sobota, 20 lipca 2013

Kaczyński rusza w Polskę

KACZYŃSKI RUSZA W POLSKĘ




W powietrzu pachną lipy i czuć wakacje, a służbowa skoda oktavia z prezesem i dwie czarne furgonetki z ochroną mkną szosą z Warszawy na Węgrów. W upalną sobotę Jarosław Kaczyński rusza w teren. Sześć spotkań we wschodniej Polsce, przerwa na tydzień w Sejmie, i znów spotkania z elektoratem. Dziś teren, na którym tradycyjnie wygrywa PiS.
Powietrze faluje z gorąca.

Podsłuchiwani, wystąp!

Najpierw Węgrów, ośrodek kultury. Czterysta osób. Ścisk. Średnia wieku wysoka. Miejsc brakuje nawet na schodach. Publiczność się poci w oczekiwaniu na prezesa. W centralnym punkcie sceny stoi mównica ze złotym logo partii.
Poseł Arkadiusz Czartoryski, szef okręgu siedlecko-ostrołęckiego PiS, przez mikrofon rozgrzewa zebranych. - Były ciężkie chwile. Wielu członków PiS ze względu na przynależność traciło pracę - mówi. - Ale już niedługo odsuniemy Platformę od władzy, czego państwu i naszej kochanej ojczyźnie życzę.
Dostaje oklaski, ale sala czeka na kogoś innego. Czas się dłuży.
Poseł Krzysztof Tchórzewski zdradza powody, dla których PiS nie jest u władzy: - Przegraliśmy, bo się kierujemy uczciwością.
Stawia diagnozę: nie ma kryzysu, bo nie ma wojny. Jest złe gospodarzenie w Polsce i oszukaństwo. Mówi się, że PiS podsłuchiwało. - Czy ktoś na tej sali był podsłuchiwany?! - woła poseł.
Sala milczy wstydliwie. Ten i ów patrzy na zegarek, bo minęło już pół godziny spotkania z Kaczyńskim bez Kaczyńskiego. Na szczęście są atrakcje. Działacze wchodzą na widownię razem z widzami przez drzwi. Nagle na scenie pojawia się Ryszard Czarnecki, nie wiedzieć czemu przez scenę chce dotrzeć do swojego krzesła na widowni. Z wysokości sceny zerka na zgromadzonych, jakby na coś czekał. Dostaje oklaski.
Wreszcie wchodzi prezes.

Obraza przez asocjację

Nie czeka nawet, aż umilkną brawa. Zaczyna ostro. O pracy: - Gdyby nie emigracja, bezrobocie mielibyśmy dzisiaj na poziomie 26-28 procent (dane zmieniają się ze spotkania na spotkanie, na ostatnim potencjalne bezrobocie poszybuje do ponad 30 procent).
Ludzie klaszczą. Przekaz jest prosty: krytyka rządów Platformy i plan rządzenia PiS. Z naciskiem na ktytykę.
W Londynie Polacy mają najniższe stawki (to nieprawda) - tymczasem na państwową spółkę Inwestycje Polskie ma iść 40 miliardów. Przeciętny Polak nie będzie z tego miał nic.
Potrzebna jest reindustrializacja. To pierwsze z trudnych słów. Kaczyński nie przejmuje się tym, że część publiczności za nim nie nadąża. „Refeudalizacja rolnictwa”, „repulsja wobec partii”, „obraza przez asocjację”, „dać konstytucji jednoznaczną aksjologię”, „wtórna feudalizacja”, „immunizować na kryzys” - padną w tym i następnych przemówieniach.
W pierwszym rzędzie słuchają księża.

Poniżają nas

Prezes wskazuje: fatalnie jest w oświacie, w kulturze. Najgorsze jest poniżanie Polaków. Weźmy ten film niemiecki - nie potrafiono zorganizować kontrataku. Ci, którzy prowadzą niemiecką politykę historyczną, próbują na nas zrzucić odpowiedzialność za zbrodnie. Skutek? Każdy Polak, który wyjeżdża jako turysta na Zachód, traktowany jest jako gorszy.
Oklaski.
Jarosław Kaczyński punktuje: Czesi z wioski Lidice zrobili ikonę [Niemcy wymordowali jej mieszkańców - przyp. red.]. - A w Polsce było, wiecie państwo, ile takich wsi?
Milczenie.
-    Aż 814 takich wsi! Około 200 tysięcy ludzi zginęło. Polski rząd powinien robić wszystko, żeby Europa o tym wiedziała.
Ale przecież wiadomo, co to za rząd. Te związki partnerskie, przynoszenie szkodliwych mód. Na szczęście już trzęsą portkami: - Zobaczyli, Że jest źle. Zobaczyli zjazd katolików w Częstochowie. Że się organizujemy. Polska nie może być krajem o charakterze wyznaniowym, ale w Polsce większość to katolicy.
Podsumowanie: jeśli tylko PiS dojdzie do władzy, to zło się skończy.
Duże brawa. Czas na pytania.

My jesteśmy panami

Pytań nie można zadawać osobiście. Trzeba napisać na karteczce. Wrzuca się ją do szklanego dzbanka. Potem jeden z działaczy odczyta prezesowi i publiczności. Z tym że karteczek brakuje. Długopisów też.
Wyborcy jakby się umówili, że będą pytać o reformę emerytalną, wojsko. Na każdym z sześciu spotkań Kaczyńskiego powtarzają się te same pytania. Nie ma karteczek z pytaniami o drogi, o lokalną politykę, o Smoleńsk. Pierwsze pytanie: „Jaką rolę widzi pan dla Glińskiego?”.
-    Ja myślę, że dobrze by było, gdyby Polska miała przyzwoitego prezydenta
-    prezes robi pauzę na oklaski. - Profesora bez powiązań z WSI.
Na sali są dziennikarze. News o Glińskim zaraz idzie w świat.
Jest trochę jak w „Wielkiej grze”. Działacz wyciąga karteczkę i czyta: - Pytanie z dziedziny wojskowości: co z polską armią? - Musimy być krajem, o którym wiadomo, że jak ktoś napadnie, to będzie wojna. Jedna celebrytka śpiewała ostatnio, że jakby co, to będzie uciekać. Postawy takie trzeba zwalczać.
Pierwsze (i ostatnie w czasie wizyty prezesa) pytanie o Smoleńsk. Czy są realne szanse na wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej? - Tak, ale musi się zmienić władza - ucina Kaczyński.
-    Powinniśmy mieć mentalność panów, bo jesteśmy panami - przekonuje prezes.
-    Tak mówią o nas na Wschodzie, powinni też na Zachodzie.
Prezes dostaje kwiaty i album o Węgrowie. Nie rozmawia z wyborcami. W asyście ochrony i działaczy wychodzi z sali.

Skąd oni naprawdę pochodzą

Godzinę później - Sokołów Podlaski. W salce ośrodka kultury pięćset osób. Na dworze 30 stopni, w sali brakuje powietrza. Jarosław Kaczyński się spóźnia. Nikt nie narzeka. W pierwszym rzędzie tradycyjnie księża.
Na scenie tradycyjnie Ryszard Czarnecki. Znów dostaje oklaski.
W gazetce „Jaka Polska’', którą PiS rozdaje w czasie wizyty, krzyżówka. Hasło na 13 liter pionowo: „Mówienie prawdy, cechuje członków PiS”. Na cztery, pionowo: „Imię posłanki Fotygi’'.
Wreszcie jest prezes. Owacje na stojąco. Dużo o służbie zdrowia, która idzie w kierunku prywatnej i płatnej. To się wiąże z kryzysem, który wywołała władza. Która teraz szuka pieniędzy, więc sięga do kieszeni ludzi. To okradanie Polaków. Za tym, oczywiście, stoją interesy tych, którzy doszli do fortun nie dlatego, że byli Gatesami. To ludzie, którzy korzystali z układów. To się kładzie straszliwym cieniem. Za rządów PiS było lepiej.
- Próbują wam wmówić, że to był straszny czas, ale dla kogo? Dla tych, którym rząd PiS stworzył 1,3 mln miejsc pracy? - grzmi prezes.
Pan w niebieskiej koszulce krzyczy:
- Dla Barbary Blidy!
Prezes jakby nie słyszał: - Kto się w Polsce musiał bać? Złodzieje!
Oklaski.
O elitach: - Skąd ich majątki, skąd oni naprawdę pochodzą? Dla nich to był straszny czas. Jesteśmy odpornym i twardym społeczeństwem, tylko musimy skończyć z tą okupacją łajdacką.

Boga damy do konstytucji

Czas na pytania z sali. Znowu karteczki. Co najbardziej trapi mieszkańców Sokołowa? „Tusk powiedział, że nie odda władzy bez walki. Czy nie ma obawy, że przyszykują jakąś prowokację?”. - Musimy być odporni na różne metody - wzdycha prezes. - Słyszymy teraz o faszyzmie.
Z tego, że ktoś pokrzyczał na wykładzie, robi się wydarzenie. Czy to wymaga tal\: histerycznych reakcji?
Inny ważny problem sokołowian: „Czy gdy PiS dojdzie do władzy, zmieni konstytucję?". Kaczyński wzdycha: - Piękna wizja...
Oklaski.
- Chcemy, żeby konstytucja zaczynała się od słów: ,y.1 imię Boga wszechmogącego”. Obecna konstytucja waruje prawa różnych korporacji, a prawa do życia nie.
A jeśli prezydent i premier to nie są bracia bliźniacy, to się muszą kłócić. Jak nie będzie można zmienić konstytucji, to też sobie damy radę.
Pytanie o wojsko (identyczne jak w Węgrowie). - Polska musi być przygotowana na długotrwałą obronę. Narody tchórzliwe nie mają szans. Wszyscy nimi gardzą.
Oklaski.
Prezes kończy. Nie rozmaawia z wyborcami. Znika za kulisami. 

Michnik już nas nie pozwie
 
W tym roku lider PiS odwiedził już ponad 100 powiatów. W sztabie partii zakładają, że do końca roku objedzie wszystkie 380.
Ze spotkań na Podlasiu widać, w którą stronę idzie PiS. To marsz po pełną władzę, bez przypadkowych koalicji. To wymaga schowania kontrowersyjnych tematów. Smoleńsk nie istnieje. Dopieszczany jest ojciec Rydzyk i środowisko „Gazety Polskiej”.
Z pytań na karteczkach: „Jak odnosi się PiS do TV Trwam na multipleksie?”. - Cieszę się, że to miejsce dostał ojciec Rydzyk. I że oni musieli ustąpić. Ale Radio Maryja i „Gazeta Polska” muszą iść razem, żeby się nie dało sfałszować wyborów.
Z serii pytań na karteczkach: „Co pan myśli o Republika?’'. - Nie mam dostępu, mam telewizję z talerza, a tam nie ma Republiki. Oni zdaje się przyjęli taktykę, żeby wychodzić do tych nieprzekonanych. Ale dobrze, że powstają nowe media.
„Czy możliwe jest ucywilizowanie sceny politycznej ?”. - Był przemysł pogardy. Temu będziemy się przeciwstawiać. Ale nie będziemy odbierać wolności.
I po chwili: - Wycofamy przepisy o ochronie dóbr niematerialnych. Michnik mógł wytaczać procesy i wygrywał, Gudzowaty mógł wytaczać procesy i wygrywał. Jak wszyscy zobaczą, Że można o nich mówić ostro, to może się uspokoją.

Elity jak najgorsze parobki

Jeśli PiS szykuje na kogoś bicz, to na elity, a dokładnie - na tak :zwane elity. - Takie same kary dla profesora i milionera jak dla prostych ludzi - postuluje prezes Kaczyński.
Elita to grupa, która uważa, że ma prawo o wszystkim decydować. Elity wywodzące się z poprzedniego systemu. Elity, a właściwie tak zwane elity, które zachowuj ą się jak najgorsze parobki. Przykład? Sprawa niemieckiego filmu „Nasze matki, nasi ojcowie”. Jesteśmy obrażani, a część tak zwanych elit przyłącza się do tego. - Jak nie lubią Polski, to niech sobie jadą gdzie indziej. Jak ktoś chce być w Polsce i być Polak em, musi kochać ten naród - mówi Kaczyński i dostaje oklaski.
Nie będzie zgody na robienie z nas pomocników Hitlera. Na dziwne eksperymenty, filmy jak „Pokłosie”, gdzie Polaków się obraża za polskie pieniądze.
Musimy zmienić opinię o Polsce. Niemcy doprowadzili do wojny, do komunizmu, dlaczego mają przywileje? W kulturze panuje haniebna pedagogika wstydu. Niemcy próbują się przedstawiać jako ofiary. Opinię o Polakach się niszczy.

Czas wybierać

Wieczór. Domanowo, mała wioska pod Brańskiem. Sala gimnastyczna w nowoczesnej szkole. W pierwszym rzędzie czterech księży. Mównica podróżuje razem z prezesem. Już rozstawiona. Rozłożone kartki. Dwie szklanki - po prawej stronie cola, po lewej woda.

Jarosław Kaczyński się spóźnia. Miejscowy zespół zawodzi: „Jestem Podlasianka, mam słodkie oczęta, ten, kto na mnie spojrzy, ten mnie zapamięta”.
Poseł Krzysztof Jurgiel zachwala swój rolniczy program w Trwam. - Podaję godzinę i zachęcam - mówi. - Staramy się przekazywać rzetelne informacje.
Wreszcie jest prezes. Dużo o rolnictwie: - Bardzo dziękuję, że PiS wygrywa na wsi. Jesteśmy formacją, która odwołuje się po prostu do Polaków. Wieś jest dyskryminowana. Tusk zapowiadał, że ruszy w Polskę, i co? Zmienił zdanie, nie pojechał, bo musiałby powiedzieć: będę teraz dawał te pieniądze na Warszawę.
Oklaski.
Prezes nie pozostawia złudzeń. W Polsce są dwie opcje, PO i PiS. Czas wybierać. A przy wyborach pilnować, żeby były uczciwe.

Kaczyniaków pamiętamy

Chór gospodyń niemal wskakuje mu w słowo na ludową nutę: „Z radością witamy pana prezesa Prawa i Sprawiedliwości, jest nam miło i przyjemnie, że na Podlasiu dziś gości”.
Znów pytania na karteczkach. Do mikrofonu po raz pierwszy (i ostatni) dopycha się ktoś z sali: - PiS wygląda tak, że zamknięta grupa działaczy dzieli stołki. Czy PiS to zmieni? Czy się rozszczelni?
- Wielkiego pędu do partii nie zauważamy. Raczej odrzucenie partyjności. Wielu prawicowych dziennikarzy ciągnie ten wątek, a to niedobrze. Nie ma demokracji bez partyjności.
Ktoś krzyczy do mikrofonu: - Dziękuję za to, co pan robi dla naszej ojczyzny. Bóg zapłać!
Gospodynie śpiewają: „Na pożegnanie wszyscy razem, hip, hip, hurra, hip, hip, hurra!” i „Sto lat!’'.
Prezes zostaje jeszcze w szkole na naradzie z działaczami. Widzowie idą do domów. I do spożywczaka. Kilkunastu mężczyzn omawia spotkanie. - Dobrze mówił. Tamci nic tylko wina i cygara kupują - mówi jeden z nich. - I jeszcze żeby Tusk na garsonkę dla żony nie miał? Tale mężczyzna nie robi.
Dla domanowian prezes PiS to krajan. - Kaczyniaki? Tu! - macha ręką jeden z mężczyzn. - Tu niedaleko do wujka przyjeżdżali. Kaczyniaków wszyscy tu pamiętają.

Trzymaj pan tak!

Niedziela. Prezes modli się na mszy w sanktuarium w Sokółce. Potem sam przy bocznym ołtarzu. Młode małżeńsko chrzci dziecko, robią pamiątkowe zdjęcie, mały Kubuś na rękach u prezesa.
Znowu upał. Jarosław Kaczyński znowu się spóźnia, został na plebanii. Któryś z działaczy mówi o tym w sali gimnastycznej pobliskiej szkoły. Odpowiada mu niechętne buczenie.
Wreszcie jest prezes. Od razu ostro. O wszystkim - praca, mieszkania, perspektywy, służba zdrowia, wymiar sprawiedliwości, oświata. Rolnicy są okradani przez wielkie sieci. Likwidacja KRUS oznacza, że na polskiej wsi wielu ludzi będzie chodziło boso. Projekt stworzenia w ciągu kilku lat 1,2 mln miejsc pracy autorstwa PiS został odrzucony. A popierali go wszyscy, nawet ci od tego z Biłgoraja.
Trzeba kontrolować wybory. W gruncie rzeczy nie wiadomo, gdzie są serwery, które liczą głosy. Siwy pan w drugim rzędzie potakuje: - Sondaże zaniżane są.
PiS musi rządzić samodzielnie, żeby można było zmienić konstytucję. Trzeba podnieść głowy i pójść do przodu.
Znów pytania z karteczek. Prezes szybko kończy. Nie rozmawia z wyborcami. Znika. Ale przed budynkiem czekają najwierniejsi. Kiedy wsiada do octavii, starszy człowiek podnosi kciuk: - Trzymaj pan tak, trzymaj!

Platforma rozkłada Lasy

W Łapach (spóźnionego) prezesa wita owacja na stojąco. Widać, że się przygotował. Mówi o upadłych zakładach kolejowych w Łapach, o wielkiej cukrowni:
- Jest nieprawdopodobna korupcja, złodziejstwo i marnotrawstwo. Już niedługo nie będziemy mieć własnej poczty we własnym kraju. Oni się po prostu nie nadają, nie powinni rządzić.

Pytania na karteczkach nie dotyczą Łap, dotyczą Polski. Czy władze zostaną rozliczone? - Nie będziemy się mścić. Choć ja sam straciłem przez to pośrednio najbliższych. I pośrednio mamę. Ale abolicji nie będzie. Nie będzie grubej kreski.
Oklaski.
Kolejne pytanie z karteczki. O wiek emerytalny. Prezes jakby zaczął odgadywać prawdę o karteczkach. Wzdycha.
-    Chyba na każdym spotkaniu jestem o to pytany. Wróci to, co było.
Co PiS zaproponuje Polsce i czy będzie zmiana konstytucji? Będzie. Pan obok mnie jakby się ocknął: - Właśnie, skąd ten Kwaśniewski wziął majątek?!
Żegnają go okrzyki: „Jarosław, Jarosław!” i słoik miodu od pana Bogdana.
Jest okropny upał, a w Wysokiem Mazowieckiem PiS ma konkurencję. Międzynarodowy Dzień Mleka. To święto miasta. Kiedyś występowała tu sama Doda ( - Wie pan, co powiedziała? Że tylu wieśniaków naraz nigdy nie widziała
-    żali się jeden z wyborców).
Na ulicznym festynie konkurs picia na czas. Pan Karol wypija litr mleka w 12,23 sekundy.
Mimo atrakcji do salki miejscowej szkoły walą tłumy. Prezes ma 25 minut spóźnienia. Na sali czterysta osób, jak zwykle są księża. Po spotkaniu pytania. Wśród pytań o wojsko i wiek emerytalny trafia się jedno świeże. - Strasznie tną polskie lasy. Co pan na to? Prezes jak zawodowy leśnik: - Platforma Obywatelska doprowadziła lasy do rozkładu.
Na szczęście Polakom spadają łuski z oczu. Czas półsnu, ciepłej wody w kranie się skończył.
Powietrze faluje od upału.

 ŹRÓDŁO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz