Lud nas tak urządził.
Prosty lud polski i odłamy jakiejś krzywej polskiej inteligencji, robiącej mu
populistyczną laskę mówi pisarz Janusz Rudnicki
Rozmawia Aleksandra Pawlicka
NEWSWEEK: Co dalej z
Polską?
JANUSZ RUDNICKI: Kobieto, wiosna w pełni,
kwiaty rosną, Wisła w słońcu lśni. Po co dupę Polską zawracać?
Dupę Polską zawracać?!
- Pomnikami o marnej urodzie.
Rondami, którym nadają imiona skrwawionych bohaterów. Wystarczy popatrzeć na
młodych ludzi wokół, śmieją się, piwo piją i jedyne, co oni przelać mogą za
ojczyznę, to mocz. Choćby przed pomnikiem o marnej urodzie lub przy rondzie
pod tabliczką z nazwiskiem bohatera, który zginął w zamachu. I będzie im
wszystko jedno. Jasne, że przesadzam, ale przejdźmy się po centrum Warszawy albo
wieczorem po bulwarach nad Wisłą. Można żyć, nie? Czasami mam wrażenie, że z
jakimś uporczywym masochizmem wmawiamy sobie Polskę, która cała ze
skrzepniętej krwi i przelanych łez. A której perfumy to zapach kadzidła. I w
której do szkół chodzą wyklęte żołnierzyki.
Pana zdaniem nic się nie stało?
- Mieszkam w Warszawie, przy skwerze
Bohdana Wodiczki. Był dyrygentem i jeśli z kimkolwiek się bił, to z własnymi
myślami. Jeszcze nie jest tak źle. Choć jeśli tak dalej pójdzie... No właśnie,
to dokąd wtedy iść? Na barykady - to jasne. One dziś to media, sieć, KOD. I
ostrzeliwać jeszcze bardziej niż do tej pory przy użyciu bardzo niebezpiecznej
broni, śmiechu mianowicie. Kpić z nich, drwić, karykaturować, parodiować.
Wyśmiać ich z pola walki. Śmiech to bardzo skuteczny pocisk.
Władza boi się śmiechu?
- Boi, każda. Śmiech boli, to coś
jak rwa kulszowa. Tym bardziej że oni nie mają poczucia humoru. Czy istnieje
ulubiony kawał Szydło? Coś w rodzaju suchara, jak ten o policjancie, który
przychodzi nago na komisariat? Konsternacja, więc policjant wyjaśnia:
„Przyszedłem do domu, a tam żona w łóżku naga mówi: Rozbieraj się i do roboty!
No to się rozebrałem i przyszedłem”.
Wszyscy mówią o Polsce pękniętej na pół, o dwóch walczących
ze sobą plemionach.
- Ujmę to tak: dwie wrogie sobie
drużyny grają na stadionie. Piłka to Polska, musi być okrągła, więc niech
będzie, że to globus Polski. Publiczność to milcząca większość. Leci hymn
jednej drużyny, potem drugiej, dwa razy ten sam. To mecz międzynarodowy, ale
żadna z drużyn nie gra na wyjeździe, obie grają u siebie. Grają i chaos, nie
wiadomo, kto jest kim, bo wszyscy w tych samych biało-czerwonych barwach.
Nieczyste zagrania, faule, ale nie ma sędziego. Sędzią będzie dopiero wynik
najbliższych wyborów.