Byli
już z Krzaklewskim, Lepperem i Giertychem. Byli z Kaczyńskim i Tuskiem.
Jesienią do wyborów pójdą z Kukizem. Młodzi i oburzeni? Antysystemowi naczej.
WOJCIECH CIEŚLA
Bez struktur. Bez
lokalnych liderów. Taki jest oficjalny pomysł Pawia Kukiza na dojście do władzy.
Kampanię zrobią mu ludzie, którzy skrzykną się przez internet. A następne
wybory, według nowej ordynacji, wywalą scenę polityczną w kosmos.
To wersja, którą sztabowcy Kukiza
sprzedają dziennikarzom. W rzeczywistości ludzie Kukiza stoją w blokach już od
kilku lat. Kim są antysystemowcy, którzy chcą jesienią iść po władzę?
Program? Po
co?
Poniedziałek 8 czerwca, warszawski
klub Hybrydy, spotkanie prawicowych dziennikarzy ze współpracownikami Pawia
Kukiza - Patrykiem Hałaczkiewiczem i Robertem Raczyńskim, prezydentem Lubina.
Od kilku dni w sieci pojawiają się teksty sugerujące, że to oni są spiritus movens ruchu Kukiza. Padają oskarżenia o manipulację, o wymyślenie
Kukiza jako frontmana. O zasilanie kampanii wpłatami od ludzi ze spółek
samorządowych. O to, że ruch oburzonych nakręcają ludzie, którzy - jak
Raczyński - od 20 lat są związani z polityką i tworzą lokalne układy.
Na scenie w Hybrydach festiwal
banałów. Sądy i prokuratura źle działają, procedury administracyjne są
kompletnie nieżyciowe, urzędników jest zbyt wielu, system emerytalny nie do
utrzymania. Program? Pojawi się pod koniec miesiąca.
Pod ścianą pilnie słucha Krzysztof
Bosak, działacz Ruchu Narodowego.
Hałaczkiewicz mówi bez ogródek:
- Jego [Kukiza - przyp. red.]
sukces w wyborach samorządowych to był nasz sondaż. To był nasz fokus, że
Paweł może być dobrym liderem politycznym, że może być akceptowany społecznie.
Hałaczkiewicz i Raczyński
deklarują: z Kukizem idą po władzę. A ich ruch nie przekształci się w partię
polityczną. Jednego nie mówią: kto i jak go tworzy? I dlaczego już na starcie
są poważnie skłóceni?
Pod koniec czerwca w Lubinie
odbędzie się zjazd mchów okołokukizowych. Już kilka tygodni przed nim wiadomo,
że będzie gorąco. Piotr Rybak, szef jednego z trzech nienawidzących się odłamów
Oburzonych, 8 czerwca przesłał działaczom list, jaki skierował do
Halaczkiewicza i Raczyńskiego, oficjalnych sztabowców Kukiza: „Szanowni
Panowie, chciałbym Panom nadmienić, a jednocześnie wyjaśnić, że Obywatelski
Ruch Pawła Kukiza, a także wszyscy Rodacy Rzeczypospolitej Polskiej, którzy
dzielnie pracowali podczas kampanii wyborczej (...), w zupełności dadzą sobie
radę bez Was”.
Lanserom
dziękujemy
Rybak jest zły - według niego
Kukiz walczył kiedyś z takimi ludźmi jak Raczyński. Takimi, którzy startowali
z list partyjnych, a dziś głoszą antysystemowość. Z listu Rybaka do działaczy:
„Niestety Pana spółki, spółeczki miejskie, które Pan tworzył, potrzebne są
tylko i wyłącznie Panu do sponsorowania wszystkich kampanii wyborczych, by
wyciągnąć Pana do władzy na najwyższe szczeble Rzeczypospolitej. Panie
Halaczkiewicz i Panie Raczyński, nie uda Wam się to!”.
Rybak, prywatny przedsiębiorca,
jeszcze kilka lat temu budował stadion we Wrocławiu (po budowie zostały mu długi).
Uchodzi za jednego z najbliższych współpracowników Kukiza. Świętuje rocznice
smoleńskie, obchodzi rocznice „zamordowania Andrzeja Leppera”. - Boży wariat - śmieje się jeden z
wrocławskich dziennikarzy. - Jeździ od pikiety do pikiety, gardłuje. Na
zadymce pod sądem we Wrocławiu występował ze Zbigniewem Stonogą.
Mówi jeden ze współpracowników Rybaka:
- Już wcześniej nie podobali nam się ci ludzie ze sztabu, ale czarę goryczy
przelał wieczór wyborczy. To, kto mógł, a kto nie mógł wejść na scenę. Wie
pan, że nie zaprosili Piotra? Za to wszystko, co zrobił?! Nagle się okazało,
że to sitwa, o której nie wiedzieliśmy. Że Raczyński i Halaczkiewicz chcą na plecach naszego Pawełka wejść do Sejmu.
Mówi jeden z radnych z Lubina:
- Ludzie wsadzeni do miejskich
firm przez Raczyńskiego wpłacali na
kampanię samorządową i teraz na kampanię Kukiza. To fakt. I to zaczęło kłuć
niektórych w oczy. Wcześniej się o tym nie mówiło, choć przecież pisały gazety.
Teraz, miesiąc po pierwszej turze
wyborów, Rybak nazywa sztabowców Kukiza lanserami i karierowiczami oraz
pseudopatriotami.
Wspólny temat z Holocherem
Oburzeni, Niepokonani, Zmieleni,
ruchy na rzecz JOW, woJOWnicy, Armia Kukiza. Mapa sił, które popierają Kukiza
lub które tworzył, jest pełna frakcji i odłamów.
Sam piosenkarz nigdy nie
zadeklarował, do którego z nich jest mu najbliżej.
Tymczasem wszyscy, którzy działali
z byłym liderem zespołu Piersi lub ledwie się o niego otarli, twierdzą, że to
właśnie oni tworzą właściwy ruch. Jak zorientować się w tym gąszczu?
Historycznie pierwsi są Zmieleni.
Powstają w 2012 r. To nieformalny ruch, nazwa pochodzi od wydarzeń z 2004 r.
- wtedy zmielono w Sejmie 750 tysięcy podpisów,
które zebrała PO pod petycją o referendum w sprawie JOW. Choć Zmieleni nie są
nigdzie zarejestrowani, to właśnie oni przedstawiają się jako ci, którzy stoją
za kandydaturą Kukiza na prezydenta. Idea: walczyć o JOW-y. Ilu jest Zmielonych? Nikt nie wie. Dziś Zmieleni to raczej
wydmuszka, puste hasło z niedawnej przeszłości.
Rok założenia Zmielonych jest
ważny też z innego względu. Dzięki portalowi WikiLeaks, który
opublikował korespondencję lidera narodowców Przemysława Holochera, wiadomo, że
właśnie od tego czasu Kukiz romansuje ze skrajną prawicą. Odcina się od Marszu
Niepodległości, który ma firmować znany antysemita Jan Kobylański, ale z jego
e-maili do Holochera wynika, że ma z Ruchem Narodowym „wspólne tematy”. Radzi,
żeby w razie zadymy na marszu nie walczyć, ale raczej krzyczeć: „Biją
Polaków”, żeby wyjść na ofiary.
Rok 2013. Wiosną w Stoczni
Gdańskiej pod patronatem szefa S Piotra Dudy odbywa się zjazd ludzi
niezadowolonych z rządów Platformy. Na scenie Paweł Kukiz. Media nazywają ich
Platformą Oburzonych. To twór wirtualny, nigdy nie będzie zarejestrowany.
Rozpadnie się z początkiem 2014 roku.
Zmieleni i Niepokonani
W tym samym roku wokół Kukiza
pojawia się Janusz Sanocki. Antysystemowy do bólu: były burmistrz Nysy,
działacz UPR i Kongresu Liberalno-Demokratycznego, startował z list PiS do
Senatu. O JOW-y walczy od lat 90. Razem z Kukizem organizują zjazd ruchów
Oburzonych. Ogłaszają, że jest z nimi „132 przedstawicieli różnych organizacji
społecznych”. Postulat: JOW-y.
W Warszawie powstaje
stowarzyszenie Ruch Oburzonych - można w nim znaleźć Tadeusza Bartolda z Ligi
Narodowej, na spotkania przyjeżdżają wysłannicy szefa urugwajskiej Polonii,
antysemity Jana Kobylańskiego. Ruch zaangażuje się w kampanię prezydencką,
będzie zbierał podpisy pod kandydaturą Kukiza.
Tadeusz Bartold: - Już mnie w tym
nie ma. Oburzeni zaczęli pączkować i się kłócić. Polskie piekiełko. Kto jest
najbardziej prawdziwy z nich? Piotruś Rybak.
Ruchu Oburzonych z Warszawy nie
wolno mylić ze Stowarzyszeniem Obywatelskim Ruch Oburzonych z Tarnowa -
obie grupy zarzucają sobie nielojalność. Jedni prowadzą
stronę Oburzeni.pl,
drudzy Oburzeni.org.pl. Jeśli
podejmują próby zjednoczenia, to tylko po to, żeby się jeszcze bardziej
podzielić. Wodzem dla wszystkich jest Kukiz.
Marek Ciesielczyk (Oburzeni z Tarnowa)
o walkach frakcji mówi językiem ezopowym: - Jesteśmy wybitnie zdecentralizowani.
Prawdopodobnie dojdzie do koordynacji przy okazji wyborów, na razie każdy robi
na swoim terenie.
Jest jeszcze jedna grupa - Ruch
Oburzonych Rzeczpospolita Obywatelska, którą dowodzi Piotr Rybak (ten, który
właśnie obraził się na sztabowców Kukiza).
Wiosną 2014 r. Zmieleni.pl i Oburzeni wszystkich frakcji pojawiają się na kongresie
Niepokonanych. Na sali antysystemowy Leszek Balcerowicz, Kukiz mówi o układzie
z Magdalenki. Potem czuje się oszukany.
- Co zostało po akcji Zmieleni?
Wspomnienia i frustracja - opowiada jeden z byłych współpracowników Kukiza. -
Po Oburzonych niesmak, że nas wykorzystali ci z Solidarności. Po
Niepokonanych? To samo.
Ludzie Kukiza powoli układają własne
zasady, w tym także tworzenia list na wybory: „Niedopuszczalne jest kandydowanie
tzw. spadochroniarzy, tj. osób niezwiązanych z danym okręgiem
wyborczym, co jest powszechnie praktykowane przez partie polityczne wbrew woli
wyborców w danym okręgu” - deklarują.
Jesienią 2014 roku Paweł Kukiz wchodzi
do realnej polityki, kandyduje na radnego sejmiku. Wbrew ideom ruchu zostaje
spadochroniarzem we Wrocławiu.
Nie ma Leppera, zostali ludzie
Kim są ludzie z Oburzonych? Jednym
z ich liderów jest Antoni Gut. Wysoki, siwy, poważny. Prawdziwy patriota. Jeden
z głównych postaci warszawskiej koalicji PiS-LPR, która rządziła miastem za
Lecha Kaczyńskiego. Były radny, były wiceburmistrz Bielan i działacz UPR. Absolwent
technikum budowlanego (autor pracy dyplomowej „Przebudowa toalety szkolnej na
kuchnię i toaletę”). Postrach kioskarzy - walczył z tymi, którzy eksponowali
pisma erotyczne. Zasłynął tym, że próbował blokować uchwałę rady miasta
przyznającą Janowi Nowakowi-Jeziorańskiemu honorowe
obywatelstwo Warszawy - powoływał się na esbecką fałszywkę, sugerował, że
kurier z Warszawy był kolaborantem.
Marek Ciesielczyk, niezmordowany
tropiciel korupcji. Wielokrotny kandydat w kolejnych wyborach. Startował m.in.
z list Samoobrony do Sejmu. Z prognoz na stronie internetowej Ciesielczyka:
„Ponad 20-procentowy były elektorat LPR i Samoobrony istnieje. Jedynie jego
część glosuje teraz na PiS i to tylko dlatego, że nie ma alternatywy. (...)
Tak więc są podstawy, by twierdzić, że nowy ruch nie tylko powstanie, ale musi
powstać - i co więcej - jeśli będzie wystarczająco radykalny, może liczyć
nawet na 10-20-procentowe poparcie”.
Działacze i byli działacze
Samoobrony to wśród ludzi Kukiza osobna grupa. Mówi jeden z naszych rozmówców:
- W terenie nie ma już kół
Samoobrony, ale zostali ludzie. To bardziej układ towarzyski, ale sprawny -
wiedzą, jak zorganizować spotkanie, skutecznie roznieść ulotki, robili już
kampanię. Oficjalnie dla Kukiza są fuj. Nieoficjalnie robią od cholery roboty.
Wybaczyli mu piosenkę o posłance Beger. (Kilka lat temu Kukiz śpiewał: „Posłanko Beger, to tango jest dla Ciebie
/ Kurwiki w twoich oczach wciąż podniecają mnie / Posłanko Beger, koń owsa, a
ja Ciebie /Iw łóżku i na glebie/ Bez końca pragnę Cię”).
Kukiz publicznie odcina się od
Samoobrony. Gdy lokalna gazeta pisze, że koordynatorem ruchu w
Świętokrzyskiem jest przewodniczący lokalnych struktur partii, wydaje
oświadczenie, żeby uważać na oszustów.
Na Śląsku w akcję zbierania
podpisów też zaangażowali się ludzie miejscowej Samoobrony. „Mamy wielką
satysfakcję, że jako jedni z pierwszych poparliśmy na Śląsku kandydaturę Pawła
Kukiza” - cieszą się po wyborach.
Od śląskiej Samoobrony trudno się
odciąć - działacze ochoczo publikują swoje zdjęcia ze spotkań z Kukizem i
piszą: „Paweł zaśpiewał wszystkim niedowiarkom”.
Paweł, musisz być silny
Wśród ludzi, którzy wpłacili na
kampanię Pawła Kukiza, jest Marek Jakubiak, szef Browarów Regionalnych
Jakubiak. Postać nietuzinkowa - były PRL-owski żołnierz, browarnik,
niespełniony husarz. Narodowiec. Zasłynął homofobicznym tekstem na Facebooku,
po którym w całej Polsce prowadzono akcję wylewania ciechana do ścieków.
Honorowy gość prawicowych imprez.
Poglądy Jakubiaka można poznać na
Facebooku. Gdy toczy się dyskusja o przyjęciu uchodźców do Polski, pisze:
„Bardzo mi szkoda mieszkańców Afryki, ale w Polsce jest zimno, słabo płacą,
Ukraińcy narzekają, jesteśmy antysemitami itd. Tak więc może do Francji”.
Gdy Adam Michnik rzuca, że wyemigruje,
jeśli Ruch Narodowy dostanie się do parlamentu, radzi: „Nie trać czasu, po co
czekać, Ruch Narodowy w parlamencie będzie”.
Gdy Ewa Kopacz mówi, że przez
tysiąc lat ziemia polska była ojczyzną narodu żydowskiego, komentuje: „Słowo
ojczyzna pochodzi wprost od ojcowizny. Nie posiadam przodków pochodzenia
żydowskiego. To co, ja mieszkam u nich? Pani się coś poprzestawiało”.
Na swoje imprezy Jakubiak zaprasza
m.in. narodowca Roberta Winnickiego i Janusza Korwin-Mikkego, w wieczór
wyborczy bryluje w sztabie Mariana Kowalskiego. Na Facebooku popiera Kukiza:
„Ale wieczór, dopiero co wszedłem do domu. Paweł, nie dałem rady dojechać do
ciebie z gratulacjami, musisz wybaczyć” - pisze po pierwszej turze wyborów.
Gdy pojawiają się pierwsze teksty
o zapleczu Kukiza, pisze: „Paweł, musisz być silny! Gnidy będą Cię szarpać,
pomawiać, a ja wiem, że czym więcej Cię
atakują, tym więcej Cię popieram!”.
Za kilka dni Paweł Kukiz ma zagrać
na otwarciu jednego z browarów. Z wpisu Jakubiaka: „Wyobraźnia mi podpowiada,
że będą tysiące biało-czerwonych flag. Uśmiechnięte rodziny, kolejki do zwiedzania,
scena pełna uśmiechu, a na koniec Paweł śpiewający »Szable w dłoń, bolszewika
goń, goń, goń«”.
Marian jest superprzywódcą
Szeregowi działacze w terenie są
tacy jak Grzegorz Szwed, radny z Lublina: energiczni, na kontrze do systemu. W
latach 80. Szwed w KPN działał już jako 15-letni szczeniak. - W Pawle
przekonało mnie to, że po raz pierwszy od 25 lat zobaczyłem coś, co widziałem w
1989 r. u tych, którzy wierzyli, że będzie zmiana w systemie, że będzie lepiej
- mówi.
Jesienią Grzegorz Szwed kandydował
na radnego z listy Ruchu Narodowego. Popiera niektóre akcje, jak marsze Żołnierzy
Wyklętych czy 11 Listopada, zna się z Marianem Kowalskim, kandydatem skrajnej
prawicy na prezydenta: - To też jest organizacja antysystemowa. Marian jest
superprzywódcą ulicy, potrafi zapanować nad Marszem Niepodległości, nie doprowadza
do bardzo dużych zamieszek, chociaż media pokazują to inaczej - opowiada
działacz od Kukiza.
Jednak już Arturowi Dąbkowskiemu,
członkowi Klubu Radnych PO w Kołobrzegu, daleko jest do narodowców. Czy
kandydowanie z listy PO nie przeszkadza mu w byciu antysystemowcem? - Od ponad
dziesięciu lat wspieram różne inicjatywy, które postulują JOW-y. Teraz stało
się to głośne, bo nazwisko - dziś można już powiedzieć polityka - Pawła Kukiza
i jego twarz dały nowy impuls - tłumaczy.
Czy zamierza zaangażować się w jesienne
wybory? - Sam jestem ciekaw, jaki program będą mieli Paweł Kukiz i jego zaplecze.
Z niecierpliwością na to czekam. Jak poznam jego program, będę mógł się
wypowiedzieć, bo na razie nikt go nie zna.
Artur Heliak, woJOWnik z Fundacji
JOW im. prof. Jerzego Przystawy, współpracownik Kukiza: - Paweł w
odróżnieniu od innych polityków jest autentyczny. Wszyscy wiemy, że nie idzie
do polityki po to, żeby robić karierę albo żeby się dorobić czy stać się
znanym, bo on to osiąga przez działalność artystyczną. Ludzie chcą rozmawiać o
JOW-ach i wcale nie zawsze oczekują od nas programów. Tego najczęściej
oczekują dziennikarze. Tematy stricte światopoglądowe, czyli aborcja, in vitro i związki partnerskie, to przede wszystkim problemy
warszawskich dziennikarzy.
Tu twarz, a tu zaplecze
Sławomir Bielicki, prezes zarządu
Oburzeni.org.pl, uważa, że Kukiz nie musi już nikogo skrzykiwać: - To nie
jest tak, że on jest osamotniony, że nagle pojawił się jeden sprawiedliwy,
który walczy z systemem - rozbija układy
pookrągłostołowe. Osoby, które go wspierają, to osoby pragmatyczne, z
doświadczeniem, mające przygotowanie zawodowe. On nie jest samotnikiem. Jest
twarzą, która ma swoje zaplecze.
Mówi jeden z radnych z Lubina: -
Kilka lat temu Paweł lubił powtarzać maksymę Gandhiego: będą cię lekceważyć,
potem będą się z ciebie śmiać, dalej z tobą walczyć, a na koniec zwyciężysz.
Jest o krok od zwycięstwa.
Sławomir Bielicki: - Program?
Przyjdzie czas, będzie program. Na dziś mamy jeden cel: zmiana systemu. Co
dalej? Oburzonych w Polsce są miliony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz