Luksusowe
prostytutki z Hotelu Europejskiego poskarżyły się przed sądem nałamanie
konstytucji.
HELENA KOWALIK
Gość
zaczepiony w hotelowej kawiarni w Warszawie okazał się steranym już wiekiem
towarzyszem z Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Krakowie. Latem 1971 r. przyjechał
służbowo do Warszawy i nocował w Europejskim. Wieczorem zszedł do kawiarni.
Prostytutki, które jak zwykle siedziały przy drzwiach, zmobilizowała obfitość
trunków zamawianych przez gościa. Ponieważ nie reagował na ich przemarsz przez
salę (niby do toalety), dwie podeszły do stolika. Gość zapytał za ile i gdy
usłyszał stawkę, bardzo się zdenerwował i
opuścił kawiarnię.
Nazajutrz do dyrektora
Przedsiębiorstwa Hoteli Europejski-Bristol zadzwonił telefon z KC. - Co się tam
u was dzieje, towarzyszu! - grzmiał partyjny
funkcjonariusz. - Dziwki zaczepiają porządnych ludzi. W najbardziej
reprezentacyjnym hotelu Warszawy nie można spokojnie wypić kawy. Zróbcie z tym
porządek!
Następnego dnia dyrektor wydał
służbie z parteru zakaz wpuszczania kobiet lekkich obyczajów. Jeśli prostytutka
weszła już do hotelu z gościem zagranicznym, interwencja była zabroniona; Polska
potrzebowała twardej waluty. - Rozumiemy się?
dyrektor zapytał portierów, choć dobrze wiedział, że podobne instrukcje
dostali z SB.
Przez dwa-trzy dni rzeczywiście
„panienki” nie mogły się dostać do hotelu. Ubrani w kanarkowe liberie
portierzy zatrzymywali je, wysuwając jak szlaban rękę. Kobiety złorzeczyły,
odwoływały się do starej znajomości, opluwały lub kopały odźwiernych. Z czasem
zmieniły taktykę: na szybach hotelowego holu pojawiły się dolarowe banknoty
przytrzymywane od zewnętrznej strony przez przymilnie uśmiechnięte właścicielki
„zielonych” Portierzy poszli po rozum do głowy: skoro dyrektor ustanowił
rogatkę, to można brać myto za przymknięcie oka. Uzbrojeni w zarządzenie szefa
wymyślili zróżnicowany (w zależności od pory dnia) cennik nie tylko za otwarcie
niepożądanym gościom drzwi do hotelu, ale również do windy, kawiarni, salonu
fryzjerskiego.
Nie przewidzieli jednego: ofiary
ich wyzysku to nie były jakieś dworcowe cichodajki. Prostytutki dyżurujące w
kombinacie Europejski-Bristol należały do elity warszawskiego półświatka.
Kobiety miały szerokie, acz dyskretne, znajomości. Jedna z nich pożaliła się
klientowi, który był prokuratorem. A ten się oburzył. Co za bezprawie!
Prostytucja w Polsce Ludowej nie jest zakazana, natomiast czerpanie zysku z
nierządu - tak.
Klient poradził obsługującej go
damie, aby wraz z koleżankami napisały do prokuratury skargę na szantażystów z
hotelowej rogatki. I niech dołączą zdjęcia portierów szczególnie natarczywie
domagających się pieniędzy. On nada temu bieg.
PANI TU NIE WEJDZIE
Półtora roku później przed Sądem
Powiatowym Warszawa-Śródmieście rozpoczął się z oskarżenia publicznego proces
dziewięciu portierów i szatniarzy zatrudnionych w Hotelu Europejskim.
Prokurator zarzucił im czerpanie zysku z cudzego nierządu, za co groziła kara
więzienia od roku do dziesięciu lat. To był pierwszy tego rodzaju proces w PRL,
bardzo nagłośniony, w zatłoczonej ławie prasowej trzeba było upchnąć nawet
przedstawicieli „Słowa Powszechnego"
17 pań ubranych skąpo, jak do
pracy (co zdecydowanie ożywiło ponure mury sądu), stawiło się w charakterze
świadków. Ponieważ oskarżeni nie przyznawali się do egzekwowania haraczu - co
więcej, twierdzili, że widzą prostytutki po raz pierwszy - one w obszernych,
pełnych szczegółów zeznaniach starały się uprawdopodobnić sytuację, w jakiej
się znalazły z powodu pazerności swoich krzywdzicieli.
- Może pan Władzio mnie nie
poznaje, proszę wysokiego sądu, bo ja dla niego nie jestem Iwona S., jak tu
mnie wywołali, tylko Sikorka - pospieszyła z wyjaśnieniem ostro wymalowana
blondyna.
W ślad za Sikorką wszystkie
przesłuchiwane panie podały swoje ksywy: Śmieszka, Kulawa Monia, Matrona,
Izaura...
Na pytanie, czym się świadek
zajmuje, odpowiadały otwarcie, że nierządem. I nie mają zamiaru swej profesji
zmienić. - Byłabym głupia - podała szczerze do protokołu 19-letnia Izaura. -
Gdzie ja tyle zarobię? Po dwóch latach zgromadziłam na koncie PKO około miliona
złotych [średnia pensja w 1973 r. to 2800 zł - red.].
Gdy sąd przeszedł do stawek
dyktowanych przez portierów, emocje pokrzywdzonych rozgrzały wszystkich na
sali. Nie zawiodła się publiczność, którą ściągnęła chęć poznania pikantnych
szczegółów z życia klientów przebojowych panienek. Wśród których, jak wieść
niosła, były osoby znane w Warszawie.
Wszyscy usłyszeli, że za każde
wejście do hotelu, czy to przez drzwi kawiarniane, czy obrotowe do głównego
holu, trzeba było płacić portierowi stawkę 50-100 zł (do godziny 22.00) i 500
zł później. Bez tego portier zagradzał drogę wyciągnięciem ręki, decydując:
„Pani tu nie wejdzie” Gdy dostał swoje, mówił
nawet: „Dzień dobry”. Osobny cennik (pięć dolarów) obowiązywał za wejście na
piętro i zapukanie do gościa w pokoju.
Szatniarze za obsługę brali nie
jak od zwykłych konsumentów jeden złoty, tylko 20. Papierosy Pall Mail
kosztowały u nich nie 35 zł, ale 70. U kelnerów trzeba było wykupywać podwójne
bony konsumpcyjne. W kawiarni specjalnie kładli na stolikach szklane
popielniczki, żeby zobaczyć, czy są dla nich lewe pieniądze.
-0 To było, k..., nie do
wytrzymania, panie sędzio - wzburzona Izaura przestała się już liczyć ze
słowami. - Ja z tych 50 tys., które średnio wyciągam miesięcznie, musiałam im
oddawać aż 15, czysty rozbój. Przecież każdy gość hotelowy ma prawo do 22.00
przyjmować, kogo chce.
Kolejna prostytutka, domagając się
kary dla prześladowców, brała sąd na litość: - Ja mam dziecko, muszę pracować,
gdzie pójdę, bojki (w żargonie goście dewizowi), jeśli nie są gołodupcami,
zatrzymują się głównie w Europejskim albo w Bristolu. Dziany Hiszpan to nawet
zapłaci 100 papierów [żarg. dolarów - red.], choć stawka jest 30. Gdzie ja tyle
zarobię?
I z tego rozżalenia zamachnęła się
torbą na skulonego w ławie portiera. Nim woźny sądowy ją wyprowadził, zdążyła
krzyknąć oskarżonemu w twarz: - Cholerny esesmanie! Zgnijesz w mamrze!
Ten portier, Wacław W., był przez
„panienki” szczególnie znienawidzony za pazerność. W śledztwie obliczono, że
tylko w ciągu dwóch miesięcy wyciągnął od nich co najmniej 45,5 tys. zł, co na
rozprawie z jego inicjatywy skorygowano do 44,5 tys. zł. Sumy łapówek były
trudne do ustalenia, bo pokrzywdzone nie pamiętały, ile razy gościły w
Europejskim od 1969 r. do końca 1972 r., a ten okres obejmował akt oskarżenia.
MIAŁEM DO CZYNIENIA Z DEBILAMI
Portier Wacław W., oskarżony o
zyski w kwocie 71,1 tys. zł, po kilku rozprawach zaczął wreszcie rozpoznawać
wezwane na świadków bywalczynie Europejskiego. Ale nie przyznał się do
wymuszenia haraczy. Przeciwnie, przedstawiał się jako ofiara agresywnych
panienek. - Strach było wyjść, proszę wysokiego sądu, przed hotel, aby zająć
się gościem. Człowiek miał zajęte ręce bagażem, a tu znienacka dostał butem w
głowę. One groziły, że jeśli nie ustąpimy, obleją nas kwasem solnym. Myśmy się
ich tak bali, że na ulice wychodziliśmy tylko w grupie. Z tego ciągłego strachu
o życie Kazimierz S.,
najstarszy z nas, wpadł w nerwicę, musiał
dochodzić do zdrowia w sanatorium - zeznawał.
Inny portier, który też nie
przyznawał się do brania łapówek „od takich”, oburzył się. Przyczyny
zamieszania z prostytutkami upatrywał w zmianie pokoleniowej. Gdy nad wszystkim
czuwała doświadczona pani Mariola, nie było spięć między obsługą hotelu a
panienkami. Ale się zestarzała, musiała odejść. Bardzo kulturalne panie, które
pracowały przy jej boku, też zniknęły, bo albo wyszły za cudzoziemców, albo z
powodu wieku musiały się przenieść do lokali niższej kategorii. O zwolnione
miejsca zaczęły walczyć nowe - młode, często 16-let- nie. - I dla tych, proszę
wysokiego sądu, nie było już żadnych przeszkód. Stanąłem przy drzwiach
głównych, to przeskoczyły płotek w kawiarnianym ogródku albo weszły
przez zakład fryzjerski - narzekał.
- Niech pan sędzia zapyta go, ile
zarabia, skąd miał na willę i samochód - podpowiadała z ławy dla publiczności
Kulawa Monia.
Sąd przywołał świadka do porządku,
ale pytanie zadał. Okazało się, że zgodnie z widełkami płac, portierzy
zarabiali poniżej średniej krajowej: 1300 zł. Jednakże, o paradoksie, pod
naporem pytań prokuratora wyszło na jaw, że aby dostać tę robotę, trzeba się
było wykosztować na 30 tys. zł odstępnego.
Zeznający w sprawie dyrektor (był
świadkiem, choć zarządzenie o niewpuszczaniu prostytutek wydał bezprawnie) z
oburzeniem odciął się na sali sądowej od swoich pracowników: - Myślałem, że
portierzy w takim hotelu klasy lux, jakim jest Europejski, to najlepsi
z najlepszych. Gdy ich aresztowano, interweniowałem, przekonany, że zaszła
pomyłka. A tu się okazuje, że miałem do czynienia z debilami.
Prokurator w mowie końcowej akcentował
„widoczny w zeznaniach kobiet obiektywizm” podważający wersję oskarżonych. Sąd
skazał portierów Wacława W. i Kazimierza S. na dwa i pół roku więzienia.
Pozostali oskarżeni dostali wyroki niższe lub w zawieszeniu. Skazani musieli
też zapłacić grzywny od nielegalnego wzbogacenia się, sięgające nawet 60 tys.
zł.
Kobiety występujące w roli
świadków do Hotelu Europejskiego już nie wróciły. Przeniosły się do innych
warszawskich lokali: Kongresowej, Cristalu i Krokodyla.
A wkrótce podobny los jak
osądzonych już portierów spotkał obsługę parterową hotelu Warszawa, a pod
Wawelem hotelu Cracovia.
Wszędzie na świadków
powoływano panie, które zeznawały w sprawie korupcji w Europejskim, bo znały te
placówki z „gościnnych występów”
Krakowski proces był mniej nagłośniony,
gdyż wiele rozpraw utajniono. A to z powodu wezwanej na świadka w celu
obciążenia portierów prostytutki o ksywie Hejnalistka. Mówiąc o korupcji w
hotelu twierdziła, że wszystko działo się za wiedzą utajnionych pracowników
służb bezpieczeństwa, których wieczorem było co najmniej tylu, ile etatowej
obsługi, czyli ponad trzystu. I jeśli sąd sobie życzy, ona rozpozna tych panów
na zdjęciach. Jej już wszystko jedno i tak musi się wynieść z Krakowa. W tym
miejscu prokurator wniósł o wyproszenie publiczności z sali.
SZEJKOWIE Z EUROPEJSKIEGO
Portierzy z Europejskiego, chcąc zaszkodzić oskarżąjącym
ich prostytutkom, opowiedzieli o grasujących w hotelu dwóch mężczyznach,
którzy załatwiali panienkom kontakt z Arabami. Zarówno z tymi, którzy czasowo
przebywali w Warszawie, jak i z rozpustnymi szejkami, oczekującymi na „świeży
towar” z Polski. Prokurator otrzymał namiary na pewnego Syryjczyka oraz
Amerykanina polskiego pochodzenia. Groził im zarzut handlu żywym towarem.
Potwierdziło się, że obrotni
menedżerowie pornobiznesu, aby przekonać panie do wyjazdu za granicę, wpłacali
pewne kwoty na ich konto dolarowe i obsypywali prezentami z PEWEX-u. Portierzy twierdzili, że złapane na taką przynętę
młodziutkie kobiety przepadały bez śladu. Natomiast bardziej cwane, nie mąjące
zamiaru opuścić stolika w hotelowej kawiarni, kryły Syryjczyka, gdyż dzięki
niemu miały stały dopływ klientów z „petrodolarami” w portfelu. Postępowanie
przygotowawcze trzeba było jednak umorzyć, gdyż przesłuchiwane prostytutki
zaprzeczyły, jakoby miało dojść do uprowadzenia ich koleżanek do krajów
arabskich. Jeśli tam jechały, to z własnej woli. Na dowód do prokuratury
zgłosiła się rzekoma ofiara, aby opowiedzieć, jak miło spędziła wakacje w
pałacu pewnego szejka. Gdy po dziesięciu dniach zatęskniła za ojczystym krajem,
sponsor sprawił jej suknię od Diora, podarował magnetofon i opłacił bilet
lotniczy do Warszawy.
UWAGA, REMONT
Przeminęła uroda rezydentek
najbardziej luksusowych jeszcze w latach 80. hoteli w Polsce: Europejskiego i Cracovii. Same obiekty też się mocno postarzały.
Europejski pożegnał swoją dawną
świetność w lutym 2013 r. na balu purymowym. Nazajutrz zaczęły się
przygotowania do generalnego remontu. Początkowo mieli go przeprowadzić
spadkobiercy - rodziny Czetwertyńskich i Przeździeckich, które odzyskały swoją
dawną własność. Ale nie udało im się pozyskać inwestora i większość udziałów
kupiła szwąjcarska milionerka, współwłaścicielka koncernu farmaceutycznego
Roche. Koszty renowacji szacowane są na 65 min euro... Również na ruchomych
drzwiach Cracovii
zawisła kartka z nabazgranym napisem „remont”.
Ostatnich gości - dwoje Niemców - obsłużono w czerwcu 2011 r. Hotel kupiła
kielecka spółka Echo Investment z zamiarem postawienia
w tym miejscu biurowca lub centrum handlowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz