Moje pokolenie, które
raz już wywalczyło Polskę demokratyczną i praworządną, nie dopuści do
realizacji autorytarnego projektu PiS. A po czarnym proteście jestem pewien, że
dołączą do nas też młodzi zapewnia wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz
Rozmawia Rafał Kalukin
Newsweek: Obywatelu marszałku, zarzuca się wam, że stanowicie
zagrożenie dla organów ustawodawczych Rzeczypospolitej.
Przyznajecie się?
Bogdan Borusewicz: Już w pierwszym liście gończym z 1968 roku zostałem przedstawiony
jako „groźny przestępca”. Prawie pół wieku później znów stanowię zagrożenie.
Samowolnie zarządziliście
nieuzasadnioną przerwę w pracy Senatu!
- Ależ przerwa była uzasadniona i
zgodna z regulaminem! To senator PiS Jan Maria Jackowski poprosił o przerwę w
obradach do 19 października - aby Senat miał czas na przygotowanie się do
debaty nad informacją prezesa Rzeplińskiego. Tyle że w dniu wskazanym przez
senatora Trybunał miał akurat obradować nad regulaminem wyboru nowego prezesa.
Podejrzewam, że kolizja terminów nie była przypadkowa. Sam jednak w momencie
złożenia wniosku nie wiedziałem o niej. Gdy już się dowiedziałem,
przedłużyłem przerwę o kolejny dzień. I tym właśnie, jak się teraz okazało,
stworzyłem zagrożenie.
A co z tego, że Trybunał miał
obradować? Czyżbyście nie słyszeli, że to wsteczny komunistyczny relikt blokujący
przodującą rolę suwerena?
- Z tym suwerenem to ciekawa
sprawa... O najwyższej władzy suwerena pisał już w latach 30. dr Hans Frank.
Znany nam, prawda?
Po 1939 r. gubernator
Generalnej Guberni... Choć są i bliższe naszym czasom analogie. „Suwerenna
demokracja” to eufemizm na system putinowski autorstwa słynnego kremlowskiego
technologa władzy Władisława Surkowa.
- Niedługo po tym, jak ten termin
się pojawił, byłem na konferencji w Moskwie. Powiedziałem, że gdy demokrację
opatruje się przymiotnikiem, to tak naprawdę już jej nie ma. Tak było z
demokracjami socjalistycznymi, suwerennymi...
A demokracja liberalna?
- Jeśli jest demokracja liberalna,
to logicznie patrząc, powinna też być nieliberalna. Ale demokracja
nieliberalna nie jest już demokracją. Nie ma więc sensu mówić o liberalnej,
mówmy po prostu o demokracji. Albo ona jest, albo jej nie ma. Kiedyś mi się
wydawało, że jeśli są wolne wybory, to jest i demokracja. Teraz wiem, że
równie ważna jest praworządność.
Mamy więc dziś w Polsce
demokrację?
- Mamy. Mocno ona cierpi z powodu
dziwnych nawrotów ku autorytarnej przeszłości, ale ciągle jeszcze trwa.
To by znaczyło, że i
praworządności jeszcze nie straciliśmy.
- Jest systematycznie niszczona.
Ale dopóki istnieją niezależne sądy i niezależny Trybunał Konstytucyjny to praworządność
się utrzymuje. Jeżeli partii rządzącej uda się uzależnić od siebie sądownictwo
konstytucyjne i powszechne - a z zapowiedzi wynika, że taki jest cel - będzie
to oznaczać koniec naszej praworządności.
I jednocześnie demokracji?
- Tak jest. Wybory będą wtedy
pustym gestem.
I co dalej?
- Nie dopuścimy do takiej
sytuacji.