Ludzie
prezesa od pół roku toczą wojnę o siedzibę PiS. Stawką jest atrakcyjna działka
w centrum stolicy. Ale przy okazji partia Jarosława Kaczyńskiego może stracić
subwencję z budżetu, a nad jej działaczami wisi widmo zarzutów karnych.
MICHAŁ KRZYMOWSKI
„Newsweek”
dotarł do dokumentów, z których wynika, że partia Kaczyńskiego w ferworze
walki dopuściła się złamania prawa. W lipcu ubiegłego roku użyczyła swojej
siedziby na biznesowe negocjacje między dwiema prywatnymi spółkami. Może to skutkować
odrzuceniem corocznej informacji finansowej przez PKW i - w konsekwencji -
utratą rocznej subwencji.
A wszystko zaczyna się w lipcowy
poranek, pół roku temu. Piotr Pogonowski, profesor prawa i były dyrektor
gabinetu szefa CBA w czasach Mariusza Kamińskiego, stoi przed siedzibą PiS i
kurczowo trzyma się odrapanej bramy.
Naciera na niego portier, emeryt,
ale Pogonowski twardo zapiera się i dałem osłania robotnika majstrującego przy
ryglu. Nie bez powodu „Gazeta Polska Codziennie” nazwała go kiedyś polskim
Indianą Jonesem.
Przepychance przyglądają się Anita
Gargas, dziennikarka śledcza Telewizji Republika, oraz Ernest Bej da, były wiceszef
CBA, który najwyraźniej dyryguje poczynaniami profesora i towarzyszących mu
pracowników.
Mija chwila i już po wszystkim.
Ekipa konserwatorów w szarych kombinezonach demontuje bramę, zanosi ją na
pobliski trawnik i przykuwa łańcuchem do parkanu. Akcję skrupulatnie
dokumentuje operator Republiki.
Brama wjazdowa do podziemnego
parkingu jest zdobyta.
Redaktor
Gargas w pogoni
Bohaterowie tej sceny wracają do
lipcowego poranka lekko zawstydzeni.
- W jakim charakterze występował
pan razem z prof. Pogonowskim przy bramie? - pytam Bejdę, który już wie, że
mam film z incydentu.
- W charakterze radców prawnych.
Udzielamy pomocy prawnej Srebrnej, która poprosiła nas o reprezentowanie spółki
w sporze z Metropolem.
Tu potrzebne jest wyjaśnienie.
Srebrna to perła w biznesowo-politycznej koronie Jarosława Kaczyńskiego. Spółka
jest własnością Instytutu Lecha Kaczyńskiego kontrolowanego przez szefa PiS, a
w jej władzach tasuje się plejada przybocznych prezesa. W zarządzie spółki są
dziś: wieloletni druh Kazimierz Kujda, kierowca Jacek Cieślikowski oraz Janina
Goss, przyjaciółka rodziny, a także specjalistka od dżemów własnej roboty,
ziołowych naparów, ręcznie haftowanych serwet i kasztanów na reumatyzm. To od
niej Kaczyński kilka lat temu pożyczył 200 tys. zł na leczenie mamy.
Metropol jest z kolei właścicielem
biurowca przy ul. Nowogrodzkiej, PiS wynajmuje w nim lokal na swoją siedzibę.
Do spółki należy także znajdujący
się pod podwórkiem parking, na który chrapkę ma Srebrna. Starszy portier
siłujący się z prof.
Pogonowskim przy bramie to właśnie pracownik
Metropolu.
Bejda nie chce powiedzieć, czy
interweniując przy bramie, miał etat w PiS (z dokumentów wiadomo jedynie, że
jeszcze w 2013 r. partia Kaczyńskiego wypłacała mu 6 tys. zł pensji). Zapewnia,
że występował w imieniu spółki, z którą wiąże go osobna umowa.
Anita Gargas twierdzi dla odmiany,
że na zajście trafiła przypadkowo. - Zainteresowałam się nim, co jest normalnym
odruchem dziennikarza - przekonuje. - Znalazłam się waz z operatorem przed
siedzibą PiS dlatego, że właśnie tam umówiłam się z rozmówcą na nagranie
wypowiedzi przed kamerą.
Jeśli rzeczywiście był to zbieg
okoliczności, to zaangażowanie, z jakim operator Republiki filmował
konserwatorów Srebrnej wynoszących odbitą bramę, musi budzić uznanie.
Świadek incydentu, którego
znajduję przy ul. Nowogrodzkiej, tę wersję jednak odrzuca: - Najpierw Bejda odgrażał
się, że zadzwoni po telewizję, a potem zjawiła się Republika. Człowiek z
Metropolu aż uciekał do samochodu przed panią Gargas, która jeszcze przez szybę
krzyczała do niego: „Niech pan odpowie na moje pytania!”.
CBA daje nura
w papiery
Biurowiec Metropolu, w którym
mieści się siedziba PiS, stoi na tyłach gmachu Srebrnej położonego od strony
Al. Jerozolimskich. Budynki dzieli podwórze, na które codziennie rano zajeżdża
czarna skoda z przyciemnianymi szybami. Postawny ochroniarz uchyla drzwi i
drobny człowiek z teczką znika w tylnym wejściu starego biurowca. To prezes Kaczyński
wchodzi do pracy. W tym czasie skoda robi kółko i zjeżdża do podziemnego garażu
pod podwórzem.
Lipcowe zajście przy bramie to w
sumie zabawny epizod, ale w tle od kilku miesięcy toczy się poważna wojna o to,
co pod ziemią. I tu żarty się kończą, bo garaż, w którym staje auto prezesa,
znajduje się w centrum miasta i wart jest - lekko licząc - kilkaset tysięcy
złotych. Przez lata nikt nie kwestionował, że nieruchomość należy do
Metropolii. PiS i Srebrna parkowały tam swoje auta, karnie płacąc abonament (z
dokumentów wynika, że miesięczna stawka za jedno miejsce wynosi 70 euro).
Sytuacja zmieniła się w marcu 2014
r. Ludzie z dawnego CBA najęli się w Srebrnej, zanurkowali w papiery i wyszło
im, że część garażu należy jednak do spółki kontrolowanej przez Kaczyńskiego.
Z końcem czerwca PiS wypowiedziało umowę Metropolowi, a kilka dni później
doszło do przepychanki. Od tamtego czasu parking świeci pustkami. Klientów
spłoszyła Srebrna - powtykała za wycieraczki samochodów kartki z informacją, że
ci, którzy nie wyniosą się po dobroci, zostaną odholowani.
Jak macie problem, to do
prezesa
Spór o garaż może ściągnąć na PiS
poważne kłopoty. Trzy tygodnie po incydencie przy bramie między zwaśnionymi
spółkami zaczęły krążyć pisma z oskarżeniami.
Metropol do Srebrnej: „Wynajęte
przez zarząd Srebrnej osoby dokonały zaboru mienia Metropolu w postaci bramy, a
następnie przykuwają łańcuchem (...). Naciski zarządu doprowadziły do
wypowiedzenia umów najmu miejsc parkingowych przez (...) Prawo i
Sprawiedliwość”.
Srebrna do Metropolu: „Zarząd
spółki Srebrna ocenia całą sytuację jako kuriozalną (...). Wzywamy do
wypracowania porozumienia”.
Metropol do Srebrnej: „Na prośbę
przedstawicieli PiS zarząd Metropol w dniach od 11 do 21 lipca uczestniczył w
spotkaniach zorganizowanych w siedzibie partii PiS (...). Z niezrozumiałych dla
nas względów nie doszło do podpisania ugody”.
To ostatnie oznacza, że partia
Kaczyńskiego udostępniała swój lokal na pertraktacje między prywatnymi
spółkami. Ustawa mówi tymczasem, że siedziby partii wolno użyczać tylko na
biura poselskie, senatorskie i biura radnych. Przepisy stanowią też, że jeśli
ugrupowanie wydaje pieniądze z subwencji na cele niezwiązane z działalnością
statutową (spotkania biznesowe z pewnością nie mieszczą się w statucie), to PKW
odrzuca jego coroczną informację finansową. W efekcie ugrupowanie traci
roczną subwencję.
Srebrna zapytana o negocjacje w
siedzibie PiS nie zagłębia się w szczegóły. „Spółka prowadzi działalność gospodarczą w
sposób legalny, a jej kontakty biznesowe są chronione tajemnicą handlową” -
pisze jedynie. PiS nie odpowiada wcale.
Partia ma jeszcze jeden kłopot. W
spornym garażu cały czas parkują auta użytkowane przez PiS, w tym skoda
prezesa. Kierowcy zjeżdżają na dół dzięki pilotom do rolety wjazdowej, których
mimo wezwań PiS nie zwróciło.
- Płacicie Metropolowi? - pytam w
otoczeniu Kaczyńskiego.
- Nie.
- Pracownicy Metropolii nie
protestują?
- Na początku protestowali, ale
usłyszeli od naszych kierowców, że jak mają jakiś problem, to powinni pójść do
prezesa.
Niech Żydzi spuszczą z ceny
Mówi człowiek z PiS: - W tej
wojnie parking to tylko karta przetargowa. Prawdziwą stawką jest cała
Nowogrodzka, jedna z najatrakcyjniejszych działek w mieście. Centrum Warszawy,
tuż przy dworcu kolejowym, 10 minut spaceru od drugiej linii metra, blisko
lotniska. Gra idzie o grube miliony.
Cała historia zaczyna się w 2007
r. z chwilą kupna Nowogrodzkiej przez Metropol. Budynek razem z parkingiem zbywa
Air Link, spółka wywodząca się z tego samego korzenia co Srebrna. Obie firmy
powstały na majątku uwłaszczonym we wczesnych latach 90. Transakcja Metropolu
jest kosztowna - jej wartość wynosi 34 min zł, trzeba wziąć na nią kredyt, ale
ma się zwrócić. Spółka chce zburzyć wysłużony biurowiec i w tym miejscu
postawić 35-piętrowy wieżowiec ze szkła.
Plany jednak szybko pryskają.
Wchodzi nowy plan zagospodarowania, który zezwala tylko na sześć kondygnacji,
a i to zostaje oprotestowane przez Srebrną. Sprawa grzęźnie w sądzie, a
budynek powoli popada w ruinę. Wynoszą się kolejni najemcy, plajtuje nawet słynna japońska restauracja Inaba, w której
przez lata stołowali się co zasobniejsi politycy PiS. Pętla wokół Metropolu
się zaciska.
Gdy spółka wisi już tylko na
czynszu z PiS, wkraczają ludzie Kaczyńskiego. Z jednej strony rozpętują
awanturę o parking i straszą, że sami też rozglądają się za nową siedzibą, a z
drugiej sugerują, że Srebrna mogłaby odkupić podupadającym budynek. Tyle że za ułamek kwoty z 2007 r. Nie jest
tajemnicą, że prezes nigdy nie pogodził się z utratą tego biurowca. Politycy
PiS nawet oficjalnie przyznają, że transakcja dokonana przez Air Link odbyła
się za jego plecami. Odzyskanie Nowogrodzkiej byłoby zresztą logiczne. Łącząc działki
Srebrnej i Metropolu, polityczno-biznesowy konglomerat prezesa osiadłby na
żyle złota. W PiS mówi się, że misji odkupienia Nowogrodzkiej podjęła się
najwierniejsza Janina Goss.
W czerwcu 2014 r. Srebrna
rozpoczyna rekonesans. Jej konserwatorzy uzbrojeni w wiertarki udarowe schodzą
do piwnicy budynku przy Al. Jerozolimskich i przebijają się przez ścianę
odgraniczającą katakumby Srebrnej od spornego parkingu. Pech chce, że
przewiercają się do magazynku zajmowanego przez kontrahenta Metropolu, który,
delikatnie mówiąc, nie jest fanem PiS. Ten składa doniesienie. Policjanci
przyjeżdżają, mierzą odwierty i radzą, żeby się dogadać. Dziury zostają
zaklajstrowane.
Po co to wszystko? Mój rozmówca
zbliżony do PiS wyjaśnia, że odwierty prowadzono w mało dostępnym miejscu.
Srebrna prawdopodobnie chciała wiedzieć, gdzie dokładnie kończy się jej
działka, a gdzie zaczyna się teren Metropolu.
W październiku spółka posuwa się
jeszcze dalej. Zleca wycenę Nowogrodzkiej i w tym celu prosi Metropol o wgląd
w dokumenty. Rzeczoznawca szacuje, że nieruchomość jest warta 18 mln zł.
- Srebrna oczywiście nigdy tyle
nie zapłaci. Wycena była tylko po to, żeby poznać kondycję właściciela. Dziś
Goss już wie, że Metropol ledwo zipie. Teraz będzie grać na czas, aż Żydzi [spółka
ma izraelski kapitał - przyp. red.] jeszcze spuszczą z ceny - tak nasze źródła
opisują stan gry o Nowogrodzką.
Promocja powierzchni biurowych
Srebrna i PiS stanowią system
naczyń połączonych. Raz to partia wyświadcza spółce przysługę - tak było w
przypadku pertraktacji z Metropolem - a raz spółka pomaga partii. Pokazuje to
historia z ostatniej kampanii parlamentarnej.
Na jej finiszu spin doktorzy PiS
wpadli na pomysł, by urządzić konwencję wyborczą z udziałem prof. Zyty Gilowskiej. Pojawił się jednak problem: była wicepremier
zasiadała w Radzie Polityki Pieniężnej i obejmował ją zakaz działalności
politycznej. Wymyślono więc, że pani profesor wystąpi z Kaczyńskim na
konferencji zorganizowanej przez fundację Akademia Samorządności kierowaną przez
parlamentarzystkę PiS Izabelę Kloc. Imprezie nadano nazwę I Forum Marki
Polskiej. Jak donosiły media, była to fikcja. - Gdybyśmy zrobili to pod szyldem
partii, to nie przyjechałaby Gilowska - cytowała we wrześniu 2011 r. jednego z
anonimowych posłów PiS „Rzeczpospolita”.
Konferencja odbyła się dwa
tygodnie przed wyborami, 24 września, w Katowicach. Pani profesor wystąpiła
pierwsza, po niej głos zabrał prezes. W Polskę poszły zdjęcia, na których Kaczyński na tle biało-czerwonej mapy
Polski całuje Gilowską w rękę.
„Newsweek” dotarł do dokumentów
rzucających nowe, zaskakujące światło na tamto forum. Jednym z nich jest umowa
z 21 września zawarta przez Srebrną. Spółka na jej mocy przekazuje
organizatorowi imprezy ponad 56 tys. zł i zobowiązuje go do „promocji
powierzchni biurowych Zleceniodawcy [czyli Srebrnej - przyp. red.] w formule
konferencji”. Przedmiotem tej umowy było właśnie forum, na którym wystąpiła
Gilowska. Srebrna odmówiła „Newsweekowi” komentarza w sprawie tego zlecenia.
A pytań nie brakuje. Czy celem
katowickiej imprezy rzeczywiście była reklama biurowców Srebrnej? Bo na
archiwalnych zdjęciach logo firmy się nie pojawia. Jeśli tak, to czy Kaczyński
i Gilowska wiedzieli, że występują na promocyjnej imprezie prywatnej firmy? A
jeśli nie, to dlaczego zarząd Srebrnej podpisał umowę na coś, co było czystą
fikcją? Przecież oznaczałoby to poświadczenie
nieprawdy w dokumencie, co podpada pod Kodeks kamy. I przede wszystkim:
dlaczego Srebrna opłaciła imprezę, którą PiS wprzęgło w swoją kampanię
wyborczą? Czy nie było to działanie na niekorzyść spółki?
- Czy to możliwe, by Kaczyński nie
wiedział o decyzjach biznesowych Srebrnej? - pytam wieloletniego polityka PiS.
- Kujda i Goss regularnie
przemykają do siedziby partii. Zawsze idą prosto do gabinetu szefa. Można
oczywiście mówić, że dyskutują tam o filozofii, ale wszyscy wędzą, że chodzą
do prezesa po instrukcje.
Z oświadczenia majątkowego Kaczyńskiego
wynika, że jego jedynym związkiem ze Srebrną jest skromna funkcja przewodniczącego
rady Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego, do którego należy spółka. Prezes
zaznacza, że pełni ten tytuł honorowo.
Krętacz ja zawsze i od lat !!!!tfu...
OdpowiedzUsuń