niedziela, 29 grudnia 2013

Polityka i datki


Prokuratura sprawdzi, czy podczas swoich smoleńskich wykładów w USA Antoni Macierewicz Według obliczeń Krzysztofa Kocha podczas wyjazdu do USA Macierewicz mógł zainkasować około 25 tys. Dolarów


Pan Macierewicz jako poseł jeździ po Stanach Zjednoczonych za pieniądze polskiego podatnika, szkalując państwo polskie, a Polonia zbiera dla niego pieniądze, od których nie płaci on żadnego podatku - mówi Krzysztof Koch z Chicago. Domaga się, by polska prokuratura prześwietliła wiceprzewodniczącego PiS i sprawdziła, ile na takich zagranicznych wyjazdach Antoni Macierewicz zarabia.

Mateusz Martyniuk z Prokuratury Generalnej potwierdza, że doniesienie w tej sprawie dotarło już do Warszawy. - Zostanie przekazane do odpowiedniej prokuratury i to ona zdecyduje, co robić dalej - mówi Martyniuk.

KOSZYCZEK I PRAWDA O SMOLEŃSKU

Krzysztof Koch od ponad 30 lat mieszka w Chicago. Był związany z Kongresem Polonii Amerykańskiej i wiatach 80. wspierał finansowo polskie podziemie, również Antoniego Macierewicza, jak twierdzi. Teraz złożył do prokuratury doniesienie o nielegalnej zbiórce pieniędzy podczas listopadowej wizyty posła Macierewicza w Chicago.

Chicago i Nowy Jork to największe skupiska Polonii w USA. Od lat oba miasta są twierdzami PiS, więc konserwatywni posłowie, pielgrzymując tam, czują się jak u siebie. Od 2010 r. głównym celem wizyt są rozmowy o katastrofie smoleńskiej.

Jesienią na kolejną wyprawę po Ameryce wyruszył wiceprzewodniczący PiS Antoni Macierewicz, któremu pobyt organizowały kluby „Gazety Polskiej” z Chicago, Nowego Jorku i Toronto.

13 listopada 2013 r. odbyło się w kościele św. Trójcy w Chicago spotkanie Antoniego Macierewicza z Polonusami, na które przyszło około tysiąca osób. Kościół udekorowany był portretami Lecha Kaczyńskiego i hasłami: „Niema wolnej Polski bez prawdy o Smoleńsku”.

Macierewicz przez prawie dwie godziny opowiadał o katastrofie smoleńskiej, jej ofiarach i snuł spiskowe wizje, zastanawiając się, czy mogło dojść do zamachu. Potem odpowiadał na pytania. Polonusów interesowało głównie, kto i jak przyczynił
się do zamordowania prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

„Macierewicz nie zostawił suchej nitki na rządzie Donalda Tuska, szczególnie na jego poczynaniach na arenie międzynarodowej” - pisała miejscowa prasa.

- Nagle zauważyłem, że ludzie wrzucają po 15-20 dolarów do koszyka, który przekazują sobie z rąk do rąk - mówi Piotr Dąbrowski, szef chicagowskiego portalu Progressforpoland.com. Zapamiętał, że koszyk długo krążył po sali, a organizatorzy nawet nie poinformowali zebranych, ile pieniędzy zebrano.

Co się stało z tymi pieniędzmi?

Tego dokładnie nie wiadomo. Organizatorem spotkań z Macierewiczem w Chicago była Agata Mikołajczyk z klubu „Gazety Polskiej”. Właśnie ona jest odpowiedzialna za zbiórkę pieniędzy. Jednak Mikołajczyk nie chce na ten temat rozmawiać ani nie odpowiada
na SMS-y.

W spotkaniu brał udział jeszcze jeden poseł z PiS, Adam Kwiatkowski. Mówi on jednak, że nie zauważył, by ktokolwiek zbierał pieniądze. - A jeśli były zbierane, to by wspomóc dr. Kazimierza Nowaczyka z Uniwersytetu Maryland w Baltimore. Nowaczyk, jeden z najbardziej znanych ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza, ostatnio stracił pracę z powodu, jak uważa amerykańska Polonia, swojego zaangażowania w sprawy smoleńskie.

PIENIĄDZE DLA NOWACZYKA

Dziennikarz Marek Bober z chicagowskiego „Kuriera Codziennego” twierdzi, żedo Chicago często przyjeżdżają dziennikarze i politycy z Polski. Podczas takich spotkań zbierane są niewielkie datki. Część pieniędzy idzie na pokrycie kosztów wynajmu sali, a reszta przekazywana jest prelegentowi. - Nie jest to wynagrodzenie za wykład - mówi redaktor Bober. - To są drobne kwoty, które mają pokryć koszty przelotu lub wynajmu hotelu.

Jego zdaniem Macierewicz w Chicago nie potrzebuje hotelu, bo od co najmniej 20 lat ma tam spore grono przyjaciół. Zatrzymuje się zwykle w ich domach. W kancelarii Sejmu sprawdziliśmy, że była to prywatna wizyta posła Macierewicza, więc za bilet musiał zapłacić z własnej kieszeni.
- Pani marszałek Ewa Kopacz jest dość zasadnicza w tej sprawie - mówi rzecznik PiS Andrzej Duda. - Nie zgadza się na finansowanie takich wyjazdów z budżetu Sejmu.

Podczas listopadowego wyjazdu Macierewicz odwiedził jeszcze cztery miasta - London i Toronto w Kanadzie oraz Filadelfię i Nowy Jork w USA. W Nowym Jorku wstęp na spotkanie, które odbywało się w szkole św. Stanisława Kostki, kosztował 15 dolarów. Uczestnicy jednak od razu zostali poinformowani przez miejscowy klub „Gazety Polskiej”, że zebrane pieniądze trafią do potrzebującego dr. Kazimierza Nowaczyka. Według redaktora Bobera zebrano około 6 tys. dolarów. Nie wiadomo natomiast, czy pieniądze zbierane były w pozostałych miastach. - Nawet jeśli byłyby zbierane, to są to tak drobne kwoty, że w żaden sposób nie naruszają amerykańskiego prawa - mówi Bober.

Tylko że posłów obowiązują w tym zakresie polskie, a nie amerykańskie przepisy. Według nich w rejestrze korzyści powinna być zgłoszona każda darowizna, która przekracza kwotę 50 proc. najniższego wynagrodzenia, czyli 800 zł. Poseł powinien zgłosić taką korzyść w ciągu miesiąca od jej otrzymania. Macierewicz do tej pory nic nie zgłosił. W jego rejestrze korzyści odnotowana jest jedynie darowizna 2842 euro, którą otrzymał w maju ubiegłego roku od prywatnej osoby. Na nasze pytania o wynagrodzenie za wykład w USA poseł nie odpowiedział.

Krzysztof Koch jest jednak nieustępliwy: - Nikt w Stanach Zjednoczonych nie zbiera datków podczas spotkań z politykami - mówi. - A ten facet jest u nas dość często i za każdym razem podczas spotkań z nim są zbierane pieniądze.

Zdaniem Kocha sprawą powinna się zająć polska prokuratura. Bo według jego obliczeń podczas wyjazdu do USA wiceprzewodniczący PiS mógł zainkasować kwotę około 25 tys. dolarów.

- To nie może być tak, że krążą jakieś pieniądze i nikt nie płaci od tego żadnych podatków - mówi Koch.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz