sobota, 10 września 2011

Kontek: 7 kłamstw o rządzie PO-PSL

Pewien profesor, jest dumny, że porównał Tuska do Gierka. Nic nie szkodzi, że to analogia z gruntu fałszywa. Ważne, co podkreśla jej autor, że się "przebiła". Takich półprawd, czyli po prostu całych kłamstw, krąży wokół nas więcej - pisze Tomasz Kontek, publicysta Faktu.


Jest kampania wyborcza, politycy kłamią więc na potęgę. A im łgarstwo bardziej bezczelne, tym łatwiej trafia do wyborców. Najłatwiej oczywiście kłamać opozycji, która z niecnego procederu tłumaczy się jak dzieci: „A oni się przedrzeźniają...”.

Żadna międzynarodowa agenda nie prowadzi jeszcze takiego rankingu, ale w ośmieszaniu instytucji własnego państwa zajmowalibyśmy z pewnością czołowe miejsca na świecie. Przykład idzie z góry, czyli od jaśnie oświeconych. Pewien aktywny nad wyraz profesor, którego nazwiska nawet nie warto wymieniać, jest dumny, że zdobył się na porównanie Tuska do Gierka. Nic nie szkodzi, że to analogia z gruntu fałszywa. Ważne, co podkreśla jej autor, że się „przebiła”. Takich półprawd, czyli po prostu całych kłamstw, krąży wokół nas więcej.

Kłamstwo pierwsze: państwo przestało działać

Teza ta, w sytuacji stabilizacji niespotykanej w historii współczesnej Polski (tej po 1918 roku), jest wyjątkowo bezczelna. A jednak żywotna. Kłamców, którzy ją powtarzają, trudno zliczyć. Jaka jest prawda? Bez większych turbulencji rządzi pełną kadencję ta sama koalicja z tym samym premierem. Wymiana – z powodów losowych – na stanowisku prezydenta, przebiegła sprawnie i bez nadzwyczajnych zawirowań. Już słyszę ten ryk: „To Ruscy do spółki z Tuskiem zabili nam prezydenta [o, przepraszam: Prezydenta]! Nawet jeśli ta niedorzeczna hipoteza byłaby prawdziwa, co można zarzucić wyborom prezydenckim, które wyłoniły następcę zmarłego? Do tego podatki zbierane są sprawnie, pensje i świadczenia wypłacane u czas, u granic wróg się nie czai, a bandyci siedzą w więzieniach. Czego więcej chcieć, by uznać, że MAMY działające państwo? Wiem wiem... Kaczyńskiego u władzy.

Kłamstwo drugie: mamy państwo, ale quasitotalitarne

Nic to, że zwolennikami tej tezy są ci sami, którzy twierdzą jednocześnie: „państwa nie ma”. Da się to wyjaśnić. I to nawet na gruncie logiki. ICH państwa nie ma, nie może więc działać. To państwo, które jest, nie jest ICH, nie jest więc demokratyczne, ale quasitotalitarne właśnie. Proste? Stratą czasu jest wyjaśnianie, co oznacza termin „quasitotalitarny”. Im mniej wiemy, tym bardziej się przecież boimy. Wspomniany profesor może więc pleść, że straszono jego żonę, bo on krytykował rządzących. Kto straszył? „Ja nie powiem kto”, bo „takich rzeczy się nie mówi”. Ze strachu przed siepaczami? Boi się, więc startuje w wyborach? Ci źli rządzący już wcześniej ponoć próbowali go przekupić. Kto konkretnie? „Ja tego nie powiem” – znów odpowiada na to oczywiste przecież pytanie. Tak... To „tylko” insynuacja czy zwyczajne kłamstwo? Quasitotalitaryzm to brzmi dumnie!

Kłamstwo trzecie: żyjemy w kondominium

Kolejny trudny termin, którym można mieszać ludziom w głowach. Niech tam sobie „jakiś” Sikorski powtarza, że żyjemy w najlepszym polskim państwie, jedynym jakie mamy. Jesteśmy jednak nie tylko pokornymi sługusami Berlina i Moskwy, które współpracują ponad naszymi głowami, ale i odgrywamy się za to na słabszych, czyli na braciach Litwinach... Marzy nam się Polska od morza do morza, zbrojna po zęby i wybranka Boga (czy ktoś jeszcze pamięta tego poetę)? Może i kiedyś taka będzie, skoro już przecież była. A Bóg z pewnością kocha swoje głupkowate dzieci. Trzeba Mu jednak pomóc i te kilka, kilkanaście, a może i kilkadziesiąt lat ciężko pracować, by los, który przytomnie kupiliśmy na loterii, w końcu przyniósł główną wygraną. Jest i inne wyjście. Hajże na Moskala! Klęska murowana. Ale za to ci, którzy przeżyją, z podniesioną głową będą mogli rozpamiętywać bohaterskie czyny.

Kłamstwo czwarte: gsopodarka zaraz zrobi bęc

Kto by tam wierzył Rostowskiemu? To przecież, jak już słyszeliśmy, ledwo bakalarz, na ekonomii zna się więc od niego lepiej byle pętak z PiS. Że co? Że statystyki, że wśród państw zagrożonych bankructwem w instytucjach finansowych mówi się o Włoszech czy Hiszpanii, a o Polsce nie? Nie damy sobie zamydlić oczu! Jest źle, bardzo źle. Tak źle, że tylko Joanna d'Arc polskiej ekonomii, może doprowadzić nas do raju, w którym przecież – za jej przyczyną – już raz byliśmy. Kiedy? Jak to?! W czasach, gdy Polska mlekiem i miodem płynęła. Teraz już nie będzie eksperymentów z jakimiś tam Marcinkiewiczami. Zyta d'Arc Gilowska zapewni od razu koronację Prezesowi. Co nas wówczas czeka? Przyszły monarcha milczy. Król to wszak król i gdzie tam nam, kmiotom oceniać jego zamiary. A jeszcze twierdzić, że kłamie?

Kłamstwo piąte: młodzi to stracone pokolenie

Jak żyć?! Mieć dwadzieścia lat i nie mieć mieszkania, samochodu, ulubionego klubu z używkami i pensji, która pozwala brać kredyty na to wszystko? Rozczulili mnie „młodzi z SLD”, którzy nie chcą pozostać bez rodzin, wykształcenia i pracy (w tej właśnie kolejności). A co im przeszkadza? Gzić się na kocią łapę mogą, ale żenić się i płodzić dzieci, by być rodziną, już nie? A uczyć się? Nigdy nie było tak łatwo. Tylko chcieć. Pracować? No tak... Żeby mieć pracę, trzeba coś umieć. Prawo do pracy mają wszyscy, ale nie wszyscy do takiej, jakiej by chcieli. Jeśli w to nie wierzą, niech pogadają ze „starymi”. Za komuny to było... Moi rodzice „dostali” na przykład mieszkanie w spółdzielni. Po dwudziestu latach oczekiwania. Tak, mieszkanie powinno być prawem, a nie towarem. I wysoka pensja za pracę na umowę, która może być rozwiązana wyłącznie, gdy znajdzie się robotę lepiej płatną. Taki kit wciska młodym „lewica”.

Kłamstwo szóste: umrzeć musimy zdrowo

Chorować nie jest zdrowo. Bo widział kto szpital, którym rządzi Kopacz? Brud, smród i ubóstwo. I widocznie tym głupkowatym dziennikarzom znudziło się o tym pisać (albo quasitotalitaryzm zrobił z nimi porządek...), bo jakoś tzw. służba zdrowia nie wywołuje już takich emocji jak kiedyś. Lekarze nie strajkują. Pielęgniarki narzekają, ale jakby ciszej. Rzeczywiście, coś ta Kopacz musiała nabroić, skoro taka cisza jest nad tą trumną. A może nie stać nas, by chorować, dlatego żyjemy coraz dłużej? Państwo nie chce płacić za nasze leczenie, więc robimy to sami? To skandal? To nie róbmy tego. I zdychajmy pod płotem. Jeśli coraz więcej sami wydajemy na zdrowie, to znaczy, że je mamy. A do tego zmądrzeliśmy i zrozumieliśmy, co w życiu jest ważne. Szlachetne zdrowie, ten tylko się dowie itd. Może w szkołach już tego „nie przerabiają”?

Kłamstwo siódme: autostrad nie dożyjemy

Świat się skończy, jeśli na piłkarskie Euro nie będzie mógł do nas przyjechać autostradami. Bo komu by przecież się chciało odwiedzać swój pępek (jesteśmy przecież pępkiem świata!), gdy nie kopią na nim piłki? A tubylcy? Niemal każdy ma auto, ale przecież już dziś chciałby pruć do roboty ze dwie setki na godzinę. I jeszcze, żeby korków w miastach nie było. Drożyzna z tą benzyną... Jest najtańsza w Europie? Ale za droga. Wystarczy pogonić Tuska i Grabarczyka (tego rzeczywiście warto) i marzenia się spełnią. Kaczyński w trymiga zagoni Chińczyków do roboty. Jego namiestnikiem nie będzie już Polaczek (musi odpokutować za zdradę), który – gdyby był ministrem choć rok dłużej – zostawiłby Polskę „zdrogowaną”, a nawet i „skoleizowaną”. Przecież ponoć te budujące się z lewa i z prawa drogi, obwodnice, a nawet i autostrady, to jego zasługa.

I takich bajań słuchamy codziennie. Jest źle, a opozycja wie, co zrobić, by na pstryk było dobrze. Czy rząd PO i PSL jest dobry? Może i ledwie średni. Z rozbrajającą szczerością sam przyznaje, że „nie wszystko” mu się udało. Ale pcha jakoś ten wózek. Łgarstwa, że wszystko psuje, bo ma złą wolę, albo po prostu jego ministrowie z premierem na czele nic nie potrafią, między bajki trzeba włożyć. Opozycji zaś warto przypomnieć, że im kto głośniej krzyczy, tym ma mniej do powiedzenia. Czego i państwu nie życzę.


LINK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz