Rząd PiS kończy z prywatyzacją i zaczyna proces odwrotny -
renacjonalizację. Lista spółek do odbicia jest długa, o nie będzie operacja
rękawiczkach.
Na
początek trzeba odzyskać Kasprowy Wierch. Dlaczego? „Bo to nasze dziedzictwo,
nasze narodowe dobro” - przekonuje Jarosław Kaczyński. Podczas wizyty w Zakopanem
uspokajał górali: „Już dziś toczą się procesy, które być może pozwolą nam
odzyskać sprzedaną przez rząd PO kolejkę na Kasprowy”. Zakopiańscy samorządowcy
PiS zyskali wsparcie samego prezesa oraz jego rządu, bo sprawa jest poważna.
Pojawiło się podejrzenie, że
Kasprowy Wierch został nie tylko sprzedany, ale wręcz oderwany od Polski i
przyłączony do księstwa Luksemburga. Wszystko za sprawą sprzedaży spółki
Polskie Koleje Linowe, której perłą w koronie jest kolejka linowa na Kasprowy.
Wraz z szeregiem innych kolejek w Tatrach i Beskidach (Gubałówka, Góra Żar,
Jaworzyna Krynicka, Góra Parkowa, Palenica, Mosorny Groń) kupiła ją spółka
Polskie Koleje Górskie od Grupy PKP za 215 min zł.
PKP
wystawiła na sprzedaż kolejki oraz kilka innych swoich spółek po to, by
zmniejszyć gigantyczne zadłużenie. I to się udało - dług PKP z 4 mld zł
skurczył się do 500 min zł. Dziś jednak sprzedane spółki PKP są na krótkiej
liście do pilnego odzyskania. A PKL na pierwszym miejscu. To spółka
strategiczna, bo wozi naród na Kasprowy i Gubałówkę.