Media tzw. mętnego
nurtu kierują się zasadą SMS, czyli „seks, muzyka, sensacja". U nas jest
inny SMS: przede wszystkim sens, też dobra muzyka, i rzeczy ciekawe,
nawet sensacyjne. Ale zawsze musi to formować człowieka
Jacek i Michał Karnowscy rozmawiają z o.Tadeuszem Rydzykiem CSsR
twórcą i dyrektorem Radia Maryja oraz Telewizji Trwam
Ojcze dyrektorze, a jednak dali tę koncesję Telewizji Trwam.
Jeszcze nie dali, dopiero obiecali. Była uchwala,
ale kilka schodków wciąż przed nami. Trzeba zachować ostrożność, bo w
tym systemie wszystko jest możliwe. Ile było w przeszłości obiecanek!
Natomiast oczywiście, nie wyobrażam sobie, by nie dotrzymali danego
słowa. To, że musieli dać tę koncesję, jest wielkim zwycięstwem ludzi
modlących się w tej intencji i działających. Za to wszystko serdecznie,
także za pośrednictwem tygodnika „Sieci”, dziękuję.
W wymiarze
politycznym i społecznym to wydarzenie przełomowe, przełamanie monopolu
strony lewicowej na multipleksie. Dlaczego władza uległa?
To już zostawiłbym politykom i socjologom. Z
mojego punktu widzenia to wielkie, pozytywne zwycięstwo zjednoczonych
Polaków, ludzi dobrej woli. Widać, ile możemy dokonać, jeśli jesteśmy
razem. I widać, że również w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji są
różni ludzie, różne opcje i można się porozumieć. Zawsze nawoływałem do
uczciwej, spokojnej rozmowy. Udało się do tego doprowadzić i to jest
owoc. A o pewnych złych sprawach, które też się pojawiły, mnie mówić nie
wypada. Bo to była droga przez mękę.
Trudno to zrozumieć. Byle jakie stacje z głupawymi teledyskami dostały koncesję od ręki, a Trwam musiała walczyć dwa lata.
Ja też tego nie rozumiem. Często zastanawiam się,
skąd bierze się ta nienawiść. Ta niechęć do Kościoła, do Radia Maryja i
Telewizji Trwam, a najczęściej do drugiego człowieka jest świadomie
wywoływana. Przypadkiem w TVN widziałem, jak napuszcza się ludzi na abp.
Henryka Hosera, który wysłał na emeryturę ks. Wojciecha Lemańskiego.
Tego ostatniego też mi szkoda, wpadł w jakąś pętlę emocjonalną i trudno
mu wyjść. A przecież każdy ksiądz wie, że w Kościele obowiązuje
posłuszeństwo, jesteśmy jak wojsko. Inaczej to nie ma sensu. W tym samym
materiale przeciwstawiano mnie Ojcu Świętemu. Bo ja, rzekomo wbrew
papieżowi Franciszkowi, bogaty jestem. A to nieprawda, wszystko to
zbudowali ludzie, za swoje pieniądze. To nie jest nasze, ja nic nie mam,
to należy do zakonu i służy ludziom. My mamy radość, realizację
powołania, narzędzie do ewangelizacji.
Większość Polaków zapewne do dzisiaj jest przekonana, że ojciec dyrektor jeździ najdroższym samochodem świata, maybachem.
Nawet
nie wiedziałem, co to jest ten maybach. Jeden z naszych ojców zadzwonił
do „Gazety Pomorskiej”, która to podała. Zapytał, dlaczego piszą
nieprawdę. A redaktor na to cynicznie odpowiedział, że może to i
nieprawda, ale już fakt prasowy. Czyli to nadal działa tak jak w czasach
komunistycznych.
To czym ojciec dyrektor jeździ?
Tym, co akurat jest w radiu, które jak każde
medium potrzebuje samochodów, by organizować transmisje, spotkania.
Kiedyś mi zarzucali, że kupuję helikopter. To nie była prawda. Ale jeśli
uznamy, że jest on nam konieczny do pracy, do ewangelizacji, do rozwoju
radia czy telewizji, wówczas dlaczego mamy go nie kupić? Czy my,
katolicy, jesteśmy gorsi? Ma helikopter TVN, ma Polsat, może mieć i
Telewizja Trwam. Ale to odległa sprawa, chcę tylko pokazać, że nie
możemy pozwolić na wmówienie nam, iż ewangelizację należy hamować.
Jakie zachowania według ojca mają charakter takiego wmawiania?
Cała sprawa z koncesją to właśnie dyskryminacja
katolików. To jest jawna, krzycząca niesprawiedliwość. Szczególny ból
sprawiało mi to, że zajmowali się tym ci, którzy sami siebie
przedstawiali jako katolików. Nie wiem, co myśleli, jak to sobie w
sumieniu poukładali, ale to pewnie nie było proste. A jeszcze bardziej
boli, gdy słyszę i widzę, jak niektórzy duchowni idą na układy z tym
światem. Jak mogą występować przeciw dobru Kościoła?!
Oni twierdzą, że inaczej to dobro interpretują, a ojciec jest zbyt wyrazisty.
Ksiądz musi być wyrazisty, jednak nie może
oczywiście nikogo przekreślać. Niestety, większość argumentów, którymi
posługują się ludzie tak mocno czasami Radio Maryja i mnie atakujący,
jest nieprawdziwa, wyprodukowana w maszynach kłamstwa. Ciągle coś mi
przypisują, wymyślają, a nie dają nawet możliwości odpowiedzi. Kiedy
odpowiadam, wyjaśniam sam - nie cytują. Tak też jest z tym zarzutem, że
rzekomo nazwałem panią prezydentową, śp. Marię Kaczyńską, czarownicą.
To nieprawda.
Jak było naprawdę?
Nigdy czegoś takiego nie powiedziałem. Nie
zgadzałem się czasem w niektórych sprawach ze śp. Lechem Kaczyńskim, ale
bardzo go szanowałem, tak jak i jego małżonkę. Był jednak najlepszym
naszym prezydentem po wojnie. Zdarzyła się raz sytuacja, którą odebrałem
bardzo niedobrze. Pani prezydentowa przyjęła osoby, które brutalnie
występowały przeciwko życiu, lansowały aborcję, a w przeddzień spotkania
jedna z nich promowała eutanazję. A pamiętałem, że przed wyborami
rozmawiałem z oboma braćmi Kaczyńskimi i pytałem Lecha Kaczyńskiego
m.in. o to, czy jest za życiem. Odpowiedział
zdecydowanie, że jest przeciw aborcji, przeciw zabijaniu. Gdy doszło do
tego mitingu u pani prezydento-wej, poczułem się oszukany. Bo
przyjmowanie w Pałacu Prezydenckim takich osób sugeruje akceptację ich
poglądów.
To był błąd prezydentowej?
Dziś myślę, że to wynikało z otwartości pani
prezydentowej. Lech Kaczyński też wielokrotnie próbował rozmawiać,
przekonywać. A często wykorzystywano to przeciwko niemu. Tak za życia,
jak i po jego śmierci.
W tej nagranej ojca dyrektora wypowiedzi pada jednak słowo „czarownica”?
Padło słowo „czarownice” w odniesieniu do
niektórych osób, które tam gościły. Samo nagranie było zmanipulowane. To
były posklejane fragmenty rozmowy z grupą studentów, którym musiałem
zwrócić uwagę na niewłaściwe zachowanie. Pewnie byli na to źli, może
jakieś służby też ich podpuściły, że się na to zdecydowali. I tak bywa,
gdy się wychowuje młodzież, niektórzy zawodzą. Ale nie może nas to
zniechęcać.
BĘDZIEMY WALCZYLI, BY
NA MULTIPLEKSIE ZNALAZŁA SIĘ STACJA DLA MŁODZIEŻY, KTÓRĄ POWOLI
BUDUJEMY. TRZEBA IŚĆ DO MŁODYCH Z MĄDRĄ I DOBRĄ OFERTĄ. TO, CO TERAZ SIĘ
JEJ SERWUJE, JEST PŁYCIZNĄ
A propos zniechęcenia, miał ojciec moment, gdy pomyślał, że nie uda się wywalczyć koncesji?
Raz,
kiedy wszystko szło jak po grudzie, pomyślałem: „Matko Boża, może ty
jednak nie chcesz, by była taka telewizja?”. Ale takie chwile szybko
mijają. Przecież o radio też od lat trwa ciężka walka, bo Radio Maryja
jest dyskryminowane. Wyraźnie stwierdziła to w swoim raporcie z 1999 r.
Najwyższa Izba Kontroli. Popatrzmy na moce nadawania dwóch
ogólnopolskich stacji prywatnych. Jedna ma ok. 1600 kW, druga 1800, a
Radio Maryja, po wielkich bojach, ma niecałe 1200 kW.
Lewicowi publicyści piszą często, że gdy jadą przez Polskę samochodem, w wielu miejscach jedyną stacją, którą odbierają, jest Radio Maryja.
To Bogu dzięki! Może to Pan Bóg zabiega, by się
nawrócili? Jeśli komuś tak się zdarza, powinien to przemyśleć i przyjąć
tę ofertę.
Jan Dworak odpowiadał
ostatnio na komisji sejmowej, że od 2008 r. KRRiT pozytywnie
rozpatrzyła 12 wniosków o zwiększenie mocy nadawania.
Wiele rzeczy pan przewodniczący pięknie mówi... To nie żadne przywileje, lecz walka
O to, by nasze nadajniki nie były rażąco słabsze. Jak to wygląda, już panom powiedziałem.
I dlatego, gdy obiecuje, że dostaniemy
koncesje na multipleks, to się cieszę, jednak czekam na dokumenty.
Właśnie przed chwilą otrzymaliśmy na piśmie uchwałę rady, czekamy na
pozostałe pisma.
Prasa rządowa pisze, że ta koncesja to dowód, iż ni RP jest pluralistyczna, a KRRiT nie jest stronnicza, bo przecież koncesję dała.
Straciliśmy
dwa lata. Ale nie tylko o to chodzi. Nie dokonało się w tym czasie
także wiele dobra, bo przecież nam chodzi o docieranie do ludzi z
przekazem Ewangelii, Prawdy. To ta sama sytuacja co z odebraniem
Kościołowi majątku przez komunistów, w tym szpitali, ochronek, szkół
itd. Dziś mówi się tylko o majątku, a przecież to była wielka strata dla
narodu, bo ileś dobra się nie dokonało. Wracając do koncesji: ona jest
jedna na kilkadziesiąt miejsc. To nie jest sprawiedliwość, to nie jest
normalność. Nie możemy być jak dzieci, które zadowalają się lizakiem
ofiarowanym na odczepnego, by dały spokój.
Można wywalczyć więcej?
Trzeba. Dlatego nie zamykamy sprawy
niesprawiedliwego rozstrzygnięcia w pierwszym konkursie koncesyjnym i
walczymy do końca w sądzie o przyznanie nam także tamtego miejsca. Mamy
do tego prawo, wtedy nas skrzywdzono. Złożyliśmy dobry, merytoryczny,
wiarygodny wniosek, a pod byle pretekstem nas skasowano. Będziemy też
walczyli, by na multipleksie znalazła się stacja dla młodzieży, którą
powoli budujemy. Trzeba iść do młodych z dobrą, mądrą ofertą. To, co
teraz się jej serwuje, jest płycizną i złem. Nie jestem przeciw
rozrywce, sam się lubię pośmiać, pożartować, ale to nie może człowieka
degradować, poniżać.
Jak będzie wyglądała Telewizja Trwam na multipleksie?
Na pewno musimy iść do przodu, rozwijać się.
Zachowamy to, co najlepsze, jednak postaramy się, by program był
atrakcyjny, ciekawy. Do wszystkiego oczywiście potrzebni są ludzie i
pieniądze. Na pewno będziemy pilnowali, by była to telewizja służąca do
społecznego komunikowania, wzajemnej rozmowy, wymiany opinii. A nie, jak
było w komunizmie i często pozostaje dziś, że słuchacz czy widz jest
pod rurą, z której ciekną różne brudne rzeczy. Media tzw. mętnego nurtu
kierują się zasadą SMS, czyli „seks, muzyka, sensacja”. U nas zasady są
inne, przede wszystkim sens, dobra muzyka także, i musi też być
ciekawie, nawet sensacyjnie, ale zawsze musi to wszystko formować
człowieka. A więc też SMS, jednak inny, służący dobru. Musi być i humor,
marzę o dobrych audycjach satyrycznych. Mamy dobre wzorce. Proszę
spojrzeć na pisma wydawane przed wojną przez o.
Maksymiliana Kolbego. Tam była formacja, ale
i humor, rzeczy ciekawe, nawet sensacyjne. I ludzie czytali, masowo, chętnie.
A filmy?
Też są bardzo ważne, choć bardzo drogie. Nie
zawsze warto kupować, lepiej byłoby produkować własne. Powstaje wiele
dobrych produkcji, jest wiele pomysłów, scenariuszy, choćby
przedstawionych w poprzednim numerze panów tygodnika. Liczę na ludzi, na
dobre pomysły, na twórców. Telewizja Trwam będzie również otwarta na
produkcje filmowe, które z powodu cenzury nie mogą się ukazać gdzie
indziej. Jest także Wyższa Szkoła Kultury Medialnej i Społecznej, gdzie
są wspaniali młodzi ludzie, niezwykle utalentowani. Im też trzeba dać
szansę, by się rozwijali, tworzyli.
Członek KRRiT
Krzysztof Luft powiedział, że w Telewizji Trwam na multipleksie ma nie
być „jednostronnej, zaangażowanej publicystyki, także religijnej”. Jak
ojciec dyrektor rozumie te słowa?
Nie rozumiem, nie wiem, o co chodzi. Nauka
Kościoła katolickiego jest jedna, choć oczywiście występują u nas w
ramach budowania wspólnego dobra i muzułmanie, i Żydzi,
i protestanci, i prawosławni. Ale wtedy jasno mówimy, kto z jakich pozycji występuje. Dla katolika prawda jest jedna.
To może być zapowiedź ciągłych monitoringów, kontroli, pouczeń?
Nawet jeśli tak będzie, to może w ten sposób pomogą być nam lepszymi? Byle tylko nie nękali. Taki do tego mamy stosunek.
Jak dziś ojciec dyrektor patrzy na telewizję Republika?
Na pewno powinno być w Polsce jak najwięcej
mediów dobrych, katolickich, niekoniecznie w tym znaczeniu, że
kościelnych, ale opartych na wartościach naszej cywilizacji. I z tego
punktu widzenia to dobrze, że ludzie się organizują, działają. Jednak
nie można iść na skróty, a taka wątpliwość pojawiła się, gdy
dowiedziałem się, że Republika dostała transmisję satelitarną, bardzo
kosztowną, od pana Zygmunta Solorza. Trzeba patrzeć, od kogo co się
bierze, czy nie powstaje uzależnienie. Potem zdarzyły się nieszczęśliwe
posunięcia w czasie manifestacji poparcia dla Telewizji Trwam. Pojawiali
się tam ludzie, którzy rozprowadzali jakieś karty telewizji Republika,
dość drogie, i mówili, że już jest telewizja, że nie trzeba już walczyć o
Trwam. To było - nie wiem, czy świadome -szkodliwe działanie.
Ogląda ojciec dyrektor tę stację?
Nie, nie mam takiej możliwości. Myślę, że są tam też bardzo wartościowi ludzie, jednak zawsze musimy widzieć całość.
Dlatego Radio Maryja wydało instrukcję o zasadach organizowania marszów w obronie stacji?
To nie jest przeciwko komukolwiek, po prostu musi
być jasność. Tu się pojawiła sprawa z panem Tomaszem Sakiewiczem.
Patrzyłem na pewne zachowania z dużym zdziwieniem. Czytam: „Ojcze
Tadeuszu to, ojcze Tadeuszu, tamto”. A przecież nie jesteśmy z panem
Sakiewiczem po imieniu, ja nie mówię do niego „panie Tomku”. Zawsze
potrzebny jest wzajemny szacunek. Niestety, dalej są pewne sytuacje
niewyjaśnione, jak list pana Sakiewicza do Benedykta XVI, z opisem, co
ma z nami zrobić.
Nie słyszeliśmy o takim liście.
Ale pojawił się, ja takich rzeczy nie nagłaśniam,
nie lubię konfliktów, jednak coś takiego było. Pan Sakie-wicz nie
wyjaśnił, dlaczego brał udział w zamachu na ks. abp. Wielgusa. Uczynił
wielką krzywdę Kościołowi, biskupowi i Polsce. Nie odwołał także
zarzutu, postawionego kiedyś w „Gazecie Polskiej”, iż rzekomo
współpracujemy z Rosją, bo tam mieliśmy swoje nadajniki.
To też mówił kiedyś Jarosław Kaczyński
Ale
wycofał się z tego, powiedział, że to była pomyłka, i mnie przeprosił.
Tak się załatwia takie sprawy, uczciwie. Gdy się pomylimy, trzeba
odwołać, przeprosić.
A dlaczego, zdaniem ojca dyrektora, PiS i Solidarna Polska idą osobno? Mogą się jeszcze porozumieć?
Powinni. Patrzę na te rozłamy i pytam się: czy to
są emocje, ambicje, czy jeszcze coś innego? Przecież tu chodzi o wiarę i
naszą cywilizację, inne różnice powinny iść na bok. Trzeba tylko
rozmawiać na argumenty prawdy, miłości, dobra wspólnego.
Przełom w Polsce, dobra zmiana, jest możliwa?
To
marzenie nas wszystkich. Ale siły zła są potężne. Nie tylko w kraju,
mamy do czynienia z międzynarodową wojną cywilizacyjną. Polska jest tu
jednym z elementów. Musimy to wszystko rozumieć, jednak jednego nam nie
wolno - poddać się. I jeśli będziemy konsekwentnie z Panem Bogiem,
zwyciężymy. Zwycięży Pan Bóg w nas i przez nas, dla dobra każdego
człowieka. ■
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz