czwartek, 30 maja 2019

Kto przerwie zmowę milczenia



O faktycznym początku oczyszczenia polskiego Kościoła będzie można mówić wtedy, gdy czerwcowa wizyta arcybiskupa Charlesa Scicluny skończy się odpowiedzialnych za osłanianie księży pedofilów

Reakcje polskiego Kościo­ła na film braci Sekielskich ukazują instytucję pogrążoną w głębokim chaosie. Niemającą wia­rygodnego scenariusza, jak poradzić sobie z problemem pedofilii, ani na­wet spójnego języka, jak o tym mówić. Zawłaszczany przez Tadeusza Rydzy­ka, politycznie instrumentalizowany przez Jarosława Kaczyńskiego, oka­zał się bezradny nie tylko w sprawie pedofilii, ale także esbeckich teczek biskupów i księży czy nieprawidłowo­ści związanych z Komisją Majątkową rządu i episkopatu.
   Do takiego Kościoła przyjeż­dża w czerwcu arcybiskup Charles Scicluna, którego światowe media nazywają „czyścicielem”, a nawet „ter­minatorem” papieża Franciszka. Ma on na koncie doprowadzenie do dymisji całego episkopatu Chile, zmuszenie do rezygnacji założyciela Legionu Chry­stusa Marciala Maciela Degollado czy doprowadzenie do wydalenia ze stanu duchownego wpływowego amerykań­skiego kardynała Theodore’a McCarricka, oskarżonego o pedofilię.

ZATRUTE ŹRÓDŁA
Wizyta Scicluny była planowa­na wcześniej i miała mieć charakter kurtuazyjny, jednak kryzys, w jakim pogrążył się polski Kościół, zmienił jej charakter. Arcybiskup jest ponoć pierwszym watykańskim hierarchą, który w całości obejrzał film braci Se­kielskich „Tylko nie mów nikomu”. A jego spotkanie z polskimi biskupa­mi ma rozpocząć proces oczyszczenia, do czego episkopat nie ma dziś ani wy­starczającej jedności, ani determinacji.
   Nowy papież od początku nie wią­zał z Kościołem lokalnym nad Wisłą nadmiernych nadziei. A po tym, jak na zwołanym w 2015 roku przez Fran­ciszka synodzie poświęconym rodzinie przewodniczący Komisji Episkopatu Polski Stanisław Gądecki przyłączył się do frakcji krytykującej radykalizm nowego papieża, Franciszek przestał oczekiwać od polskich biskupów ja­kichkolwiek odważniejszych reform. Skupiony na czyszczeniu kurii i walce z pedofilią w Kościołach USA, Irlandii czy Ameryki Łacińskiej, liczył już tylko na absolutne minimum - zagwaranto­wanie spokoju i utrzymanie porządku w jednym z najliczniejszych kościołów Europy. Tym większe może być roz­czarowanie papieża, że polscy biskupi zawiedli go nawet na podstawowym po­ziomie zarządzania własną instytucją.
   Problemem okazało się wiarygod­ne informowanie Franciszka o sytuacji w Polsce. Źródła, z których czerpał do tej pory wiedzę, były trzy, a każde z nich w jakiś sposób „zatrute” i nie do koń­ca wiarygodne. Pierwszym z nich był nuncjusz Salvatore Pennacchio. - To jedna z jego ostatnich misji przed eme­ryturą, nie ma więc zamiaru wikłać się w kontrowersje, zgłaszać Franciszkowi problemów z pedofilią, bo nie liczy już na karierę - mówi „Newsweekowi” je­den z warszawskich kapłanów. Prob­lem polega też na tym, że najbliższym znajomym nuncjusza w Polsce jest Sła­woj Leszek Głódź, kojarzony z najwięk­szymi patologiami polskiego Kościoła (mobbing wobec księży, afiszowanie się przepychem biskupiego dworu, brak chęci wyjaśnienia zarzutów pedofilii pod adresem nieżyjących już Henryka Jankowskiego i Franciszka Cybuli).
   Drugim źródłem wiedzy Francisz­ka o Polsce jest papieski jałmużnik, kardynał Konrad Krajewski. Lubiany przez papieża autor spektakularnych gestów (nazywany przez włoskie me­dia „Robin Hoodem Kościoła” po tym, jak samowolnie zdjął plombę z liczni­ka i przywrócił prąd w rzymskiej ka­mienicy zamieszkiwanej nielegalnie przez kilkadziesiąt ubogich rodzin), jest jednocześnie jednym z najbliż­szych przyjaciół arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. To jego wstawienni­ctwu Jędraszewski zawdzięcza objęcie krakowskiej metropolii po kardynale Dziwiszu.
   Jak mówi „Newsweekowi” polski ksiądz regularnie bywający w Watyka­nie i mający za Spiżową Bramą przy­jaciół, Krajewski całkowicie podziela przekonanie Jędraszewskiego, że pol­ski Kościół jest prześladowany i po­winien szukać sojuszników wśród politycznej prawicy. Na wieść o ustąpie­niu Beaty Szydło miał ponoć powiedzieć znajomym księżom, że została zdymi­sjonowana pod naciskiem Brukseli, któ­ra nie tolerowała, że premierem jednego z największych krajów członkowskich UE jest matka księdza.
   Wreszcie trzecim źródłem wiedzy Franciszka o Polsce jest kardynał Zenon Grocholewski, konserwatywny dinozaur, dla którego nawet Jan Paweł II był w wie­lu kwestiach zbyt postępowy.
   Ani nuncjusz, ani Krajewski, ani Gro­cholewski nie przygotowali Franciszka na kryzys, który wybuchł w polskim Koście­le po ukazaniu się filmu braci Sekielskich. Nie informowali go także o innych prob­lemach polskich biskupów.

NIE TYLKO PEDOFILIA
Kiedy film braci Sekielskich ujawnił skalę pedofilskiego kryzysu, do papieża dotarły też informacje o totalnym chaosie w diecezji płockiej, kierowanej przez wpły­wowego członka episkopatu Piotra Libe­rę. Ten kryzys nie miał bezpośredniego związku z filmem braci Sekielskich, na­wet jeśli w jego finale biskup Libera, pró­bując ukryć swoje kłopoty z zarządzaniem diecezją, wystosował do podległych so­bie księży list, w którym użył argumentów bliskich papieżowi. Przestrzegł ich przed „czynami wołającymi o pomstę do nieba: pedofilią, nadużyciami wobec osób doro­słych, sióstr zakonnych czy innych braci kapłanów”.
   Księża diecezji płockiej odpowiedzieli­ swemu biskupowi serią anonimowych listów, które trafiły m.in. do nuncjusza, a za jego pośrednictwem do papieża. Na­stępstwem tej korespondencji jest de­cyzja Libery o „dobrowolnym poddaniu się pokucie” - półrocznym odosobnieniu w klasztorze kamedułów.
   W pierwszym z listów, z 2 kwietnia, księża piszą do biskupa: „Mówisz, że oszpeciliśmy nasze sutanny grzechem. Czy piszesz tam także o swojej sutannie? Co przez 12 lat zrobiłeś, Księże Biskupie, z długami Caritasu? Ile one dziś wyno­szą? Kiedy je spłacimy? Chcesz nas z tym wszystkim zostawić? Dlaczego, Księ­że Biskupie, pozwoliłeś zmuszać nas do nowych firm dostarczających prąd? Na­sze parafie zostały oszukane przez firmy od prądu, a kto nas zachęcał do nowych umów? Dlaczego zostaliśmy zmuszeni do podpisania potem obowiązkowych ubez­pieczeń? Dlaczego musieliśmy podpi­sać zobowiązanie, że 50 000 zł po naszej śmierci otrzyma z tych ubezpieczeń die­cezja? Kto na tym wszystkim zarobił?”.
   W liście z 11 kwietnia księża diecezji płockiej stawiają jeszcze mocniejsze, nie­mal tabloidowe zarzuty: „Czy prawdziwe są informacje, które dochodzą do nas na temat pobytu biskupa Milewskiego w An­glii? Czy to prawda, że biskup pomoc­niczy w krótkim czasie po święceniach spędził wakacje sam na sam z młodą ko­bietą, zamieszkując w jej kawalerce?” Płoccy księża kończą słowami: „Nie warto szukać autorów tego listu, bo jest ich bar­dzo wielu. A jeśli będzie trzeba, poprze go jeszcze więcej kapłanów diecezji płockiej. To wyraz naszej troski o diecezję, która pod Twoimi rządami stacza się na dno”.

CO ZROBI SCICLUNA
Krakowski jezuita Jacek Prusak, który w przeciwieństwie do paru innych księży i zakonników rozmawiających z „Newsweekiem” zgodził się mówić pod nazwiskiem, jest przekonany że z powo­du skali kryzysu wizyta biskupa Sciclu­ny nie będzie „czysto kurtuazyjna”, tylko stanie się początkiem oczyszczenia pol­skiego Kościoła. Ojciec Prusak twierdzi, że papież Franciszek zaczął się realnie obawiać powtórzenia w naszym kraju scenariusza irlandzkiego. - Dotarła do niego informacja, że mamy co prawda
największą w Europie liczbę chodzących do Kościoła osób powyżej 40. roku życia, ale jednocześnie najszybciej sekularyzujących się poniżej 25. roku - mówi jezuita.
   Były jezuita Stanisław Obirek uważa, że o faktycznym początku oczyszczenia pol­skiego Kościoła będzie można mówić, gdy wizyta papieskiego wysłannika skończy się dymisją co najmniej pięciu biskupów bezpośrednio odpowiedzialnych za osła­nianie kapłanów pedofilów. Także ksiądz zza Spiżowej Bramy twierdzi, że dopiero pierwsze wymuszone dymisje mogą ze­rwać zmowę milczenia, która dziś cemen­tuje polski episkopat. - Ugodowy język prymasa Polaka wygrał na razie z kon­frontacyjnym tonem Marka Jędraszew­skiego, jednak bez dymisji najbardziej skompromitowanych biskupów nie na­stąpią żadne działania, nie będzie otwar­cia kościelnych archiwów, nie mówiąc o wsparciu dla jakiejkolwiek niezależ­nej komisji badającej pedofilię w Koście­le - mówi nasz informator.
   Na razie jest pesymistą, bo plan wizy­ty Scicluny zakłada tylko zbiorowe spot­kanie z biskupami, w czasie którego żaden nie złamie zmowy milczenia. Je­dyną szansę widzi w mediach. - Scicluna ma mieć godzinne spotkanie z dziennika­rzami. Każda poważna redakcja powinna na nie wysłać kogoś kompetentnego, an­glojęzycznego, kto przedstawi papieskie­mu wysłannikowi fakty na temat działań i zaniechań episkopatu - mówi ksiądz zza Spiżowej Bramy Na burzę medialną Wa­tykan powinien zareagować, bo nagłoś­niony skandal pedofilski w najbardziej nawet peryferyjnym Kościele lokalnym może wpłynąć na wizerunek Kościoła ka­tolickiego na całym świecie.
   Film braci Sekielskich odegrał rolę polskiego „Spotlight” (tak nazywał się zespół dziennikarzy śledczych gazety „The Boston Globe”, która jako pierw­sza ujawniła rozmiary pedofilii w ame­rykańskim Kościele). Jednak dopiero od reakcji katolików i całej opinii pub­licznej zależy, czy polski Kościół rzeczy­wiście podejmie próbę oczyszczenia się. Na takie wsparcie czeka dziś wielu księ­ży a nawet kilku biskupów.
Cezary Michalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz