Politykiem
został jako nastolatek. Dzięki niemu PiS odnosiło sukcesy wyborcze. Dziś Michał
Kamiński mówi o partii: moralne kurduplostwo. I bierze wolne od polityki.
ALEKSANDRA PAWLICKA
Większość Polaków nie jest ani posłami, ani politykami i nie
popełnia z tego powodu samobójstwa, więc ja też jakoś przeżyję - mówi „Newsweekowi”
Michał Kamiński. I od razu dodaje: - Nie będę jednak ściemniać: bycie
europosłem to w porównaniu z możliwościami zarabiania w kraju lot w kosmos.
Wielu ludzi, by zdobyć tę robotę, jest gotowych zrobić bardzo wiele. Gdy widzę,
jak drżą im ręce i pot spływa po czołach, to czuję wielki komfort, że mnie to
już nie dotyczy. Czuję się znowu wolnym człowiekiem.
Kamiński właśnie ogłosił, że nie będzie startował w
zbliżających się wyborach do Parlamentu Europejskiego. Nie należy do żadnej
partii. Ta, do której ostatnio był przypisany, PJN, zniknęła, wchodząc w skład
powołanej przez Jarosława Gowina partii Polska Razem.
- Nie wierzy pan w Gowina? - pytam.
- Nie przekreślam jego szans, ale kiedy patrzę na liderów
tej partii, przypomina mi to sytuację, w której ludzie mający kłopoty z
błędnikiem wsiadają do kabiny pilotów. Nie jest to, przyzna pani, bezpieczny
samolot.
- Ciekawe, ile bez polityki wytrzyma?
- pyta Stefan Niesiołowski. - Nigdy w życiu nie robił
niczego poza polityką. Tak szybko w nią wszedł, że nie zdążył nawet zrobić
żadnych studiów - dodaje. Niesiołowski zna Kamińskiego niemal od ćwierćwiecza.
Mimo różnicy pokoleń w wolnej Polsce obaj zaczynali w tej
samej partii - ZChN.
- Chodziłem na wagary, by prowadzić biuro ZChN - przyznaje
Kamiński. - Był wtedy bardzo szczupłym, rzutkim chłopakiem. Byłem święcie
przekonany, że to student. Dopiero potem dowiedziałem się, że nie zrobił
jeszcze matury - wspomina jeden z założycieli ZChN, Marek Jurek.
Kamiński równocześnie pracował w Polskim Radiu. Grzegorz
Miecugow szukał kogoś do prowadzenia audycji dla nastolatków: - Zgłosił się
Misiek. Od razu było widać, że ma dryg do dziennikarstwa. Niczego nie musiałem
go uczyć - mówi Miecugow.
W 1991 r., gdy ZChN szykowało się do pierwszych w pełni
wolnych wyborów parlamentarnych, pojawiły się pieniądze na kampanię radiową. -
Powiedziałem, że pracuję w radiu, a szefowie na to: „To rób kampanię”. Miałem
wtedy 19 lat - opowiada Kamiński. ZChN zdobyło 49 miejsc w Sejmie i 9 w
Senacie. Szef ZChN Wiesław Chrzanowski został marszałkiem Sejmu. Michał
Kamiński jego asystentem.
- Od razu po maturze stałem się facetem przy marszałku. Dużo
widziałem i dużo wiedziałem. Jeździliśmy razem po Polsce. Nawet wakacje razem
spędzaliśmy. Byłem z Chrzanowskim blisko. To on otworzył mi drzwi do wielkiej
polityki - przyznaje Kamiński.
W starciu z wielką polityką studia nie miały szans. Kamiński
dopiero w 2008 r. zrobił licencjat w Wyższej Szkole Stosunków Międzynarodowych i Amerykanistyki w
Warszawie. Uchodzi jednak za erudy- tę. Pochłania setki książek, zwłaszcza publikacje
dotyczące polityki i historii. Mówi biegle pięcioma językami. - A po rosyjsku
to nawet śnię - śmieje się, prowadząc przez telefon rozmowę z Ukraińcami
dzwoniącymi z kijowskiego majdanu.
Poseł z Łomży
W wyborach 1993 r. ZChN, jak cała
prawica, poniosło klęskę. Kamiński został reporterem sejmowym. - Ryłem pełen
podziwu
- opowiada Miecugow. - Misiek
nadawał z głowy sążniste korespondencje. Pracował dla różnych redakcji i nigdy
nie jechał tym samym tekstem.
W wyborach 1997 r. postanowił
wykreować samego siebie. Startował z listy AWS w Łomży. - Urodzony warszawiak
wymyśl sobie hasło: „Poseł z Łomży” i
nagle tego Podlasia zrobiło się w partii pełno. Kamiński ma ten rodzaj
energii, która natychmiast zaraża - opowiada Niesiołowski. Został posłem z
Łomży. Za przemówienia z mównicy na Wiejskiej dziennikarze przyznali mu tytuł
najlepszego mówcy sejmowego. Był już też rzecznikiem ZChN.
Pasmo sukcesów przerwał wyjazd z
Markiem Jurkiem (wtedy członkiem KRRiT) i dziennikarzem Tomaszem Wołkiem do
Londynu do przetrzymywali ego tam chilijskiego dyktatora Augusta Pinocheta. Kamiński
mówił w Sejmie: „To manifestacja solidarności ze starym człowiekiem, któremu
dziś lewica chce zrobić krzywdę, ponieważ przed laty obnażył jej słabość i
nędzę (...). Jak na was patrzę, panowie z SLD, to dochodzę do wniosku, że
trzeba go naśladować”. Posłowie lewicy krzyczeli: „Burak! Faszysta! Skończ
studia, palancie”. Na lotnisku oblano go cuchnącą cieczą.
Trzech prawicowych muszkieterów zawiozło
Pinochetowi w dowód poparcia ryngraf z Matką Boską. Po powrocie dostali
zaproszenie do popularnego programu „Tok Szok” Piotra Najsztuba i Jacka
Żakowskiego. Nie wiedzieli, że będą skonfrontowani z Mariem Galclamezem, ofiarą
reżimu Pinocheta. Galdamez opowiadał o torturowaniu więźniów prądem i o kobietach
gwałconych przez psy. Kamiński po latach przyzna, że wyjazd do Londynu był
błędem.
Spotkanie z Pinochetem ciągle ktoś
mu wypomina. Tamta wyprawa przeszkadza mu w robieniu kariery w Parlamencie
Europejskim, w którym zasiada od
roku 2004- Równie niechlubna jest postawa Kamińskiego w sprawie Jedwabnego. W
2001 r., gdy prezydent Aleksander Kwaśniewski przepraszał w imieniu narodu
polskiego za pogrom Żydów dokonany w 1941 r., Kamiński gardłował: „Jest wiele
różnych spraw, za które Kwaśniewski powinien przeprosić, ale nie za Jedwabne”.
Przekonywał, że „Polacy nie powinni przepraszać za pogrom w Jedwabnem, dopóki
Żydzi nie wyrażą skruchy za współpracę z Sowietami po 17 września 1939 r.”.
Postulował nawet stworzenie komitetu obrony dobrego imienia mieszkańców
Jedwabnego.
Artysta i menedżer
Rok 2001 jest dla Kamińskiego trudny.
Zbliżają się wybory, ZChN słabnie. Z częścią kolegów przechodzi do Przymierza
Prawicy. Tu trafia także Adam Bielan z rozpadającego się Stronnictwa
Konserwatywno-Ludowego. Dostają miejsca na listach wyborczych PiS i wchodzą do
Sejmu.
Kamiński zaczyna blisko współpracować
z Bielanem w 2002 r., przy okazji kampanii wyborczej Lecha Kaczyńskiego na
prezydenta Warszawy. Jarosław Kaczyński początkowo
uważa, że brat nie ma szans w starciu z Andrzejem Olechowskim, któremu sondaże
wróżą zwycięstwo. Ale dzięki tandemowi Bielan - Kamiński Lech Kaczyński
wygrywa.
Bielan z Kamińskim z dnia na dzień
stają się PiS-owskimi specami od marketingu politycznego, od knucia,
analizowania sondaży i wymyślania strategii. Wszyscy mówią o nich: spin
doktorzy. Jacek Kurski nazywa ich nierozerwalnym duetem „artysty (Kamiński) i
jego menedżera (Bielan)”.
- Dość szybko stali się tak
nierozłączni, że nie wiedzieliśmy, ile Bielana w Kamińskim, a ile Kamińskiego
w Bielanie. Wiadomo było jedynie, że Kamiński jest od roztaczania wizji, a
Bielan od pilnowania, by te wizje inni wprowadzali w życie
- mówi jeden z byłych polityków
PiS.
Korzystając ze zdobytej pozycji,
zaczynają podróżować, by podglądać kampanie wyborcze na świecie, spotykać się
ze specami od PR. - Do tego dobra restauracja, hotel. Zwłaszcza Misiek w tym zakosztował.
W partii żartowaliśmy, że ma chorobę lokomocyjną na opak, czyli jak nie przewiezie
tyłka co trzy miesiące, to jest chory wspomina poseł PiS.
Za swój największy sukces do dziś
uważają kampanie wyborcze 2005 r.. które przyniosły PiS podwójną wygraną: parlamentarną
i prezydencką. Ich pomysłem był podział Polski na solidarną i liberalną. Mieli
w partii tak mocną pozycję, że po wyborach parlamentarnych poszli do Lecha Kaczyńskiego (honorowego prezesa PiS) i tłumaczyli,
że jego brat nie może zostać premierem, bo to odbierze Lechowi szansę na
wygranie wyborów prezydenckich.
- Polacy nie zdzierżą bliźniaków
na dwóch najważniejszych stanowiskach - przekonywali Lecha. Ten najpierw się
obraził i nie odzywał do nich przez dwa dni, a potem przyjął podpowiedziane
przez spin doktorów rozwiązanie - premierem został Kazimierz Marcinkiewicz.
Michał Kamiński w książce „Koniec PiS” twierdzi, że późniejsze przejęcie rządu
przez Jarosława Kaczyńskiego było błędem poczynionym wbrew jego radom, bo „z
Marcinkiewiczem jako premierem PiS nigdy nie upadłoby tak nisko”.
- Z Miśkiem zawsze tak jest: jak
sukces, to w stu procentach jego. Jak klęska, to wyłącznie innych. Jego
pomysły zawsze, co podkreślał, były genialne, a nasze zawsze do dupy - mów
polityk PiS i dodaje:
- A na dodatek Misiek miał dobre
kontakty z mediami, więc dziennikarze od razu się dowiadywali, kto stoi za
sukcesem, a kto za porażką PiS.
Pokuta u prezydenta
W 2007 r. PiS miało kłopoty,
zaczął się sypać rząd Jarosława Kaczyńskiego. Lech Kaczyński wezwał do siebie
spin doktorów. Żądał, by wracali z Brukseli i skoro najlepiej wiedzą, jak
robić dobry PR, zajęli się wizerunkiem partii. - Prezydent czul się
odpowiedzialny za los rządu PiS, uważał, że musi płacić wszystkie rachunki za
błędy brata - mówi ówczesny pracownik prezydenckiej kancelarii. Kamiński został
rzecznikiem prasowym prezydenta.
Strasznie się w tej kancelarii
mordował, bo Misiek nie jest stworzony do urzędniczej roboty. Lubi wymyślać, a
potem z realizacji swoich pomysłów rozliczać innych. A tam trzeba było świecić
twarzą od rana do wieczora - mówi znajomy Kamińskiego. - W 2009 roku - dodaje
- gdy zbliżały się kolejne wybory do europarlamentu, Kamiński przyszedł do
prezydenta i prosił go ze łzami w oczach, by pozwolił mu wrócić do Strasburga.
Mówił, że ma na utrzymaniu rodzinę,
że chciałby wykorzystać swoją szansę.
Sam Kamiński okres pracy w
kancelarii prezydenckiej wspomina inaczej: - Byłem dla prezydenta psychicznym
odgromnikiem. Bardzo dużo rozmawialiśmy i o sprawcach osobistych, i tych ważnych
dla kraju.
Zaczynaliśmy dzień od tego, co
słychać, a kończyliśmy
rozmową ciągnącą się długo w noc. Nie lubię o tym opowiadać, bo nie chcę, jak wielu byłych kolegów, budować pozycji
na pamięci o Lechu Kaczyńskim.
Prezydent zgodził się na
kandydowanie Kamińskiego do europarlamentu.
- Lubił Miśka. Razem wypili
niejedno czerwone wino. Obaj byli jego wielkimi miłośnikami - mówi pracownik
kancelarii.
Gdy Kamiński miał już mandat
europosła w kieszeni i pewność sutej pensji, zamienił warszawskie mieszkanie
na dom pod Warszawą, na linii otwockiej. Prawie 270 metrów kwadratowych
urządzonych z wielkim smakiem. W partii zaczęła krążyć anegdota, że w tym domu
jest najlepiej urządzony gabinet polityka PiS. Zdjęcie prezydenta Kaczyńskiego
wisi na honorowym miejscu.
Przegrana z Macierewiczem
Informacja o katastrofie
smoleńskiej zastała Kamińskiego na wakacjach w Hongkongu. Gdy powiadomieni
SMS-ami włączyli z żoną telewizor i zobaczyli w CNN wrak samolotu, uklękli i
zaczęli się modlić. Do Polski wrócili następnego dnia. Kamiński był jednym ze
zwolenników pochowania Lecha Kaczyńskiego na Wawelu. Na znale żałoby ogolił
głowę na łyso.
Niemal od razu zaczął z Bielanem
planować kampanię wyborczą Jarosławca Kaczyńskiego. Bielan wymyślił, że trzeba
ocieplić wizerunek prezesa osobą Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Została szefową
kampanii. Pomysłem Kamińskiego było postawienie w kampanii na koniec wojny
polsko-polskiej. Chciał nawet, by na kluczowym spotkaniu z wyborcami na Jasnej
Górze prezes powiedział: „Wybaczam i proszę o wybaczenie”, co miało mu zapewnić
poparcie tych, którzy nie do końca wierzyli w przemianę Jarosławca Kaczyńskiego.
Miał to być dowód na to, że prezes potrafi wznieść się ponad własne emocje. Ten
fragment przemówienia Kaczyński jednak pominął.
W powyborczy poniedziałek Kamiński
stawił się u prezesa, ale pod drzwiami gabinetu czekał już Antoni Macierewicz.
- Antoni był u prezesa pierwszy i rzucił mu najcięższe chyba oskarżenie:
„Zapomniałeś w kampanii o Lechu” - opowiada polityk PiS. Jarosław postawił na
Macierewicza.
Michał Kamiński przyznaje, że
przegranie wojny z Macierewiczem o to, czy PiS ma być partią zrównoważonej,
odpowiedzialnej prawicy, czy radykalnej kontestacji wszystkiego, było jego
największą porażką polityczną.
- Musiało go to bardzo zaboleć.
Mógł przecież wyjechać do Brukseli i spokojnie
przeczekać cztery lata do
kolejnych eurowyborów. Tymczasem poszedł na zwarcie z prezesem - mówi polityk
PiS.
Z Miśkiem zawsze tak jest: jak sukces, to w stu
procentach jego. Jak klęska, to wyłącznie innych. Podkreślał, że
jego pomysły zawsze były genialne, a nasze zawsze do dupy -
mówi polityk PiS
Niewolnicy prezesa Kaczyńskiego
Kamiński odejście z PiS ogłosił w
sposób widowiskowy, udzielając wywiadu w TVN24. W rozmowie
z „Newsweekiem” przyznaje: - To był impuls, nie konsultowałem tego z Bielanem.
Kamiński ujawnił w telewizji, że
zadzwonił do niego polityk z kierownictwa partii i powiedział, że Kamiński
może wzmocnić pozycję w PiS, jeśli opowie o rozmowach z wyrzuconą kilka dni
wcześniej z partii Joanną Kluzik-Rostkowską.
- Ciągłe intrygi, moralne
kurduplostwo PiS po prostu mnie wykańczało. Za długo przymykałem oczy. Za
długo przekonywałem sam siebie, że idee są ważniejsze, nawet jeśli ludzie się
nie sprawdzają. Tamten telefon przelał czarę goryczy. Zrozumiałem, że płacę
ogromną cenę za bycie w PiS - mówi wzburzony i niemal na jednym wydechu
dodaje: - Najgorsze, co próbuje robić Jarosław Kaczyński z ludźmi, to
zmuszanie ich do bycia niewolnikami. Nie mogłem się na to zgodzić. Odszedłem,
by być wiarygodny przed samym sobą. Ważne było odejście z PiS, przystąpienie do PJN to sprawa drugorzędna.
W akcie solidarności wyszedł z PiS
również Bielan. I także trafił do PJN, ale gdy kilka miesięcy później Kluzik-Rostkowska
wyrzucała Bielana z tej partii, Kamiński nie kiwnął nawet palcem. - Odebrałem
to jako przejaw' nielojalności przyjaciela. Polityka nas połączyła i polityka
poróżniła. Szkoda, bo wiele łączyło nas także w życiu prywatnym - mówi Bielan.
Jest ojcem chrzestnym młodszej córki
Kamińskiego. Michał był świadkiem na drugim ślubie Bielana. Dawni koledzy spin doktorów twierdzą, że ich relacje są do
dziś złe. Nie bez przyczyny Kamiński wycofanie się z eurowyborów ogłosił w
momencie, gdy Bielan próbuje wejść do nowej partii Gowina, licząc na mandat
europosła.
Kamiński był w PJN, ale nigdy się
w tę partię nie zaangażował. Po odejściu z PiS zaprzyjaźnił się z Romanem
Giertychem, a za jego pośrednictwem z Radosławem Sikorskim. Urządzali grille,
spędzali sylwestry. Politycy PJN twierdzą, że to Kamiński stał za przejściem
Joanny Kluzik-Rostkowskiej do PO w kluczowym momencie kampanii wyborczej 2011
r. - Siedział u Joaśki cały dzień, pilnował, żeby się nie rozmyśliła - opowiada
były polityk PiS.
Polityk PO z kolei twierdzi, że
Kamiński w tamtej kampanii był tym, który namówił sztab wyborczy Tuska, by
rozdmuchał sprawę Merkel
(prezes Kaczyński w książce „Polska naszych
marzeń” napisał, że wybór Angeli Merkel na szefa niemieckiego rządu nie
był przypadkowy, a potem w wywiadach sugerował, że maczało w tym palce Stasi).
Zarzuty wywołały oburzenie także w zagranicznych mediach. Po przegranych
wyborach Kaczyński zaliczył sprawcę Merkel do trzech głównych błędów swojej
kampanii.
Także przed niedawnym referendum
warszawskim Kamiński podpowiadał Platformie strategię działania. - Mówił, by
straszyć warszawiaków wizją dnia następnego, gdy ratusz przejmie trio:
Kaczyński, Hofman i Rozenek. W punktowaniu PiS jest naprawdę dobry - śmieje
się polityk PO.
Czy to znaczyć, że może stać się
spin doktorem PO w sytuacji, gdy partia gorączkowo szuka recepty na spadającą
popularność? - To niemożliwe - zapewnia Niesiołowski. - Tusk nigdy nie wybaczy
Kamińskiemu kampanii z dziadkiem z Wehrmachtu ani tego, jak pluł na rząd PO,
będąc rzecznikiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Co na to Kamiński? - Odpowiem cytatem
z wieszcza: „Mocniejszy jestem: cięższą podajcie mi zbroję”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz