wtorek, 16 czerwca 2015

WSZYSCY LUDZIE KUKIZA



Byli już z Krzaklewskim, Lepperem i Giertychem. Byli z Kaczyńskim i Tuskiem. Jesienią do wyborów pójdą z Kukizem. Młodzi i oburzeni? Antysystemowi naczej.

WOJCIECH CIEŚLA

Bez struktur. Bez lokalnych lide­rów. Taki jest oficjalny pomysł Pawia Kukiza na dojście do wła­dzy. Kampanię zrobią mu ludzie, którzy skrzykną się przez internet. A następne wybory, według nowej ordynacji, wywalą scenę polityczną w kosmos.
To wersja, którą sztabowcy Kukiza sprzedają dziennikarzom. W rzeczywisto­ści ludzie Kukiza stoją w blokach już od kilku lat. Kim są antysystemowcy, którzy chcą jesienią iść po władzę?

Program? Po co?
Poniedziałek 8 czerwca, warszawski klub Hybrydy, spotkanie prawicowych dzien­nikarzy ze współpracownikami Pawia Kukiza - Patrykiem Hałaczkiewiczem i Robertem Raczyńskim, prezydentem Lubina. Od kilku dni w sieci pojawiają się teksty sugerujące, że to oni są spiritus movens ruchu Kukiza. Padają oskarżenia o manipulację, o wymyślenie Kukiza jako frontmana. O zasilanie kampanii wpła­tami od ludzi ze spółek samorządowych. O to, że ruch oburzonych nakręcają ludzie, którzy - jak Raczyński - od 20 lat są zwią­zani z polityką i tworzą lokalne układy.
Na scenie w Hybrydach festiwal bana­łów. Sądy i prokuratura źle działają, pro­cedury administracyjne są kompletnie nieżyciowe, urzędników jest zbyt wie­lu, system emerytalny nie do utrzymania. Program? Pojawi się pod koniec miesiąca.
Pod ścianą pilnie słucha Krzysztof Bosak, działacz Ruchu Narodowego.
Hałaczkiewicz mówi bez ogródek:
- Jego [Kukiza - przyp. red.] sukces w wy­borach samorządowych to był nasz son­daż. To był nasz fokus, że Paweł może być dobrym liderem politycznym, że może być akceptowany społecznie.
Hałaczkiewicz i Raczyński deklarują: z Kukizem idą po władzę. A ich ruch nie przekształci się w partię polityczną. Jedne­go nie mówią: kto i jak go tworzy? I dla­czego już na starcie są poważnie skłóceni?
Pod koniec czerwca w Lubinie odbędzie się zjazd mchów okołokukizowych. Już kil­ka tygodni przed nim wiadomo, że będzie gorąco. Piotr Rybak, szef jednego z trzech nienawidzących się odłamów Oburzo­nych, 8 czerwca przesłał działaczom list, jaki skierował do Halaczkiewicza i Ra­czyńskiego, oficjalnych sztabowców Kukiza: „Szanowni Panowie, chciałbym Panom nadmienić, a jednocześnie wyjaśnić, że Obywatelski Ruch Pawła Kukiza, a także wszyscy Rodacy Rzeczypospolitej Polskiej, którzy dzielnie pracowali podczas kampa­nii wyborczej (...), w zupełności dadzą sobie radę bez Was”.


Lanserom dziękujemy
Rybak jest zły - według niego Kukiz wal­czył kiedyś z takimi ludźmi jak Raczyński. Takimi, którzy startowali z list partyjnych, a dziś głoszą antysystemowość. Z listu Rybaka do działaczy: „Niestety Pana spół­ki, spółeczki miejskie, które Pan tworzył, potrzebne są tylko i wyłącznie Panu do sponsorowania wszystkich kampanii wy­borczych, by wyciągnąć Pana do władzy na najwyższe szczeble Rzeczypospolitej. Panie Halaczkiewicz i Panie Raczyński, nie uda Wam się to!”.
Rybak, prywatny przedsiębiorca, jesz­cze kilka lat temu budował stadion we Wrocławiu (po budowie zostały mu dłu­gi). Uchodzi za jednego z najbliższych współpracowników Kukiza. Świętuje rocznice smoleńskie, obchodzi rocznice „zamordowania Andrzeja Leppera”. - Boży wariat - śmieje się jeden z wrocławskich dziennikarzy. - Jeździ od pikiety do pikie­ty, gardłuje. Na zadymce pod sądem we Wrocławiu występował ze Zbigniewem Stonogą.
Mówi jeden ze współpracowników Ry­baka: - Już wcześniej nie podobali nam się ci ludzie ze sztabu, ale czarę goryczy prze­lał wieczór wyborczy. To, kto mógł, a kto nie mógł wejść na scenę. Wie pan, że nie zaprosili Piotra? Za to wszystko, co zro­bił?! Nagle się okazało, że to sitwa, o której nie wiedzieliśmy. Że Raczyński i Halacz­kiewicz chcą na plecach naszego Pawełka wejść do Sejmu.
Mówi jeden z radnych z Lubina:
- Ludzie wsadzeni do miejskich firm przez Raczyńskiego wpłacali na kampa­nię samorządową i teraz na kampanię Ku­kiza. To fakt. I to zaczęło kłuć niektórych w oczy. Wcześniej się o tym nie mówiło, choć przecież pisały gazety.
Teraz, miesiąc po pierwszej turze wy­borów, Rybak nazywa sztabowców Ku­kiza lanserami i karierowiczami oraz pseudopatriotami.

Wspólny temat z Holocherem
Oburzeni, Niepokonani, Zmieleni, ruchy na rzecz JOW, woJOWnicy, Armia Kuki­za. Mapa sił, które popierają Kukiza lub które tworzył, jest pełna frakcji i odłamów.
Sam piosenkarz nigdy nie zadeklarował, do którego z nich jest mu najbliżej.
Tymczasem wszyscy, którzy działali z byłym liderem zespołu Piersi lub ledwie się o niego otarli, twierdzą, że to właśnie oni tworzą właściwy ruch. Jak zoriento­wać się w tym gąszczu?
Historycznie pierwsi są Zmieleni. Po­wstają w 2012 r. To nieformalny ruch, nazwa pochodzi od wydarzeń z 2004 r. - wtedy zmielono w Sejmie 750 tysię­cy podpisów, które zebrała PO pod pety­cją o referendum w sprawie JOW. Choć Zmieleni nie są nigdzie zarejestrowani, to właśnie oni przedstawiają się jako ci, któ­rzy stoją za kandydaturą Kukiza na pre­zydenta. Idea: walczyć o JOW-y. Ilu jest Zmielonych? Nikt nie wie. Dziś Zmieleni to raczej wydmuszka, puste hasło z nie­dawnej przeszłości.
Rok założenia Zmielonych jest ważny też z innego względu. Dzięki portalowi Wiki­Leaks, który opublikował korespondencję lidera narodowców Przemysława Holochera, wiadomo, że właśnie od tego czasu Kukiz romansuje ze skrajną prawicą. Odcina się od Marszu Niepodległości, który ma fir­mować znany antysemita Jan Kobylański, ale z jego e-maili do Holochera wynika, że ma z Ruchem Narodowym „wspólne te­maty”. Radzi, żeby w razie zadymy na mar­szu nie walczyć, ale raczej krzyczeć: „Biją Polaków”, żeby wyjść na ofiary.
Rok 2013. Wiosną w Stoczni Gdańskiej pod patronatem szefa S Piotra Dudy od­bywa się zjazd ludzi niezadowolonych z rządów Platformy. Na scenie Paweł Kukiz. Media nazywają ich Platformą Obu­rzonych. To twór wirtualny, nigdy nie będzie zarejestrowany. Rozpadnie się z początkiem 2014 roku.

Zmieleni i Niepokonani
W tym samym roku wokół Kukiza pojawia się Janusz Sanocki. Antysystemowy do bólu: były burmistrz Nysy, działacz UPR i Kongresu Liberalno-Demokratycznego, startował z list PiS do Senatu. O JOW-y walczy od lat 90. Razem z Kukizem orga­nizują zjazd ruchów Oburzonych. Ogła­szają, że jest z nimi „132 przedstawicieli różnych organizacji społecznych”. Postu­lat: JOW-y.
W Warszawie powstaje stowarzyszenie Ruch Oburzonych - można w nim znaleźć Tadeusza Bartolda z Ligi Narodowej, na spotkania przyjeżdżają wysłannicy szefa urugwajskiej Polonii, antysemity Jana Ko­bylańskiego. Ruch zaangażuje się w kam­panię prezydencką, będzie zbierał podpisy pod kandydaturą Kukiza.
Tadeusz Bartold: - Już mnie w tym nie ma. Oburzeni zaczęli pączkować i się kłó­cić. Polskie piekiełko. Kto jest najbardziej prawdziwy z nich? Piotruś Rybak.
Ruchu Oburzonych z Warszawy nie wolno mylić ze Stowarzyszeniem Oby­watelskim Ruch Oburzonych z Tarnowa - obie grupy zarzucają sobie nielojalność. Jedni prowadzą stronę Oburzeni.pl, dru­dzy Oburzeni.org.pl. Jeśli podejmują pró­by zjednoczenia, to tylko po to, żeby się jeszcze bardziej podzielić. Wodzem dla wszystkich jest Kukiz.
Marek Ciesielczyk (Oburzeni z Tar­nowa) o walkach frakcji mówi językiem ezopowym: - Jesteśmy wybitnie zdecen­tralizowani. Prawdopodobnie dojdzie do koordynacji przy okazji wyborów, na razie każdy robi na swoim terenie.
Jest jeszcze jedna grupa - Ruch Oburzo­nych Rzeczpospolita Obywatelska, którą dowodzi Piotr Rybak (ten, który właśnie obraził się na sztabowców Kukiza).
Wiosną 2014 r. Zmieleni.pl i Oburzeni wszystkich frakcji pojawiają się na kongre­sie Niepokonanych. Na sali antysystemowy Leszek Balcerowicz, Kukiz mówi o układzie z Magdalenki. Potem czuje się oszukany.
- Co zostało po akcji Zmieleni? Wspomnie­nia i frustracja - opowiada jeden z byłych współpracowników Kukiza. - Po Oburzo­nych niesmak, że nas wykorzystali ci z Soli­darności. Po Niepokonanych? To samo.
Ludzie Kukiza powoli układają włas­ne zasady, w tym także tworzenia list na wybory: „Niedopuszczalne jest kandy­dowanie tzw. spadochroniarzy, tj. osób niezwiązanych z danym okręgiem wybor­czym, co jest powszechnie praktykowane przez partie polityczne wbrew woli wy­borców w danym okręgu” - deklarują.
Jesienią 2014 roku Paweł Kukiz wcho­dzi do realnej polityki, kandyduje na rad­nego sejmiku. Wbrew ideom ruchu zostaje spadochroniarzem we Wrocławiu.

Nie ma Leppera, zostali ludzie
Kim są ludzie z Oburzonych? Jednym z ich liderów jest Antoni Gut. Wysoki, siwy, poważny. Prawdziwy patriota. Je­den z głównych postaci warszawskiej ko­alicji PiS-LPR, która rządziła miastem za Lecha Kaczyńskiego. Były radny, były wi­ceburmistrz Bielan i działacz UPR. Ab­solwent technikum budowlanego (autor pracy dyplomowej „Przebudowa toalety szkolnej na kuchnię i toaletę”). Postrach kioskarzy - walczył z tymi, którzy ekspo­nowali pisma erotyczne. Zasłynął tym, że próbował blokować uchwałę rady miasta przyznającą Janowi Nowakowi-Jeziorańskiemu honorowe obywatelstwo Warszawy - powoływał się na esbecką fał­szywkę, sugerował, że kurier z Warszawy był kolaborantem.
Marek Ciesielczyk, niezmordowany tro­piciel korupcji. Wielokrotny kandydat w kolejnych wyborach. Startował m.in. z list Samoobrony do Sejmu. Z prognoz na stronie internetowej Ciesielczyka: „Ponad 20-procentowy były elektorat LPR i Sa­moobrony istnieje. Jedynie jego część glo­suje teraz na PiS i to tylko dlatego, że nie ma alternatywy. (...) Tak więc są podsta­wy, by twierdzić, że nowy ruch nie tylko powstanie, ale musi powstać - i co wię­cej - jeśli będzie wystarczająco radykalny, może liczyć nawet na 10-20-procentowe poparcie”.
Działacze i byli działacze Samoobro­ny to wśród ludzi Kukiza osobna gru­pa. Mówi jeden z naszych rozmówców:
- W terenie nie ma już kół Samoobrony, ale zostali ludzie. To bardziej układ towa­rzyski, ale sprawny - wiedzą, jak zorganizować spotkanie, skutecznie roznieść ulotki, robili już kampanię. Oficjalnie dla Kukiza są fuj. Nieoficjalnie robią od cholery roboty. Wybaczyli mu piosenkę o posłance Beger. (Kilka lat temu Kukiz śpiewał: „Posłanko Beger, to tango jest dla Ciebie / Kurwiki w twoich oczach wciąż podniecają mnie / Posłanko Beger, koń owsa, a ja Ciebie /Iw łóżku i na glebie/ Bez końca pragnę Cię”).
Kukiz publicznie odcina się od Samo­obrony. Gdy lokalna gazeta pisze, że koor­dynatorem ruchu w Świętokrzyskiem jest przewodniczący lokalnych struktur par­tii, wydaje oświadczenie, żeby uważać na oszustów.
Na Śląsku w akcję zbierania podpisów też zaangażowali się ludzie miejscowej Samoobrony. „Mamy wielką satysfakcję, że jako jedni z pierwszych poparliśmy na Śląsku kandydaturę Pawła Kukiza” - cie­szą się po wyborach.
Od śląskiej Samoobrony trudno się od­ciąć - działacze ochoczo publikują swoje zdjęcia ze spotkań z Kukizem i piszą: „Pa­weł zaśpiewał wszystkim niedowiarkom”.

Paweł, musisz być silny
Wśród ludzi, którzy wpłacili na kampanię Pawła Kukiza, jest Marek Jakubiak, szef Browarów Regionalnych Jakubiak. Postać nietuzinkowa - były PRL-owski żołnierz, browarnik, niespełniony husarz. Narodo­wiec. Zasłynął homofobicznym tekstem na Facebooku, po którym w całej Polsce prowadzono akcję wylewania ciechana do ścieków. Honorowy gość prawicowych imprez.
Poglądy Jakubiaka można poznać na Fa­cebooku. Gdy toczy się dyskusja o przyję­ciu uchodźców do Polski, pisze: „Bardzo mi szkoda mieszkańców Afryki, ale w Pol­sce jest zimno, słabo płacą, Ukraińcy na­rzekają, jesteśmy antysemitami itd. Tak więc może do Francji”.
Gdy Adam Michnik rzuca, że wyemi­gruje, jeśli Ruch Narodowy dostanie się do parlamentu, radzi: „Nie trać czasu, po co czekać, Ruch Narodowy w parlamencie będzie”.
Gdy Ewa Kopacz mówi, że przez tysiąc lat ziemia polska była ojczyzną narodu ży­dowskiego, komentuje: „Słowo ojczyzna pochodzi wprost od ojcowizny. Nie posia­dam przodków pochodzenia żydowskie­go. To co, ja mieszkam u nich? Pani się coś poprzestawiało”.
Na swoje imprezy Jakubiak zaprasza m.in. narodowca Roberta Winnickie­go i Janusza Korwin-Mikkego, w wieczór wyborczy bryluje w sztabie Mariana Ko­walskiego. Na Facebooku popiera Kuki­za: „Ale wieczór, dopiero co wszedłem do domu. Paweł, nie dałem rady dojechać do ciebie z gratulacjami, musisz wybaczyć” - pisze po pierwszej turze wyborów.
Gdy pojawiają się pierwsze teksty o za­pleczu Kukiza, pisze: „Paweł, musisz być silny! Gnidy będą Cię szarpać, pomawiać, a ja wiem, że czym więcej Cię atakują, tym więcej Cię popieram!”.
Za kilka dni Paweł Kukiz ma zagrać na otwarciu jednego z browarów. Z wpi­su Jakubiaka: „Wyobraźnia mi podpowia­da, że będą tysiące biało-czerwonych flag. Uśmiechnięte rodziny, kolejki do zwie­dzania, scena pełna uśmiechu, a na ko­niec Paweł śpiewający »Szable w dłoń, bolszewika goń, goń, goń«”.

Marian jest superprzywódcą
Szeregowi działacze w terenie są tacy jak Grzegorz Szwed, radny z Lublina: ener­giczni, na kontrze do systemu. W latach 80. Szwed w KPN działał już jako 15-letni szczeniak. - W Pawle przekonało mnie to, że po raz pierwszy od 25 lat zobaczyłem coś, co widziałem w 1989 r. u tych, którzy wierzyli, że będzie zmiana w systemie, że będzie lepiej - mówi.
Jesienią Grzegorz Szwed kandydował na radnego z listy Ruchu Narodowego. Popiera niektóre akcje, jak marsze Żoł­nierzy Wyklętych czy 11 Listopada, zna się z Marianem Kowalskim, kandydatem skrajnej prawicy na prezydenta: - To też jest organizacja antysystemowa. Marian jest superprzywódcą ulicy, potrafi zapano­wać nad Marszem Niepodległości, nie do­prowadza do bardzo dużych zamieszek, chociaż media pokazują to inaczej - opo­wiada działacz od Kukiza.
Jednak już Arturowi Dąbkowskiemu, członkowi Klubu Radnych PO w Koło­brzegu, daleko jest do narodowców. Czy kandydowanie z listy PO nie przeszkadza mu w byciu antysystemowcem? - Od po­nad dziesięciu lat wspieram różne inicja­tywy, które postulują JOW-y. Teraz stało się to głośne, bo nazwisko - dziś można już powiedzieć polityka - Pawła Kukiza i jego twarz dały nowy impuls - tłumaczy.
Czy zamierza zaangażować się w je­sienne wybory? - Sam jestem ciekaw, jaki program będą mieli Paweł Kukiz i jego za­plecze. Z niecierpliwością na to czekam. Jak poznam jego program, będę mógł się wypowiedzieć, bo na razie nikt go nie zna.
Artur Heliak, woJOWnik z Fundacji JOW im. prof. Jerzego Przystawy, współ­pracownik Kukiza: - Paweł w odróżnie­niu od innych polityków jest autentyczny. Wszyscy wiemy, że nie idzie do polityki po to, żeby robić karierę albo żeby się do­robić czy stać się znanym, bo on to osiąga przez działalność artystyczną. Ludzie chcą rozmawiać o JOW-ach i wcale nie zawsze oczekują od nas programów. Tego najczęś­ciej oczekują dziennikarze. Tematy stric­te światopoglądowe, czyli aborcja, in vitro i związki partnerskie, to przede wszystkim problemy warszawskich dziennikarzy.

Tu twarz, a tu zaplecze
Sławomir Bielicki, prezes zarządu Oburze­ni.org.pl, uważa, że Kukiz nie musi już ni­kogo skrzykiwać: - To nie jest tak, że on jest osamotniony, że nagle pojawił się je­den sprawiedliwy, który walczy z systemem - rozbija układy pookrągłostołowe. Osoby, które go wspierają, to osoby pragmatyczne, z doświadczeniem, mające przygotowanie zawodowe. On nie jest samotnikiem. Jest twarzą, która ma swoje zaplecze.
Mówi jeden z radnych z Lubina: - Kil­ka lat temu Paweł lubił powtarzać maksy­mę Gandhiego: będą cię lekceważyć, potem będą się z ciebie śmiać, dalej z tobą wal­czyć, a na koniec zwyciężysz. Jest o krok od zwycięstwa.
Sławomir Bielicki: - Program? Przyj­dzie czas, będzie program. Na dziś mamy jeden cel: zmiana systemu. Co dalej? Obu­rzonych w Polsce są miliony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz