środa, 14 grudnia 2016

Cichy cień



Witold Olech pracował dla Zbigniewa Ziobry i Andrzeja Dudy, a dziś jest głównym doradcą premier Beaty Szydło. Choć jego nazwisko prawie nikomu nic nie mówi, to znaczy coraz więcej.

Anna Dąbrowska

Szeregowi posłowie PiS pytani o Witolda Olecha (rocznik 1973) zastygają w zamyśleniu i odpo­wiadają pytaniem: a kim on jest? Tylko ci dobrze zorientowani w kuluarowym życiu Kancelarii Premie­ra mówią więcej i podkreślają, że Olech jest ważny w otoczeniu premier Szydło. Od trzech miesięcy jest jej głównym do­radcą. Czym konkretnie się zajmuje?
O tym na stronach KPRM ani słowa.
   Olech, zajmujący gabinet vis-a-vis rzecz­nika rządu Rafała Bochenka i obok Elżbie­ty Witek, szefowej gabinetu politycznego premier, jest jedną z kluczowych postaci.
- Dołączył do zespołu, bo brakowało nam kogoś, kto potrafi analizować nastroje społeczne, wskaże trendy - mówi minister z KPRM. Elżbieta Witek, koleżeńsko i poli­tycznie silnie związana z Szydło, pilnuje jej kalendarza, dba o to, by ministrowie rapor­towali realizację programu. Bochenek, co­raz chętniej chodzi do mediów i jest ustami Szydło, a Paweł Szefernaker od niedawna koordynuje prace rzeczników i od dawna chętnie sięga po nowe technologie, by kre­ować wizerunek rządu w mediach społecznościowych. Rzeczywiście brakowało tu kogoś, kto nie zajmuje się bieżączką, ale ma ucho społeczne i w zależności od tego, co usłyszy, profiluje przekaz szefowej rzą­du. Szydło ma świadomość, że dziś chroni ją lojalność względem Jarosława Kaczyń­skiego i wysoka popularność, którą wi­dać we wszystkich sondażach zaufania do polityków. Ufa jej 57 proc. Polaków, nie ufa 31 proc., a rozpoznają wszyscy. Aby wzmacniać tę popularność, potrzebowała kogoś takiego jak Olech.

   Od Ziobry do Szydło
   Jeden z naszych rozmówców porównuje pozycję Olecha przy Szydło do tej, którą zajmował Ostachowicz przy Tusku. - Ale z tym zastrzeżeniem, że Witek Olech nie ogarnia tematów związanych z kolorem garderoby premier, ale tylko te konceptualno-badawcze. Premier bardzo mu ufa. Usytuowanie Ostachowicza i Olecha jest podobne, obaj tuż przy szefie rządu, ale zawsze w cieniu. Formalnie obaj na dość niskich stanowiskach, w rzeczywistości prawie najważniejsi. Olech nie udziela wywiadów, nie spotyka się z dziennikarza­mi, kiedy widzi fotoreporterów, odwraca głowę, w internecie jedno jedyne zdjęcie, które sam wrzucił na Facebooka.
   Jego nazwisko pojawiło się w mediach w felietonie Michała Szułdrzyńskiego w „Rzeczpospolitej”, opublikowanym zaraz po Czarnych Protestach i aferze z przetargiem na caracale, zatytułowanym „Czy Szydło uratuje rząd PiS”. Publicysta napisał, że „Premier wykorzystuje swoją popularność do tego, by ratować wize­runek obozu rządzącego. Być może jest to efekt wzmocnienia przez Szydło swe­go otoczenia. Od września jej głównym doradcą został Witold Olech, ceniony w branży specjalista ds. wizerunku”. Ale ludzie z branży niewiele potrafią o nim powiedzieć, nie znają go. W internecie znajdujemy jeden komentarz Olecha. W rozmowie z Wirtualną Polską w 2014 r. stwierdził, że „powrót Schetyny do rządu poprawi wizerunek Platformy”.
   Skąd Olech wziął się w polityce? W 2000 r. skończył psychologię na Uniwer­sytecie Jagiellońskim. Na studiach odbył krótki staż u posła z Krakowa Pawła Grasia, wtedy związanego z AWS. Na uczelni poznał Witolda Ziobrę, brata dzisiejszego ministra sprawiedliwości. Zbigniew Zio­bro przygotowywał się do pierwszej kam­panii parlamentarnej PiS w 2001 r., a brat pomagał mu organizować ludzi do wy­borczej harówki. Olech stawił się na po­kładzie, wymyślał hasła i strategię wybor­czej komunikacji. Już wtedy bardziej był od wymyślania niż kampanijnej logistyki. Ziobro został posłem z jednym z najlep­szych wyników w Polsce. I właśnie przy nim Olech zaczął budować swoją markę. Od tamtego czasu pozostaje w orbicie PiS.
   - Zna się na polityce, na marketingu po­litycznym, czuje, co jest społecznie ważne, ale to nie jest specjalista do wynajęcia. On nie mógłby pracować dla ludzi, z którymi politycznie się nie zgadza - mówi Patryk Salomon, redaktor naczelny portalu Love Kraków.
   Olech pochodzi z podtarnowskiej wsi, a wychowywali go rodzice o tradycyjnych, konserwatywnych poglądach. Komuś opo­wiadał, że dwóch jego przodków zginęło na frontach pierwszej wojny światowej. Po studiach na stałe osiadł w Krakowie. Nie przepada za stolicą, ale do stolicy Ma­łopolski jeździ rzadko. - Nie jest żonaty, nie ma dzieci, za to w Warszawie ma ogrom roboty - mówi jego znajomy Olech cztery lata spędził w diecezjalnym seminarium duchownym w Tarnowie, ale uznał, że ka­płaństwo to nie jest droga dla niego.

   Budowniczy świadomości
   Relacje z Beatą Szydło budował z cen­trum dowodzenia PiS w Małopolsce. Ona była szefową okręgu, on pracował w kra­kowskim Biurze Zarządu Okręgowego partii. Ona zwraca się do niego per Witku, ale on, jak relacjonują współpracownicy premier, w oficjalnych sytuacjach zawsze mówi „pani premier”. - Kiedyś robiłem wywiad z posłem PiS, dziś już ministrem infrastruktury i budownictwa, Andrze­jem Adamczykiem i pamiętam, że Olech był obecny, wiedziałem, że to ktoś ważny - mówi Piotr Ogórek, dziennikarz „Ga­zety Krakowskiej”. Olech autoryzował też wywiady Kaczyńskiego dla lokalnych mediów. Pracował w biurze europosła Andrzeja Dudy. To szara eminencja kra­kowskiego PiS, zaraz obok Michała Cie­chowskiego, kiedyś asystenta Andrzeja Dudy, dziś ważnej persony w centrali partii przy Nowogrodzkiej.
   - Witold Olech nie jest członkiem PiS, ale wiem, że poglądy ma takie jak my. Jest kompetentnym doradcą i byłem pew­ny, że dojedzie do Warszawy, aby praco­wać z panią premier - reklamuje kolegę Ciechowski. Inny nasz rozmówca zwraca uwagę, że ci, dla których pracował w Kra­kowie, są dziś na wysokich stanowiskach w Warszawie: Szydło premierem, Duda prezydentem, Adamczyk i Ziobro mi­nistrami. W eurokampanii wspierał też pomysłami Adama Bielana, dziś wice­marszałka Senatu. Znajomy Olecha za­pamiętał, że Olech pewnie nie przypisze sobie tych zasług, ale prawda jest taka, że był dla każdego z wymienionych czymś w rodzaju jednoosobowego think tanku.
   Kilka razy usłyszał propozycję star­tu w wyborach, ale wolał pracować na drugim planie. Lubi mieć realny wpływ na rzeczywistość, coś kreować, wymyślać, a siedzenie w ławie poselskiej mocno ogranicza. Obecność w kręgach PiS da­wała mu pracę. - W połowie lat dwuty­sięcznych, kiedy PO i PiS były w koalicji samorządowej, spotykaliśmy się z Ole­chem w urzędzie marszałkowskim, odpo­wiadał za fundusze unijne - mówi radny PO Grzegorz Stawowy. Dodaje, że wtedy nie było większych różnic między partią Tuska i Kaczyńskiego, że to było zupełnie inne PiS niż dziś. Stawowy zapamiętał Olecha jako kompetentnego, wyważone­go człowieka od trudnej roboty Olech wy­kładał też psychologię polityki w Wyższej Szkole Biznesu w Nowym Sączu.
   Kiedy PiS pierwszy raz zdobywa władzę w kraju, Olech zostaje doradcą zarządu w państwowej spółce - Polskich Sieciach Elektroenergetycznych (dziś PGE). Potem kiedy Ostachowicz odchodzi ze spółki z funkcji dyrektora do spraw marketin­gu na głównego doradcę Tuska, to Olech przejmuje jego obowiązki. W 2009 r., kiedy PiS jest poza spółkami państwowymi, sam próbuje sił w biznesie. Razem z bratem miał budować w Limanowej Call Center i dać pracę 300 osobom, ale nie wyszło.
   Pod koniec 2012 r. PiS wysyła go do rady programowej TVP Kraków. Ale to w bran­ży energetycznej nazwisko Olech już coś znaczy i ci, którzy w niej siedzieli, wcale się nie dziwili, że to on został wicepre­zesem państwowej spółki Tauron Sprze­daż, która odpowiada za sprzedaż energii elektrycznej. Ostatniego dnia sierpnia odszedł bez odprawy i na dużo gorzej płatne stanowisko doradcy premiera.
   W archiwach prasowych znajdujemy taką jego wypowiedź jeszcze z czasu pracy dla PGE: „Celem kampanii jest skuteczne wprowadzenie marki PGE na rynek, budowa świadomości tej mar­ki wśród klientów, utrzymanie lojalności dotychczasowych klientów (...), a także pozyskanie nowych”. Gdyby litery PGE zastąpić nazwiskiem Szydło, to mamy definicję tego, co robi Olech dla pre­mier Szydło.
   Pracuje przede wszystkim dla niej, a nie dla całego rządu. Ministrowie nie mają podobno nawet jego komórki, a z premier rozmawia czasami kilka razy dziennie. Nie chodzi do mediów, nie jest politykiem. Szydło nie przepada za ludź­mi z temperamentem publicystycznym i medialnym. Olech przybrał taktykę - nie wychylać się, nie mówić za dużo - ale za­pytany, zawsze ma gotowe rozwiązania.

   Byle się nie wychylać
   Szydło ma świadomość, że musi dbać o wysokie słupki popularności i mówić to, co ludzie chcą usłyszeć. Bo im bardziej ludzie ją lubią, tym mniejsza pokusa Ka­czyńskiego, aby ją odwołać. - Premier koncentruje się na polityce społecznej. To, że kontrolę nad resortami siłowymi od­dała innym, bardzo ważnym politykom PiS, paradoksalnie sprzyja budowaniu jej pozycji - mówi polityk z jej otoczenia. Wyjaśnia, że Ziobro, Macierewicz czy Błaszczak wykonują kontrowersyjne ru­chy i oni biorą za to odpowiedzialność, a premier na tym nie ucierpi. Mówi, że Szydło nie bardzo przejmuje się też gadaniem o tym, że Kaczyński ma nad nią pełnię władzy, bo Polacy często stają po stronie ofiar i sympatyzują z nimi.
   Zanim Olech wprowadził się do gma­chu przy Alejach Ujazdowskich, premier delegowała go jako swojego przedstawi­ciela do Rady CBOS. Jako członek Rady może wnioskować o tematy badań son­dażowych. - Z udziałem pana Olecha odbyły się trzy posiedzenia Rady, jeszcze nie wnioskował o żadne badania, ale za­uważyłem, że jest uważnym słuchaczem i obserwatorem. Zabierał głos kilka razy i widać, że zna się na badaniach i rozpo­znaje nastroje społeczne - mówi jeden z członków 11-osobowej Rady. Witold Olech ma uchwycić, patrząc na badania, to, czego inni nie dostrzegają, dostarczać trafnych analiz i proponować oryginal­ne rozwiązania.
   Badanie CBOS z października poka­zało, że mniej więcej połowa ankieto­wanych za bardzo istotne w codziennej egzystencji uznaje spokój. Kaczyński za­powiedział, że koniec tego roku będzie politycznie burzliwy. - Witek Olech mówi czasami, że jako psycholog potrafi i lubi słuchać ludzi, a władza jest od tego, żeby realizować potrzeby wyborców. Ma ucho społeczne i może obrazić się za to porów­nanie, ale ma je tak, jak miał je Tusk - opowiada jego znajomy.
   Dziś Olech skupia się przede wszyst­kim na tym, żeby Beata Szydło była po­strzegana jako oaza spokoju, jako ta, która służy ludziom, a nie - jak powie­działa ostatnio podczas zjazdu Solidar­ności - „zapatrzonym w siebie elitom”. I za to Polacy mają ją dalej lubić i gwa­rantować dalsze premierostwo.
ŹRÓDŁO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz