Oczywiście Putin nie
chce wojny, on chce zwasalizować Europę bez wojny. I dlatego on musi wiedzieć,
że bez wojny Europy nie zwasalizuje - mówi Adam Michnik, naczelny „Gazety
Wyborczej".
Rozmawia PIOTR NAJSZTUB
NEWSWEEK: To, co Rosja robi na
Ukrainie, byto nieuchronne? Biorąc pod uwagę to, jaka jest i kto nią rządzi.
ADAM MICHNIK: Nie byto nieuchronne. Powiem więcej - to jest zaskakujące
. I nie tylko mnie zaskoczyło. Przez ostatnie około 30 lat polityka Rosji raz
się bardziej podobała, raz mniej, ale była przewidywalna. W tej chwili Putin uczynił swoją politykę nieprzewidywalną. Nie wiem, co
zrobi jutro. Co więcej, istnieje scenariusz, który zakłada: Putin prowadzi dziś Rosję do katastrofy, która oczywiście może
nie nastąpić szybko, ale będzie nieuchronna.
Mówi pan o katastrofie
gospodarczej?
- Nie, politycznej, a gospodarka
będzie być może jednym z elementów tej katastrofy.
Jak taka katastrofa miałaby
wyglądać?
- Ona, po pierwsze, będzie
oznaczała postępującą izolację Rosji w świecie.
Ale to myśmy przyzwyczaili się
uważać, że izolacja to katastrofa. Rosjanie chyba tak nie myślą.
- Dla państwa rosyjskiego, dla
elit rosyjskich, politycznych czy biznesowych, to też bardzo niedobrze.
Zresztą ta katastrofa będzie rozciągnięta w czasie. Ale absolutnie
nieuchronna. Oczywiście to jest olbrzymi kraj, który sobie może pozwolić na
dłuższe przebywanie w izolacji, ale nie wiecznie.
No to może Putin rozumuje tak: odzyskanie Ukrainy jest warte tego, żeby
pożyć parę czy parenaście lat w izolacji. A potem wszystko wróci do normy, a
Ukraina będzie już w Rosji.
- Ale mnie się wydaje, że tą drogą
Rosja nie odzyska Ukrainy. Przeciwnie, straciła Ukrainę na dobre pięćdziesiąt
lat.
Jest taki pogląd, że my nie
rozumiemy, czym dla Rosjan jest Ukraina. Że to Ruś Kijowska, czyli miejsce,
gdzie Rosja się rodziła, od zawsze ziemie rosyjskie. I że Rosjanie nie rozumieją,
dlaczego to jest teraz Ukraina.
- Ja się z tym poglądem zgadzam. I
to jest bardzo istotny powód podatności rosyjskiego społeczeństwa na demagogię
Putina. Tylko to nie jest prawda! Węgrzy do Europy przywędrowali z
Indii i co z tego? Tysiąc lat temu w Kijowie rodziła się Ruś, Kijów dość długo
był kulturowo miastem bardziej rosyjskim czy nawet bardziej polskim niż
ukraińskim.
Ukraińska była wieś. I z punktu
widzenia rosyjskiego to było ich miasto. Dobrze, ale to wszystko było kiedyś.
Dzisiaj rozumowanie w tych kategoriach nie ma żadnego sensu!
Ci, którzy o tym mówią, używają
i takiego argumentu: wyobraźmy sobie teraz, że Kraków jest osobnym państwem. To
dla Polaków też byłoby niewyobrażalne.
- To prawda. Ale dla Polaków było
kiedyś niewyobrażalne, że Wilno i Lwów do Polski nie należą, i było
niewyobrażalne, że do Polski będą należały Wrocław i Szczecin. Tylko co z tego
wynika? Nic.
To pomaga zrozumieć emocje
Rosjan.
- Z tym się zgadzam. I dlatego to
jest szalenie niebezpieczne, bo Putin może na tym mocno grać, na
rosyjskim nacjonalizmie, na tego typu emocjach.
Mówi pan, że prezydent Rosji
pana zaskoczył, ale przecież wcześniej była brutalność w Czeczenii, potem
Gruzja. Czy to wszystko nie zapowiadało takiego Putina?
- Jest spór, czy rację mieli ci,
którzy od początku mówili, że ten podpułkownik KGB jest właśnie taki... Wielu
moich przyjaciół Rosjan to właśnie mi mówiło, a ja się z nimi spierałem.
Podejrzewałem ich, a to zwykle byli dysydenci, łagiernicy, więźniowie, że
przemawia przez nich trauma.
Bo przecież widziałem, że w innych krajach
ekskomuniści potrafili się wpisać w demokratyczną rzeczywistość, na Litwie
Brazauskas, w Polsce Kwaśniewski czy Miller. Uważałem, że Putin nie jest żadnym doktrynerem. Jednak myliłem się, wraz z
wieloma ludźmi na świecie, przecież prezydent Stanów Zjednoczonych też wierzył
w reset. A Czeczenia to był bunt prowincji, w dużej mierze rządzonej
przez islamskich fundamentalistów. To jednak coś innego. A Gruzja? Oczywiście
reakcja rosyjska była niewspółmierna, niemniej jednak to Saakaszwili dał
pretekst do tej reakcji, bo uważał, że w tym całym zamieszaniu, kiedy np. Putin jest na olimpiadzie, on chapnie Osetię i Abchazję. Więc to
ciągle nie to samo co aneksja Krymu! Aneksja to jest coś dotąd nieprawdopodobnego,
co nie miało miejsca nigdzie po 1945 r.
Opinia światowa, działania USA
i UE mogły ją powstrzymać czy to było nieuchronne?
- Jak się mówi nieuchronne, to się
mówi, że Putin to miał w swoim genotypie. Otóż nie miał! On tego mógł nie
zrobić. A czy można było go zatrzymać? To jest pytanie numer jeden nie tyle
wstecz, co naprzód. Czy to można zatrzymać, a jeśli tak, to jak? To jest
ogromny problem. Jedyną siłą do tego zdolną są Stany Zjednoczone, Europa sama
do tego nie jest zdolna, ze stu powodów. Ale Europa zespolona ze Stanami
Zjednoczonymi daje jakąś szansę.
Obama powiedział: żadnej
interwencji wojskowej.
- Obama przyjechał do Tallinna i
powiedział to, co powiedział. W Warszawie powiedział to, co powiedział. To są
bardzo wyraźne sygnały dla prezydenta Rosji. Interwencja może mieć różny
kształt, to nie musi być od razu wojna. A Putin nie jest
gotów na frontalną konfrontację ze zblokowanym Zachodem.
Wojenną na pewno nie.
- Nie tylko, moim zdaniem na
pokojową również.
Bierze pan pod uwagę taki
scenariusz, że i Polska będzie militarnie zagrożona?
- W tej chwili nie, ale nie wiem,
co będzie za rok. Putin,
jak powiedziała o nim niemiecka pani kanclerz,
utracił kontakt z realnym światem. Nie wykluczam też, że Ukraina stanie się
Afganistanem dla Putina.
Klęską Rosji.
Wydaje się, że prezydent
Ukrainy też nie ma dobrego wyjścia. My tu w Europie sobie gadamy, Obama wysyła
sygnały, a tam Poroszenko po prostu
przegrywa wojnę.
- Rzeczywiście tak to wygląda, ale
trudno go krytykować, bo on się znalazł w tej sytuacji nie z własnej winy.
Wydaje się, że jakaś pomoc militarna dla Ukrainy jest niezbędna, chociaż
oczywiście to nie może być samotna decyzja Polski, to musi być stanowisko NATO.
Ukrainie trzeba pomóc nie tyle z altruizmu, ile we własnym interesie.
Nawet jeśli wojna kończy się
jakimś porozumieniem pokojowym, to pozostaną po niej - po obu stronach -
tysiące uzbrojonych mężczyzn. Będą pełni adrenaliny, resentymentów, będą mieli
być może jakieś własne cele, może nacjonalistyczne, może terrorystyczne.
- To poważne niebezpieczeństwo.
Ale Ukraińcy trochę nie mają wyjścia, natomiast Putin wypuścił
dżina z butelki. On się powoli staje zakładnikiem tych ludzi. Już były jakieś
badania rosyjskiej opinii publicznej o tym, kto powinien być prezydentem
Rosji, Putin czy przywódca z Doniecka, Striełkow. I Rosjanie powiedzieli:
Striełkow.
Oczywiście, jedno badanie nic nie
znaczy, ale... To jest sygnał, jakiego typu emocje, jakiego typu liderów wytwarza
ten dżin. Jak Sacharow powiedział w Dumie rosyjskiej o wojnie w Afganistanie,
że to jest haniebna wojna, to odpowiedziała mu wściekłość. Wstawali
nacjonaliści i walili w niego. I teraz ta rosyjska czarna sotnia bierze odwet. Dziś ogłaszają zdrajcami
tych wszystkich, którzy się z Putinem nie zgadzają. W tej chwili oglądam kolejny bunt rosyjskiej
czarnej sotni. Jak pisał Puszkin: „ruski bunt” - bezmyślny i bezlitosny.
Czarna sotnia to tylko
nacjonaliści?
- To są ci wszyscy, którzy
przyjęli w swój organizm duchowy agresywnego wirusa imperializmu,
wielkorosyjskiego.
Zna pan Rosję i Rosjan. Czy
potwierdza pan taką oto tezę pisarza Wiktora Jerofiejewa: wy nawet sobie nie
zdajecie sprawy, jak liberalny jest Putin, 80
proc. rosyjskiego społeczeństwa jest dużo gorsze od niego.
- W jakimś sensie to prawdziwy
opis. Tylko Putin jest nie tyle bardziej liberalny, co bardziej pragmatyczny
niż ta emocjonalna, sfanatyzowana większość.
Oglądał pan relację z
przemarszu jeńców ukraińskich?
- Tak, to było straszne, horror!
To jest barbarzyństwo. I jeszcze Ławrow, który mówi, że on nie widzi w tym nic
niestosownego. Potworne zdziczenie.
Jest jakakolwiek szansa, że
Ukraińcy sami sobie z tym poradzą?
- Sami nie. Dlatego Ukrainie
trzeba pomóc i myślę, że przynajmniej w Polsce elity rządzące to rozumieją. My
nie tylko bronimy pewnych bezcennych wartości, bronimy też po prostu siebie.
Jakie ta wojna będzie miała
znaczenie dla Ukraińców? Może ich bardziej zjednoczyć, scalić?
- Wszystko zależy od tego, jak ona
się skończy. Może się skończyć hekatombą, końcem Ukrainy, niestety, taki scenariusz
też istnieje. A może się skończyć tym, że będziemy mieli nowoczesny naród,
który będzie umiał zacisnąć zęby, przyjąć trudny projekt reformatorski i
dołączyć do Europy.
Czy Putina może też powstrzymać wewnętrzna sytuacja w Rosji?
- Oczywiście. Jednym z głównych motywów
postępowania Putina
jest strach o sytuację wewnętrzną. Dziś on nad
nią panuje, ale przecież jeszcze dwa lata temu widzieliśmy wielotysięczne demonstracje
z transparentami „Rosja bez Putina!”. Mówiono mi, że kiedy Putin zobaczył w telewizji Mubaraka na ławie oskarżonych, to
podobno dostał histerii. To był dla niego szok, że jeżeli to spotkało
Mubaraka, który miał bezpiekę, wojsko, administrację, propagandę, pieniądze
amerykańskie, to z nim może się stać tak samo. A jak zobaczył Janukowycza po
Majdanie uciekającego do Rostowa, to zrozumiał, że skończyły się żarty.
Możliwe są różne scenariusze. Na przykład znany z historii Rosji, że po prostu
„udusi” go jego najbliższe otoczenie. Jeśli uznają, że polityka Putina działa na ich szkodę, to go skasują. Ale jest też możliwie, że jak się okaże, że ta polityka rodzi ogromne
koszty, a nie przynosi żadnych zysków, to go zmiecie jakaś fala ludowego buntu.
Chociaż w Rosji tego typu bunty na ogół się źle kończą.
A upatruje pan jakąś szansę w
Miedwiediewie?
- Nie. Moim zdaniem Miedwiediew to
marionetka. Oczywiście dziś tak mówię, ale kto się spodziewał w 1952 r., że za
cztery lata Nikita Chruszczów wygłosi swoje słynne przemówienie?
A może to raczej czas na bunt w
Europie? Może mamy zbyt bojaźliwych przywódców?
- Jednak Hollande zerwał kontrakt
na okręty Mistral, a wydawało się, że tego nie zrobi. Coś się zmienia,
Putin
zadziała ozdrowieńcze na świat zachodni?
- Jeśli chodzi o NATO, to na pewno
tak.
Pojawiają się na polskich
forach internetowych głosy, że może trzeba jechać na Ukrainę i powalczyć
ochotniczo z Rosjanami. To dobry pomysł?
- To nie jest dobry pomysł.
Czemu?
- Jeżeli chcesz Ukrainie pomóc, to
wspieraj rozsądną politykę swojego państwa, żeby ona była proukraińska. W
żadnym wypadku bym tam nie posyłał ochotników,
zwłaszcza że Ukraina do tego wcale nie zachęca.
Dopuszczalny byłby taki scenariusz,
że NATO podejmie decyzję o skierowaniu tam swoich wojsk? To byłaby już
bezpośrednia konfrontacja z Rosją.
- Dopuszczalny.
Nie bałby się pan, że w ten
sposób wywołamy dużo większą zawieruchę wojenną?
- Oczywiście, że bałbym się, ale w
tej chwili najbardziej się boję tego, co robi Putin. Oczywiście Putin nie chce wojny, on chce zwasalizować Europę bez wojny. I
dlatego on musi wiedzieć, że bez wojny Europy nie zwasalizuje. A jak pójdzie
na wojnę, to ją przegra - on to musi wiedzieć! A do takiej wojny elity moskiewskie
nie dopuszczą. Jak będą mieli do wyboru: Putin z wojną czy
pokój bez Putina, to wybiorą to drugie.
Rozmawiał pan z Putinem. Jakie
zrobił na panu wrażenie?
- Rozmawiałem z nim, kiedy po raz
pierwszy został prezydentem. Sprawiał dobre wrażenie, rzeczowy, spokojny,
myślący racjonalnie. Potem, przy drugim spotkaniu, miałem wrażenie, że rozmawiam
z gangsterem.
Bo?
- Spytałem go o Michaiła Chodorkowskiego
i gdyby wzrok mógł zabijać, to już bym nie żył.
Myśli pan, że to w jakiejś mierze
jest problem jednego człowieka?
-Tak, w jakiejś mierze. Oczywiście
nie tylko dlatego, że ten człowiek ma swoje KGB-owskie otoczenie.
Niektórzy uważają, że jeśli się
Rosjanom nie opowie prawdy o historii i nie spowoduje, że oni w to uwierzą, to
zawsze będą stanowili zagrożenie. Bo to naród, który nadal czci zbrodniarzy,
np. Stalina.
- Znam tę tezę, mówił to m.in. Sorokin. Generalnie rzecz biorąc, wszyscy powinni znać uczciwą
historię własnego kraju. A jeżeli pan wejdzie do księgarni w Moskwie czy w Kaliningradzie,
to można tam kupić masę książek, w których się mówi prawdę o historii Rosji.
Ale czy pan uważa, że Polacy tak znakomicie znają swoją własną historię?
Przynajmniej nie czczą
zbrodniarzy.
- Nie czczą, niemniej jednak w
wolnej Polsce powstaje lista wyborcza, na którą głosuje dużo młodych ludzi, a
której lider potrafi się pozytywnie wypowiadać i o okupacji hitlerowskiej, że
były niskie podatki, o Hitlerze itd. Więc ja bym z tym był ostrożny. A w tezę,
że Rosjanie są genetycznie skażeni, nigdy nie wierzyłem i nie wierzę.
Podobnie jak nigdy nie wierzyłem w tezę, że Polacy wyssali antysemityzm z
mlekiem matki. Myślę, że Rosja dojdzie do demokracji, choć co prawda myślałem,
że szybciej. W tej chwili mamy do czynienia z ewidentnym regresem, ale to nie
jest na wieczne czasy.
Czy powinniśmy się bać
ukraińskiego nacjonalizmu?
- Boję się wszystkich
nacjonalizmów. Oczywiście Ukraina będzie miała z tym problem, ale jak może nie
być nacjonalizmu, skoro jest wojna? Natomiast przez te wszystkie lata Ukraina
ustrzegła się konfliktów etnicznych.
Przez te wszystkie lata Mustafa
Dżemilew był doradcą prezydentów, przez te wszystkie lata na Ukrainie nie było
ani jednej awantury na tle nacjonalistycznym - ani antypolskiej, ani antysemickiej,
ani antyrosyjskiej, żadnej.
Była jednak kampania wokół
Bandery, że to bohater. On oczywiście jest ich bohaterem, ale my go widzimy
zupełnie inaczej.
- Uważam, że największy błąd
Juszczenki nie polega na tym, że on zrobił z Bandery bohatera, a na tym, że
jednocześnie nie zrobił bohatera z generała Armii Czerwonej, Grigorienki.
Dlatego że na Ukrainie zderzyły się ze sobą dwie pamięci historyczne. Jedni
byli dumni z tego, że walczyli o Ukrainę w UPA, a drudzy byli dumni z tego, że
walczyli z Hitlerem w Armii Czerwonej. Zszycie tego nie jest łatwe, ale powinno
się odbyć. My też będziemy mieli jeszcze niejeden problem... Jak się pan
wybierze do centrum Warszawy, to jest tam rondo Romana Dmowskiego. Żeby w
Polsce, w kraju z taką historią, w centrum miasta mieć rondo imienia
człowieka, który wprawdzie miał duże zasługi na konferencji wersalskiej, ale
był ideologiem polskiego nacjonalizmu? Więc niewątpliwie z Banderą Ukraińcy
będą mieli jeszcze problem. I z Wołyniem będą mieć problem, dlatego że bardzo
trudno jest im przyjąć nasz punkt widzenia, tak jak nam jest trudno przyjąć ich
punkt widzenia.
To niemożliwe.
- Tak, ale przyjąć to myślenie nie
za swój pogląd, tylko zrozumieć, dlatego że my mamy wciąż te obrazy palonych
wsi.
One wrócą, bo Wojciech
Smarzowski zaczął właśnie kręcić swój nowy film o Wołyniu. Wsie znowu zapłoną.
- Ja się tego bardzo boję i wcale
nie jestem przekonany, czy on dobrze robi. W tym momencie to niedobry pomysł.
Jaki jest najczarniejszy
scenariusz sytuacji na Ukrainie?
- To jest rozpad Ukrainy, bezsilność
Europy i dalsze podążanie Putina utartym szlakiem. Najpierw
Mołdawia, a potem usłyszymy, jak strasznie są prześladowani Rosjanie w Estonii
i na Łotwie, że koniecznie trzeba pomóc, bo „Rosja znowu musi walczyć z
faszyzmem, przecież były łotewskie i estońskie formacje SS”.
To może dojść do Polski w
najczarniejszym scenariuszu?
- W najczarniejszym scenariuszu to
może dojść do Paryża, bo przecież to jest jak śniegowa kula.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz