„Razem pracowaliśmy w referendum, tak? Jeden cel mieliśmy. Wypier...lić Nowaczyka [odwołany prezydent Elbląga - red.], tak? On teraz przeprasza za mnie? Jak ja byłem jego, no, nie przyjacielem, ale osobą, która go wspierała. Ile my zrobili -śmy? Więcej niżon” - mówi nataśmie Wilk. Przyznaje też, że działacze PiS zapłacili za nagranie spotu i przekazali go głównemu organizatorowi referendum Kazimierzowi Falkiewiczowi, działaczowi Ruchu Palikota, by ten puścił go w mediach. „Mieliśmy wspólny cel - wypier.. .lić tych z Platformy. Teraz jest szansa to wziąć. Idę tam na pięć lat” - dodaje Wilk.
Kandydat PiS opisuje też plany na przyszłość. Mówi, co zrobi, gdy zostanie prezydentem Elbląga. „Ja urząd znam. Ja wiem, kto tam jest szują, a kto nie, kto lody kręcił, a kto nie kręci. A sątakie gnidy, które trzeba wypier...lić. Za przeproszeniem. Im szybciej, tym lepiej” - mówi do swoich współpracowników. Później przyznaje: „Ja mam swoją prywatną czarną listę”.
Przedterminowe wybory na prezydenta Elbląga skupiały uwagę całej Polski, bo miały być kolejnym dowodem upad-kupolitycznego Platformy Obywatelskiej, z której wywodził się odwołany w referendum prezydent Grzegorz Nowaczyk, a potwierdzić rosnącą hegemonię PiS. Dlatego bezpośrednio przed wyborami Elbląg odwiedzali i Jarosław Kaczyński, i premier Donald Tusk. Kaczyński miał zresztą dodatkowy powód - Elbląg jest bliski jego sercu. To stąd po raz pierwszy został senatorem w 1989 r., tu zakładał pierwsze struktury poprzedniej partii - Porozumienia Centrum. Tu też nieraz w przeszłości przyjeżdżał, by wraz z wiernym miejscowym towarzyszem Leonardem Krasulskim raczyć się niesprzedawanym już w Polsce miejscowym piwem EB.
UBECKIE METODY
Dlatego sprawę nagrań Wilka szybko pod -chwyciły ogólnopolskie media. Jednak nie zaszkodziły one kandydatowi PiS, który wygrał drugą turę wyborów z Elżbietą Gelert z Platformy. Nasirozmówcy z PiS już w dniu ujawnienia nagrań przyznawali, że cała akcja była wyreżyserowana. - Wilk został na -grany na spotkaniu ze współpracownikami u siebie w firmie. Nie było tam nikogo obcego - mówi nasz rozmówca.
Według naszych źródełna kilka dni przed drugąturąwyborów PiS zamówiło sondaż. Wynikało z niego, że Wilk przegra wybory z kandydatką PO. - Wizerunkowa porażka. Pierwsza tura zdecydowane zwycięstwo, a w drugiej kaplica - mówi polityk PiS. W partii zaczęto się więc zastanawiać, jak ewentualną klęskę przekuć w sukces i jak wytłumaczyć ją w mediach. - Nie wiem, czybył to pomysł Warszawy, czy lokalny, ale wymyślono, że Wilk zostanie nagrany w ta -jemnicy i wypuści się te nagrania do mediów
- opowiada osoba z otoczenia Wilka. Do spotkania Wilka ze współpracownikami, na którym został nagrany, doszło już po zamówionych sondażach. - Nie wiedział, że jest nagrywany. Dzięki temu uzyskano au -tentyczność - mówi działacz PiS. - Zresztą spotkanie odbywało się przy piwku. Pocięte izmontowane na szybko nagranie przekazano jednemu z portali internetowych w Elblągu. - Celowo wybrano taki, w którym naczelnym jest osoba w przeszłości pracująca podczas jednej z kampanii dla Elżbiety Gelert - opowiada nasz informator. Dlaczego tak zrobiono?
Pomysł, jak twierdzą działacze PiS, był prosty. Gdyby Wilk przegrał drugą turę, partia Kaczyńskiego chciała oskarżyć PO
o nieczystą i nieuczciwą kampanię. Zresztą już w dniu publikacji nagrań Wilk mówił:
- To ubeckie metody. Wtórowałmurzecznik PiS AdamHofman. - Drugastrona posunęła się do ostateczności, sięgając po najniższe chwyty, jakie można w kampanii zastosować - ocenił. Pytany o to, kto jego zdaniem stoi za publikacją nagrań, odpowiedział, że w kampanii wyborczej sątylko dwie strony.
- Stary układ się broni, a stary układ jest związany z Platformą - sugerował.
Jednocześnie sprzyjający PiS portal Niezależna.pl ujawnił przeszłość redaktora naczelnego portalu, który opublikował nagrania. - Wszystko od samego początku do końca było pod kontrolą - twierdzą nasi rozmówcy. - Proszę zobaczyć, nikt nie szuka winnych. Nikt nie robi z tego powodu
afery, nie wydala nikogo z partii. A przecież łatwo jest ustalić, kto nagrał Wilka, skoro na spotkaniu było pięć osób - dodaje nasz informator.
Dziś nazwiska osób, które brały udział w spotkaniu, są w PiS ściśle strzeżoną tajemnicą. Jednak w elbląskim PiS nic nie dzieje się bez wiedzy wspomnianego posła Leonarda Krasulskiego, bliskiego współpracownika Kaczyńskiego. Twierdzi on, że taśmy to nie jest sprawka PiS. - A kogo, jeśli na spotkaniu byli tylko działacze waszej partii? - pytamy. - Wilk powinien dokładniej dobierać sobie współpracowników - odpowiada ze śmiechem Krasulski. Sam Jerzy Wilk nie odbierał telefonu.
Niemniej akcja PiS w Elblągu nie może dziwić. Historia taśm - audio albo wideo
- w polskiej polityce jest długa i burzliwa. Na ogół taśmy strącały polityków w niebyt. Zdarzało się też jednak, że tak jak w Elblągu politycy potrafili się przed ich śmiercionośnym działaniem obronić. A nawet wyjść z tego wzmocnieni.
ŹRÓDŁO
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz