poniedziałek, 14 listopada 2016

Klimat Ziobry



Partyjny kongres na tysiąc osób, który udaje konferencję o klimacie - za pieniądze europarlamentu Setki tysięcy złotych w zleceniach dla kolegów.
W międzynarodowym skandalu trop prowadzi do Zbigniewa Ziobry, Jacka Kurskiego i ich skarbnika

Wojciech Cieśla, Michał Krzymowski

Dania, wiosna 2016 r. Dwaj dziennikarze dzwonią do drzwi domu na przedmieś­ciach Kopenhagi. Otwiera im mężczyzna.
   - Był pan na warsztatach MELD? Zna­leźliśmy pańskie nazwisko na liście uczestników.
   - Pierwsze słyszę.
   Tak zaczyna się jeden z największych politycznych skandali w Danii. O co chodzi? O przekręty w Duńskiej Partii Ludowej, drugiej sile na krajowym podwórku. Partia ma też europosłów zrzeszonych w europejskiej partii MELD (Movement for a Europe of Liberties and Democracy, czyli Ruch na rzecz Europy Wolności i Demokracji). Dziennikarze odkrywają, że finansowany przez europarlament MELD wydał przeznaczo­ne na unijne przedsięwzięcia fundusze na sympozja i warszta­ty, które w rzeczywistości nigdy się nie odbyły. Zdefraudowane setki tysięcy euro poszły na kampanię Duńskiej Partii Ludo­wej. - To jeden z największych korupcyjnych skandali w Danii - uważa Peter Jeppesen, dziennikarz, który pisze o defrauda­cjach w MELD.
   Śledztwo w tej sprawie wszczął OLAF, unijna agencja do spraw przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy. „Newsweek” ujawnia polski wątek afery. Przez kilka lat frakcją MELD w Bruk­seli rządzili Jacek Włosowicz, dziś senator PiS, wtedy skarbnik Solidarnej Polski i prawa ręka jej przewodniczącego Zbigniewa Ziobry, oraz Jacek Kurski, obecnie szef TVP. Dzięki nim pienią­dze z MELD szły do znajomych w Polsce, którzy następnie wpła­cali duże darowizny na Solidarną Polskę. Partia Ziobry jest dziś częścią rządzącej koalicji z PiS i Polską Razem.


FILM, KTÓRY ZNIKA
Odnaleźliśmy dokument, z którego wynika, że MELD zapłacił za zorganizowany w Polsce kongres klimatyczny na 800 osób. Wskazano w nim konkretne miejsce i datę: Kraków, 30 czerwca 2013 roku.
   Tyle że tego dnia w Krakowie nie odbył się żaden kongres poświęcony ochronie środowiska. W największej sali kina Kijów miała za to miejsce partyjna konwencja Solidarnej Polski pod hasłem „Nowe państwo, nowa konstytucja”. Na imprezie, wśród 1200 sympatyków, brylują Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski.
U ich boku - goście specjalni; Paweł Kukiz i szef Solidarności Piotr Duda.
   Kto i ile zapłacił za konwencję w kinie Kijów? Co miała wspólnego z klimatem? Wysyłamy pytania do Solidarnej Polski, do prezesa Ja­cka Kurskiego, do Ministerstwa Sprawiedliwo­ści i biura poselskiego Ziobry. Bez odpowiedzi. Pytamy byłego szefa MELD, obecnie senatora PiS Jacka Włosowicza. Odpisuje, że potrzebuje tygodnia, aby odnaleźć dokumenty.
   Czekając, studiujemy w Państwowej Komi­sji Wyborczej wyciągi z kont Solidarnej Polski. Po wynajmie krakowskiej sali, nagłośnieniu i autokarach dla działaczy nie ma śladu. Jakby konwencji w ogóle nie było.
   Szukamy programu konwencji, listy mów­ców. Może któryś jednak mówił coś o klimacie? Na jednym ze zdjęć wśród partyjnych transpa­rentów, sztandarowi ścianek widać baner, który mówi: stop konwencji klimatycznej. W serwisie YouTube odnajdujemy klip z konwencji - roz­mach w amerykańskim stylu, flagi, płomienna przemowa Ziobry o nowej konstytucji.
   Jedziemy do kina Kijów. - Konwencja par­tyjna? Nie pamiętam - uśmiecha się pracow­nica biura.
   - Było dużo znanych ludzi. Paweł Kukiz, Piotr Duda.
   - Tak, Kukiz! Teraz pamiętam. Latem. Duża impreza z cateringiem.
Po pytaniach do Włosowicza i Ziobry filmik z konwencji znika z YouTube. Urywają się też ślady na partyjnej witrynie. Jest link „Nowe państwo, nowa konstytucja - relacja z kon­wencji o programie SP”, ale pusty w środku.
   Są tylko archiwalne zdjęcia na stronach trzech lokalnych kół partii. Przy nich anons: „Zapraszamy na Konwencję Solidarnej Polski, podczas której przedstawimy propozycję rady­kalnych zmian państwa - poparte projektem
Nowej Konstytucji. (...) Konwencja planowana na ponad 1000 osób odbędzie się 30 czerwca br. w Krakowie”.



WŁADZA NIE DLA SYNEKUR
Z niepublikowanego filmu, do którego dotarliśmy, trudno się zorientować, że w kinie kijów odbywa się konferencja poświęcona polityce klimatycznej Unii. Na budynku zwisa czerwony baner z hasłem imprezy „Nowe państwo, nowa kon­stytucja”, a przed wejściem powiewają partyjne sztandary Soli­darnej Polski. W oknach - plakaty wabiące wyborców: „Szybki sąd dla polityków”.
   Na nagraniu pod kino podjeżdża autokar z działaczami w od­świętnych strojach. Dalej – poczęstunek w kuluarach i kadry z sali: wspólne odśpiewanie hymnu, propagandowe slajdy na telebimie i przemówienia liderów.
   Zbigniew Ziobro: - Chcemy władzy nie dla blichtru, nie dla synekur.
   Jacek Kurski: - Musi być otwarcie na więk­szą obywatelskość, musi być większa rola referendum!
   Beata Kempa (wchodzi na scenę przy dźwię­kach „ Joyride” zespołu Roxette): - Bardzo się cieszę, że wszystkim udało się bezpiecznie dojechać, żebyśmy wspólnie podyskutowali o przyszłości dzieci w naszym kraju.
   Patryk Jaki: - Dlaczego jest tak, że lekarze uzależniają zrobienie operacji od łapówki?
Dlaczego mieliśmy lekarzy, którzy sprzedawali organy za pieniądze?
   Paweł Kukiz: - Przyjechałem tu w wielkiej radości, że pojawia się kolejna siła, która mówi o jednomandatowych okręgach.
   Jedynym, który na tym nagraniu wspomina o pakiecie klimatycznym, jest szef Solidarności Piotr Duda. Po dosłownie dwóch zdaniach przechodzi jednak do podwyższenia wieku emerytalnego. Na koniec wszyscy łapią się za ręce i pląsa­ją w rytm piosenki „We are the champions”. Za ich plecami stoi tablica z hasłami projektu konstytucji Solidarnej Polski: system prezydencki, likwidacja immunitetów, powszechne wybory prokuratora generalnego.
O klimacie ani słowa.

DŁUGOPISOWE IMPERIUM
Sprawdzamy: Solidarna Polska ma na koncie jedną konwencję klimatyczną za pieniądze MELD. Impreza od­była się w 2012 r. w Katowicach. Ugrupowanie Ziobry ogłosiło wtedy, że zakłada stowarzyszenie „Stop pakietowi” (nigdy nie zostało zarejestrowane).
   Ciekawe: trzy dni po konwencji w kinie Kijów Ziobro znów pojawia się w Katowicach. Na konferencji prasowej mówi, że to Jarosław Kaczyński i Donald Tusk są odpowiedzialni za pakiet klimatyczny. Słucha go 30 osób.
   Początek listopada 2016 r. Skarbnik SP znów prosi o zwło­kę. Czytamy kolejne dokumenty MELD - wykaz faktur, jakie europejskiej partii wystawiły w latach 2013-2014 polskie fir­my. Głównie jednoosobowe firemki z Małopolski (tu rządzi Ziobro) i Świętokrzyskiego (to teren skarbnika Jacka Włosowicza). Wszystkie, co do jednej, powiązane z politykami Solidarnej Polski.
   Krakowska firma E-Komunikacja za przygotowanie 10 tysięcy długopisów inkasuje 11,5 tys. euro. Za przygotowanie konferen­cji klimatycznej - 15,5 tys. euro. Kto zlecał te usługi? Dlaczego długopis, w hurcie wart kilkadziesiąt groszy, kosztował niemal 5 zł? Jaką konferencję klimatyczną firma organizowała i gdzie? Czy tę z kina Kijów? Niestety, firma E-Komunikacja nie ma strony internetowej i nie da się z nią skontaktować. Ustala­my, że należy do Mariusza Badury, znajomego brata Zbigniewa Ziobry, Witolda.
   W 2012 r. Badura stał się bohaterem dziwnej sprawy - eksperci, którzy przygotowali ana­lizy dotyczące Solidarnej Polski, nie dostali za nie pieniędzy. Badania zlecali Jacek Kurski i Witold Ziobro. Eksperci podpisali umowy nie z Solidarną Polską, ale z E-Komunikacją. Ba­dura twierdził wtedy, że zamówił badania, któ­re chciał... sprzedać partii Ziobry i Kurskiego. Za pracę nie zapłacił, bo była nierzetelna.
   Pytamy Badurę o zlecenia z MELD. Bez od­powiedzi. Z dokumentów wynika, że w roku jego spółka otrzymywała z partii Ziobry regularne wpłaty.
   Firma Studio 639 inkasuje prawie 46 tys. euro. To jednoosobowa działalność Jerzego Kurzątkowskiego, fotografa Solidarnej Pol­ski (pracował m.in. przy kampaniach wy­borczych). Kurzątkowski jest znajomym skarbnika Włosowicza.
   Jedziemy do siedziby jego firmy we wsi Nida na Kielecczyźnie. W pomalowanym na żółto, lekko zaniedbanym bliźniaku przyjmuje nas żona: - Jurek jest w pracy, w Warszawie.
Sprawdzamy: Kurzątkowski to od niedawna etatowy fotograf państwowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Dzwonimy.
   - Za co pan dostał przelew z MELD? Co pan robił za prawie 200 tys. zł?
   - Wie pan, naprawdę nie pamiętam. To już kilka lat minęło. Mam firmę reklamową, to mogło być wydawanie jakichś książek, jakieś gadżety typu pendrive’y w dużych ilościach. Takie coś.
   - Dużo ma pan takich zleceń?
   - Nie, a w ogóle to zamykam tę firmę.
   Kurzątkowski obiecuje sprawdzić, za co dostawał olbrzymie przelewy. Potem przestaje odbierać telefon. Przysyła SMS, że nie dostał pieniędzy w euro, ale w złotówkach. Za co? Książki, pendrive’y, torby reklamowe, T-shirty „i pewnie coś jeszcze”. Czy ma jakieś potwierdzenie tego, że rzeczywiście wykonał te przedmioty? „No, teraz nie jestem tego w stanie sprawdzić”.
   W roku wyborów europejskich Kurzątkowski, beneficjent pieniędzy z MELD, wpłaca na konto Solidarnej Polski 25 i 20 ty­sięcy złotych.
   Kolejny beneficjent przelewów z MELD to prawicowy think tank z Krakowa, Instytut Kościuszki. Wystawił MELD fakturę na 41 tys. euro.
   Jednym z założycieli instytutu jest Witold Ziobro. Wicepreze­sem był Michał Krupiński - dziś szef PZU, w którego gabinecie przesiaduje Witold Ziobro.
   Dwukrotnie pytamy instytut, co zrobił za pieniądze z MELD. Po sześciu dniach dostajemy e-mail, że zakres pytań jest tak szeroki, iż udzielenie odpowiedzi może być utrudnione - prezes instytutu jest za granicą, a poza tym informacje, o które prosi „Newsweek”, „są w dużej części objęte klauzulami poufności umownej, skarbowej i ochroną danych osobowych”.
kolejna firma związana z politykami SP - krakowska firemka WER. Jedno zlecenie z MELD na niemal 53 tys. euro (60 tysięcy długopisów), drugie na ponad 39 tys. euro. Razem to 92 tys. euro, czyli ok. 400 tys. zł. - Ile?! Przecież to wychodzi prawie euro za długopis! Ja podczas kampanii płaciłem 60 groszy za sztukę. Inne firmy proponowały 80 groszy, góra złotówkę, ale nie cztery złote! - dziwi się były działacz Solidarnej Polski.
   Liczymy: 120 kartonów z długopisami od WER Studio, do tego 20 kartonów z długopisami E-Komunikacji. Dlaczego między­narodowa partia z Brukseli zamawia ponad tonę długopisów w drobnej poligrafii z Małopolski? I jeszcze słono przepłaca?
   Pukamy do siedziby WER Studio - to mieszkanie w kamieni­cy na krakowskim Podgórzu. Wacław Rosicki przyjmuje nas na klatce schodowej na bosaka. Szybko rozwiązuje zagadkę: Jacek Włosowicz, były eurodeputowany Solidarnej Polski i jej skarb­nik, to jego kolega ze studiów. Za co była druga faktura? Rosicki nie może sobie przypomnieć.
   - Nie pamięta pan przelewu na prawie 40 tys. euro? Często ma pan tak sute zlecenia?
   - Trochę mam.
   - Należy pan do Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry?
   - Nie.
   - Czy wpłacał pan na kampanię Solidarnej?
   Przed przyjazdem do Krakowa przejrzeliśmy listę osób, któ­re w 2014 roku zasilały konta Solidarnej Polski. Rosicki wpłacił 15 tys. zł.
   - Nie pamiętam - uśmiecha się Rosicki.
   - A ile kosztuje u pana jeden długopis reklamowy? W hurcie.
   - Od kilkunastu groszy do nawet kilku złotych. Zależy, czy plastikowy czy metalowy, nadruk sitem czy grawerowany.
   Rosicki mówi, że odszuka projekt długopisu i go podeśle. Nie podsyła.

TEŚCIOWA DAJE NA LIDERA
Listopad 2011 roku. Jarosław Kaczyński staje przed posłami PiS i z rozbawieniem parafrazuje bolszewicką pro­pagandę: - Czujne organa bezpieczeństwa partii i bohaterski komitet polityczny zapobiegły spiskowi, wyrzucając ze swo­ich szeregów gada Zbigniewa Ziobrę oraz dwa płazy Jacka Kurskiego i Tadeusza Cymańskiego.
   Wyrzucenie trójki eurodeputowanych daje początek Solidar­nej Polsce. Partia zabiega o wyborców Kaczyńskiego, ale nie ma struktur. Próbuje się ścigać na kosztowne kampanie i konwen­cje, ale nie ma milionów z państwowej kasy, budżet łata datkami od działaczy i ich rodzin.
   Przeglądamy listy wpłacających na partię z lat 2012-2014. Nie jest ich dużo, nazwiska mieszczą się na kilkunastu kartkach. Ale sal­do partii wygląda zaskakująco dobrze. W roku dostaje aż 443 tys. zł darowizn, fun­dusz wyborczy pęcznieje do ponad 2 mln zł.
Choć partia ma jakieś 5 procent poparcia, to darczyńcy nie szczędzą grosza. Przelewy idą w dziesiątki tysięcy złotych.
   Przyglądamy się tym przelewom.
   Bliscy Zbigniewa Ziobry w ciągu dwóch i pół roku przekazują Solidarnej aż 437 tys. zł. Brat Witold wpłaca 107 tys. w sześciu prze­lewach, mama Krystyna - 110 tys. w czterech ratach, a żona Patrycja - 81 tys. Ziobrze i jego strukturom najgoręcej kibicują jednak teś­ciowie Wanda i Leszek Koteccy; przekazu­ją 139 tys. Skąd państwo Koteccy biorą taką kwotę? - Moi rodzice oczywiście wpłacali swoje pieniądze. To nie studenci Palikota - zapewnia Patrycja Kotecka-Ziobro, na­wiązując do historii sprzed siedmiu lat, kiedy to dziennikarze odkryli, że na kampanię Janusza Palikota z PO wpłacali bezro­botni studenci; prokuratura umorzyła w tej sprawie śledztwo.
   Rodzina Cymańskich łącznie wpłaca ponad 115 tys. zł. Żona Barbara, którą poseł wpisał przed laty do rejestru korzyści mate­rialnych jako „gospodynię domową”, daje 44 tys. zł. A córki Mag­dalena i Marta - 61 tys. 10 tysięcy dokłada Henryk Cymański.
   - To wszystko moja rodzina - potwierdza poseł.
   - Mogło być tak, że córki wpłacały pana pieniądze?
   - Ja pomagałem im, a one pomogły mnie. To był dla nas do­bry okres, więc były zainteresowane sukcesem Solidarnej Polski. A skąd wzięły takie kwoty? Nie wiem, może z pożyczki?
   Kciuki za europosła Cymańskiego trzymają też jego asysten­ci: Adam Ilarz (przekazuje 71 tys. zł) i Damian Dziura z żoną (47 tys. zł).
   Tadeusz Cymański: - Tak po ludzku jestem im wdzięczny. Na ich miejscu postąpiłbym tak samo.
   - Adama Ilarza było stać na dokonanie takich wpłat?
   - Myślę, że tak, był szefem mojego biura.
   - Dobrze mu pan płacił?
   - Nieźle, nieźle. Ale zawsze zgodnie z limitami.

STUDENTKA WPŁACA 42 TYSIĄCE
Na liście trafiamy też na bliskich Jacka Kurskiego. W latach 2012-2014 jego mama Anna przekazuje Solidarnej 65 tys. zł (część pieniędzy zostaje wpłacona niepoprawnie i par­tia musi je zwrócić), a syn Antoni - 15 tysięcy. Najhojniej wspiera ojca 20-letnia córka Zuzanna, która w tygodniu przed wyborami dokonuje trzech przelewów na 42 tys. zł.
   Skąd u studentki taka gotówka? To własne pieniądze czy może darowizna od ojca europarlamentarzysty? Zapytany Jacek Kurski milczy.
   Europoseł może też liczyć na współpracowników i znajomych.
Przelewami na 35 tysięcy wspiera go asystent­ka Anna Połetek, a zaprzyjaźniona rodzina Pedryczów - Jarosław, Olgierd i Malina - wpłaca ok. 75 tys. zł. Z tego 32 tysiące pochodzą od 18-letniej Maliny (tu też partia musi zwrócić jeden przelew jako niepoprawny).
   Z kolei Jacka Włosowicza wspierają 70-letni rodzice, mieszkańcy kieleckiego blokowi­ska: dokonują dwóch identycznych wpłat na 28 tys. zł (SP musiała zwrócić jeden z przele­wów). Na ruch Ziobry płacą też dwaj asystenci Włosowicza (120 tysięcy zł w dwa i pół roku), pracownik frakcji w europarlamencie z żoną (140 tys. zł) oraz trzyosobowa rodzina doradcy deputowanych Solidarnej (196 tys. zł).
   Czy to możliwe, żeby współpracownicy, znajomi i krewni polityków przelewali nie swoją gotówkę? Jacek Włosowicz odpisuje w końcu na nasze pytania. Zapewnia, że nie przekazywał rodzicom pieniędzy na wpłaty.
   Za przyjmowanie lewych darowizn, czyli takich, których nie zgłoszono w urzędzie skarbowym i nie opodatkowano, grozi cały wachlarz sankcji: od 20-procentowego podatku karnego po więzienie.

SIEDEM ZDAŃ O KLIMACIE
Ci, którzy mieli kontakt z meld lub konwencja w kinie Kijów, po pytaniach „Newsweeka” milkną. Jerzy Kurzątkowski miał sprawdzić, na czym dokładnie zarobił ponad 200 tys. zł. Tak samo Wacław Rosicki. Nic z tego. Milczą Jacek Kurski, Zbigniew Ziobro i Mariusz Badura.
   Po sześciu dniach dostajemy e-mail od Jacka Włosowicza (z całym listem byłego szefa MELD można się zapoznać na stro­nie www.newsweek.pl). Dzisiejszy senator PiS podkreśla, że był Jedyną osobą odpowiedzialną za sprawy organizacyjno- -finansowe związane z konferencją w Krakowie i w innych miastach oraz współpracę z MELD” i straszy nas pozwem sądowym.
   Włosowicz przyznaje, że za konwencję Solidarnej Polski w kinie Kijów zapłacił MELD. Partyjny miting kosztował ok. 40 tys. euro. Były skarbnik Solidarnej utrzymuje, że wszyst­ko jest w porządku, bo MELD zatwierdził tytuł określający za­kres tematyczny programu konferencji - „Reforming European Union - Reforming Poland” (reformując UE - reformując Pol­skę). I zapewnia, że MELD zgodził się na zorganizowanie wy­darzenia poświęconego polityce klimatycznej, reformie Unii
reformie Polski.
   Włosowicz w swoim liście wskazuje siedem niepełnych zdań, jakie poświęcono w wystąpieniach klimatowi. Przysyła rzeko­me dowody na to, że konwencja dotyczyła środowiska: to zdję­cie ścianki „klimatycznej” i dwóch stojaków w holu kina Kijów. Przykład na „klimatyczność” konwencji? Włosowicz cytuje sło­wa Kempy: „Przedwczoraj do moj ego biura trafili młodzi ludzie, młodzi przedsiębiorcy. Padł zakład pracy, który zatrudniał bli­sko dwa tysiące osób. Dlatego że jego produkcję przeniesiono na Ukrainę, bo tam będzie tańszy prąd, dokładnie tak już działa pakiet klimatyczno-energetyczny”.

I KTO TU KŁAMIE?
Włosowicz uważa, że konwencja w Krakowie to nie defraudacja - na dowód przysyła fragment audytu firmy Ernst & Young, który dotyczył finansów całego MELD. Za­pewnia, że MELD nie miał żadnych wątpliwości w związku z konwencją w Krakowie. Nie wspomina, że w tym czasie był we władzach MELD i że do finansów Ruchu zastrzeżenia ma wspomniana unijna agencja do spraw przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy.
   Dlaczego Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry, zapraszając uczestników spotkania do kina Kijów, przedstawiała je jako swą konwencję partyjną?
   Senator PiS: „Określenia konferencja i konwencja były sto­sowane zamiennie. Ten ostatni termin wynikał z uproszcze­nia (...), ponieważ dziennikarze skupili się na relacjonowaniu propozycji zmian ustrojowych prezentowanych przez niektó­rych polityków Solidarnej Polski. Pomijali szerszy kontekst spotkania, w tym kwestie dotyczące polityki klimatycznej”.
   To odwracanie kota ogonem. Tuż przed krakowskim spot­kaniem polityk SP Patryk Jaki, dziś zastępca Ziobry w Mini­sterstwie Sprawiedliwości, mówi w TVN24: - Konwencja (...) odbędzie się w stylu amerykańskim. Będzie dużo spotów, gra­fik, gra świateł i dynamiczna muzyka. (...) Tu nie wystarczy za­mienić Kaczyńskiego na Tuska lub Tuska na Kaczyńskiego, przepychanki personalne nic nie zmieniają. Potrzeba zmian ustrojowych i Solidarna Polska przygotowała szereg takich propozycji.
   O klimacie - ani słowa.
   Włosowicza zawodzi pamięć w newralgicznych momentach. Jakie usługi MELD zamawiał w firmach WER Studio, Studio 639 i w Instytucie Kościuszki? „Nie jestem kompetentny, by na nie rzeczowo odpowiedzieć”.
   Co stało się z dziesiątkami tysięcy długopisów? Rozdano je lu­dziom. Jakiś dowód, że w ogóle istniały? „Zdjęcie postaram się dosłać w najbliższych dniach”.

MAMY TEGO DOŚĆ
Głównym podejrzanym w duńskiej aferze związanej z defraudacją pieniędzy z MELD jest jeden z byłych szefów tej europartii Morten Messerschmidt. Polityk Duńskiej Partii Lu­dowej jest też autorem słynnej frazy: „Mamy dość tego, że pol­skie ciężarówki wyjeżdżają z Danii wypakowane telewizorami skradzionymi z naszych domków letniskowych”.
   Messerschmidt zrezygnował już z szefowania delegacji partii duńskich populistów w europarlamencie. W wyniku postępowa­nia ma zwrócić kilkaset tysięcy euro zdefraudowanych fundu­szy. Według agencji OLAF śledztwo w sprawie wyprowadzania pieniędzy z MELD potrwa ponad rok.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    Aktualnie film z "konferencji" jest poszukiwany przez organy ścigania jako dowód. Jeżeli Państwo go posiadają to może warto wrzucić kopię na YT!

    OdpowiedzUsuń