środa, 4 stycznia 2017

Z ojca - przedsiębiorca



Nie było bardziej udanego roku w 25-letniej historii biznesowej działalności ojca Tadeusza Rydzyka niż ostatni. Bo chyba nigdy tak niewielu nie dostało od państwa tak wiele w tak krótkim czasie.

Wyrazy wdzięczności dla redemptorysty zaczęły płynąć na długo przed nastaniem „dobrej zmia­ny”. Jeszcze w 2014 r. PiS wyceniło wsparcie ze strony ojca Tadeusza i jego mediów zaledwie na 81 tys. zł. Ale już w roku wyborczym suma, która zasiliła konto kierowanej przez o. Rydzyka funda­cji Lux Veritatis (Światło Prawdy), zwięk­szyła się ponad trzykrotnie - do 286 tys. zł.
   To był jednak tylko wątły strumień, który na początku tego roku zamienił się w rwącą rzekę. Bo - jak powiedział Jarosław Kaczyń­ski na zeszłorocznych obchodach rocznicy założenia Radia Maryja, które odbyły się trzy tygodnie po zaprzysiężeniu rządu PiS - „bez Ciebie, Ojcze Dyrektorze, nie byłoby tego zwycięstwa”. Pierwsza próba okaza­nia prawdziwej wdzięczności kapelanowi „dobrej zmiany” okazała się falstartem. Poprawka do ustawy budżetowej, złożona przez szefa klubu PiS Ryszarda Terleckie­go, a przewidująca odebranie 20 min zł teatrom i przekazanie ich Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, równie szybko została wycofana, jak się po­jawiła. A to dlatego, że taka dotacja byłaby złamaniem prawa.
   Później szło już gładko i z rozmachem. Nadzorowany przez bliskiego Rydzykowi ministra środowiska Jana Szyszkę Naro­dowy Fundusz Ochrony Środowiska i Go­spodarki Wodnej wypłacił Lux Veritatis 26 min zł. To suma, której redemptorysta domagał się za zerwanie w 2007 r. umowy na dofinansowanie odwiertów geotermal­nych, którą podpisał NFOŚiGW za rządów Jarosława Kaczyńskiego. Sprawa trafiła do sądu, proces trwał przez cały okres władzy PO, aż w końcu Fundusz - już po „dobrej zmianie” - zgodził się na ugo­dę. O. Rydzyk wspaniałomyślnie zrezy­gnował z 14 min zł odsetek.
   Strumień z pieniędzmi pompowanymi w kierunku Torunia zaczął płynąć wart­kim nurtem. Minister Zbigniew Ziobro dał 3 mln zł WSKSiM na szkolenia prokurato­rów i sędziów, a ponad 800 tys. i 300 tys. zł w ramach różnych programów dorzucili jej jeszcze szef MSZ Witold Waszczykowski i Jan Szyszko, któremu nie przeszkadza­ło, że wraz z córką jest tam wykładowcą. Swoje dostała także TV Trwam -140 tys. zł na promocję czytania - i po raz kolejny Lux Veritatis - 200 tys. zł od MSZ w ra­mach współpracy w dziedzinie dyploma­cji publicznej. W sumie - jak wyliczyła PO w ramach akcji „Dług wdzięczności” - róż­ne przedsięwzięcia ojca Rydzyka od lutego do października dostały zastrzyk w wy­sokości prawie 30,5 min zł. I to zapewne nie koniec, bo plany, a w związku z tym i potrzeby, ma redemptorysta duże. Tak duże, że nie lubi się dzielić tym, co dostaje, z nikim, nawet z zakonnymi współbraćmi. Wszystko, co dostał od rządu, zasiliło fun­dację, szkołę i telewizję, a więc podmioty, nad którymi ma pełną kontrolę. I pełen dostęp do ich kont.
   Ojciec Rydzyk nie czuje się jednak spe­cjalnie wyróżniony. Wręcz przeciwnie. Niedługo po nagłośnieniu przez media zawarcia ugody przez NFOŚiGW z Lux Veritatis duchowny zabrał głos na ła­mach „Naszego Dziennika”. „Powtarzają w swych mediach o dawaniu ojcu Rydzy­kowi milionów - to następne kłamstwo”, które zdaniem duchownego z Torunia „ob­liczone jest bardzo sprytnie na odebranie dobrego imienia”. Bo przecież „były na te i inne projekty pieniądze w poprzednim rządzie. Nie wszystkie te projekty były ujawniane dla ogółu Polaków, natomiast jeśli nawet były, to nigdy tamte rządy nie przyznały nam środków (...). Komu przy­znawali? Na jakie miliardy popełniano nad­użycia? Coraz bardziej wychodzi to na jaw. Dopiero w tym rządzie wszystkie projekty są jawne. Każdy może ubiegać się o nie, jeśli spełnia kryteria”.

Przez 25 lat działalności zaradny re­demptorysta stworzył szeroką sieć powiązań gospodarczych w formie spółek, fundacji i stowarzyszeń, któ­rymi kieruje on sam lub jego ludzie. Wbrew temu, co może niektórzy sądzą, o. Rydzyk nie jest właścicielem Radia Maryja, czyli rozgłośni, którą kieruje od ćwierćwiecza i która dała mu popu­larność i polityczne wpływy. „Katolicki głos w twoim domu” formalnie należy do Warszawskiej Prowincji Redempto­rystów, która jest również posiadaczem koncesji na nadawanie.
   Podobnie jest z „Naszym Dziennikiem” - choć o tyle inaczej, że w tym przypadku redemptorysty nie łączą żadne formalne więzy z tym tytułem. Przeglądając nu­mery gazety, można odnieść całkowicie odmienne wrażenie nie tylko ze względu na stałą obecność na łamach Tadeusza Rydzyka i ludzi związanych z Radiem Maryja, ale również na liczbę nawiązań do toruńskiej rozgłośni, TV Trwam i in­nych przedsięwzięć redemptorysty. For­malnym wydawcą gazety jest spółka Spes, w całości należąca do redaktor naczelnej Ewy Nowiny-Konopki. Do dziś zresztą nie wiadomo, skąd ta 46-latka z mazurskiej wsi wzięła 18 lat temu pieniądze na rozkrę­cenie medialnego przedsiębiorstwa. Tak samo jak nie wiadomo, skąd ojciec doktor Tadeusz Rydzyk miał pieniądze na utwo­rzenie w 2001 r. Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, kuźni kadr, którą rządzi niepodzielnie jako jej założyciel, a w latach 2001-06 także jako rektor. Jest w niej władcą absolutnym.

Sam Rydzyk zasiada we władzach dwóch fundacji: Nasza Przyszłość (jako członek Komisji Rewizyjnej) oraz Lux Veri­tatis. Pierwsza, założona w 1995 r., zajmuje się działalnością edukacyjną, wydawniczą i wysyłkową. Jej sztandarowym produk­tem jest miesięcznik „W naszej Rodzinie” (w domyśle: w rodzinie Radia Maryja), przeznaczony dla słuchaczy i sympatyków toruńskiej rozgłośni. Cena przystępna - 7,20 zł. W środku najnowszego numeru m.in. rozmowa o symbolice opłatka, wy­wiad z duchownym, specjalistą „w dziedzi­nie radosnego głoszenia Bożych prawd”. Do tego porady prawne, żywieniowe, przepisy kulinarne. Wśród stałych autorów m.in. ojciec Piotr Dettlaff, kanclerz WSKSiM, oraz Madzia Buczek, słynna spikerka Radia Maryja i założycielka podwórkowych kółek różańcowych dzieci.
   Fundacja Nasza Przyszłość przez spółkę o tej samej nazwie - obiema zresztą kieruje ojciec Grzegorz Moj, redemptorysta znany z Radia Maryja i TV Trwam - prowadzi rów­nież sklep internetowy Splendor24. pl, któ­ry oferuje produkty z kilkunastu kategorii. Przede wszystkim książki, w sumie ponad 4 tys. pozycji, głównie religijnych, ale też politycznych oraz historycznych. Oczy­wiście prezentujących wizję świata bliską toruńskiemu redemptoryście. Do tego pły­ty z muzyką, filmami oraz audiobookami (w tym „Niebezpieczne związki Bronisła­wa Komorowskiego” Wojciecha Sumlińskiego, które okazały się zlepkiem frag­mentów splagiatowanych m.in. z książek MacLeana, Chandlera, Steinbecka, a nawet Coelho). Z katalogu „Dieta św. Hildegardy” można wybrać różne rodzaje nalewek - z miętą, dziewanną czy fiołkiem. Są też oleje lecznicze, sok z brzozy oraz różne ro­dzaje toruńskich pierników.
   Ciekawą, ale i dość tajemniczą czę­ścią działalności Naszej Przyszłości, jest prywatne liceum i gimnazjum w Szczecinku, które - w związku z planowaną re­formą edukacji - uruchamia właśnie na­bór do szkoły podstawowej. Tajemniczą, bo ze strony internetowej szkoły trudno się dowiedzieć nie tylko, kto jest jej wła­ścicielem, ale też nawet kto jest dyrekto­rem. W zakładce „kontakt” znajdujemy tylko mail, dwa numery telefonów i ad­res. To istotna wskazówka, bo dzięki niej można sprawdzić, że szkoła jest położona naprzeciwko kościoła św. Ducha, którym zarządzają redemptoryści.
   Skąd się wzięła szkoła powiązana z dy­rektorem Radia Maryja w odległym od To­runia Szczecinku? Odpowiedzi na to pyta­nie trzeba szukać w biografii o. Rydzyka, który na przełomie lat 70. i 80. pracował w szczecineckim klasztorze i dał się za­pamiętać jako niezły organizator, który mocno zalazł za skórę władzy. Założył Klub Inteligencji Katolickiej, wieszał krzyże w miejscowej szkole, ale organi­zował także imprezy z udziałem znanych aktorów sympatyzujących z Solidarno­ścią. Na zaproszenie Rydzyka w niewiel­kim miasteczku na Pomorzu wystąpili m.in. związana ze stołecznym Teatrem Dramatycznym Halina Mikołajska czy po­pularni satyrycy Jan Tadeusz Stanisławski oraz Jacek Fedorowicz.
Bardziej znana od Naszej Przyszłości jest kierowana osobiście przez o. Rydzyka fun­dacja Lux Veritatis. Ten założony w 1998 r. podmiot funkcjonuje przede wszystkim jako właściciel telewizji Trwam. Zresztą obie fundacje funkcjonują pod tym sa­mym, warszawskim adresem, czyli Lesz­no 14. Fundacja prowadzi również księ­garnię internetową, ostatnio zaś zbierała datki na budowę jednej ze sztandarowych inwestycji o. Rydzyka - otwartego w maju kościoła Maryi Gwiazdy Nowej Ewangeli­zacji i św. Jana Pawła II.
   To najbardziej zasobne ze wszystkich przedsięwzięć ojca dyrektora. Według „Faktu” w latach 2012-15, a więc jeszcze przed wielomilionową ugodą z NFOŚiGW, Lux Veritatis zarobiła aż 52 min zł, co daje średnio 13 min zł zysku rocznie. Nie jest jednak jasne, czy do jej aktywów nie zalicza się promesa kredytu bankowego od SKOK w wysokości 15 min zł, który fundacja zacią­gnęła, by móc sfinansować uruchomienie nadawania na cyfrowym multipleksie. Ale nawet jeśli tak jest, to i tak zostaje jeszcze 37 min zł, czyli rocznie 9,2 min zł. A do tego majątek wart grubo ponad 100 min zł.

W zarządzie fundacji słynny redempto­rysta zasiada razem z innym zakonni­kiem o. Janem Królem, swoją biznesową prawą ręką, oraz Lidią Kochanowicz-Mańk, inną jego zaufaną, która pełni funkcję dy­rektor finansowej LV Ale to ten pierwszy - nazywany kasjerem Radia Maryja - jest głównym przedstawicielem zakonnika z Torunia w jego biznesowych przedsię­wzięciach, ciesząc się jego niegasnącym zaufaniem. Ojca Króla odszukać można w zarządach pięciu podmiotów związa­nych ze swym najbardziej znanym konfratrem - dwóch fundacjach i trzech spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością. Oprócz Naszej Przyszłości i Lux Veritatis jest preze­sem Bonum i Geotermii Toruń oraz wice­prezesem Polskich Sieci Cyfrowych.
   Najciekawsza z nich jest Bonum, która w całości należy do ojca Króla. Czym zaj­muje się firma? Nie jest łatwo odpowie­dzieć na to pytanie. Spółka ma dwa adresy - oprócz tego samego, w którym działa Lux Veritatis i Nasza Przyszłość, także w biurow­cu na warszawskiej Woli, odległym o kilka kroków od siedziby redemptorystów - nie ma za to choćby skromnej strony w internecie. W punkcie „Przedmiot działalności” w Krajowym Rejestrze Sądowym wyszcze­gólnionych jest dziesięć pozycji, wśród nich m.in. sprzedaż hurtowa sprzętu elek­tronicznego i telekomunikacyjnego oraz części do niego, prowadzenie hoteli oraz zarządzanie nieruchomościami, produkcja filmów i nagrań wideo czy „pośrednictwo w sprzedaży czasu i miejsca na cele rekla­mowe w radio i telewizji”. Z ostatniego dostępnego sprawozdania finansowego za 2014 r. wynika, że firma balansuje na grani­cy rentowności. W 2014 r. przyniosła nawet stratę 100 tys. zł.
   Najbardziej znanym i chyba jedynym widocznym efektem działalności Bonum jest działająca od pięciu lat sieć telefonii komórkowej „W naszej Rodzinie”, stwo­rzona z myślą o słuchaczach Radia Maryja i widzach TV Trwam, by mogli za darmo dzwonić do ich studiów. Zaoferowano im też jedne z najniższych stawek na rynku - 17 gr za minutę połączenia na telefony stacjonarne (27 gr na komórkowe poza sie­cią). Udziałowcem operatora „W naszej Ro­dzinie” - ulokowanej kilkaset metrów dalej firmy Polskie Sieci Cyfrowe - jest właśnie Bonum, która ma w niej około jednej trze­ciej udziałów. Sądząc po sprawozdaniach finansowych z ostatnich lat, PSC mają się całkiem nieźle - w 2014 r. po raz pierwszy przyniosła niewielki zysk (44 tys. zł), choć sądząc po innych wskaźnikach, choćby przychodów ze sprzedaży (w wysokości 457 tys. zł), kokosów nie przynosi.
   Daje za to inne korzyści, będąc bizneso­wym łącznikiem z innymi firmami o pro­filu katolicko-narodowym i powiązanymi z nimi politykami. Współwłaścicielami PSC są przede wszystkim zarejestrowane w Luk­semburgu SKOK związane z senatorem PiS Grzegorzem Biereckim oraz fundusz inwe­stycyjny Magna Polonia, który-jak można dowiedzieć się z jego strony internetowej -angażuje się w projekty m.in. „związane z nowymi technologiami, rozbudową in­frastruktury, informatyką, IT, Internetem”. Bardzo ciekawie wygląda skład jej rady nadzorczej, w której zasiadają m.in. Prze­mysław Wipler, kiedyś w PiS, dziś u Janusza Korwin-Miklcego, Bogusław Piwowar, czyli członek władz TVP z nominacji SLD, oraz związany z narodowcami Marian Szołucha, za czasów pierwszego rządu PiS rzecznik obsadzonego przez Ligę Polskich Rodzin resortu gospodarki morskiej. Dziś, obok zaufanej Jarosława Kaczyńskiego Janiny Goss, zasiada w radzie BOŚ Banku.
   Wróćmy jednak do ojca Jana Króla. 56-letni redemptorysta pilnuje interesów o. Rydzyka również w najgłośniejszym jego przedsięwzięciu ostatnich lat, czyli spółce Geotermia Toruń, której prezesuje. Właści­cielem firmy jest Lux Veritatis, której z kolei - przypomnijmy - szefuje sam ojciec dy­rektor. Najnowsze plany spółki i jej właści­ciela przewidują budowę rurociągu, który dostarczałby ciepło z wód geotermalnych do toruńskich osiedli i miasteczka uniwer­syteckiego. To radykalna zmiana planów, które zakładały budowę Term Toruńskich, czyli ośrodka rekreacyjnego zasilanego wodami geotermalnymi. Cztery lata temu „Nasz Dziennik” poinformował nawet, że zostało wydane pozwolenie na budowę i prowadzone są przygotowania do rozpo­częcia inwestycji. I choć w 2014 r. marsza­łek województwa kujawsko-pomorskiego zezwolił też na wydobycie wód termalnych (na godzinę 320 m sześć, wody o tem­peraturze 60 st. C), nic z tego do dziś nie wyszło. I mimo 26 mln zł z NFOŚiGW nie zapowiada się, by coś w tej sprawie szybko się zmieniło.

Ale zasilony gotówką z budżetu pań­stwa Tadeusz Rydzyk snuje kolejne wizje. Chce np. kręcić filmy. Pierwszy - „Zerwany kłos”, opowiadający o życiu błogosławionej Karoliny Kózkówny, zamor­dowanej podczas próby gwałtu przez car­skiego żołnierza - jest już gotowy i na po­czątku roku ma wejść do kin.
   Jak można przeczytać na stronie interne­towej „Zerwanego kłosa”, twórcami filmu są „studenci i absolwenci Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, a także wyrastający z niej pracownicy TV Trwam” (w szkole studiował jego reżyser Witold Ludwig). Producentem filmu była Lux Veritatis, sfinansowała go natomiast fundacja Nasza Przyszłość jako „wotum wdzięczności za dar spotkania z Ojcem Świętym Franciszkiem w Polsce podczas Światowych Dni Młodzieży”. Według o. Rydzyka produkcja kosztowała „oko­ło 550 tys. zł”. Skąd pieniądze? Z 1 proc. odpisu przekazanego na fundację przez podatników. Fundację stać na taki gest, bo jest jedną z najhojniej tą drogą obda­rowywanych. W 2015 r. zebrała 4,9 min zł, prawie o 800 tys. więcej niż WOŚP Jurka Owsiaka, co dało jej 11. miejsce wśród po­nad 8 tys. organizacji pożytku publicznego mających prawo do 1 proc.
   Tadeusz Rydzyk daje jasno do zrozumie­nia, że to nie koniec. Dzień po premierze „Zerwanego kłosa” „Nasz Dziennik” ogło­sił na pierwszej stronie, że film „może stać się bazą do powstania katolickiej wytwórni filmowej”. Pytany o to przez dziennikarkę gazety, nie potwierdził co prawda, ale nie pozostawił wielu wątpliwości: „Marzeń mam wiele, nie chcę na razie o nich mó­wić, aby mogły się ziścić. Myślę, że trzeba się bardzo spieszyć. Bo ten walec niszcze­nia kultury i Narodu przychodzi do Polski bardzo szybko”.
Zatrzymać go może oczywiście jedynie ojciec Rydzyk i jego - zasilane przez po­datników - projekty. Przecież - jak pisał w „ND” - „tego nie zabierzemy do grobu, to wszystko jest nie dla nas, ale na chwałę Bożą i dla dobra Ojczyzny i ludzi. Może dla­tego tak Zły się denerwuje”.
Grzegorz Rzeczkowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz