niedziela, 25 lutego 2018

Zasadzka na premiera



Czy katowicka prokuratura zabrała się do roboty na polityczne zlecenie? Stawia zarzuty w sprawach, w których przewija się nazwisko Mateusza Morawieckiego

Poniedziałek tydzień temu. Pawła T., finansi­stę i byłego wiceministra skarbu w rządzie PO-PSL, budzą w Warszawie o świcie agen­ci wrocławskiej delegatury CBA. Zakuwają go w kajdanki i wyprowadzają z domu.
   Wcześniej niż zwykle wstają także trzej inni byli urzędnicy Ministerstwa Skarbu Państwa oraz dwie szychy z firmy finansowej ING Securities. Cała szóst­ka zostaje zawieziona najpierw do Wrocławia, potem do Katowic. Informacje o ich zatrzymaniu królują na czołówkach serwisów informacyjnych.
   Jak zwykle, słabiej przebiła się informacja, że już w środę wszy­scy byli wolni. Katowicki sąd uznał, że dostarczone przez proku­raturę dowody nie uzasadniają ich przetrzymywania w areszcie.
   Wszyscy zatrzymani brali udział w 2014 roku w przygotowa­niu sprzedaży należącego do państwa kontrolnego pakietu akcji spółki chemicznej Ciech. Nabywcą była spółka z grupy bizneso­wej Jana Kulczyka.
   - W toku śledztwa ustalono, że przy transakcji doszło do nie­dopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez byłych pracowników MSP, przy współdziałaniu przedstawicieli firmy świadczącej usługi doradcze na rzecz ministerstwa - tłumaczył Waldemar Łubniewski, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Ka­towicach, która prowadzi śledztwo w sprawie Ciechu.
   Tłumacząc na polski: zdaniem prokuratorów resort - wraz z do­radcami z ING Securities - za nisko wycenił przy sprzedaży spół­kę, a w odpowiednich dokumentach urzędnicy wpisali nieprawdę. Skarb państwa miał stracić przy tej okazji 110 mln zł.

DONOS
Śledztwo w sprawie prywatyzacji Ciechu ruszyło jeszcze na początku 2015 r., po tym jak posłowie Solidarnej Polski (czyli partii Zbigniewa Ziobry) złożyli doniesienie do prokuratury. Ale awantura na dobre zaczęła się tuż przed wyborami, po nadaniu przez prawicową TV Republika nagrań z podsłuchów, na których Jan Kulczyk i związany z jego firmą lobbysta Piotr Wawrzynowicz dyskutują z państwo­wymi urzędnikami o zakupie firmy. Jednym z nagranych jest szef Najwyższej Izby Kon­troli Krzysztof Kwiatkowski. Nawiasem mó­wiąc, kilka tygodni po wygranych przez PiS wyborach NIK publikuje raport, z którego wynika, że Kulczyk kupił Ciech po cenie za­niżonej. O 110 min złotych.
   Pół roku później szef resortu skarbu Da­wid Jackiewicz podlicza, że skarb państwa stracił na sprzedaży Ciechu aż miliard zło­tych! Tyle wynosiła wtedy różnica między ceną sprzedaży państwowego pakietu akcji firmy a jej giełdową wyceną. Do dziś zmniej­szyła się do ok. 300 min zł.
   Nieco wcześniej agenci CBA podjechali pod warszawską siedzibę luksemburskiej spółki Kulczyk Invest­ments, przez którą spadkobiercy Jana Kulczyka zarządzają bizne­sowym imperium. Wita ich tam „ustawiona” ekipa TVP. - Agenci dostali wszystkie dokumenty, o które poprosili, ale spędzili w Kul­czyk Investments cały dzień. Nie przepracowywali się. Sprawiali wrażenie, jakby jak najpóźniej chcieli wrócić do biura - opowiada świadek przeszukania.
   Po głośnym otwarciu śledztwo cichnie. Prokuratura przesłu­chuje kilku menedżerów ze spółki KI Chemistry i Ciechu, ale nie występuje o żadne dodatkowe dokumenty.

WENDETA
Mija półtora roku. W grudniu 2017 r. Mateusz Morawiecki za­stępuje na fotelu szefa rządu Beatę Szydło. Dotychczasowego wi­cepremiera łączą ze Zbigniewem Ziobrą lodowate stosunki. Od miesięcy toczą bezpardonową walkę o wpływy w spółkach skarbu państwa. Kiedy wiosną zeszłego roku Jarosław Kaczyński wyje­chał na kilka dni do Londynu, ekipa Morawieckiego odebrała PZU ludziom Ziobry. Jednak minister sprawiedliwości, przy popar­ciu Beaty Szydło, szybko odzyskał wpływy w największej polskiej
spółce ubezpieczeniowej. Szefem PZU został kojarzony z Ziobrą Paweł Surówka, a prezesem należącego do PZU banku Pekao SA.
   - Michał Krupiński, usunięty dopiero co prezes PZU.
   Dla Ziobry ta wojenka ma osobisty wymiar: w spółce zależnej PZU pracuje jego żona, a brat Witold za kadencji Krupińskiego był szarą eminencją firmy.
   Od kiedy jednak Morawiecki został premierem, reguły gry się zmieniły, bo PZU właśnie jemu bezpośrednio podlega. Na 27 lu­tego zwołano walne zgromadzenie spółki. W programie są m.in. zmiany w radzie nadzorczej. - Los Surówki i Krupińskiego nie jest jeszcze przesądzony, ale atmosfera zrobiła się nerwowa - przy­znaje menedżer z centrali Pekao SA.
   Zaraz po swej nominacji Morawiecki spotkał się z Ziobrą w cztery oczy. Minister miał przyznać, że był przeciwny jego premiero­stwu, ale obiecywał lojalną współpracę.
   Rozejm nie trwał długo.
   Śledztwo w sprawie Ciechu nabrało przyspieszenia na przeło­mie roku, po tym jak przejęła je prokuratura w Katowicach, od dawna powiązana z Zio­brą. Obecny minister robił tam aplikację prokuratorską, stamtąd też wywodzi się cała obecna prokuratorska wierchuszka - w tym zastępcy prokuratora generalnego Bogdan Święczkowski i Marek Pasionek.

PODCHODY
Ciech - dawna PRL-owska centrala han­dlu zagranicznego - wyspecjalizował się w produkcji sody kalcynowanej, używanej m.in. w przemyśle szklarskim, opanował ok. 4 proc. globalnego rynku.
   Kiedy w 2012 r. ceny gazu i węgla - wy­korzystywanych przy produkcji - poszy­bowały w górę, Ciech przyniósł prawie pół miliarda złotych strat. Giełdowy kurs akcji spadł do 20 zł, a wy­straszony państwowy właściciel większościowego pakietu za­czął się rozglądać za nowym inwestorem. Jednak potencjalni nabywcy proponowali ceny niewiele wyższe od giełdowego dołka.
   Na początku 2014 roku Ciechem zainteresował się Jan Kul­czyk. Rozpoczął podchody, by sprawdzić, czy rząd Tuska od­waży się mu sprzedać firmę - niewiele wcześniej resort skarbu w ostatniej chwili wycofał się ze sprzedaży energetycznej Enei.
   Kulisy tych podchodów słychać na taśmach nagrywanych m.in. w biurze Kulczyka w Polskiej Radzie Biznesu. Z rozmowy z Pawłem T. wynika, że Tusk dał transakcji zielone światło, pod warunkiem odpowiedniej ceny.
   KI Chemistry, spółka zależna Kulczyk Investments, zaofero­wała najpierw 29,5 zł, potem 31 zł. Wiceminister Paweł T. wymu­sił do tego wypłatę 60 min zł dywidendy. Gdyby do 31 zł doliczyć wydrenowaną z kont Ciechu sumę, to państwo uzyskało łącznie 32,2 zł za akcję. Ten poziom odzwierciedlał ówczesną giełdową wartość Ciechu. Skąd w takim razie prokuratorskie postępowa­nie, przeszukania i zatrzymania?

POŻYCZKA
Wkrótce po sprzedaży kurs akcji Ciechu zaczął rosnąć. W kil­ka miesięcy doszedł do 40 zł, a potem na chwilę przebił 80 zł. Dla zwolenników teorii spiskowych stało się jasne: ekipa Tuska za półdarmo sprzedała Kulczykowi klejnot.
   Z politycznego punktu widzenia rzekoma afera wokół Ciechu to wymarzone widowisko. Nawet jeśli prokuratorom nie uda się udowodnić, że przy prywatyzacji doszło do finansowych machlo­jek, to zasianych wątpliwości już nigdy nie da się rozwiać. A to może przydać się Ziobrze w rozgrywce z Morawieckim.
   Skąd w tym Morawiecki? Firma KI Chemistry nie kupiła Ciechu wyłącznie za własne pieniądze. Połowę z potrzebnych ponad 830 mln zł pożyczyła w BZ WBK.
   Podpis na umowie kredytowej złożył ówczesny prezes banku Mateusz Morawiecki, a KI Chemistry współpracowała przy trans­akcji z domem maklerskim BZ WBK.
   Rozdmuchanie dziś rzekomej afery Ciechu może być sygnałem dla Morawieckiego, żeby zostawił w spokoju ludzi Ziobry zajmujących atrakcyjne posady w państwowych firmach.
- Nie zdziwię się, jeśli prokuratura wezwie niedługo premiera na przesłuchanie. Ziobro dysponuje aparatem, który może wybić Morawieckiemu z głowy plan przejęcia w przyszłości schedy po Kaczyńskim - uważa związany z Mo­rawieckim menedżer państwowej spółki.
   Ciech to jedno z narzędzi nacisku, którymi dysponuje minister sprawiedliwości.

AUTOSTRADA
Gdy tydzień temu funkcjonariusze CBA usta­wiali budziki na wczesną godzinę, Zbigniew Zio­bro ogłosił, że nakazał wznowienie śledztwa w sprawie umowy koncesyjnej dla założonej ćwierć wieku temu przez Jana Kulczyka spółki Autostrada Wielkopolska.
   Bezpośrednią przyczyną wznowienia śledz­twa jest kolejna podwyżka opłat na odcinku A2 z Konina do Nowego Tomyśla. Przejazd kosztu­je już 40 groszy za kilometr - tyle co na autostradach we Francji czy Hiszpanii.
   Warto jednak pamiętać, że polskie autostrady koncesyjne dzie­lą się na dwa rodzaje. W pełni komercyjne, gdzie koncesjonariusz i zarządca drogi finansuje wpływami z myta utrzymanie i remon­ty. To m.in. odcinek A2 z Konina do Nowego Tomyśla. Jednak na A2 z Nowego Tomyśla do Świecka i A1 z Torunia do Gdańska obo­wiązuje zupełnie inny model - pieniądze z bramek trafiają do Krajowego Funduszu Drogowego, a w zamian państwo łoży na utrzymanie autostrad. W efekcie kierowcy płacą tu „zaledwie” 20 groszy za kilometr.
   System dodatkowo komplikuje sprawa winiet dla ciężarówek. Tu kasę zbierało państwo, ale wypłacało koncesjonariuszom re­kompensaty. W ubiegłym roku, na wniosek polskiego rządu, Ko­misja Europejska uznała, że były one nieuzasadnioną formą pomocy publicznej. Nakazała Autostradzie Wielkopolskiej zwrot prawie 900 mln zł (minus odprowadzone podatki i daniny).
   I tutaj można doszukiwać się przyczyny podwyżki opłat, które wywołały wznowienie śledztwa sprzed lat. Ziobro chce wykazać, że cwaniacy z Autostrady Wielkopolskiej bezzasadnie wyciąga­ją setki milionów złotych z kieszeni kierowców. Przy okazji w tej sprawie też pojawia się bank BZ WBK - jeden z założycieli Auto­strady Wielkopolskiej, do dziś kontrolujący pakiet 5,6 proc. akcji, wart kilkaset milionów złotych.
   Swoją drogą ciekawe, czy śledztwo umorzone kilka lat temu w Szczecinie, wznowią śledczy z Katowic.

SZARŻA
Z Morawieckim da się powiązać także inne głośne śledztwo z ostatnich tygodni, które zakończyło się zatrzymaniem przez CBA i wnioskiem o areszt dla senatora Stanisława Koguta z PiS.
Kogut od aresztu się wywinął, bo jego koledzy z senatorskich ław nie uchylili mu immunite­tu. Ale prokuratura stawia mu poważne zarzu­ty: przyjęcie ponad miliona złotych łapówki w zamian za pomoc dla firm deweloperskich w pokonywaniu przeszkód tworzonych przez urzędników.
   Immunitetem nie mógł się natomiast zasło­nić zatrzymany razem z Kogutem Przemysław K., do niedawna prezes nieruchomościowej fir­my Griffin Real Estate. To dobry znajomy Morawieckiego - zachwalał forsowany w jego „planie” pomysł tzw. REIT-ów, czyli funduszy inwestują­cych w mieszkania na wynajem.
   Sprawę Przemysława K. i Stanisława Koguta prowadzą oczywiście prokuratorzy z Katowic. W kręgach zbliżonych do obozu Morawieckiego słychać, że Ziobro nic nie zostawił przypadkowi.
   Warto zauważyć, że nawet ustawa o IPN czy projekt ustawy o reprywatyzacji mogły stano­wić część „pakietu powitalnego” dla nowego premiera. - Morawiecki miał poprawić wizeru­nek Polski za granicą. A od chwili swego powoła­nia zajmuje się przede wszystkim pudrowaniem wizerunku kraju i historią Holokaustu - zauważa powiązany z nim menedżer.
   Nowelizacja ustawy o IPN powstała w Ministerstwie Spra­wiedliwości, podobnie jak projekt nowej ustawy reprywatyza­cyjnej, którą Komitet Stały Rady Ministrów zwrócił właśnie do poprawek. Jej przepisy są prawdopodobnie niezgodne z pra­wem międzynarodowym i wywołałaby nie mniejszą burzę niż ustawa o IPN.
   Jeśli wierzyć sejmowym pogłoskom, PiS pracuje nad planem pacyfikacji ministra sprawiedliwości - np. przez rozbicie jego So­lidarnej Polski i odebranie mu części poselskich szabel. W tym kontekście szarża Ziobry na Morawieckiego ma swój polityczny sens.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz