czwartek, 19 września 2013

Siedem sekund na ścięcie.

 Działający w studiu Radia Maryja program identyfikacji dzwoniących to system nowej generacji. A nawet jeśli ktoś się przedrze - czeka na niego opóźniacz.


Ojciec Tadeusz Rydzyk komunikuje się z Rodziną Radia Maryja - czyli po prostu ze słuchaczami - na kilka sposobów. Po pierwsze, przez własne audycje: •Poranne katechezy, podczas których rozmawia z telefonującymi. Mówi o sprawach wiary, ale też i o technikach manipulacji stosowanych przez „media mętnego nurtu”, zdarzają się dyskusje na temat polityki bieżącej.
•    Programy z cyklu „W Rodzinie Radia Maryja” (w powszednie dni tygodnia przed południem). Dzwonią ludzie z kół przyjaciół radia i ci, którzy organizują jakieś imprezy, pielgrzymki, manifestacje. Ojciec Tadeusz zachęca do kolportowania „Naszego Dziennika”, wzywa do dalszego apostołowania w słusznej sprawie.
•    Niedzielne audycje z serii „By odnowić oblicze ziemi”. Dyrektor czyta w nich świadectwa słuchaczy, którzy piszą, jak Radio Maryja zmieniło ich życie, np. przestali pić, pogodzili się z dziećmi, uratowali małżeństwo. •Ukochane i sztandarowe wieczorne „Rozmowy niedokończone”, które osobiście prowadzi sporadycznie, ale często dzwoni w trakcie, gdy coś go poruszy. Telefonuje: z zagranicy, z trasy, skądkolwiek - najczęściej pod koniec audycji, po dwudziestej trzeciej lub jeszcze później, kiedy rusza program dla słuchaczy w USA i Kanadzie.
-    Wchodzi przez tak zwaną linię specjalną numer sześć - mów absolwent toruńskiej Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, były dźwiękowiec radia, teraz dziennikarz próbujący swych sił poza mediami Ojca Dyrektora. - Bywa też, że dzwoni nie na antenę, ale prosto do reżysera dźwięku, czego słuchacze już nie słyszą. Przez radio lecą nocne rozmowy, a dyrektor wydaje polecenia, np.: „Tego utrzymaj, ciekawie mówi” albo „Ją wyłącz, bo przynudza”. Czasami interweniuje ostro: „Natychmiast ściągnij z anteny!” Ale to rzadko, bo jest taki system - program identyfikacji dzwoniących. Gdy ktoś telefonuje z aparatu niezastrzeżonego, jego numer wyświetla się na ekranie w studiu. Razem z województwem albo krajem, z którego dzwoni - to jest wykrywane po numerze kierunkowym. Dzwoniącym nadaje się kolory. Zielony oznacza rozmówcę neutralnego lub jeszcze niesprawdzonego. Takiego, który pierwszy raz dzwoni czy też robi to z nowego dla nas numeru. Niebieski zarezerwowany jest dla przyjaciół radia. Ksiądz albo jakiś założyciel koła Radia Maryja w powiecie. Żółtym oznacza się nudziarzy. Ględzące niezrozumiale stare babcie i na przykład pewnego Marka z Hamburga, który marudzi o swoich problemach. Żółtego telefonu się raczej nie odbiera. A już absolutnie należy się strzec numerów oznaczonych na czerwono. To są telefony wrogie albo od tych, którzy dzwonią, by zrobić sobie jaja. W radiowym języku to „dyżurni podsłuchiwacze” czyli po prostu „dyżurni”.

-    A co, jeśli taki słuchacz prowokator zadzwoni z niezidentyfikowanego jeszcze numeru?
-    Na to też jest patent. Audycje idą na antenę z 12-sekundowym poślizgiem. 5 sekund wynika z samej techniki: przekaz satelitarny i łącza. Siedem sekund to celow7e opóźnienie generowane przez urządzenie, które ojciec Tadeusz kazał kupić po tym, gdy ktoś nabluzgał w? trakcie różańca. Pamiętam, jak dyrektor tłumaczył tę sztuczkę. Mówił, że może to i jest jakieś drobne oszustwo, ale nie wolno dopuścić do tego, by ktoś znowu zbezcześcił modlitwę.
-    Jak to działa w praktyce?
-    Kiedy ktoś bluzga, mówi coś przeciw radiu albo gdy realizator zwyczajnie się pomyli, na przykład puszczając inny materiał, niż został przed chwilą zapowiedziany, to ma jeszcze te 7 sekund na wykonanie kilku czynności. Trzeba odłączyć nadawanie i szybko zrobić parę rzeczy, by na antenie wyszło jak najbardziej gładko. A potem należy mówić, aż program opóźniający się załaduje od nowa.
-    Co to znaczy?
-    Żeby odzyskać 7-sekundowe opóźnienie, system musi dodawwać przez 4 minuty po pustej milisekundzie co jakiś ułamek czasu. To zniekształca muzykę, dlatego nie można pójść na łatwiznę i zagrać piosenki. Prowadzący audycję po skasowaniu bluzgu czy głupiego żartu przez 4 minuty albo sam coś mówi, albo rozmawia ze słuchaczami z taką świadomością, że do 4. minuty opóźniacz nie zadziała i radio jest w pewnym sensie bezbronne, gdyby ktoś coś nagle powiedział nie tak. Być może opóźniacz nie zadziałał (albo - co bardziej prawdopodobne - jeszcze go nie było na wyposażeniu studia), gdy w 1996 dodzwonił się na antenę najsłynniejszy autor bluzgu. Wieczorne „Rozmowy niedokończone”.
-    Proszę, słuchamy, Radio Maryja - ojciec Piotr Andrukiewicz wita się słodkim głosem. - Halo! Bardzo proszę.
-    Szczęść Boże.
-    Szczęść Boże.
-    Trzy słowa do ojca prowadzącego. Chuj ci w dupę!
-    Ooooo... Widzę, że pan się łacinie przedstawił nam tutaj, przed milionami słuchaczy.
Hasło „Trzy słowa do...” ma już swoją stronę w Wikipedii, a samo 14--sekundowe nagranie - ponad 3 miliony odsłon na YouTubie. Ale odkąd opóźniacz pełni swą funkcję, takie przypadła się nie zdarzają.
Co nie znaczy, że nie ma nieprzyjaznych wypowiedzi. Połowa stycznia 2008 roku. W Radiu Maryja toczą się rozmowy o odebraniu przez rząd Donalda Tuska dotacji dla WSKSiM. Telefonuje Anna. Mówi już kilka minut.
-    Jeśli chodzi o Unię Europejską, to ja nie uznaję tej organizacji. To organizacja bezprawnia... - mówi słuchaczka.
-    Pani Aniu... - przerywa nieśmiało prowadzący audycję ojciec Benedykt Cisoń. - Jesteśmy dosyć długo na antenie.
-    Tak, ja wiem, że ja muszę być zawsze skracana - obrusza się słuchaczka. - Wiem, jest taki jest prikaz w Radiu Maryja, że muszę być skracana, ponieważ mówię o ważnych rzeczach.
-    A może pani za chwileczkę powie, że jest nakaz odstrzału pani?
-    pyta ojciec Benedykt. - To jest bardzo obraźliwe, proszę pani.
-    Nie, nie, nie, proszę mi nie wkładać w usta tego, czego ja nie mówię, proszę ojca! Bo to jest złośliwość.
-    Również proszę nie mówić, że jest prikaz, jeszcze używając rusycyzmu - ripostuje ojciec.
-    Ale wielokrotnie się to dzieje
-    mówi słuchaczka. - Natomiast ważną rzecz chcę powiedzieć odnośnie Unii Europejskiej. Ja należę do ludzi, którzy uznają, że referendum w sprawie aneksji Polski do Unii Europejskiej jest bezwzględnie nieważne. Chciałabym zapytać, czy ktokolwiek, kto żąda dotacji z Unii Europejskiej, unijnych eurosrebrników dla swoich celów, w? tym także uczelnia toruńska, ma prawo żądać od takich ludzi jak ja forsy. Jewrosrebmików, bo uznawanie Unii Europejskiej jest zdradą. Uznawać taką organizację mogą tylko judasze. Czy uczelnia toruńska ma prawdo żądać jewrosrebmików? Dziękuję.
-    No, ja powiem, że nie dziękuję, bobym powiedział za dużo - kratuje spokojnie ojciec Benedykt.
Lipiec 2008 roku.
-    Eugeniusz mówi z Turku. Szczęść Boże. Chciałbym ten temat poruszyć, co dzisiaj jest poruszany. Bo ja już dwa lata was słucham, niestety...
-    Dobre i to - mówi spokojnie ojciec Dariusz Drążek.
-    No nie wiem, czy dobre. (...) O to mi chodzi, że dlaczego wy się po prostu, księża, wtrącacie do polityki? To mnie bardzo rusza.
-    A czym dla pana jest polityka? Niech pan powie.
-    Dla mnie kto się zajmuje polityką, to powinien...
Koniec wystąpienia Eugeniusza.
Luty 2009 roku. Do audycji z udziałem Jerzego Roberta Nowraka
-    jednego z głównych ideologów? radia - dzwoni Maria z Gdańska.
-    Dobry wieczór. Mogę mówić? Na antenie? Aha, to dobrze. Panowie: wy takie głupoty opowiadacie, pierzecie mózgi tym paniom „moherówkom”, pięcioklasistkom...
Profesor Nowak - Może bez tych wyzwisk! Nie chodzi o epitety, proszę mówić normalnie. To nie są piątoklasistki, razem z Radiem Maryja współdziała wielu profesorów. Nie wiem, jakie jest pani wykształcenie, ale niech pani trochę się liczy ze słowami.
-    Dobrze, przepraszam. Ale chcę powiedzieć tak wy tak kręcicie, mącicie...
Ojciec Andrukiewicz: - Ale proszę dać przykład.
Nowak: - Fakty, konkrety!
Maria: - Wy też nie mówicie konkretów.
Ojciec Piotr: - To są tylko insynuacje i epitety.
Nowrak - Pani nie ma nawet pojęcia, co to jest konkret. Po co z panią dyskutować? Może, ojcze, skończmy tę rozmowy.
Słuchaczka zostaje zdjęta z anteny.
19 listopada 2010 roku, tuż przed ciszą w wyborach samorządowych. Dzwoni słuchaczka, Ewa.
-    U nas z Radomia startuje pan prezydent Kosztowoniak z Prawna i Sprawiedliwości - zaczyna Ewa. - Nie wiem, jakie on poglądy ma, ale taki Marek Suski, co po prostu też jest posłem PiS, ale wiem, że on był przeciwko tyciu dzieci nienarodzonych. Jak było głosowanie w Sejmie, to też dużo tych posłów z PiS-u występowało przeciwko życiu dzieci nienarodzonych. Nawet sam prezydent, ten, co zginął, też był przeciwko życiu. Ja to uważam, że tacy?, co są przeciwko tyciu, to nie powinni zajmować stanowiska w państwie, po prostu... Każdy katolik, jeżeli się uważa za katolika... a w PiS-ie jest dużo liberałów, dużo. W PiS-ie ponad 90 procent to byli przeciwko obronie życia...
-    No nie, nie, aż tyle to nie - przerywa ojciec Piotr Andrukiewicz.
-    No 90 posłów?, proszę oj... - głos kobiety znika z anteny.
-    Halo? Szkoda, że się pani rozłączyła - mówi spokojnie ojciec

ŻRÓDŁO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz