Bogdan Wróblewski
2011-08-04, ostatnia aktualizacja 2011-08-03 21:05
Ponad 6,2 tys. razy Maciej Wąsik jako zastępca byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego podsłuchiwał, o czym rozmawiają Polacy. Najbardziej był ciekawski przed wyborami 2007 r.
2011-08-04, ostatnia aktualizacja 2011-08-03 21:05
Ponad 6,2 tys. razy Maciej Wąsik jako zastępca byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego podsłuchiwał, o czym rozmawiają Polacy. Najbardziej był ciekawski przed wyborami 2007 r.
Taką informację dostała od obecnego szefostwa CBA sejmowa komisja śledcza ds. nacisków. Potwierdzają ją posłowie z komisji.
O tym, że Maciej Wąsik zainstalował w swoim gabinecie tzw. stanowisko odsłuchowe - specjalną aparaturę umożliwiającą w czasie rzeczywistym (online) podsłuchiwanie inwigilowanych przez CBA Polaków - ujawniliśmy w styczniu 2010 r. Skąd taka pasja u Wąsika, wówczas niespełna 40-letniego archeologa, byłego wiceszefa straży miejskiej, a dziś radnego PiS w Warszawie?
W czerwcu przed komisją naciskową mówił o tym tak: - To był bieżący nadzór nad podległymi funkcjonariuszami. Nadzorowałem pion operacyjny. Wykorzystywałem tę wiedzę do kierowania moimi funkcjonariuszami.
W następnym zdaniu Wąsik dodał: - System, który to umożliwiał, jest w pełni rozliczalny. Można sprawdzić, które obiekty i które rozmowy były przeze mnie odsłuchane.
Komisja naciskowa zapytała więc o to w ostatni piątek szefa CBA Pawła Wojtunika. Szczegółów dotyczących konkretnych podsłuchiwanych osób nie podał. Ale ogólne dane o aktywności podsłuchowej kierownictwa CBA za czasów Mariusza Kamińskiego - tak.
Skala zainteresowania Wąsika poraża. Kamiński logował się do systemu podsłuchowego ledwo kilkanaście razy w ciągu ponad trzech lat kierowania Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. Drugi z jego zastępców - kilkadziesiąt razy. A Wąsik - zdaje się - bez słuchawek nie wyobrażał sobie życia.
Jeśli liczbę ponad 6,2 tys. zarejestrowanych wejść Wąsika do systemu podzielić przez nieco ponad trzy lata jego obecności na stanowisku zastępcy szefa CBA (ok. 1,2 tys. dni) daje to cztery, pięć logowań dziennie. Świątek, piątek. Jego teoria o nadzorze - w świetle danych CBA - wydaje się wątła. Funkcjonariusze operacyjni "pracujący" z podsłuchami mają wielokrotnie mniej wejść do systemu niż on.
Jeśli założymy, że Wąsik po każdym logowaniu słuchał rozmów tylko ##przez 10##, to i tak daje to astronomiczne liczby minut, godzin i dni roboczych. Tyle czasu poświęconego na wyławiane korupcyjnych skłonności polityków czy celebrytów. A przecież musiał mieć jeszcze czas na narady z Kamińskim. - Niektóre rozmowy analizowaliśmy w gronie kierownictwa - przyznał Wąsik przed komisją naciskową.
- Albo jest to patologiczna nieufność do swoich podwładnych, albo... - nie kończy zdania Janusz Krasoń (SLD), członek komisji śledczej. Zapowiada, że pasji Wąsika poświęci poczesne miejsce w swoich uwagach do sprawozdania komisji śledczej.
Sprawozdanie przewodniczącego komisji Andrzeja Czumy (PO) poznamy już dziś. - Przygotowałem blisko sto stron autorskiej refleksji - mówi nam Czuma. Szczegółów odmawia. Dodaje tylko: - Widzę głupotę, ignorancję, nie widzę spisków.
Na jednym z ostatnich posiedzeń komisji Czuma deklarował się jeszcze mocniej: - Nie pozwolę z tej komisji uczynić lawety do strzelania do żadnej partii politycznej, zwłaszcza do PiS.
Przypomnijmy, że zadaniem komisji naciskowej było wyświetlenie: czy w okresie rządów PiS dochodziło do nielegalnych nacisków na szefa policji, szefów służb specjalnych, prokuratorów w sprawach z udziałem lub przeciwko członkom Rady Ministrów, posłom i dziennikarzom.
- Nie wykluczam przygotowania odrębnego sprawozdania. Prace komisji były chaotyczne, czasem przypominały teatralną farsę, ale materiał jaki, zgromadziliśmy, potwierdza, że naciski były. Można niektórych liderów PiS pociągnąć do odpowiedzialności konstytucyjnej. Bez wątpienia niektóre osoby powinny odpowiadać karnie. Obawiam się, że poseł Czuma tego nie widzi. Jest miękki. Dlatego nie wykluczam przedstawienia odrębnego sprawozdania - zapowiada Krasoń.
O tym, że Maciej Wąsik zainstalował w swoim gabinecie tzw. stanowisko odsłuchowe - specjalną aparaturę umożliwiającą w czasie rzeczywistym (online) podsłuchiwanie inwigilowanych przez CBA Polaków - ujawniliśmy w styczniu 2010 r. Skąd taka pasja u Wąsika, wówczas niespełna 40-letniego archeologa, byłego wiceszefa straży miejskiej, a dziś radnego PiS w Warszawie?
W czerwcu przed komisją naciskową mówił o tym tak: - To był bieżący nadzór nad podległymi funkcjonariuszami. Nadzorowałem pion operacyjny. Wykorzystywałem tę wiedzę do kierowania moimi funkcjonariuszami.
W następnym zdaniu Wąsik dodał: - System, który to umożliwiał, jest w pełni rozliczalny. Można sprawdzić, które obiekty i które rozmowy były przeze mnie odsłuchane.
Komisja naciskowa zapytała więc o to w ostatni piątek szefa CBA Pawła Wojtunika. Szczegółów dotyczących konkretnych podsłuchiwanych osób nie podał. Ale ogólne dane o aktywności podsłuchowej kierownictwa CBA za czasów Mariusza Kamińskiego - tak.
Skala zainteresowania Wąsika poraża. Kamiński logował się do systemu podsłuchowego ledwo kilkanaście razy w ciągu ponad trzech lat kierowania Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. Drugi z jego zastępców - kilkadziesiąt razy. A Wąsik - zdaje się - bez słuchawek nie wyobrażał sobie życia.
Jeśli liczbę ponad 6,2 tys. zarejestrowanych wejść Wąsika do systemu podzielić przez nieco ponad trzy lata jego obecności na stanowisku zastępcy szefa CBA (ok. 1,2 tys. dni) daje to cztery, pięć logowań dziennie. Świątek, piątek. Jego teoria o nadzorze - w świetle danych CBA - wydaje się wątła. Funkcjonariusze operacyjni "pracujący" z podsłuchami mają wielokrotnie mniej wejść do systemu niż on.
Jeśli założymy, że Wąsik po każdym logowaniu słuchał rozmów tylko ##przez 10##, to i tak daje to astronomiczne liczby minut, godzin i dni roboczych. Tyle czasu poświęconego na wyławiane korupcyjnych skłonności polityków czy celebrytów. A przecież musiał mieć jeszcze czas na narady z Kamińskim. - Niektóre rozmowy analizowaliśmy w gronie kierownictwa - przyznał Wąsik przed komisją naciskową.
- Albo jest to patologiczna nieufność do swoich podwładnych, albo... - nie kończy zdania Janusz Krasoń (SLD), członek komisji śledczej. Zapowiada, że pasji Wąsika poświęci poczesne miejsce w swoich uwagach do sprawozdania komisji śledczej.
Sprawozdanie przewodniczącego komisji Andrzeja Czumy (PO) poznamy już dziś. - Przygotowałem blisko sto stron autorskiej refleksji - mówi nam Czuma. Szczegółów odmawia. Dodaje tylko: - Widzę głupotę, ignorancję, nie widzę spisków.
Na jednym z ostatnich posiedzeń komisji Czuma deklarował się jeszcze mocniej: - Nie pozwolę z tej komisji uczynić lawety do strzelania do żadnej partii politycznej, zwłaszcza do PiS.
Przypomnijmy, że zadaniem komisji naciskowej było wyświetlenie: czy w okresie rządów PiS dochodziło do nielegalnych nacisków na szefa policji, szefów służb specjalnych, prokuratorów w sprawach z udziałem lub przeciwko członkom Rady Ministrów, posłom i dziennikarzom.
- Nie wykluczam przygotowania odrębnego sprawozdania. Prace komisji były chaotyczne, czasem przypominały teatralną farsę, ale materiał jaki, zgromadziliśmy, potwierdza, że naciski były. Można niektórych liderów PiS pociągnąć do odpowiedzialności konstytucyjnej. Bez wątpienia niektóre osoby powinny odpowiadać karnie. Obawiam się, że poseł Czuma tego nie widzi. Jest miękki. Dlatego nie wykluczam przedstawienia odrębnego sprawozdania - zapowiada Krasoń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz