wtorek, 3 grudnia 2013

Wiatr we włosach




Jako agent Tomasz Kaczmarek podjeżdżał sportowym porsche pod salon kosmetyczny. Od wejścia rzucał: „No, jak tam, dziewczyny?" i szedł na manikiur. Dziś jest posłem, ale zmieniło się niewiele. Właśnie rozbił nowe porsche cayenne.

MICHAŁ KRZYMOWSKI

Piątek. Poseł Kaczmarek - powszechnie znany jako agent Tomek - właśnie zakończył dzień pracy. Wychodzi z Sejmu i idzie w kierunku czarnego porsche cayenne ze sportowym spoilerem. Na całym parkingu nie ma bardziej odpicowanej maszyny: lśniący lakier, podwójny wydech, na błotnikach nawet jednego zachlapania. Jak spod igły. Poseł już z daleka otwiera pilotem klapę bagażnika i wrzuca do środka skórzaną teczkę. Po chwili cayenne znika za sejmowym szlabanem.
Słodka tajemnica
Sobota. „Fakt” informuje, że poseł miał stłuczkę. W piątek po południu, wkrótce po wyjeździć z Sejmu, na jednym z warszawskich rond wjechał w tył volkswagena golfa. Kaczmarek tłumaczy dziennikarzom, że się zagapił. Myślał o Polsce, o korupcji, która panoszy się za rządów Platformy, nie przyhamował i naruszył nowiutkie auto. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Przy okazji pojawił się jednak inny problem. Okazało się, że porsche nie należy do posła. Z jego oświadczenia majątkowego wynika, że ma czteroletnie audi A4. Czyje w takim razie jest czarne cayenne warte prawie 300 tys. zł? Z pomocą posłowi przychodzi znajomy dziennikarz tygodnika „Do Rzeczy” Cezary Gmyz, który pisze na Twitterze: „To auto jego narzeczonej. Poseł zwrócił się do Biura Analiz Sejmowych, czy użyczenie ma wpisać do rejestru korzyści”.
Środa. Biuro prasowe Kancelarii Sejmu w odpowiedzi na moje pytania wyjaśnia, że dwa dni przed stłuczką Tomasz Kaczmarek skierował do Biura Analiz Sejmowych trzy pytania. Po pierwsze, czy poseł powinien wykazać w rejestrze korzyści używanie samochodu wyleasingowanego przez prywatną firmę? Po drugie, czy należy w tej sprawie spisać umowę? I po trzecie, co, jeśli poseł ożeni się z kobietą będącą prezesem tej spółki?
Źródła w policji potwierdzają: cayenne, które rozbił agent Tomek, nie należ) do osoby prywatnej. To własność firmy Orix specjalizującej się w leasingowemu aut. Wygląda więc na to, że porsche wzięła w leasing spółka narzeczonej posła: blondynki o imieniu Magda, która gustuje w dobrych perfumach i seksownej bieliźnie. Dziewięć miesięcy temu napisał o niej „Super Express”.
O narzeczoną Kaczmarka pytam posła PiS, jego dobrego znajomego: - Rzeczywiście blondynka, przedstawiał mi ją. Jeśli dobrze pamiętam, to była policjantka, która prowadzi własną firmę. Imienia nie pamiętam. Możliwe, że Magda.
Paparazzo, który w ciągu ostatniego roku jeździł za agentem Tomkiem: - Nie udało mi się ustalić jej nazwiska. Widywałem ich razem w dwóch miejscach. W miasteczku Wilanów, gdzie mieszka Kaczmarek, i w okolicy Grójeckiej 186, gdzie prawdopodobnie znajduje się jej biuro.
Grójecka 186 to adres 12-piętrowego apartamentowca. Siedzib ma tu kilkadziesiąt firm. Wśród nich jest kilka gabinetów lekarskich, wietnamska hurtownia obuwia, kancelaria adwokacka, ale i ekskluzywna agencja towarzyska.
Na sejmowym korytarzu spotykam posła Kaczmarka.
-    Do kogo należy porsche, którym jechał pan w piątek? - zatrzymuję go. - Z pańskich pytań do Biura Analiz Sejmowych wynika, że to auto wyleasingowane przez prywatną spółkę.
-    Nie będę panu pomagać, niech sam pan to sobie ustali. Tylko rzetelnie, serdecznie pana proszę - agent Tomek posyła mi wymuszony uśmiech i znika na schodach.
Znajoma Kaczmarka, którą pytam o czarne porsche, obiecuje mi, że porozmawia z nim i wszystkiego się dowie. Po kilku godzinach oddzwania: - Tomek mówi, że szkoda waszego czasu. Właśnie zrobił ustawkę z tabloidem. Zdjęcia jego narzeczonej z wyjaśnieniami dotyczącymi tego samochodu za pół godzin)? mają się ukazać w internecie.
Kasia i Tomek
„Tabloidem” niespodziewanie okazuje się tygodnik „Do Rzeczy”. Wieczorem na jego stronie internetowej pojawia się artykuł „Love & PiS” pióra Cezarego Gmyza, dziennikarza śledczego, który rok temu zasłynął informacją w „Rzeczpospolitej” o trotylu odnalezionym na wraku tupolewa.
Materiał jest opatrzony zdjęciami agenta Tomka obejmującego miłą blondynkę. Tyle że to nie Magda z „Super Expressu”, ale Katarzyna Sztylc, 34-letnia olsztynian-ka, współwłaścicielka spółki Plaża. Porsche
-    pisze Gmyz - zostało wzięte w leasing przez jej firmę, a cała sprawa jest czysta: spółka nigdy nie korzystała z publicznych pieniędzy, a Sztylc to nie tylko bizneswoman, ale także działaczka charytatywna prowadząca stowarzyszenie Europejskie Centrum Wsparcia Społecznego Helper.
Jednak w rzeczywistości biznesowa historia Katarzyny Sztylc jest nieco bardziej skomplikowana. Plaża, w której ma połowę udziałów, faktycznie nigdy nie korzystała z publicznych pieniędzy, ale też nic w tym dziwnego, bo firma działa dopiero od kilkunastu tygodni. Dłużej istnieje stowarzyszenie Helper, które prowadzi pięć domów samopomocowych. Jak wynika z jego dokumentacji, kilka miesięcy temu dostało prawie 800 tys. zł unijnej dotacji w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Warmińsko - Mazurskiego. Cel: montaż kotła na biomasę w Środowiskowym Domu Samopomocy dla osób chorych na alzheimera w Olsztynie.
Z kolei sama Sztylc jest przyjaciółką olsztyńskiej posłanki PiS Iwony Arent i jej byłą asystentką. W poprzedniej kadencji przez kilka miesięcy pracowała też jako ekspert posłów PiS w komisji naciskowej
-    prym wiódł wśród nich dzisiejszy? polityk Solidarnej Polski Arkadiusz Mularczyk. Na dokładkę prowadziła jedno z biur eurodeputowanego Jacka Kurskiego. Zarówno Mularczykom, jak i Kurskiemu rekomendowała ją Arent.
Mularczyk: - Przyszła prosto po studiach prawniczych, bez doświadczenia. Męczyła się w komisji, a po kilku miesiącach powiedziała, że wraca do Olsztyna. Chyba miała wyjść za mąż.
Kurski, który współpracował ze Sztylc jeszcze w zeszłym roku, jest zaskoczony jej związkiem z Kaczmarkiem: - Jeśli dobrze pamiętam, była mężatką z dziećmi. Zatrudniłem ją, właściwie jej nie znając. Był to gest lojalności wobec terenu, z którego zdobyłem mandat. Mam Wrażenie, że pani Katarzyna imała się różnych projektów? charytatywnych, prosiła, żebym rekomendował ją w różnych miejscach i instytucjach, ale odmawiałem jej.
Dzwonię do Sztylc.
-    To Plaża wzięła w leasing porsche, które rozbił poseł Kaczmarek? - pytam.
-    Nie odpowiem panu, to prywatne pytanie. Mój partner jest osobą publiczną, ze mną proszę się nie kontaktować.
-    A należy pani do PiS ?
-    Na ten temat też wolałabym się nie wypowiadać.
-    Ale to chyba nie jest prywatne pytanie?
-    Ja je do takich zaliczam. To prywatna sprawa. Pozdrawiam, do widzenia.
Historię porsche zna jeszcze jedna osoba. To Iwona Arent, ale i ona nie chce rozmawiać. Szybko zbacza na bezpieczniejszy grunt. Na sprawy sercowe: - Kasia i Tomek? Mogę powiedzieć tylko tyle, że życzę im szczęścia i miłości. Panu zresztą też.
Narzeczone agenta
Z artykułu na stronie „Do Rzeczy?” wynika, że to Kaczmarek poprosił Gmyza o zaaranżowanie ustawki. - Od czasu mojej stłuczki dziennikarze polują, by wykryć, kim jest moja dziewczyna. Nie ma sensu utrzymywać tego w? tajemnicy. Nie chcę, by biegali za mną paparazzi i uprzykrzali życie mi oraz Kasi - mówi w? tekście poseł.
Mimo tych tłumaczeń jedna sprawa pozostaje niejasna. Skoro dziewczyną agenta Tomka jest dziś Kasia i skoro sprawa jest poważna - a przecież jest, bo w korespondencji z Biurem Analiz Sejmowych mowa jest nawet o planach małżeńskich - to co się stało z Magdą, poprzednią narzeczoną posła?
Znajomy Kaczmarka z klubu parlamentarnego PiS: - Jak znam Tomka, to wszystko może być mistyfikacją. Nie wykluczam, \ że porsche tak naprawdę należy do Magdy, która z jakiegoś powodu nie chce pokazywać się publicznie, a Kasia jest tylko przykrywką. A może Tomek ma dwie narzeczone naraz? Albo jedną po drugiej? To nie jest ustatkowany mężczyzna.
Sercowe perypetie agenta Tomka od kilku lat są przedmiotem zainteresowania mediów, i to nie tylko tych brukowych. Kiedy Kaczmarek pracował jako tak zwany przykrywkowiec - czyli tajny agent CBA - Weronika Marczuk-Pazura, była jurorka programu „You Can Dance”, twierdziła w programie „Teraz My” TVN, że robił do niej maślane oczy i podrywał ją na sportowe porsche, którym jeździł. Z kolei Beata Sawicka, była posłanka PO skazana za korupcję, przyznała w sądzie, że uległa fascynacji jego urodą. Pewnej nocy para wylądowała nawet na wydmach na Helu, ale do niczego nie doszło, bo Kaczmarek wykręcił się tym, że za dużo wypił.
Podczas kampanii wyborczej do Sejmu plotkarski magazyn „Na Żywo” napisał z kolei, że agent Tomek właśnie zakończył związek na odległość z kobietą mieszkającą w Brazylii i zaczął spotykać się z wiceszefową „Gazety Polskiej” Katarzyną Hejke. Ich znajomością zainteresował się też tygodnik „NIE”, a do sieci trafiło romantyczne zdjęcie pary’: Kaczmarek ubrany w koszulkę z trzema paskami siedzi na tarasie, a Hejke stoi nad nim i czule rozczesuje mu włosy.

Kaczyński długo nie kojarzył go z nazwiska, ale dziś już wie, kim jest Tomasz Kaczmarek. Jest jedną wielką porażką. Dla prezesa to człowiek obcy kulturowo

Para spotykała się nie tylko prywatnie, ale też służbowo: Kaczmarek udzielał Hejke wywiadów i bywał z nią w klubach „Gazety Polskiej”. Uczucie jednak szybko prysło. W PiS mówią, że rozstanie było burzliwe: podobno Hejke dowiedziała się, że agent Tomek za jej plecami spotyka się z asystentką pewnego dilera samochodowego, więc go zostawiła. Aktywność Kaczmarka w „Gazecie Polskiej” nagle spadła, a w prawicowym środowisku ktoś zaczął rozsiewać nieprawdziwe plotki, że ojciec posła pracował w SB.
Jak on pił z tymi bandytami?
W PiS sprawa czarnego porsche cayenne Kaczmarkowi nie zaszkodziła. Ale - prawdę mówiąc - zaszkodzić mu nie miała w czym, bo w partii nigdy nie planowano jego awansów na żadne stanowiska.
Mówi jeden z polityków PiS: - To miły chłopak, wesoły i z sercem na dłoni, ale wstyd mi za niego. Już nawet nie chodzi o te zdjęcia bez koszulki nad walizką pełną pieniędzy, tylko o to, co wyprawia dziś. Widział pan go podczas posiedzeń Sejmu? Zachowuje się jak małpa. Wstaje z fotela, Wrzeszczy: „Hańba!”, „Zdrada!”. Przecież to obciach.
Inny poseł dodaje: - Prezes długo nie kojarzył go z nazwiska, ale dziś już wie, kim jest Tomasz Kaczmarek. Jest jedną wielką porażką. Dla szefa to człowiek obcy kulturowo.
Żeby zorientować się, jak bardzo obcy, wystarczy rzut oka.
Włosy natarte żelem (podczas czatu zorganizowanego przez portal tvp.info poseł zdradził, że nigdy ich nie obetnie, bo jako windsurfer lubi „czuć wiatr we włosach”), buty ze srebrną klamrą, rozchełstana koszula i luźny krok. Tak Kaczmarek nosi się dziś, kiedy jest w Sejmie. Gdy ubierał się za pieniądze Centralnego Biura Antykorupcyjnego, było jeszcze lepiej. Wspomina jedna z klientek warszawskiego salonu kosmetycznego przy ul. Bukowińskiej, do którego agent Tomek przyjeżdżał na manikiur: - Przyjeżdżał sportowym porsche.
Na pasku od spodni błyskała mu wielka klamra D&G, wchodził jak kowboj i od progu rzucał do pań kosmetyczek: „No, jak tam, dziewczyny?”.
Kaczmarek z wykształcenia jest socjologiem, skończył studia na Uniwersytecie Wrocławskim. Mimo to nigdy nie miał zbyt rozległych zainteresowań - temat jego pracy magisterskiej brzmiał „Charakterystyka socjologiczna złodziei samochodów”.
Posłowie mówią, że Kaczmarek nadal najchętniej rozmawia o sportowych autach, boksie (trenuje w hali warszawskiej Legii), ciuchach i tajnych operacjach, w których brał udział jeszcze jako funkcjonariusz. Opowieści na ten ostatni temat zaskarbiły mu zresztą sympatię bardzo wielu sejmowych kolegów. Jego historie podobały się w PiS tym bardziej, że zazwyczaj kończyły się takim morałem: „Piłem z mafią, handlarzami narkotykowymi, złodziejami samochodów i mogę powiedzieć jedno: nikt nie bawi się tak jak Platforma. Wiem, bo poznałem to środowisko, robiąc sprawę Sawickiej. Drzwi wypadały z futrynami, takie były imprezy”. Albo takim: „Wiecie, dlaczego posłowie Platformy tak na mnie buczą w Sejmie? Bo wiedzą, że ja wszystko o nich wiem. Kto, z kim, kiedy i za ile”.
W PiS Kaczmarek szybko trafił do tzw. frakcji bankietowej, która - jak żartuje się w Sejmie - po wprowadzeniu przez Jarosława Kaczyńskiego partyjnej uchwały prohibicyjnej musiała zejść do podziemia. Oprócz niego prym wiodą w niej wiceprezes PiS Adam Lipiński oraz posłowie Grzegorz Janik, Iwona Arent i Adam Hofman. - Jego głównym problemem szybko okazała się jednak słaba głowa. Kiedy my się dopiero rozkręcaliśmy, jemu urywka! się film i lądował pod stołem. Jak on pił z tymi bandytami? - zastanawia się jeden z posłów PiS.
Fascynacja
Tomasz Kaczmarek - słyszę od jednego z jego wieloletnich znajomych - polityczne poglądy przejął od swojego dawnego „covermana”, czyli dowódcy z czasów pracy w CBA, niejakiego Mirka. A przy Mirku podobno nawet dziennikarze „Gazety Polskiej” są jak sympatycy Platformy. To on zaszczepił Kaczmarkowi zamiłowanie do wspólnego śpiewania pieśni patriotycznych oraz fascynację Prawem i Sprawiedliwością. Kaczmarek nigdy nie krył tego oczarowania. Jak przyznał na czacie tvp.info, niedoścignionym wzorem polityka jest dla niego Antoni Macierewicz, a jego marzenie to Polska, na której czele stoi Jarosław Kaczyński.
Poseł PiS: - Na ile go znam, to szczere wyznanie, ale kariery to on u nas raczej nie zrobi. Ludzie go lubią, ale nikt mu tak całkiem nie ufa. Wie pan, ze służb nie wychodzi się nigdy. Kto wie, może go tylko oddelegowali do innej grupy i teraz jego zadaniem jest rozpracowanie prawicy?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz