czwartek, 22 lutego 2018

Zapomnieć o marcu



Jarosław Kaczyński chciał z polskiej zbiorowej pamięci wymazać Marzec ’68. Ale to właśnie z winy PiS zapamiętamy ten rok przede wszystkim jako ponure echo tamtej antysemickiej nagonki

W tym roku ob­chodzimy okrą­głe rocznice dwóch ważnych w polskiej historii wydarzeń - 100-lecia odzyskania nie­podległości w listopadzie 1918 roku oraz 50-lecia studenckich protestów i anty­semickiej nagonki z marca 1968 r. Jed­nak dla rządzącej prawicy i Jarosława Kaczyńskiego rok 2018 miał być wy­łącznie rokiem 100-lecia obchodzonego państwowo i patetycznie. Pamięć Marca miała zostać wymazana.

MIESIĄC, KTÓREGO NIE BYŁO
Rocznicę wydarzeń 1968 roku będą obchodzić Uniwersytet Warszawski, Muzeum Historii Żydów Polskich Polin, PEN Club oraz wiele innych niezależnych od wła­dzy instytucji i organizacji.
Tylko rządzący postanowi­li tę datę przemilczeć, choć zdominowany przez prawi­cę Sejm ustanowił bieżący rok Rokiem Niepodległości, Rokiem Powstania Wielko­polskiego, a nawet Rokiem Konfederacji Barskiej.
    Jedynie Platforma Oby­watelska i Nowoczesna zgłosiły projekty uchwał upamiętniających wydarze­nia Marca ’68. Oba mówią o bohaterstwie protestujących studentów i intelektualistów, jak też o ujawnionym wówczas antysemityzmie. Rafał Grupiński, współautor uchwały Platformy, nie ma wątpliwości, że PiS i Kukiz’15 te projekty odrzucą, a liberalna opozycja znów sta­nie pod pręgierzem prawicy za „oczer­nianie polskiego narodu”. - Już na samo tylko przywołanie w naszej uchwa­le nazwisk Adama Michnika i Henryka Szlajfera posłowie prawicy zareagowa­li pogardą i gniewem - mówi poseł PO.
- A jak o nich nie wspomnieć, skoro bru­talnie spacyfikowany wiec na Uniwer­sytecie Warszawskim został zwołany właśnie w obronie Michnika i Szlajfera po ich usunięciu z uczelni?
   Kaczyńskiemu, rzecz jasna, nie chodzi o przeszłość, ale o to, by w jakimkolwiek pozytywnym - choćby historycznym - kontekście nie został przywołany żaden z jego politycznych wrogów.
   PiS przygotowywało się do rocznicy antysemickiej nagonki także przez no­welizację ustawy o IPN, która właśnie dlatego została uchwalona tak pospiesz­nie, a - przy okazji - tak głupio. Sejm przegłosował ją bowiem w przeddzień rocznicy wyzwolenia Auschwitz obcho­dzonej na świecie jako Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Andrzej Duda podpisał ją natychmiast i skierował do przejętego przez PiS Trybunału Konstytucyjnego w takim trybie, aby mogła wejść w życie przed rocznicą Marca wraz z dorzuconym w ostatniej chwili zapisem o trzech latach więzie­nia dla tych, którzy odważą się mówić o współuczestnictwie Polaków w prze­śladowaniu Żydów czy Ukraińców.
   Nowelizacja miała bowiem przestra­szyć tych historyków czy dziennikarzy, który chcieliby przypomnieć, że an­tysemicka nagonka była politycznym sukcesem komunistycznej władzy. Wy­wołała autentyczny społeczny odzew i zmobilizowała po stronie PZPR róż­ne odłamy polskiego nacjonalizmu, potwierdzając słowa Czesława Miło­sza z „Traktatu poetyckiego”, że „jest ONR-u spadkobiercą Partia”. Jak zwra­cają uwagę badacze Marca ’68, tacy hi­storycy jak Marcin Zaremba, Andrzej Friszke czy Dariusz Stola, ów­czesne wiece potępienia tzw. syjonistów były masowe i bar­dziej autentyczne niż wymuszo­ne spędy z czasów stalinowskich. Represjom wobec Polaków żydow­skiego pochodzenia towarzyszyła obojętność, a często nieskrywane zadowolenie wielu „etnicznie czystych” rodaków.
   Profesor Zaremba w sła­wetnym archiwum Biura B ko­munistycznego MSW (komórki zajmującej się kontrolowaniem pry­watnej korespondencji obywateli PRL) znalazł takie listy z Marca ’68: „Dyrektor został u nas wylany z par­tii. Zebranie trwało od szesnastej do pierwszej w nocy, sądzono go bezlitoś­nie, wraz z nim wylano trzech innych Żydów. (...) Koniec z żydostwem! Wzię­to się za nich skutecznie, wylewają na pysk wszędzie. Kto Żyd, nie ma co szu­kać obecnie w Polsce”.
   To nie była narzucona Polakom komu­nistyczna narracja, ale autentyczna ra­dość peerelowskich „szmalcowników”, jakich w Marcu ’68 ujawniło się wie­lu. Ten sam język powraca dzisiaj, gdy w apogeum sporu wokół noweliza­cji ustawy o IPN dziennikarz radia RMF FM Bogdan Zalewski ogłasza en­tuzjastycznie, że „jesteśmy na wojnie z Żydami”.

REKONSTRUKTORZY
O Marcu ’68 obecna władza chce zapomnieć też dlatego, że nie pasuje on do PiS-owskiej polityki historycznej, w myśl której Polacy zawsze byli nie­winną ofiarą wrogich im nacji. Nie mieli na swym koncie - jako zbiorowość i pań­stwo - żadnych podbojów, okupacji ani krwawych kart. Marzec z tą narracją się kłóci. Podobnie jak Jedwabne czy Kiel­ce, nie mówiąc już o skomplikowanej materii stosunków polsko-ukraińskich.
    Twórcy PiS-owskiej polityki hi­storycznej postanowili więc te nie­wygodne fakty ze zbiorowej pamięci Polaków albo usunąć, albo przedsta­wić tak, jakby były wyłącznie dziełem obcych - narzuconej władzy, prowoka­torów - zdejmując w ten sposób z włas­nego plemienia wszelkie domniemanie winy. Dlatego Mateusz Morawiecki, któ­ry robi dziś wszystko, aby przypodobać się Kaczyńskiemu i przekonać do siebie nacjonalistyczny elektorat, powtarza: „Polacy nigdy nikogo nie wypędzili”.
   Prezes PiS nie chce też, abyśmy pa­miętali o Marcu, bo sam dzisiaj tego języka i tej politycznej metody uży­wa. Zresztą już w wywiadzie rzece „Al­fabet braci Kaczyńskich” z 2006 roku tak wspominał epokę generała Mieczy­sława Moczara (odpowiedzialnego za marcową antysemicką nagonkę): „Roz­mawiałem z kolegą, że »Marsz Mokotowa« [wcześniej w PRL - red.] to taka piękna pieśń. A potem nagle od siódmej klasy zaczęliśmy się tego »Marszu Mokotowa« uczyć. To była nieoczekiwana zmiana stosunku do historii, związana z erą Mieczysława Moczara. I to mi się podobało”.
   Jednak chcąc zniszczyć prawdzi­wą pamięć o Marcu ’68, Kaczyński spo­wodował kryzys, który pamięć Marca ponownie przywołał. Jak zauważył Wojciech Maziarski, od paru tygodni oglądamy najbardziej udaną rekonstruk­cję historyczną prawicy - to rekonstruk­cja marcowej propagandy i ówczesnych metod politycznej mobilizacji.
   Czołowymi rekonstruktorami są propagandyści państwowej telewi­zji i żurnaliści powiązani z władzą. Rafał Ziemkiewicz pisze o „głupich wzgl. chciwych parchach”, a Marcin Wolski (rozpoczął karierę satyryka w 1968 roku publikowanymi w partyjnej prasie dowcipasami na temat Żydów, Niemców i wspierających ich Amery­kanów) żartuje sobie na temat „żydow­skich obozów śmierci”: „W końcu, kto tam obsługiwał piece?!”.
   Dzisiaj na okładce tygodnika „Sie­ci Prawdy” powraca „antypolska koa­licja” znana z propagandy 1968 roku. Do Niemców („próbujących zrzu­cić na Polskę ciężar swoich zbrodni”) i „niewdzięcznych Żydów” tradycyj­nie dołączają amerykańscy imperialiści „wtrącający się w polskie sprawy”.

DZIELENIE POLAKÓW
Jeszcze 10 lat temu uchwała upamiętniająca 40. rocznicę Marca ’68 została przyjęta w Sejmie przez aklamację, choć była już w nim spora reprezentacja prawicy. Uczciwie, a jednocześnie pojednawczo stara­no się wówczas pisać wszystkie podob­ne uchwały dotyczące historii Polski, a także stosunków polsko-żydowskich, polsko-niemieckich i polsko-ukraińskich. Często odwoływano się przy tym do słynnej formuły z listu bisku­pów polskich do biskupów niemieckich z 1965 roku, która wzbudziła taką wście­kłość Władysława Gomułki i Mieczysła­wa Moczara: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Większość spośród tych uchwał była wówczas pisana tak, aby partyjnie podzielony Sejm mógł je przy­jąć przez aklamację, odbudowując naro­dową wspólnotę na podstawie wspólnie przeżywanej historii.
   Odkąd jednak Polską rządzi Jaro­sław Kaczyński, każda taka uchwała jest rozgrywana tak, aby spowodować jak najostrzejszy spór, oddzielić „bronią­cych polskiej godności patriotów z PiS” od „obrażających Polaków zdrajców z li­beralnej opozycji”. W ten sposób polity­ka historyczna PiS, która miała polski naród zbudować od nowa, zbiorową pa­mięć Polaków konsekwentnie niszczy, a realnie istniejącą narodową wspólnotę skutecznie rozbija.
Cezary Michalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz