Wojciech Szacki
Wybór Donalda Tuska
na szefa Rady Europejskiej zepchnął PiS do defensywy i ujawnił jego słabości.
Partia Kaczyńskiego szuka nowego paliwa.
Opozycja
ma duże trudności z narzuceniem jakiegokolwiek tematu, gdy po siedmiu latach
ustępuje premier i tworzy się nowy rząd. Może mieć tylko nadzieję, że w
Platformie dojdzie do wojny o schedę po Tusku, a Ewę Kopacz przerośnie stanowisko,
które wkrótce zajmie.
Układ sił zmienił się radykalnie.
Zamiast zużytego rządzeniem, tracącego w sondażach i ugodzonego aferą taśmową
Tuska, PiS będzie miało przeciwko sobie „prezydenta Europy” oraz nową panią
premier, która zacznie urzędowanie z kredytem zaufania. A także
najpopularniejszego polskiego polityka Bronisława Komorowskiego, który wkrótce,
w związku z nadchodzącą kampanią prezydencką, w naturalny sposób stanie się
twarzą Platformy.
Jak pokazał pierwszy po wyborze Tuska
sondaż Millward Brown dla TVN, Platforma odrobiła w nim większość
strat do PiS z wakacji i przegrywała tylko jednym punktem - 31 do 32 proc. W kolejnym,
TNS, już wyszła na prowadzenie (34 do 28 proc. po raz pierwszy od roku). Sukces
premiera najwyraźniej zachęcił do powrotu część byłych wyborców Platformy,
których demobilizacja była głównym celem PiS. Kaczyński nie ma bowiem wielu
własnych rezerw, dąży raczej do obniżenia frekwencji w środowiskach, które
wspierały dotąd Platformę.
Wyszedł przy tym na jaw kompromitujący
brak rozeznania PiS w sprawach międzynarodowych i jego słabiutka pozycja w
Unii, w tym zwłaszcza podrzędna rola w sojuszu z brytyjskimi konserwatystami.
Premier Wielkiej Brytanii David Cameron nie uprzedził
Kaczyńskiego o zbliżającym się awansie Tuska i swoim poparciu dla jego
kandydatury. - To tak, jakby szefem Rady Europejskiej miał zostać Jarosław
Kaczyński, a kanclerz Angela Merkel ukrywała to przed
Donaldem Tuskiem - żartuje były polityk
PiS.
PiS pogubione
Co ciekawe, PiS lekceważyło
wszystkie sygnały świadczące o tym, że Tusk odejdzie z polskiej polityki, a
takowe były.
- Już wiosną 2012 r. zaczęły
się rozmowy Merkel z Cameronem w tej sprawie, wiedziałem o tym od brytyjskich
europosłów - wspomina dziś polityk
prawicy.
A PiS spało. I to do samego końca;
jeszcze parę dni przed szczytem Unii euro- poseł Ryszard Czarnecki o szansach
Tuska mówił „mrzonki”. - PiS zmarnowało okazję, by już wcześniej atakować
Tuska za chęć ewakuacji do Brukseli, podważać jego decyzje jako służące jego
osobistym ambicjom, a nie polskiej racji stanu. To byłoby niewygodne dla
Platformy, a teraz Kaczyński miałby poręczny argument - uważa rozmówca POLITYKI.
O braku strategii PiS świadczą
chaotyczne reakcje na decyzję przywódców Unii. „PO będzie boleśnie odczuwać
brak Donalda Tuska, który swoim talentem do kłamania wyprowadzał ją
kilkakrotnie z opresji. Pozostali jego koledzy już nie są tak utalentowani w tym
fachu, to raczej grono drobnych złodziejaszków” - powiedział portalowi wPolityce.pl senator Grzegorz Bierecki. A Marek Król w swej rubryce,
nomen omen „Mózg z wody” w propisowskim tygodniku „wSieci”, zauważył, że „nikt
nie zauważy zamiany belgijskiego błazna na klauna impotenta".
Kaczyński też dał wyraz swej
niepewności: „Gdyby tej decyzji nie było, mielibyśmy prawdopodobnie proces
lekkiego wzmacniania się naszej pozycji i słabnięcia Platformy. W tej chwili to
zostało zatrzymane, pytanie na jak długo. Zakładamy, że na krótko, że dobre
dla nas trendy powrócą, ale z odpowiedzią trzeba poczekać” - powiedział szef
PiS wPolityce.pl. Prezes w tej kwestii zresztą meandrował - zaczynał od żartów świadczących, że nie traktował serio
szans Tuska, by zakończyć na gratulacjach.
Wszystkie te cytaty są świadectwem
zaskoczenia i frustracji PiS, a nie przemyślanego planu. Wynika to po trosze z
bałaganu i napięć w partii. Po okresie względnego spokoju sytuacja się
zaognia. Jednym z frontów jest konflikt rzecznika partii Adama Hofmana z
szefem struktur Joachimem Brudzińskim. Hofman nie wszedł do sztabu kampanii
samorządowej, co jest decyzją dziwaczną, zważywszy, że to on panuje nad
strategią medialną par di. Z kolei formalny zastępca Hofmana, czyli związany z
Brudzińskim Marcin Mastalerek, w biurze rzecznika ma niewiele do powiedzenia.
- Tak się nie da pracować. Albo
niech Hofman i
wejdzie do sztabu, albo niech Mastalerek
przejmie kontrolę nad biurem - uważa
obserwujący to z boku polityk prawicy.
Wciąż kruche i potencjalnie
konfliktogenne jest porozumienie z Solidarną Polską i Polską Razem.
Przedłużają się rozmowy w sprawie podziału miejsc na listach w wyborach
samorządowych, sytuacji nie poprawia brak premii w sondażach. Go- win wsparł
kandydatów PiS w wyborach uzupełniających do Senatu, Ziobro nie. Podobno nie
dostał zaproszenia.
- PiS nie dba o to, by
zjednoczenie istniało w mediach, wszystko było przygotowywane na chybcika. Na
kongresie zjednoczeniowym ani Gowin, ani Ziobro nie zostali dopuszczeni do
głosu - przypomina rozmówca POLITYKI.
Samo się nie wygra
Kto wie, czy potencjalnie
najgroźniejsze nie jest dla PiS odejście z funkcji polityka, którego córka jest
znana znacznie bardziej niż on sam. Stanisław Kostrzewski, prywatnie ojciec
„perfekcyjnej pani domu” Małgorzaty Rozenek, sam był przez lata perfekcyjnym
skarbnikiem PiS. "Wyrobił sobie taką pozycję, że mógł sprzeczać się z prezesem,
a gdy nie mógł postawić na swoim - groził
odejściem.
Tym razem kolejna dymisja została
niespodziewanie przyjęta, a kandydatką na jego następcę jest Beata Szydło, z wykształcenia
etnografka. Ma odpowiadać za rozliczenie najtrudniejszej ze wszystkich
kampanii - samorządowej, w której startują tysiące kandydatów, a każda wpłacona
i wypłacona złotówka musi znaleźć się w odpowiedniej rubryce. Błędy grożą
odrzuceniem sprawozdania finansowego przez Państwową Komisję Wyborczą i odebraniem
subwencji na trzy lata.-A to byłby koniec marzeń PiS. Jego potęga w dużym
stopniu opiera się na przewadze finansowej nad innymi prawicowymi partiami.
Kampania właśnie się zaczęła, Beata Szydło musi wskoczyć do pędzącego TGV- uważa
rozmówca POLITYKI.
PiS czekają teraz kluczowe miesiące.
Po trudnych dla partii - minimalnie przegranych - wyborach do europarlamentu
kampania samorządowa miała wygrać się sama. Kaczyński zlikwidował przecież
prawicową konkurencję, a PiS wyraźnie prowadził w sondażach, gdy Tusk borykał
się z aferą podsłuchową. Ale po sukcesie premiera w Brukseli
nastroje na prawicy siadły. - Są
nawet głosy, że czekają nas trzy porażki: samorządowa, prezydencka i
parlamentarna. Zdobędziemy samodzielną większość tylko w dwóch sejmikach,
podkarpackim i małopolskim, walczymy o Lubelszczyznę i Podlasie. I to by było
na tyle, chyba że potwierdzą się plotki o sojuszu z SLD w dwóch, trzech
sejmikach. Ale i tak PO utrzyma władzę iu
większości województw -twierdzi polityk prawicy.
To wynik wyborów do sejmików 16
listopada zdecyduje, kto będzie mógł ogłosić się wygranym kampanii. Rezultat
może być jednak niejednoznaczny - np. przy niewielkim zwycięstwie PiS w skali
kraju Platforma może podkreślać, że wygrała w większej liczbie województw. Albo
że - dzięki koalicjom z PSL i SLD - rządzi w większości sejmików. Będzie też
mogła się pochwalić kilkoma sukcesami w wielkich miastach: w Warszawie wygra
zapewne Hanna Gronkiewicz-Waltz, w Łodzi Hanna Zdanowska, w Gdańsku Paweł
Adamowicz, a we Wrocławiu sojusznik PO Rafał Dutkiewicz. PiS może na to
odpowiedzieć triumfem w Radomiu - to bodaj największe miasto, w którym szansę
na wygraną ma kandydat tej partii. Z kolei na szczeblu gminnym tradycyjnie
najsilniejsze będzie PSL. Krótko mówiąc, politykom PiS trudno będzie ogłosić
zwycięstwo, na które czekają już dziewięć długich lat.
O ile kampania samorządowa dla PiS
będzie po prostu trudna, a wynik prawdopodobnie bliski remisu, o tyle majowe
wybory prezydenckie to już prawdziwy koszmar. Nie słychać nawet urzędowego
optymizmu. - Przegramy - polityk z władz partii, pytany o kampanię prezydencką,
jest lakoniczny.
Co więcej, PiS wciąż nie
przedstawiło kandydata, nieoficjalnie słychać, że zrobi to dopiero w
listopadzie lub grudniu. Zostawi to mało czasu na jego wypromowanie i
ogranicza szanse kandydatów „profesorskich”, którzy są zupełnie
nierozpoznawalni dla ogółu wyborców. Jest zatem coraz bardziej prawdopodobne,
że partia wystawi po prostu któregoś ze swoich polityków. Być może po jakiejś
formie prawyborów, o których w wywiadzie dla „wSieci” wspomniał Czarnecki.
-Ryszard intensywnie się
promuje, chętnie by wystartował. Duże szanse miałby też łubiany w partii
Janusz Wojciechowski, który odbiłby ludowcom elektorat wiejski, co
zaprocentowałoby później w wyborach do Sejmu - mówi czołowy polityk PiS.
Istnieje też teoria kolportowana
przez środowisko „Gazety Polskiej”, że tak naprawdę rzucona przez Czarneckiego
idea prawyborów miała służyć wylansowaniu Biereckiego - jednego z najbogatszych
polskich polityków, współtwórcę SKOK, który bywa wymieniany jako następca
samego Kaczyńskiego, ale na razie brakuje mu jeszcze rozpoznawalności.
Polityk PiS: - Moim zdaniem
prezes nie wie, co robić. Jest świadom, że Piotr Gliński nie nadaje się na
kandydata, bo po dwóch przegranych misjach tworzenia rządu byłby wyśmiewany
jako „prezydent techniczny”, ale pewnie mu to kiedyś obiecał i nie wie, jak
się z tego wycofać.
Ale jeszcze przed kampanią
prezydencką PiS potrzebuje, jak się to dziś mówi, „narracji" w sprawie
odejścia Tuska.
- PiS musi rozbroić argumenty
Platformy, że ta nominacja posłuży Polsce. Ona przecież nic nie zmieni, nie
wprowadzi zmian instytucjonalnych, które likwidowałyby układy. Platforma przez
lata tylko wzmocniła system, który blokuje kariery zdolnym ludziom: na
uczelniach, w szpitalach, korporacjach. Polacy milszą to wreszcie dostrzec,
wtedy PiS wygra. Jeśli zaś teraz zwycięży poczucie fałszywej dumy i PO wygra
wybory samorządowe, to w PiS mogą zacząć się problemy - uważa socjolog Andrzej Zybertowicz, niedoszły europoseł
PiS.
Awans Tuska może sprawić PiS duże
kłopoty w przyszłorocznej kampanii parlamentarnej. Strategia PO sama się
narzuca: prezydent Europy potrzebuje wsparcia ze strony obliczalnego polskiego
rządu; zwycięstwo PiS grozi konfliktem politycznym na skalę całej Unii. Partii
Kaczyńskiego trudno będzie rozbroić te argumenty, gdy ma w szeregach takich
eurosceptyków jak posłanka Krystyna Pawłowicz modląca się o rozpad Unii.
Nie pytać o
buty
Kaczyński ma też kłopot z atakowaniem
kobiet, a gdy już je zaatakuje, to zapada zwykle głucha cisza. Kiedyś, pytany
o Joannę Kluzik-Rostkowską i Elżbietę Jakubiak, odparł: „Proszę mnie nie pytać
o buty”, a odejście Elżbiety Bieńkowskiej do Komisji Europejskiej skomentował:
„Nie wiem, czym kieruje się Donald Tusk, chcąc akurat panią Bieńkowską mieć
przy sobie, ale nie będę w tę sprawę wchodził”.
Dlatego pewne poczucie rezygnacji
widoczne u polityków PiS nie dziwi.
- Mamy mieszane uczucia.
Pocieszamy się, że Kopacz to nie ten rozmiar kapelusza co Tusk, i wierzymy w
sukces w wyborach parlamentarnych w 2015 r. Ale przy prezydencie Komorowskim
niewiele będziemy mogli zdziałać, poza tym spodziewamy się, że uderzy w nas kryzys
gospodarczy. No i wybory prezydenckie w 2020 r. też już są raczej
rozstrzygnięte na naszą niekorzyść - przewiduje
poseł PiS.
Partia Kaczyńskiego, jak się
wydaje, ma teraz raczej nadzieję niż plan. Że Bronisław Komorowski postawi się
Kopacz. Że zaatakuje Schetyna. Że Kopacz się wyłoży. Ale jeśli PiS przegra
kolejne trzy kampanie, to wstrząsy są nieuniknione. Bo gdyby okazało się, że
Platforma radzi sobie bez Tuska, to czemu PiS miałoby nie poradzić sobie bez
Kaczyńskiego?
cyt:"Bo gdyby okazało się, że Platforma radzi sobie bez Tuska, to czemu PiS miałoby nie poradzić sobie bez Kaczyńskiego? "...Właśnie odsunięty tak ale się rozwali:))))
OdpowiedzUsuń