czwartek, 28 lipca 2016

Bajarz i jego baśń



Jarosław Szarek mawiał, że nie wystarczy naczytać się książek; trzeba jeszcze mieć polską duszę. Kim jest nowy prezes IPN?

Anna Dąbrowska

Był pewniakiem od samego po­czątku. Najpierw Kolegium IPN, obstawione przez nominatów PiS, wskazało Jarosława Szar­ka (rocznik 1963) jednogłośnie jako najlepszego kandydata na prezesa, a zaraz potem parlament potwierdził ten wybór. Inne kandydatury były tylko tłem, o nominację nawet nie starał się żaden ze znanych historyków. Mówią, że to nie miało sensu, bo prezesa i tak już wyzna­czył Jarosław Kaczyński.
   Nowy szef IPN przez ostatnie 17 lat, czyli od początku istnienia tej instytucji, pracował w krakowskim oddziale Instytu­tu. Od dawna współpracował z Ryszardem Terleckim, dziś szefem klubu PiS w Sejmie, wcześniej szefem IPN w Krakowie. Pisał pod jego patronatem na Uniwersytecie Papieskim doktorat o działaniach służb bezpieczeństwa wobec krakowskiej mło­dzieży akademickiej. Z rekomendacji Pis zasiadał przez trzy lata od 2009 r. w Ra­dzie Programowej Radia Kraków. Odszedł w proteście przeciwko nieprzyznaniu TV Trwam miejsca na multipleksie. To drugi, po Januszu Kurtyce (zginął w katastrofie smoleńskiej), prezes IPN wywodzący się z Krakowa. Szarek często powołuje się na Kurtykę, uważa go za mentora.
   Wcześniej nie zajmował eksponowa­nych stanowisk, nie ma doświadczenia w kierowaniu tak dużą instytucją. Dziś w IPN pracuje ponad 2 tys. ludzi, ale w związku z nowelą ustawy o IPN i nowy­mi obowiązkami kadra z pewnością się rozrośnie. Ujął Kolegium ostrą krytyką po­przedniego kierownictwa Instytutu. - Ży­czę jak najlepiej Jarosławowi Szarkowi, ale muszę powiedzieć, że bardzo źle zaczął, tak ostro i moim zdaniem niesprawiedli­wie krytykując swojego poprzednika. Ry­szard Terlecki mówił, że oczekuje od IPN większego dynamizmu. Z ciekawością będę obserwował - mówi prof. Antoni Dudek, który przez cztery lata był doradcą Janusza Kurtyki, a przez ostatnie pięć lat zasiadał w Radzie IPN, zlikwidowanej ostatnio przez Sejm.
   Teraz Szarek będzie w IPN, jak mówi prof. Andrzej Paczkowski, monarchą ab­solutnym. Ale trzeba dodać: pod kontro­lą PiS.

   Dobrze zakonspirowany niezatrzymany
   Pochodzi z Czechowic-Dziedzic (woj. śląskie). Zaczął studiować prawo na UJ, ale szybko przeniósł się na historię. Artur Kasprzykowski poznał Szarka w kuchni krakowskiego akademika Żaczek. - Słu­chałem kaset z piosenkami Kaczmarskie­go i kiedy robiłem sobie herbatę, podszedł do mnie wysoki, chudy chłopak w okula­rach i zapytał, czy to moje kasety. W końcu zaczęliśmy się nimi wymieniać - opowiada I Kasprzykowski. Potem razem z Januszem Okrzesikiem zaczęli tworzyć Bielski Komitet Oporu Społecznego, podziemną grupę “ w Bielsku-Białej (od 1984 r. do przełomu). Pierwszą akcję prezes IPN przeprowa­dził właśnie w Żaczku. Wypisali ręcznie z Kasprzykowskim kilkadziesiąt ulotek, wzywających studentów do wyłączania świateł w pokojach o godz. 21.00 w trze­cią rocznicę stanu wojennego i zapalenia świec w oknach. - Wyszliśmy przed akade­mik i choć efekt nie był porywający, to po­czuliśmy, że to ma sens - wspomina kolega Szarka z akademika. Potem było druko­wanie ulotek i przewożenie z Warszawy do Krakowa podziemnej prasy. -W domu Jarka drukowaliśmy też nasze pismo „So­lidarni”. Pamiętam nasze nocne rozmowy o wolnej Polsce w jego mieszkaniu. Jarek był bardzo politycznie rozbudzony - mówi twórca BKOS Janusz Okrzesik.
   Nikt ze znajomych Szarka nie pamięta, czyjego rodzice byli zaangażowani w So­lidarność. - Ale była to rodzina bardzo po­rządna, wierząca i myślę, że rodzice musie­li się domyślać, co Jarek robi. Chyba dawali mu na to milczące przyzwolenie- domyśla się Okrzesik. Dodaje, że byli na tyle sku­teczni w konspiracji, że SB nigdy nie do­wiedziała się, kto drukuje. Szarek nie ma na koncie żadnych heroicznych wspo­mnień, nie było zatrzymań i przesłuchań.
   Podczas przesłuchań przed kolegium IPN Szarek wspominał przemówienie Jana Pawła II z gdańskiej Zaspy w 1987 r. Dzień wcześniej z transparentem w rę­kach „Chcemy prawdy i wolności” słuchał papieża na krakowskich błoniach. - Kilku naszych znajomych zgarnęło wtedy SB, ale nie nas, dlatego mogliśmy potem pojechać za papieżem do Gdańska - relacjonuje Ka­sprzykowski. Dodaje, że nie mieli żadnych
kompleksów, że ich nie zgarnęli. Dwa lata temu Szarek oburzał się wręcz: „zarzuca­nie Jarosławowi Kaczyńskiemu, że nie był internowany, jest skandalem. Ewa Kopacz nie ma moralnego prawa, żeby ze swoim życiorysem się na ten temat wypowiadać”.
   Bogusław Sonik, poseł PO, poznał Szarka, kiedy poszukiwał autora do na­pisania książki o Studenckim Komitecie Solidarności. Szarek podszedł do pomysłu entuzjastycznie i pracowicie. Choć Sonik uważa, szczególnie po wypowiedzi Szarka w sprawie mordu w Jedwabnem, że będzie on przede wszystkim wierny formacji, któ­ra wyniosła go na prezesa IPN, to jednak jako jedyny poseł PO zagłosował na niego w Sejmie.

   Pięć myśli prezesów
   Uładzone wizje, jak prowadzić IPN, usłyszeli wszyscy w zeszłym tygodniu podczas przesłuchania Jarosława Szar­ka przed Kolegium Instytutu i w Sejmie. My obejrzeliśmy na YouTube kilkanaście godzin występów nowego prezesa i prze­czytaliśmy wiele tekstów z dawnych lat, które wyszły spod jego ręki. Wiele z tego, co mówił i pisał Szarek, brzmi jak wyjęte z ust Jarosława Kaczyńskiego.
   Po pierwsze: Smoleńsk. W listopa­dzie, po wygranych przez PiS wyborach, w „Gazecie Polskiej Codziennie” pisał: „Po latach życia w upokorzeniu, które­go apogeum odczuliśmy najboleśniej po smoleńskiej ofierze naszych najlep­szych rodaków, tej jesieni znów możemy zaśpiewać »Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie«”.
   W piątą rocznicę tragedii smoleńskiej w katolickim tygodniku „Źródło” (jest członkiem redakcji) pisał o parze prezy­denckiej, Annie Walentynowicz, gen. An­drzeju Błasiku i „kilkudziesięciu ofiarach”: „nie było plugastwa, jakim by ich nie ob­rzucano. Także po śmierci. Uczestniczyły w tym ochoczo obecne władze III RP”. A dalej Szarek pisał, że nie można mieć wątpliwości, że Smoleńsk był jednym z elementów próby przejęcia kontroli Rosji nad Polską.
   Po drugie: stosunek do PO. Na spo­tkaniu w Księgarni Gazety Polskiej (gru­dzień 2014 r.) Szarek mówił o rządzącej wówczas PO bez ogródek: „Nie ma żad­nych złudzeń, pierwszy moment 10 kwiet­nia 2010 r., następny 16 listopada 2014 r. [wybory samorządowe, które PiS uznało za sfałszowane - red.] jest wszystko jasne, ta władza mówi Jerzym Urbanem. Wiado­mo, czym są rządy PO, tam nie ma miejsca dla przyzwoitych ludzi”.
   Po trzecie: media. Szarkowie nie mają telewizora w domu i namawiali na spo­tkaniach, przed objęciem władzy przez PiS, by najlepiej je wyrzucić. Twierdzili, że kto ma telewizor w domu, ten wpusz­cza za próg wroga. Zdaniem małżeństwa Szarków „skala kłamstw i propagandy w oficjalnych mediach niczym nie różni się od czasów PRL”.
   A co się w telewizji mówi (to znaczy mówiło, przed przejęciem jej przez PiS) o Polsce według Szarka? „że my mamy zre­zygnować z Polskości i z dumy. (...) Tu jest bardzo ważna walka o polskie, wolne, nie­zależne media, to decydująca batalia, któ­ra przed nami stoi”. Z pewnością już teraz prezes IPN uznaje batalię za wygraną.
   Po czwarte: sąsiedzi. Jarosław Sza­rek jeździł do Budapesztu, by popierać Orbana. Bo Węgry według niego to dla Polski wzór do naśladowania. W listopa­dzie 2012 r. mówił z zazdrością, że Węgry czerpią siłę z historii. „Orban i jego przyja­ciele byli traktowani jak osoby umysłowo chore. (...) Ale oni to wytrzymali i w 2010 r. zdobyli 61 proc. głosów. I znowu zbieg okoliczności, wybory były 10 kwietnia 2010 r.”.
   W Klubie GP przywoływał zaś, jako wciąż aktualne, wspomnienia Marii Tar­nowskiej: „Jest coś zastanawiającego, że Niemcy i Rosję łączyła zawsze niechęć i nienawiść do Polski. Co jest takiego w Polsce, że ludzie są zdolni do popeł­niania takich mordów na Polakach. Tym czymś jest polska tożsamość, polski duch, zakotwiczony w chrześcijaństwie i umi­łowaniu wolności”. Widać u małżeństwa Szarków jakąś szczególną niechęć do Nie­miec, bo nawet na wykładzie o zwyczajach świątecznych żona prezesa IPN mówiła, że: „choinka to jest zwyczaj, na dodatek, niestety, z Niemiec przywleczony”.
   Jarosław Kaczyński mówił nie tak daw­no, że trzeba wymienić w Polsce elity. Szarek mówił o tym już w marcu 2013 r., na spotkaniu w Klubie Odkrywców Histo­rii: „Mówiły te tak zwane elity, że polskość jest obelgą, na co trzeba napluć, co trze­ba wykpić. Nie ma żadnych granic w tym chamstwie, które obserwujemy ostatnio. To też zadanie dla nas, musimy stworzyć nowe elity, wymienić tych, którzy samo- mianowali się elitami”. W „Naszym Dzien­niku” pisał zaś w marcu dwa lata temu o wpływowych dzieciach i wnukach, które robią wszystko, aby nie została ujawnio­na prawda o roli ich przodków służących obcej władzy.

   Aniołami w młodych
   Odzyskanie stanowiska prezesa IPN jest dla PiS bardzo ważne. Instytut nie tylko prowadzi badania, trzyma pieczę nad ar­chiwami służb bezpieczeństwa, prowadzi lustrację, ale też, poprzez działalność edu­kacyjną, ma ogromny wpływ na kształto­wanie świadomości historycznej. - Dla­tego postawili na człowieka z medialnym zacięciem, ale takiego, którego przekaz historyczny można w pełni kontrolować. Jarek jest uprzejmy, ale nie jest silną osobo­wością- mówi znajomy Szarka z Krakowa.
   Nowy prezes IPN wysłał jasny sygnał do prezesa PiS, mówiąc, że „my musimy opowiedzieć własną historię dla nowego pokolenia, które nie zna komunizmu”.
W swoim expose przed Kolegium IPN mó­wił choćby, że Instytut musi zwrócić się do tego pokolenia, „które chce się identy­fikować z Polską, pokolenia, o którym tak pięknie na pogrzebie płk. Szendzielarza powiedział Bogdan Kasprowicz: »0 tej młodzieży, która z błota wyciągnęła hasło Bóg, Honor, Ojczyzna«”. Przed Kolegium IPN mówił, że trzeba wyjść na zewnątrz, by przekazać historię młodemu poko­leniu. Chce ją przekazywać w szkołach i w telewizji. I w książkach.
   Razem z żoną Joanną, doktorem hi­storii, z którą wychowują czwórkę dzieci, w 2007 r. wydali pierwszą książkę z serii „Kocham Polskę”. „To taki kod kulturowy młodego Polaka” - reklamował. Przejrze­liśmy te bogato ilustrowane książeczki. Oto kilka cytatów: „W domach dzieci uczyły się przede wszystkim kochać swą ojczyznę i były gotowe jej służyć i dla niej się poświęcać” albo: „Skrzydlate wojsko, czyli czego zazdrościli Polsce obcy królo­wie”, a w jednej zatytułowanej „Nie ma wolności bez Solidarności” wiele miejsca poświęcono Janowi Pawłowi II, ks. Jerze­mu Popiełuszce, Prymasowi Tysiąclecia i zamieszczono tylko wzmiankę o Lechu Wałęsie: „Przywódcy strajku, na czele z Lechem Wałęsą, podpisali w Stoczni Gdańskiej porozumienie z wysłannika­mi rządu”.

   Egzamin z Jedwabnego
   Joanna Szarek mówiła, że to ważne, aby podawać dzieciom legendy, „może to nie jest do końca prawdziwe, ale stanowi o naszej tożsamości”. I tak opowiadają o Mieszku, któremu objawili się anioło­wie i dzięki temu odzyskał wzrok. Mó­wią, że wzorami dla nich są bohaterowie i zwycięstwa i na tym chcą budować swój edukacyjny przekaz.
   Może dlatego z taką łatwością prezes IPN podważa oficjalną, potwierdzoną przez IPN, wersję zbrodni w Jedwabnem. Pewne jest, że tą wypowiedzią zdał egza­min na prawicy - forumowicze komen­towali m.in. (niezależna.pl): „Sprawa Jedwabnego decyduje o tym czy pan Sza­rek ma polskie czy żydowskie obowiązki”.
To chyba już pewne, że nowy prezes IPN nie uwolni się od PiS. Gorzej, że z nim cały IPN.

PS Jarosław Szarek nie odpowiedział na naszą prośbę o spotkanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz