niedziela, 3 grudnia 2017

Pani z telewizji



Ci, którzy znają Danutę Dunin-Holecką, mówią, że świeci odbitym światłem PiS i zawsze bardzo jej zależało, by błyszczeć w głównym wydaniu „Wiadomości".

PiS już oficjalnie włączył Danu­tę Dunin-Holecką do delegacji rządu i PiS, a było to podczas uroczystego koncertu z okazji jubileuszu urodzin Jana Pietrza­ka. Do tego tweetu na partyjnym profilu dołączono zdjęcie delegacji. W drugim rzędzie, tuż za prezesem Kaczyńskim, obok rzecznika rządu stała uśmiechnię­ta Dunin-Holecka, w stroju w kolorach polskiej flagi. Nie był to pierwszy raz, kiedy wystąpiła w barwach narodowych, wcześniej - już na premierze filmu „Smo­leńsk” - jej sukienkę zdobiła biało-czer­wona szachownica. Teraz w każdym tygodniu główna prowadząca „Wiadomości” potwierdza swoją przynależność do bia­ło-czerwonej drużyny Jarosława Kaczyń­skiego. Pobiera za to 40 tys. zł prezenterskiego wynagrodzenia.

Oddana żona
Gdy w domu Danuty Dunin-Holeckiej (dwojga nazwisk po mężu) rozlega się dźwięk porcelanowego dzwonecz­ka, to domownicy zbiegają się na ważną naradę. Zwierzyła się katolickiej prasie, że ten rodzinny talizman otrzymała kiedyś przed Bożym Narodzeniem od Marii Ka­czyńskiej. Mówiła znajomym, że z panią Marią to można o wszystkim porozma­wiać. Pierwsza dama miała jej powiedzieć, że ten dzwoneczek świetnie dyscyplinuje każdego męża. Ale - jak wyznała - nie­stety na Krzysztofa Dunin-Holeckiego podobno nie działa, bo on lubi chodzić własnymi drogami.
Małżeństwem są od 26 lat. Poznali się w czasie jej studiów w Szkole Głów­nej Handlowej. On organizował wyjazd do pracy sezonowej do Holandii. Ona pojechała zbierać warzywa, a wróciła z miłością swojego życia. Półtora roku później 23-letnia studentka została dru­gą żoną swojego pierwszego męża. On był już po rozwodzie, ale wiedzą o tym tylko najbliżsi, wszyscy za to mogli od niej usły­szeć, że jest przeciwniczką rozwodów.
   Mąż cieszy się, że Danuta potrafi zadbać o dom. Chwali, że nikt nie ma takiej spi­żarki, że „w razie wojny przeżyjemy pół roku!”. Wizytówką jej pracowitości jest za­dbany ogród wokół willi na warszawskim Mokotowie. Wszystko pielęgnuje sama.
Magazyn „Dobry Tydzień”, dedykowa­ny kobietom ceniącym tradycję, wartości rodzinne i religijne, widzi ją w roli „dobrej żony i matki, która przez całe życie dba o swoich trzech mężczyzn: męża i synów bliźniaków”. Ona zwierza się, że „stara się ciągle, ale nie zawsze wszyscy razem mo­gliśmy usiąść przy obiedzie. Ale zawsze obiad musi być ugotowany. Moi panowie lubią konkretne mięsiwa, ryby i maka­rony”. Przykładna matka i żona musiała „dokształcić się z kuchni włoskiej, by wyjść poza dwa rodzaje pasty” bolognese i carbonara, choć ani razu nie była we Wło­szech. Najlepiej - jak wyznała „Kurierowi tv” - relaksuje się przy gotowaniu i słucha przy tym adekwatnej do potrawy muzyki.
O mężu - przedsiębiorcy, któremu do­brze idzie w interesach, ma kilka prywat­nych parkingów w dobrych lokalizacjach w Warszawie - w pracy mówiła niewiele, ale dziennikarze pamiętają, że wieczorem odbierał ją samochodem z telewizji. Jak przystało na porządny dom, u Dunin-Holeckich nie ma miejsca na kłótnie i awan­tury. W małżeństwie „trzeba dawać z sie­bie jak najwięcej dobrego i nie wchodzić na odcisk drugiej osobie”, a jak się Danu­ta pokłóci z mężem, to „natychmiast ma kaca moralnego”.

Zaangażowana nazaretanka
Czołowa prezenterka „Wiadomości” zwierzyła się też, że udało się jej zaszczepić synom miłość do Boga. Bliźniaki wiedzą, że „wiara to wartość, coś co daje siły i z cze­go można być dumnym. Nawet gdyby inni uważali inaczej”. Ona też wychowywała się w rodzinie, w której tradycje religijne były pielęgnowane, chodziło się do kościoła, a w Boże Narodzenie obowiązkowo na pa­sterkę. Ale - jak opowiadała w 2013 r. w sie­dzibie episkopatu - dopiero dzięki siostrom nazaretankom odkryła prawdziwy dar wia­ry. Rodziców - matki nauczycielki i ojca geodety - nie było stać na posłanie córki do oddalonego o ponad 200 km od Lidz­barka Welskiego katolickiego warszaw­skiego liceum sióstr nazaretanek. Szkołę zatem i internat sfinansował dziadek.
   Dopiero w nazarecie - jak mówi o szkole - dowiedziała się, że niekoniecznie trzeba się modlić słowami modlitwy, można też własnymi. I to działa - jak wtedy, gdy miała straszną sytuację w głównych „Wiadomo­ściach”. Wstała rano z bólem zęba takim, że czuła, że nie wytrzyma. Na środku newsroomu nie chciała klękać do modlitwy. „Znalazłam taki boczny korytarzyk i mó­wię Panie Boże pomóż, bo ja tego nie prze­trwam, już żadne środki ziemskie mi nie pomagają” i pomogło, ból odszedł, a po­wrócił, dopiero gdy żegnała się z widzami.
   Uczyła się pilnie w klasie humanistycz­nej, ale nie miała pieniędzy na korepetycje z biologii i chemii, więc musiała porzucić marzenie o medycynie. Wybrała SGH i tam, w akademiku, odkryła „pewne ludzkie złe zachowania”, „gorszą stronę świata, której siostry nam nie pokazały”, i to był dla niej szok. Siostrom zawdzięcza, że oduczyły ją tego, co przykazała mama - że trzeba być cichutką i pokorną. „A siostry mówi­ły »nie«, że ma być podniesiona głowa”, że trzeba mówić, co myślisz, że życia nie wolno się bać, życie trzeba brać. „Ja nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem, gdyby nie nazaret” - mówiła w episkopacie Dunin-Holecka. Żałuje, że jej synowie nie mieli takiego szczęścia jak ona i musieli chodzić do normalnej szkoły.
   Pytana, czy czegoś w życiu żałuje, za­stanawia się, czy nie pracowała zbyt in­tensywnie, a tym samym nie poświęcała synom zbyt mało czasu. „Na szczęście oni od razu mnie uspokajają, że to niepraw­da. Ale mimo wszystko...”. Jeden z bliź­niaków, Julian, niedawno przyprawił ją o ból głowy. „Wiadomości” prześwietlały protestujących lekarzy rezydentów, wy­pominając im zagraniczne podróże, któ­re były wyjazdami na misje medyczne. Julian (studiuje medycynę, podobnie jak brat) otwarcie stanął po stronie kolegów po fachu, publikując na swoim Facebooku hasło „Popieram protest głodowy medy­ków”. Matka tak wprowadzała widzów „Wiadomości” w temat: „Protest bardzo szybko przybrał charakter polityczny z udziałem tych samych twarzy doskonale znanych z marszów KOD i protestów to­talnej opozycji”. Stefana, starszego o dwie minuty, chwali, że jest bardzo pracowity i solidny, a młodszy, „dopiero jak ma nóż na gardle, to zakasuje rękawy”.
   Matka starała się im przekazać przede wszystkim, by mówić prawdę, niezależ­nie od okoliczności i konsekwencji. Tego samego nauczyła ją jej matka, która tłu­maczyła czteroletniej Danusi, że „gdy się kłamie, to na serduszku robi się wielka pla­ma, której nie można niczym wytrzeć”. Ale Julian ma inną, swoją, prawdę o proteście medyków, a Stefan swoją, polityczną. Inne prawdy niż te, które przekazuje widzom TVPiS mama. Stefanczego też można dowiedzieć się z jego konta na Facebooku - popiera partię Janusza Korwin-Mikkego, w wyborach głosował na Przemysława Wiplera i udostępnił spot wyborczy partii KORWiN „minuta PO-PiSu” o nieudolno­ści obu tych partii, a także zdjęcie Korwin-Mikkego opatrzone tekstem, że „idzie masakrować lewaków”.
   Był 1992 r., kiedy Dunin-Holecka usłyszała w telewizji, że poszukują pre­zenterów programów informacyjnych. Ona, z wykształceniem ekonomicznym, akurat szukała pracy i już prawie miała ją dostać na Giełdzie Papierów Wartościo­wych. Na studiach zarabiała jako krupierka w warszawskim kasynie. W tajemnicy przed mężem zgłosiła się do TVP i prze­szła sito eliminacji. Debiutancki temat, który zrobiła, był o kolorach pitów. Tele­wizja to była jej pierwsza poważna praca i już nie wyobrażała sobie życia poza nią, więc nie zrażała się, gdy kolejni dyrekto­rzy przesuwali ją między antenami. Choć na niższe pozycje przechodziła z urażoną ambicją, bo uważała, że jak nikt nadaje się do prowadzenia sztandarowego progra­mu informacyjnego TVP.

Niedoceniona prezenterka
Pierwszy raz przywitała się z widzami „Wiadomości” w 1997 r., utrzymała się tu kilka miesięcy, by powrócić po 6 latach, ale też tylko na niespełna rok. Kolejną szansę, znów na kilka miesięcy, dostała od nowego szefa „Wiadomości” Jacka Karnowskiego w 2010 r., ale jego następczyni Małgorzata Wyszyńska znów odesłała ją do TVP Info. Po swoje przyszła, kiedy prezesem TVP zo­stał Jacek Kurski. Dunin-Holecka (razem z Anną Popek i Przemysławem Babia­rzem) witała nowego szefa na specjalnej konferencji przy Woronicza.
   Dlaczego tak często odsyłano ją z „Wia­domości”? - pytamy jej dawnego szefa, który też nie widział dla niej miejsca w pro­gramach informacyjnych TVP. - Szczerze, ale boleśnie? Bo nam zależało na robieniu nowoczesnej telewizji, chcieliśmy nadać jej TVN-owski sznyt, do rozmów z politykami potrzebowaliśmy dziennikarzy z publicy­stycznym zacięciem, a nie tylko czytaczy. Ciocia Danusia [tak o niej mówią w TVP - red.] kompletnie do tego nie pasowała, jest zbyt przaśna - opowiada, zastrzegając ano­nimowość. Dodaje, że nie chciała przyjąć do wiadomości, że już kilka lat temu trze­ba było robić inną, bardziej nowoczesną telewizję. Danuta uważała się za gwiaz­dę i nie chciała się uczyć. Ktoś ironizuje, że jak na gwiazdę przystało, wchodziła rano do pracy głośnym krokiem z dwiema reklamówkami butów, bo nie wiadomo, które będą jej pasowały do stroju.
   Dopytujemy innego byłego szefa Dunin-Holeckiej, że może z tymi przesunię­ciami to chodziło też o jej poglądy, które w pełnej krasie ujawniły się po przejęciu telewizji przez PiS po ostatnich wyborach.
- Wiedziałem, że prezentuje prawicowy skręt, ale proszę mi wierzyć, że właści­wie politycy każdej opcji lubili przycho­dzić do niej do studia, od prawa do lewa, bo po pierwsze, ona ma bardzo ciepłą osobowość, a po drugie i ważniejsze, oni wiedzieli, że to będzie dla nich komforto­wa rozmowa, że nie padną żadne trudne pytania. Ja inaczej widzę rolę dziennikarza Ktoś przy pl. Powstańców Warszawy wspo­mina, że kiedy Tomasz Sandak, szef nowo powstałej Telewizyjnej Agencji Informa­cyjnej, zdecydował w 2013 r. o przenie­sieniu Dunin-Holeckiej z anteny TVP Info na stanowisko wydawcy, wstawił się za nią Leszek Miller. Ostatecznie wychodziła sobie u Mariana Zalewskiego, człowieka z nadania PSL, odpowiedzialnego za tele­wizję regionalną, prowadzenie programów w TVP3 („Echa dnia” i „Dziennik Regio­nów”). To ją bolało, bo uważała, że jest po­niżej jej możliwości. Zawsze miała parcie na szkło, a praca na zapleczu jej nie inte­resowała. Choć umiała sobie ułożyć relacje z politykami wszelkiej maści, najpewniej czuje się, kiedy stery w TVP dzierży PiS. Piotr Maślak, dziś dziennikarz TOK FM (przez kilka lat, do czasu „dobrej zmiany”, związany z TVP), wspomina krótką rozmowę z Dunin-Holecką, kiedy po dwóch latach ostatnich rządów PO sondaże zaczęły być bardziej łaskawe dla PiS. - Dowiedziałem się o tych sondażach od Danusi na fotelu u telewizyjnych fryzjerów, bo ja nie patrzy­łem na moją pracę w telewizji przez pry­zmat sondaży partyjnych. Ona powiedziała coś bardzo zaskakującego, a mniej więcej było to pytanie, czy już szukam sobie nowej pracy, bo widzę przecież, co się dzieje - opo­wiada. I dodaje, że perspektywa obecno­ści bądź nie na antenie mocno łączyła się Dunin-Holeckiej z tym, która partia rządzi.

Ulubienica prezesa
- Ciocia Danusia czuje się teraz w TVP jak pączek w maśle i wcale nie nawiązuję do tego, że prezes z „Ucha prezesa" mówił do Jacka Kurskiego - cytując - że ma po­wiedzieć temu pulpetowi z „Wiadomo­ści", że jak nie schudnie, to ją zwolni. Ona skutecznie potrafi zawalczyć o swoje, jak o wywiad z Kaczyńskim czy z Dudą - opo­wiada osoba wciąż związana z TVP Zresz­tą podobno nawet się za tego pulpeta nie obraziła, ale potraktowała jako nobilitację, że została uznana za ważną. Obruszyła się za to, kiedy nie dano jej poprowadzić gali na Forum Ekonomicznym w Krynicy-Zdroju. O ten słynny już ostatni wywiad, w którym składała prezesowi PiS laurki, też zawalczyła skutecznie. Tego dnia w grafi­ku był wpisany Michał Adamczyk, ale Dunin-Holecka nie chciała oddać pola i grafik zmieniono. Kiedyś podobno interwenio­wała u Andrzeja Dudy, z którym łączą ją serdeczne relacje, by na wywiady przycho­dził tylko do niej. Diana Nowek, psycholog, ekspertka ds. mowy ciała, która zajmuje się badaniem mikroekspresji, analizuje roz­mowy Dunin-Holeckiej: - Pani redaktor trudno jest utrzymać dziennikarską pokero­wą twarz, a tym samym być obiektywną dla odbiorcy. Gdy jest mowa o opozycji, często pokazywanymi emocjami są dezaprobata, pogarda lub awersja. Analizując nagrania, łatwo zaobserwować, że największą sym­patią obdarzany jest Jarosław Kaczyński. Jej głos staje się cieplejszy i bardziej mięk­ki, a pytania zadawane są z uśmiechem. Nawet oczy pozostają uśmiechnięte przez większość wywiadu. Emocje, które jej towa­rzyszą, wskazują na głęboki podziw i sza­cunek, wręcz próbę obrony prezesa przed negatywnymi opiniami, np. gdy nie chce dosłownie podać, co zagraniczne media pisały o Marszu Niepodległości. Dodaje, że widzi tu ciekawą mieszankę emocji, jaką jest radość z bliskości uwielbianej osoby, podziw dla jej dokonań oraz strach przed jej zranieniem (lub wybuchem złości), może to trochę przypominać zachowanie zakochanej kobiety lub pełne oddanie dla władzy i charyzmy wodza.
   Komfortowo czują się też goście Dunin-Holeckiej w programie „Oczy w oczy” w TV Polonia. „To nie ja przeprowadzam świetne wywiady, ale to są świetni goście. Z tymi gośćmi to czysta przyjemność (...) ja tylko kieruję, kiedy zaczynamy, a kiedy kończymy” - mówiła dziennikarce MTV24. Marszałka Senatu Stanisława Karczew­skiego witała: „Przeciwników pokonuje siłą spokoju i wręcz nadludzką cierpliwo­ścią”; Beatę Szydło: „Jeśli chodzi o proble­my, to woli je rozwiązywać, niż popadać w kłótnie i spory”; senator PiS Annę Anders: „Dziś porozmawiam z osobą niezwykle otwartą, życzliwą, piękną, o nienagannych manierach”; o ministrze zdrowia Kon­stantym Radziwille: „Nasz dzisiejszy gość to prawdziwy książę”; i wreszcie o Mariuszu Błaszczaku: „Człowiek niezwykle uprzejmy i opanowany”. Jej uprzejmość, przez nie­których nazywana brakiem profesjonali­zmu, ostatnio zirytowała nawet wydawcę.
- Ona ma taki zwyczaj mówić do polityków „chciałabym zapytać" i wydawca już tego nie wytrzymał i krzyknął: „Danusia, ty się nie bój, ty pytaj!" - opowiada osoba z TVP
   Kiedy pytamy osoby dobrze zorien­towane w newsroomie „Wiadomości” o trzech prowadzących, mówią, że Michał Adamczyk ułoży się z każdą władzą, byle­by błyszczeć na ekranie za dobre pienią­dze na koncie (teraz za 40 tys. zł pensji).
- To był dla mnie szok, co się z nim stało, on nie ma prawa nazywać się dziennikarzem, i trudno mi to mówić, bo naprawdę byli­śmy dobrymi kumplami - opowiada jedna z nich. Dodaje, że to typ Ewy Bugały, któ­ra dla telewizyjnej sławy i pieniędzy zrobi prawie wszystko. A Krzysztof Ziemiec? - On ma prawicowe poglądy i rodzinę na utrzy­maniu. On cierpi najbardziej, bo jemu ten typ dziennikarstwa nie bardzo odpowiada. Cóż, widocznie uznał, że nie ma wyjścia, i trwa. O Dunin-Holeckiej prawie wszyscy nasi rozmówcy mówią to samo: że zawsze marzyła o byciu pierwszą gwiazdą „Wia­domości” i że jest autentyczna w swoim politycznym zaangażowaniu, bo myśli tak jak PiS. Nie pracuje dla pieniędzy, bo mąż i tak zarabia więcej od niej, więc nie o byt rodziny jej chodzi. Przez dwa lata TVP pod obecnymi rządami publika „Wiadomości” spadła z 3,4 mln we wrześniu 2015 r. do 2 mln obecnie. Ale dopóki przy Woronicza trwać będzie PiS, to Dunin-Holecka będzie spełniać swoje marzenie, choć jakoś słabo się to ma do tego, co mówiła w katolickim tygodniku: „Najbardziej cenię w życiu prawdę i odwagę”.
Anna Dąbrowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz