piątek, 3 października 2014

Padłem ofiarą homoterroru



Nie może być tak, że skoro mam inne zdanie, to jestem, cytując internautów: „Bydlakiem, chamem i cebulakiem, któremu wystaje z butów słoma” oburza się Marek Jakubiak, prezes Grupy BRJ, produkującej między innymi piwo Ciechan. I dodaje: Nie jestem homofobem.

Rozmawiała IZABELA SMOLIŃSKA

Zamieszanie pan zrobił.
Przeczytałem nagłówek, że Michalczew­ski wspiera adopcję dzieci przez pary homoseksualne, i to mnie zdenerwowało. Popełniłem błąd, bo przeczytałem tylko tytuł i od razu wywaliłem wszystko, co tylko mogłem, całe emocje na jedno zło­żone zdanie.

Które brzmiało: „Boks podobno szkodzi i to jest niepodważalny dowód na to!
Wiem, że to już niemożliwe, ale życzę ci, Dariuszu, mamusi z fujarką zamiast piersi, będziesz miał co ssać!”.
Napisałem to w emocji i sam się opamię­tałem.

Wysoki sądzie, działałem w afekcie i wy­rażam skruchę.  
To jest bardzo podobne do wyciągania wniosków z podsłuchów. Polityków podsłuchiwano, mnie skopiowano bez mojej wiedzy.           

I politycy tłumaczyli się dokładnie jak i pan - że są prywatnymi osobami na § prywatnym spotkaniu. Tylko rachunek S zapłacili za państwowe. Pan udaje, że 3 nie wiedział, że jest twarzą marki.
I zastosował pan język rynsztokowy.
Chciałem jeszcze mocniej. Potem przyszła refleksja. Jeszcze przed całą aferą medialną to zdanie z mojego Facebooka wyrzuciłem. Trzeba też dodać, że napisałem to na pry­watnym profilu i do swoich znajomych.

I jest pan zaskoczony, że ktoś tę wy­powiedź znalazł i przytoczył? Prezes wielkiej firmy?
Ktoś nim musi być, padło na mnie. Ale ja nie uczestniczę w dyskusjach światopoglądowych. Czasem powiem coś na swoim prywatnym profilu. Tak było też teraz.

Przeprosił pan. A żałuje?
Przeprosiłem Dariusza Michalczewskiego za formę, bo była niezręczna.

A za treść?
Nie. To kwestia moich poglądów. Mam taki, a nie inny kanon. I proszę mi nie tłumaczyć, że nie mam racji, bo i tak nie dam się prze­konać. Zresztą Michalczewski nie oczeki­wał przeprosin. To była korespondencja mężczyzny do mężczyzny. Aż tu nagle wtrącili się inni.

Bo nie rozmawiał Nowak z Kowalskim, tylko dwie rozpoznawalne osoby.
Bycie przedsiębiorcą nie może być karą. I nie może być tak, że nie mam nic do powiedzenia. Jakim autorytetem był­bym dla swoich dzieci, gdybym bał się obstawać przy swoich poglądach? Jakim mężczyzną? Otwarcie powiedziałem, co myślę. W odpowiedzi spotkałem się z falą agresji - co ciekawe, odludzi, którzy sami mi ją zarzucili. Obrzucili mnie epitetami typu „głupi Polaczek” albo „patriota”. Dlaczego?

Bo reprezentuje pan nietolerancyjną część Polski.
Skończył się już rozbiór rosyjski. Nie obowiązuje zasada „ciszej idziesz, dalej będziesz”. Dlaczego ja mam się bać mówić? Oczywiście nie wszyscy mogą być zado­woleni z tego, co robię i mówię, nie da się zadowolić każdego. Nie mam zamiaru być nijaki. I nie mam zamiaru tego ukrywać ani zmieniać. Mam taki pogląd i koniec.

Jest pan homofobem.
Nigdzie nie powiedziałem, że nie akceptuję homoseksualistów. Oni to jakoś opacznie zrozumieli. Albo chcieli tale zrozumieć, żeby była znowu dyskusja na ten temat.
A ja uważam, że są ważniejsze rzeczy w kraju. Homoseksualizm był, jest i będzie. Nie mam zamiaru o tym dyskutować i nikt rozsądny nie musi, bo natura to sama za­łatwia.

To znaczy?
Że jest mężczyzna, kobieta, drzewo, ogień, woda. I są homoseksualiści. Zgadzam się, że w Polsce powinna być jakaś zmiana, uregulowania prawne pozwalające na le­galizowanie związków homoseksualnych, dziedziczenie itp.

Ale dzieci to już nie.
A pani sobie to wyobraża?

Tak.
A ja nie. Może dlatego, że wychowałem dwóch synów i córkę. Wiem, co jest po­trzebne do wychowania.

Niech zgadnę: matka i ojciec?
Tak, bo mają swoje role. I wujek nie będzie matką. Wcześniej czy później to eksploduje.

Zakłada pan z góry, że w homoseksual­nej rodzinie dziecko będzie mieć gorzej.
Uważam, że do wychowania dzieci po­trzebni są oboje rodzice, a jeżeli ich brakuje, jest państwo. I w tym państwie dzieci po­winny być bezpieczne i szczęśliwe.

Tylko to państwo zawodzi.
To trzeba tu coś zaradzić. Homoseksualiści nic tu nie pomogą. Poza tym mówimy o całej społeczności. Ile z tych par będzie wspaniałymi rodzicami, a ile nie? Tu chodzi - dzieci, ryzyko jest za poważne.

Tak samo jak w przypadku związków dwupłciowych.
Dla mnie to wszystko jest bardzo proste. Natura stworzyła do posiadania dzieci kobietę i mężczyznę. Mężczyzna nie urodzi dziecka.

Ale może je wychować.
Czyli technologia musi iść w kierunku zapładniania mężczyzny.

Nie przekonują pana przykłady tęczo­wych rodzin, którym udaje się wycho­wywać dzieci?
Te przykłady są dwustronne. Jedne mówią, że wszystko jest OK, drugie - że nie. Kto ma rację? To będzie wiadomo dopiero za kilkadziesiąt lat. Nie zgadzam się na ekspe­rymenty na dzieciach. Zresztą ja się na tym nie znam, jestem specjalistą od warzenia piwa.

No i pan nawarzył.
- poniekąd jestem nawet zadowolony. Wiem, że ryzykuję, ale w obronie dzieci mogę zrobić wszystko. I zrobię.

Czyli w swoim mniemaniu jest pan bo­haterem?
Absolutnie się nim nie czuję. Powiedziałem swoje zdanie i to zdanie zostało wmonto­wane w jakąś aferę.

Więc jest pan ofiarą?
Tak. Padłem ofiarą heterofobii. To się fachowo nazywa homoterror i ja zostałem jego zakładnikiem. Nie może być tak, że skoro mam inne zdanie, to jestem, cytując internautów, „bydlakiem, chamem i cebulakiem, któremu wystaje z butów słoma” Żyjemy w kraju demokratycznym, w któ­rym każdy ma prawo do własnego zdania, tak samo homoseksualiści, jak ja. Ale jak widzę porównanie: „Jakubiak: Nie zgadzam się na adopcję dzieci przez pary homosek­sualne” i „Tochman: Takie zdania grożą budową obozów koncentracyjnych”, myślę sobie, że to już nie jest dyskusja światopo­glądowa, tylko jakiś absurd. Dom wariatów.

Sam pan do niego wszedł.
Zgoda. Ale dlaczego mogę z panią polemizować, a ze środowiskiem LGBT nie mogłem?

Może ze względu na ton, w jakim pan zaczął. Anna Grodzka panu w Sejmie przeszkadza?
A dlaczego ma mi przeszkadzać? Przecież nie pytałem się pani na wstępie, czy jest pani kobietą, czy mężczyzną.

I pocałowałby pan Grodzką w rękę na przywitanie?
Nie sądzę, bo nie witam tak kobiet.

A kwiaty na imieniny?
Gdyby mnie zaprosiła, pewnie przyszedł­bym z kwiatami albo z piwem.

Czyli nie przeszkadza panu w Sejmie reprezentacja osób homoseksualnych i transpłciowych?
Nie, bo widzę tam przyjemną twarz posła Biedronia. I ja sobie tak wyobrażam homoseksualistów.

I poseł Biedroń nie byłby dobrym ojcem?
Gdyby był, toby miał dzieci.

A gdyby chciał adoptować?
Jest posłem, niech działa.

Pan się czuje rozczarowany, że środowi­sko LGBT walczy, bo poczuło się urażone.
Bo jak to wygląda? Oni mówią o pokoju, cie­ple, o tym, że jestem homofobem. A kim są ci, którzy protestując przeciw mnie, wyle­wali piwo? Warzy je kilkaset osób, być może wśród nich homoseksualiści. Pracują przy nim celnicy, transportowcy, firmy outsour­cingowe. A dzisiaj pada hasło „bojkotujemy Ciechana” Ich bojkotujecie czy mnie?

Bierze pan teraz na litość.
Nie. Chcecie, bojkotujcie Marka Jakubiaka. Nie podawajcie mi ręki, nie rozmawiajcie ze mną. Ale bojkotować czyjąś pracę? Gdzie szacunek dla niej? Piszą do mnie ludzie. Je­den, że chciał wykupić piwo od Wojciecha Tochmana [współtwórca kawiarni Wrzenie Świata, która jako pierwsza ogłosiła bojkot piwa Ciechan - red.], ale się nie zgodził.
Dla mnie ta cała akcja wylewania ciechana przed Wrzeniem Świata to happening i re­klama kawiarni, nic więcej.

Rozmawiał pan z Tochmanem?
Nie. Ale go przeprosiłem. Powiedziałem, że przepraszam wszystkich, którzy poczuli się urażeni moją wypowiedzią, a w szczegól­ności jej emocjonalną formą, nie chciałem krytykować nikogo tak ostro. I co? Po tych słowach powinni dalej wylewać piwo?

Zabolało to pana.
A jak czułby się Mariusz Szczygieł [reportażysta, także współtwórca Wrzenia Świata - red.], gdyby ktoś wziął jego książki i ostentacyjnie je wszystkie spalił? Do czego miałoby to prowadzić? Miałaby być akcja-reakcja? Chcą mnie sprowokować? Nie sprowokują mnie!

Jest pan narodowcem?
I to są właśnie stereotypy. Ja byłem w wojsku, wychowałem w swojej karierze kilku­set żołnierzy. Wzór narodowca jest bardzo bliski wzorowi żołnierza. Jestem ciekawy, jak by się zachowały osoby homoseksualne, gdyby trzeba było iść na wojnę.

No tak, bo homoseksualista musi być pacyfistą. Nie poszedłby walczyć.
A poszedłby?

Jeden by poszedł, drugi nie. Tak samo jak hetero...
A ja przypuszczam, że nie. O ile dobrze pamiętam, homoseksualiści byli zwalniani z armii.

Może żeby pozbyć się problemu. W woj­sku, jak w sporcie, uważa się, że homo­seksualistów nie ma. A przecież są.
Nie ma. Do wojska po prostu nie przyjmo­wało się homoseksualistów. Z punktu wi­dzenia wojskowości, z braku predyspozycji do brutalności.

Teraz pan powtarza stereotypy. W pana otoczeniu też są geje. Tylko pan o nich nie wie, bo boją się ujawnić.
No tak. Darek Michalczewski mówi, że na jego podwórku byli geje. Na moim też. Tyl­ko że on zapomina, że wtedy byli w ukryciu, że tak się nie udzielali.

Czyli to jest ta pana tolerancja. Niech sobie będą, byle niewidoczni.
Po prostu nie chcę ciągłego epatowania tym problemem. Polacy chcą żyć i pracować, a nie ciągle obracać się wokół tego, że jakaś grupa czuje się pokrzywdzona i gorsza. Nowoczesność nie polega na tym, że wszystko akceptujemy i że jak mniejszość chce, to większość musi. Ale tolerancja jest. Jest przestrzeń, żeby żyć obok siebie.

Czyli sprzedałby pan ciechana na im­prezę homoseksualną?
Dystrybucją zajmują się u mnie handlowcy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz