wtorek, 6 września 2016

Kontrreforma edukacji



Mistrzowie marketingu zdołali zawrócić reformę oświaty. Teraz państwo Elbanowscy czekają na wypłatę 395 tys. zł. Na razie bez skutku

Wojciech Staszewski

Kiedy PiS wygrywa wybo­ry, Karolina i Tomasz Elbanowscy są pierwszymi gośćmi przyjętymi przez minister edukacji Annę Zalewską. A ustawa cofająca sześciolatki do zerówek to jedna z pierwszych kontr- reform PiS.
   W lutym MEN, szykując się do kolejnych zmian, zapowiada wielkie konsultacje społeczne. W budżecie kancelarii pre­miera jest na to zarezerwowane 7 min zł z UE. Konkurs wygrywa Federacja Inicja­tyw Oświatowych, wnioskuje o 2 min zł, podpisuje z ministerstwem list intencyj­ny. I nagle konkurs zostaje unieważniony.

SZKOŁA W JASYR
Od wiceprezes FIO Aliny Kozińskiej-Bałdygi nie usłyszy się jednak
złego słowa pod adresem minister­stwa. Federacja wystartowała w powtór­nym konkursie, tym razem wzięli w nim udział także Elbanowscy, konkurs wygra­li, a FIO wysłała do MEN i fundacji Elbanowskich e-mail z propozycją, że mogą pomóc w przeprowadzeniu konsultacji.
   Na kłamstwie przyłapała resort Iga Kazimierczyk z fundacji Przestrzeń dla Edu­kacji: - Zwróciliśmy się 9 marca w trybie informacji publicznej o przedstawienie harmonogramu konsultacji i dowiedzieli­śmy się, że harmonogramu jeszcze nie ma. A 25 lutego FIO otrzymała z ministerstwa informację, że resort zrywa współpracę, bo harmonogram konsultacji zapropono­wany przez FIO jest niespójny z harmo­nogramem MEN. Jak mógł być niespójny z harmonogramem, którego nie było?
   Nieoficjalnie mówi się, że powo­dem zerwania tamtej umowy był Facebook ówczesnej prezes FIO Elżbiety Tołwińskiej-Królikowskiej, na której prywatnym profilu pełno KOD-owskich treści. FIO zaś położyła uszy po sobie, zmieniła prezeskę i liczy, że będzie pod­wykonawcą konsultacji.
   Iga Kazimierczyk jest zdumiona, że do kancelarii premiera nie wpłynął na­wet wniosek - powinny go złożyć razem MEN i fundacja Elbanowskich - o podpi­sanie umowy i wypłatę pieniędzy. MEN nie odpowiada na pytania w tej sprawie. A Elbanowscy robią dobrą minę.
   Tomasz Elbanowski: - Wciąż czeka­my na formalną kontynuację działań ze strony kancelarii, podpisanie umowy itd. Środki, o które wnioskowaliśmy, nie są li­czone w milionach, jak podały niektó­re media. Środki, jakie możemy dostać, nie mogą przekroczyć sumy, którą dys­ponowała fundacja w ostatnim roku, czyli 395 tys. zł. O takiego rzędu kwoty wnio­skowaliśmy na kolejne trzy lata.
   Była szefowa MEN Joanna Kluzik-Rostkowska z PO komentuje: - Nowa minister zastawiła na siebie pułapkę. Po­wierzyć Elbanowskim takie konsultacje to jakby organizacji walczącej o całkowi­tą swobodę aborcji albo ojej całkowity za­kaz zlecić „obiektywny” raport. MEN, nie mając wpływu na konsultacje, będzie mu­siało uznać ich wynik. To oddanie polskiej szkoły Elbanowskim w jasyr.

JOACHIMEK PRZED OCZAMI
Szkolna kontrrewolucja  zaczęła się osiem lat temu - 7 lipca 2008 r. Tomek z Karoliną podczas konferencji prasowej nieśmiało podchodzą do ów­czesnej minister edukacji Katarzyny Hall. Wręczają jej pudło pełne pluszaków. Jest tam np. renifer Rudolf, którym żadne z ich czwórki dzieci nie chce się już bawić. Przekaz: jak pani minister chce się bawić, to lepiej tymi pluszakami, a nie losem „na­szych biednych dzieci”. Fotografowie ro­bią zdjęcia, które nazajutrz trafią do gazet.
   W redakcji tygodnika „Mazowieckie To i Owo” wydawanego w podwarszawskim Legionowie pamiętają Elbanowskich do dziś. Tomek na dziennikarza uczył się już w liceum (znany warszawski Lele­wel), w klasie o profilu dziennikarsko-językowym. Justyna, koleżanka z kla­sy, pamięta, że był uczynny i spokojny - kiedy pewnego razu na wigilii klaso­wej zapaliła się serwetka, wszyscy wpadli w panikę, a on podszedł i ją zgasił.
   W legionowskim tygodniku jest wte­dy gwiazdą, większość tekstów na pierwszych dwóch stronach jest jego au­torstwa. Wymyśla akcje społeczne, np. „Legionowo bez barier”, w którym przy­znają punkty sklepom przystosowanym dla niepełnosprawnych i obwożą miej­skich urzędników na wózkach po ulicach. Miasto zastępuje potem krawężniki na przejściach dla pieszych podjazdami.
   Po pracy pędzi do domu, do żony i dzieci. A kiedy rozkręcają akcję „Ratuj­my maluchy”, zdarza się, że i w środku dnia podjeżdża Karolina i komenderuje: - Elbanowski, do samochodu!
   Karolina zbuntowała się przeciwko polskiej szkole jako ośmiolatka. Pierwszą klasę kończyła w Hamburgu, gdzie jej oj­ciec, inżynier, dostał roczny kontrakt. Pół sali zajmował dywanik, a na przerwach dzieci grały szklanymi kulkami. Później już żadna szkoła w Polsce - z ponurą szat­nią, kapciami, mundurkami - nie umywa­ła się do tamtej.
Karolina nie tylko pracuje w redak­cji „Mazowieckiego To i Owo”, lecz tak­że uczy niemieckiego w szkole językowej. Szybko jednak przechodzi na macie­rzyński i zanim urlop się kończy, jest w kolejnej ciąży. Kiedy zaczynają akcję, ma czworo dzieci.
   W książce „Ratujmy maluchy” opi­suje, jak usłyszała w radiu informację, że za rok sześciolatki pójdą do I klas ra­zem z siedmiolatkami: - Przed oczami stanął mi nasz synek Joachim, urodzo­ny w grudniu, którego wyobraziłam so­bie w klasie pierwszej, razem ze starszą siostrą. Zobaczyłam go, uroczego małego chłopaczka, na tle warunków panujących w okolicznych szkołach.

NOEMI U FUNKCJONARIUSZKI
Elbanowska w ciąży, Elbanowscy z dziećmi. Kiedy przychodzą tak do MEN, ministerstwo jest zaskoczone. - Ale szyb­ko zorganizowaliśmy im opiekę - opo­wiada Ligia Krajewska, wówczas szefowa gabinetu politycznego minister Katarzyny Hall. Uważa, że są mistrzami marketingu: - Zarejestrowali fundację, którą nazwali Rzecznik Praw Rodziców. Dla ludzi to jak instytucja publiczna, jakiś rzecznik praw obywatelskich albo praw dziecka.
   Pierwszą stronę internetową pomagają im założyć znajomi. Ale uczą się błyska­wicznie. Już pod koniec 2008 r. dowiadują się, że w Krakowie powstaje wspierający MEN ruch Daj Dziecku Szansę. Rejestru­ją domenę dajdzieckuszanse.org i pod­łączają ją do swojej strony - kto szuka nowego ruchu w wyszukiwarce, trafia do Elbanowskich. Ruch Daj Dziecku Szansę szybko gaśnie.
   Szukają dojścia do prezydenta Le­cha Kaczyńskiego. Okazuje się, że ojciec chrzestny ich najmłodszej wtedy córecz­ki Noemi - Maciej - jest zięciem szefa Kancelarii Prezydenta. Idą na spotkanie, BOR nie chce ich wpuścić z Noemi, Elba­nowska wciska dziecko zdezorientowa­nej funkcjonariuszce, daje jej swój numer telefonu i pędzi do prezydenta. W efekcie prezydent wetuje reformę i wprawdzie Sejm odrzuca weto, ale PiS zmienia front. A jeszcze w 2007 r. był za posłaniem sześ­ciolatków do szkół.

PREMIER SKOŃCZYŁ 18 LAT
- Spotykałam się z wieloma orga­nizacjami pozarządowymi, które są nastawione na szukanie wyjścia - opo­wiada była minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska. - A oni są ideolo­giczni. Nie szukają wspólnych punktów, tylko żeby wyszło na ich. Jak partia po­lityczna działająca pod szyldem organi­zacji pozarządowej.
   - Z panem Elbanowskim była jakaś roz­mowa. Ale pani Elbanowska mówiła jak zza szyby. Nie rozmawiała, tylko wygła­szała swoją mantrę - mówi była szefowa MEN Katarzyna Hall.
   - Są zabarykadowani w swoich poglą­dach - dodaje Grzegorz Żurawski, były rzecznik MEN. - Na spotkania przycho­dzili tylko po to, żeby wykrzyczeć swoje postulaty i frustracje, a potem powiedzieć dziennikarzom, że ich nie wysłuchano.
   W 2011 r. Elbanowscy ogłaszają raport o nieprzygotowaniu szkół na przyjęcie sześciolatków. W Żorach buty chowa się do worków, w których wcześniej wisia­ły kapcie. W Dzierżoniowie wf. jest na ko­rytarzu. W Dziekanowie Leśnym rodzice przegrali roczną walkę o dywan z dyrekcją.
   - Zebrali anonimowe donosy od siebie z Facebooka albo z telefonów - opowia­da Żurawski. - Minister Krystyna Szumilas poleciła kuratorom sprawdzić te szkoły. Okazało się, że tam były kłamstwa typu: opis strasznie wyglądającej stołów­ki w jakiejś szkole, a tam w ogóle stołów­ki nie było.
   Media chętnie zapraszają Elbanow­skich - mają konkrety barwniejsze niż ględzenie ekspertów o „gotowości sześ­ciolatków do nauki”. Elbanowskiej boją się politycy, nie chcą z nią występować na żywo w telewizji. - Już podczas maki­jażu nokautowała innych gości - opowia­da mój rozmówca. - Od razu atakowała: „Dlaczego pan odbiera mojemu dziecku dzieciństwo? Wie pan, jakie te ławki są wysokie? A jaka zimna woda jest w kra­nach?”. Jeszcze przed wejściem na wizję gość przyznawał jej rację.
   W internecie można znaleźć nagranie „Elbanowska masakruje Tuska jednym słowem: dlaczego?”. To zapis spotkania,
na które premier Donald Tusk zaprosił Elbanowskich w grudniu 2013 r.:
   - Dlaczego tę reformę, panie premie­rze, robicie?
   - Mówiliśmy o tym wiele razy już na poprzednim spotkaniu.
   - Nie, właśnie nie powiedział pan o tym.
   - Pięć lat o tym rozmawiamy...
   - No niech pan powie, panie premierze.
   - To jest dla mnie upokarzające, ten sposób prowadzenia rozmowy. Ja skoń­czyłem 18 lat wieki temu i proponował­bym, żebyśmy się poważnie traktowali.
   Ligia Krajewska podsumowuje: - Są szkodnikami polskiej edukacji. Eksper­ci nie umieli z nimi rozmawiać, bo oni nie mieli żadnej wiedzy merytorycznej. Tyl­ko wystraszyli rodziców, że toalety są za wysokie, a świetlice za ciasne.

PAN W PODKOSZULKU
W 2013 r. Elbanowscy poszerzają front. Zbierają podpisy pod wnio­skiem o referendum - już nie tylko w sprawie sześciolatków, lecz także m.in. likwidacji gimnazjów, przywrócenia oś­mioletniej podstawówki i zniesienia obo­wiązku przedszkolnego dla pięciolatków.
- Gdyby chodziło tylko o sześciolatki, to Platforma pewnie by się zgodziła na re­ferendum. Ale oni chcieli odwrócić całą reformę - komentuje Krajewska.
   Kiedy w 2015 r. walczący o reelekcję prezydent Bronisław Komorowski skła­da wniosek o referendum w sprawie or­dynacji wyborczej, Elbanowscy walczą w parlamencie o dopisanie pytania o sześ­ciolatki. - Patrzymy, co państwo zadecy­dują i na pewno będziemy o tym pamiętać - straszy senatorów z komisji edukacji Tomasz Elbanowski.
   - Jako legalnie wybrany senator bardzo źle się poczułem, jeśli chodzi o treść wy­powiedzi siedzącego tutaj pana w podko­szulku - odpowiada senator Józef Zając.
   Joachim - ten, przez którego Karoli­na Elbanowska poczuła zew do bronie­nia maluchów - jest teraz w VI klasie. Nie wiadomo, czy za rok pójdzie do gimna­zjum, czy do klasy VII. Zależy to w dużej mierze od wyniku konsultacji, które mają przeprowadzić Elbanowscy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz