niedziela, 26 maja 2019

W pułapce Kościelnego sojuszu



PiS musi bronić Kościoła, bo mobilizuje on jego elektorat. Jednak nie może bronić pedofilów w sutannach, próbuje więc problem rozmyć

Renata Grochal

Piątka Kaczyńskiego, która miała być lo­komotywą kampanii do europarlamentu, nie zadziałała. Emeryci dostają właśnie od PiS trzynastą emeryturę, ale nikt o tym nie mówi. Wszyscy rozmawiają o pedofilach w sutannach. Film braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu” do piątku miał 18 milio­nów wyświetleń w internecie.
   Chociaż posłowie PiS dostali przekazy dnia z jasnymi wska­zówkami, że pedofilii nie można bagatelizować, to nie udało się zapanować nad spójnością przekazu. Jacek Saryusz-Wolski, warszawska jedynka PiS do PE, stwierdził, że pedofilia w Koś­ciele „to jest problem wydumany, specjalnie wymyślony, żeby jątrzyć”. Ryszard Legutko ocenił, że wykorzystywanie 12-17-letnich chłopców to nie pedofilia, tylko pederastia.
   Pogubienie partii Jarosława Kaczyńskiego pokazuje to, co się działo w Sejmie wokół Stanisława Piotrowicza. - Ustawa [podwyższająca karę za pedofilię - red.] ma być procedowana w komisji kierowanej przez człowieka, który bagatelizował, roz­mydlą! winę księdza z Tylawy, później ska­zanego za pedofilię - przypomina posłanka Gasiuk-Pihowicz.
   Piotrowicz, szef komisji sprawiedliwo­ści i praw człowieka, choć jego nazwisko nie pada, wchodzi na mównicę. - Nie prowa­dziłem śledztwa w tej sprawie. Nie wyko­nywałem żadnych czynności procesowych i nie podejmowałem merytorycznych decy­zji - mówił Piotrowicz. - Nadużyciem jest przypisywanie mi sformułowań, które nie są sformułowaniami mojego autorstwa. To jest wierne cytowanie zeznań świadków - prze­konywał.
   W ławach PiS konsternacja. Prowadzący obrady marszałek Marek Kuchciński pró­buje przerwać Piotrowiczowi, ale poseł nie chce zejść z mównicy.
   - To był błąd, że w ogóle dopuszczono go do mównicy. Ale Kaczyńskiego nie było na sali i nie miał kto go powstrzymać - mówi znany polityk PiS. Do­daje, że prezes zdaje sobie sprawę, że poseł jest dziś obciążeniem dla partii.
   W internecie krąży film z 2001 roku, na którym Piotrowicz, wówczas szef Prokuratury Rejonowej w Krośnie, uzasadnia umorzenie śledztwa w sprawie księdza z Tylawy. „Ksiądz brał dzieci na kolana, przytulał do siebie, głaskał, zdarzało się, że i po­całował. Dzieci były szczęśliwe, zadowolone. Nie było w tym żad­nego podtekstu seksualnego”. Zeznania ofiar o dotykaniu przez księdza intymnych miejsc tłumaczy tym, że „ksiądz ma zdolno­ści bioenergoterapeutyczne i są też zeznania, że jeśli dziecko bolał brzuszek, to po dotknięciu przez księdza ból znikał”. A ca­łowanie dzieci w usta było na zasadzie „daj ciumka”. Trzy lata później ksiądz został skazany na dwa lata w zawieszeniu za mo­lestowanie sześciu dziewczynek.
   Żeby uniknąć ataków opozycji, projekt podwyższający kary dla pedofilów skierowano do komisji kodyfikacyjnej, a nie do ko­misji Piotrowicza.
   - Emocje po filmie Sekielskich są ogromne - mówi wiceszef PO Tomasz Siemoniak. - Biskupi, którzy są najbliżej PiS, jak Sła­woj Leszek Głódź, stali się twarzami Kościoła kryjącego pedo­filów, bagatelizującego problem. PiS jest w tym wszystkim jak sparaliżowane. Jak do tego dodać plakaty polityków PiS na ogro­dzeniach kościołów, spotkania kandydatów do PE w salkach pa­rafialnych, to PiS w roli walczącego z pedofilią w Kościele jest niewiarygodne.

BŁĘDY W SZTABIE PIS
Politycy Zjednoczonej Prawicy przyznają, że film Sekiel­skich kompletnie zaskoczył partię. Jeszcze w sobotę, tuż przed premierą w internecie „Tylko nie mów nikomu”, Kaczyński mó­wił w Pułtusku: „Kto podnosi rękę na Kościół, podnosi rękę na Polskę”. To miała być odpowiedź na wystąpienie Leszka Jaż­dżewskiego, który przed wykładem Donalda Tuska na Uniwer­sytecie Warszawskim zaatakował Kościół.
   - Gołym okiem widać błędy i całkowite nieprzygotowanie sztabu na bombę emocjo­nalną, jaką okazał się film Sekielskich. Ktoś ewidentnie zaspał. Od stycznia było wiado­mo, że film zostanie pokazany 11 maja. Po „Klerze” Smarzowskiego, który obejrzało kilka milionów osób, dla nikogo nie powin­no być zaskoczeniem, że film Sekielskich bę­dzie grzał. A prezes swoim przemówieniem rozjechał się z emocjami społecznymi - zży­ma się ważny polityk Zjednoczonej Prawicy.
   Mimo że Kaczyński zwykle mówi z gło­wy, to w kampanii główne tematy przemó­wień konsultuje ze sztabem. Jak ustalił „Newsweek”, pierwsze skrzypce - oprócz jego szefa, europosła Tomasza Poręby - gra­ją w nim Anna Plakwicz i Piotr Matczuk, szefowie słynnej spółki Solvere, autorzy kłamliwej kampanii atakującej sędziów. Odeszli z Kancelarii Premiera, ale wciąż współpracują z Nowo­grodzką, To oni podpowiedzieli Kaczyńskiemu obronę Kościoła, która dziś może zaszkodzić PiS.
   - Jeśli ludzie uznają, że Kościół w sprawie walki z pedofilią zawiódł, to mogą przez skojarzenie obarczyć winą PiS. To może zdemobilizować naszych wyborców w małych miastach oraz na wsiach, a zmobilizować drugą stronę i możemy przegrać wybory - przyznaje bliski współpracownik Kaczyńskiego.

OPOZYCJA WSKAKUJE NA FALĘ
Gdy Grzegorz Schetyna zapowiedział, że PO złoży w Sej­mie projekt ustawy likwidujący przedawnienie przestępstwa pedofilii, Kaczyński, żeby przelicytować opozycję, zapowiedział, że PiS ma projekt podwyższający kary za pedofilię do 30 lat po­zbawienia wolności. Zaskoczył tym nawet swoich koalicjantów - Jarosława Gowina oraz Zbigniewa Ziobrę. Jeszcze w ponie­działek rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości Jan Kanthak na pytanie „Newsweeka”, czy projekt jest już gotowy, mówił, że nie. Ziobro miał co prawda od stycznia przygotowany projekt zaost­rzenia kodeksu karnego, ale przewidywał on podwyższenie kar za pedofilię do 20 lat więzienia. W nowelizacji proponowano także podwyższenie kar za inne przestępstwa, co nie budziło en­tuzjazmu w PiS. Dlatego konsultacje międzyresortowe ciągnęły się aż do maja. Film Sekielskich i potrzeba szybkiej reakcji spra­wiły, że projekt został poprawiony i wylądował w Sejmie.
   Jednak zdaniem szefa klubu PO Sławomira Neumanna, jeśli PiS rzeczywiście chce walczyć z pedofilią, to powinno powołać państwową komisję, która wyjaśni zamiatanie afer pod dywan przez biskupów.
   - Zaostrzanie kar za pedofilię to jest pic, a nie walka z pedofilią. Jeśli Kościół nadal będzie mógł chronić pedofilów i prokuratura nie będzie działać, to podwyższanie kar nic nie da - argumentuje Neumann. Ziobro zapowiedział powołanie zespołu prokuratorów, którzy mają zająć się wyjaśnieniem przypadków chronienia księży pedofilów przez biskupów, ale rzecznik resortu nie potrafi odpowiedzieć, kiedy będą pierwsze przesłuchania po filmie Sekielskich. Ważny polityk PiS nie pozostawia złudzeń.
   - Na wojnę z biskupami pójść nie możemy, bo koszty wybor­cze byłyby zbyt duże - przyznaje z rozbrajającą szczerością.

ZMIENIŁ SIE KOD DNA PIS I PO
Proces zbliżania się PiS i Kościoła zaczął się, gdy przewod­niczącym Konferencji Episkopatu został w 2004 roku arcybi­skup Józef Michalik. To jeden z najbardziej konserwatywnych biskupów, obrońca księdza pedofila z Tylawy oraz Radia Maryja. To on o ofiarach mówił, że „wiele z tych molestowań udałoby się uniknąć, gdyby relacje między rodzicami były zdrowe. Słyszymy nieraz, że to często wyzwala się ta niewłaściwa postawa czy nad­użycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka, I za­gubi się samo i jeszcze drugiego człowieka wciąga”.
   Były wiceprezes PiS Ludwik Dorn, dziś niezależny analityk i publicysta, przypomina, że jeszcze za czasów prymasa Glempa w episkopacie powołano zespół duszpasterskiej troski ds. Radia Maryja i hierarchowie mówili, że z Radiem Maryja jest problem. Dziś zespół wciąż działa, ale - według Dorna - powinien zmienić nazwę na zespół ds. duszpasterskiej troski o tych katolików, któ­rzy nie słuchają Radia Maryja. Z szefem rozgłośni Tadeuszem Rydzykiem PiS zawarło bliski sojusz już wiele lat temu. Politycy tej partii regularnie goszczą na falach radia. Po wygranych wy­borach cały rząd jeździ na urodziny rozgłośni, a inicjatywy Rydzy­ka otrzymują rekordowe wsparcie z budżetu państwa.
   - Nastąpiła bardzo wyraźna ewolucja episkopatu w stronę kon­serwatywną, a także ewolucja PiS. Obie strony do siebie szły, szły, doszły i w końcu się objęły, ale ten uścisk okazał się lepki. Powrót do zdrowej zasady przyjaznego rozdziału Kościoła i państwa był­by wprowadzeniem chłodu do tej przyjaźni. Jak jest za ciepło, to bakterie gnilne się mnożą, a chłód dezynfekuje - mówi obrazowo Dorn.
   Według niego to w 2007 roku, gdy PiS straciło władzę, ale zdo­było kilka punktów procentowych więcej niż w 2005 roku, na­stąpiła zmiana kodu genetycznego partii z konserwatywnego na tradycjonalno-ka­tolicki. W 2019 roku głosowanie na PiS deklaruje blisko 60 procent regularnie praktykujących katolików, chodzących na wybory. Poparcie PO wśród tych, któ­rzy nie praktykują w ogóle lub praktykują okazjonalnie, w 2005 roku deklarowało 31 procent, a w 2017 roku już 51 proc. Dlatego nastąpiła też zmiana kodu PO.
   - Proboszczowie i hierarchowie czują, że ich otoczenie parafialne i diecezjalne pod względem politycznym to jest PiS. Bi­skup włocławski Wiesław Mering, mówiąc do pana Kaczyńskiego, że „pańskie sukce­sy są naszymi sukcesami”, wyraził to, co myśli większość biskupów - ocenia Dorn.
   Dlatego PiS rozmydlą przekaz w spra­wie pedofilii. Wicemarszałek Sejmu Ry­szard Terlecki mówił, że film Sekielskich jest atakiem na Kościół, a termin jego publikacji dziwnie zbiegł się z wyborami.
Beata Kempa i Joachim Brudziński dowo­dzili, że pedofilia nie jest tylko problemem księży, ale także - jak podkreślała Kempa w TVP - celebrytów. Politycy PiS przypo­mnieli sprawę Romana Polańskiego oskar­żonego o molestowanie 13-latki w USA.
Premier Mateusz Morawiecki z sejmowej trybuny winił za pedofilię w Kościele brak lustracji księży, a Jacek Karnowski z prorządowego portalu wPolityce.pl wzywał swoich czytelników, by „nie zagrali w scenariuszu Sorosa” - amerykań­skiego inwestora i filantropa, który wspiera rozwój demokracji li­beralnej na świecie, i poszli w niedzielę na mszę.

PIS TRACI ATUTY
Aleksander Smolar, prezes Fundacji Batorego, uważa, że PiS może wpaść w poważne tarapaty, bo dwa atuty, którymi dyspono­wało - socjalny i kulturowy - zostały mocno osłabione. Obietnice nie zadziałały tak, jak PiS oczekiwało. Partia miała odpalić piąt­kę Kaczyńskiego, czyli m.in. 500 plus na pierwsze dziecko oraz 13. emeryturę, dopiero jesienią przed wyborami parlamentarny­mi. Trzeba było jednak przykryć aferę z dwiema wieżami. A kie­dy okazało się, że piątka nie działa, Kaczyński wystąpił w obronie tradycji i Kościoła.
   - W ciągu ostatniego dziesięciolecia nie tylko w Polsce, ale i w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii wyodrębniły się dwie podkultury. Z jednej strony mamy mentalność bardziej otwartą, nastawioną na rozwój, dynamikę, a z drugiej bardziej zamkniętą, nastawioną na zakorzenienie, tradycję, naród. Ka­czyński świetnie to czuje - mówi mi Smolar. Jednak film Sekiel­skich, który w przeciwieństwie do „Kleru” jest dokumentem, sprawił, że PiS znalazło się w pułapce.
   - PiS musi bronić Kościoła, bo on jest ostoją tradycji i główną in­stytucją mobilizującą wyborców tam, gdzie partia jest najsilniejsza, czyli na wsi i w ma­łych miasteczkach. Ale z drugiej strony nie może bronić Kościoła wtedy, kiedy głów­nym problemem jest pedofilia, bo to będzie odbierane jako obrona pedofilii - podkreśla Smolar. Według niego film Sekielskich spo­woduje głębokie zmiany kulturowe, zwłasz­cza w młodym pokoleniu, Czy będzie miał wpływ na wynik eurowyborów?
   Sondaże są rozbieżne. Przeprowadzony już po publikacji filmu Sekielskich sondaż dla „Newsweeka” i Radia Zet przez Insty­tut Badań Spraw Publicznych pokazuje, że po raz pierwszy odkąd PiS doszło do wła­dzy, partia przegrywa z Koalicją Europejską prawie 11 punktami procentowymi (43,6 do 32,9 proc.). Wiosna dostałaby w eurowyborach 9 proc., a skrajnie prawicowa Konfe­deracja - 6,86 proc. Za to z sondażu firmy Kantar wynika, że gdyby dziś odbyły się eurowybory, to wygrywa w nich PiS z popar­ciem 43 procent. Na Koalicję Europejską zagłosowałoby 28 proc., a na Wiosnę 8 proc.
   Zdaniem Aleksandra Smolara opozycja nie powinna iść w antyklerykalizm. - Po­winna atakować konkretne osoby za tole­rowanie patologii, mentalności klerykalnej i za pyszałkowatość kleru. A jednocześnie mówić, jak ważny jest Kościół w Polsce, że to jest nie tylko insty­tucja uniwersalna, ale także narodowa i w żadnym stopniu tu nie chodzi o walkę z Kościołem czy religią - podkreśla Smolar.
   Po filmie Sekielskich dyskusja o oddzieleniu państwa i Kościoła wydaje się nieunikniona. Jednak zdaniem Ludwika Dorna opozy­cja nie powinna dążyć do wprowadzenia zasady wrogiej separa­cji, jak we Francji.
   - Współdziałanie wymaga dobrej woli, ale także umiarkowa­nia i powściągliwości od obu stron. Natomiast próba wprowadze­nia wrogiej separacji przez większość sejmową to jest recepta na wielką awanturę, która nie wiadomo, czym się skończy - ostrze­ga Dorn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz