jest to szczerość zdumiewająca. Jak z wyobrażeń przeciętnego sympatyka PiS o „aferałach”.

Oto jego radiowa (dla TOK FM) wypowiedź przed ubiegłorocznymi wyborami parlamentarnymi: „Przez szereg lat w najlepszych polskich firmach, nie chwaląc się, doradzałem w tym, żeby nie płacić podatków w Polsce (…)podatki w Polsce płacą trzy grupy: ludzie biedni, twardzi patrioci ispółki skarbu państwa”.

To jednak tylko drobny grzeszek wobec tego wyznania (podczas IV Kongresu Republikańskiego, 9 kwietnia 2011): „Drugim moim doświadczeniem takim anegdotycznym była sytuacja, w której złamaliśmy wszelkie przepisy, ale przyznam się do tego i to publicznie, ponieważ wszystko się przedawniło. Jako student postanowiłem z kolegami, że będziemy prowadzić biuro obrotu nieruchomościami, co jest działalnością licencjonowaną. Więc uznaliśmy to, obeszliśmy jako cwani prawnicy, że zamiast tego będziemy sprzedawać informację o dostępnych lokalach. No dobra, później mieliśmy założyć spółkę cywilną, ale po wprowadzeniu za rządów AWS-u nowej ustawy o działalności gospodarczej, okazało się że każdy ze wspólników musi być ZUS-owcem, więc uznaliśmy, że to będzie tragedia i że na ZUS nam nie zarobimy. Zbyt duże jest ryzyko, że na ZUS nie zarobimy. Założymy to na ojca naszego kolegi, któremu rozszerzymy zakres PKD. No i trzeci przepis, który już ordynarnie złamaliśmy to jest przepis, że prowadziliśmy tę działalność w siedzibie partii politycznej Unia Polityki Realnej, w której nic się nie działo były wakacje, sierpień, wrzesień. Korwin-Mikke tylko powiedział: wiecie, że my nie możemy tego lokalu, bo to jest lokal z miasta, na działalność gospodarczą. Tak, tak wiemy. I to był okres bonanzy – moich pierwszych dużych doświadczeń jako przedsiębiorcy.

Ciekawe, dlaczego człowiek z takim podejściem do uczciwości postanowił zostać posłem akurat Prawa i Sprawiedliwości? Może dlatego, że był wtedy dyrektorem departamentu w ministerstwie, a akurat rządziło właśnie PiS? A może uznał, że tam pasuje najbardziej? A może jedno i drugie?

Drugą dominującą cechą Przemysława Wiplera jest umiejętność godzenia kompletnie sprzecznych poglądów. Tu akurat świetnie pasuje do swoich partyjnych towarzyszy, ale i tak wyróżnia się na tle przeciętnej.

W „Liście do koleżanek i kolegów z Nowej Prawicy i UPR” (http://wpolityce.pl/artykuly/16010-list-do-kolezanek-i-kolegow-z-upr-i-nowej-prawicy-nie-popre-zadnej-propozycji-ustawy-podnoszacej-opodatkowanie) opublikowanym (07.10.2011) po decyzji o kandydowaniu do Sejmu napisał: „Nie poprę żadnej propozycji ustawy podnoszącej opodatkowanie naszej pracy ani konsumpcji. Będę inicjował i wspierał aktywnie wszelkie działania mające na celu zmniejszenie ilości naszych pieniędzy wydawanych przez urzędników i zmniejszenie zakresu ich ingerencji w nasze życie”. Jakoś nie przeszkadza mu to w poparciu opodatkowania – i to obrotów, a nie zysku – sklepów: „»Chcemy wprowadzić próg, np. podobnie jak na Węgrzech – 2 mln euro rocznego obrotu, do którego firma będzie z podatku zwolniona. Powyżej niego byłby to 1 proc. od finalnego obrotu«” – mówi poseł PiS Przemysław Wipler, który przewodniczył zespołowi opracowującemu projekt ustawy” (Rzeczpospolita, 31.12.2011).

Wipler domaga się wprowadzenia kolejnego urzędu kontrolującego… inne urzędy (06.06.2012. w klubie „Piwnica pod Harendą”: „Młody poseł PiS mówił m.in. o konieczności powołania instytucji Rzecznika Praw Podatnika. – Obecnie nie ma w administracji polskiej takiego urzędu, który na bieżąco monitorowałby działania ministra finansów, aparatu skarbowego, sądów administracyjnych orzekających w sprawach podatków – zauważył Wipler”), głosząc jednocześnie takie poglądy: „Pisałem pracę magisterską o libertarianiźmie (…) nie miałbym serca dla takich działań, gdybym uważał, że remedium na chore państwo jest rozrost jego agend i większa kontrola nad urzędami” (korespondent.pl, 29.08.2005).

Najwyraźniej tę sprzeczność w poglądach widać tam, gdzie dochodzi do zderzenia osobistych interesów Wiplera i oficjalnych poglądów politycznych. Zgadnijcie, co bierze górę? Gdyby zagadka była za trudna, zamieszczam drobną podpowiedź.

Chronologicznie, nadzieję na sukces upatruję w poparciu przez: studentów i absolwentów wydziału prawa UW (byłem przewodniczącym zarządu samorządu wydziału), kolegów i koleżanek z KoLibra, byłych członków UPR, czytelników Najwyższego Czasu (prawie dwa lata pracowałem w redakcji i publikowałem regularnie teksty), taksówkarzy (pomagałem im merytorycznie podczas strajków przeciwko montowaniu kas fiskalnych)” (korespondent.pl, 29.08.2005).

Bez silnych stowarzyszeń, fundacji, obywatelskich mediów – sferę publiczną zawłaszczają osoby i grupy interesów gotowe wykładać środki i podejmować walkę o korzystny dla siebie kształt prawa. W konsekwencji prawo to zabezpiecza interesy tych grup co do zasady kosztem dobra wspólnego. Efektem całościowego procesu jest korporacyjne ukształtowanie życia publicznego – powstawanie kolejnych zamkniętych grup zawodowych niepoddanych realnej zewnętrznej kontroli, ustanawianie przywilejów grupowych czy wreszcie uwłaszczanie się całych (czasem bardzo nielicznych) grup osób i podmiotów nie tylko na mieniu publicznym, ale wręcz na stałych transferach do ich kieszeni podatków i innych danin publicznych” (Niezależna Gazeta Obywatelska, 15.02.2011).

I na koniec prawdziwa perełka: połączenie szczerości i niezmiernie dobrego mniemania o sobie: „Podstawowy problem, który mamy z wolnością gospodarczą to jest problem z politykami, z politycznością (…) na marginesie powiem, jest to strasznie absurdalne przykład ministra Wilczka i to, że został wypromowany na takiego promotora wolności gospodarczej, ojca wolności gospodarczej - jest dla mnie jedną z miar patologii III Rzeczpospolitej. Apogeum dla mnie było to, że kandydat na prezydenta RP Jarosław Kaczyński został wpuszczony przez swoich doradców i podczas debaty prezydenckiej przytaczał, że trzeba wprowadzić ustawę Wilczka (IV Kongres Republikański, 9 kwietnia 2011).

Pozostaje tylko mieć nadzieję, że ten wpuszczany przez swoich doradców Jarosław Kaczyński wreszcie zmądrzeje i zacznie się słuchać przede wszystkim Przemysława Wiplera.

Jerzy Skoczylas


LINK