Kampania prezydencka
niemrawo się rozkręca. W sztabie kandydata PiS Andrzeja Dudy już zaczęły się
tarcia.
ANNA GIELEWSKA
Przed
świętami prezes PiS Jarosław Kaczyński wybiera się do Torunia. Z rozmowy z
ojcem Rydzykiem wychodzi zadowolony - słyszy deklarację, że dyrektor Radia
Maryja nie wystawi własnego kandydata na prezydenta (miał nim być prof. Mirosław Piotrowski).
Na spotkaniu z klubem PiS
Kaczyński mobilizuje - wszyscy mają się włączyć w kampanię Andrzeja Dudy.
Prezes przyznaje, że największym wyzwaniem jest zwiększenie rozpoznawalności
kandydata na prezydenta. Po chwili, nieco
spóźniony, na spotkanie wchodzi sam zainteresowany:
- Dzień dobry państwu. Nazywam się
Andrzej Duda - rzuca z lekką autoironią. Sala reaguje śmiechem i oklaskami.
PAT W SZTABIE
Jednak powodów do radości przed
oficjalnym startem kampanii prezydenckiej PiS ma niewiele. Kandydaturę Dudy
partia ogłosiła 11 listopada, bez zwyczajowej pompy. W cieniu marszu narodowców
i afery madryckiej. Na początku grudnia zatwierdziły ją formalnie władze
partii i w mikołajki odbyła się kolejna prezentacja kandydata, tym razem u boku
prezesa w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej. Poza tym Duda udzielił kilku wywiadów
i wystąpił w świątecznym spocie.
- Szału nie ma. Prawda jest taka,
że do tej pory wszyscy się zajmowali najpierw wyborami samorządowymi, a potem
marszem. A tu już jedna czwarta kampanii od ogłoszenia przeleciała - przyznaje
mój rozmówca z PiS. - Teraz, po Nowym Roku, może to jakoś ruszy.
Na początek ma zostać ogłoszony
skład sztabu Dudy. Tyle że na razie sztab ma problem sam z sobą. Jego szefową
ma zostać Mirosława Stachowiak-Różecka. Radna PiS z Wrocławia okazała się
gwiazdą ostatnich wyborów samorządowych, kiedy najpierw niespodziewanie weszła
do drugiej tury z prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem. A w dogrywce
uzyskała bardzo wysoki wynik - ponad 45 proc. Tym wynikiem zaskoczeni byli
zresztą sami politycy PiS. W ostatnich wyborach do Sejmu, w 2011 r.,
Stachowiak-Różecka nie dostała
się z czwartego miejsca we
Wrocławiu, choć PiS zdobył tam cztery mandaty (przeskoczył ją Jacek Świat).
- Ona jest teraz na fali,
symbolizuje sukces, możliwość nawiązania równej walki z bardzo silnym
faworytem. Wyrazista ko - bieta, z temperamentem - zachwala jeden z naszych
rozmówców z PiS.
Ten temperament dał się już jednak
niektórym we znaki. Ze sztabowych narad usłyszałam taką relację - Zamysł był
taki, że Stachowiak-Różecka będzie twarzą tej kampanii. Na takiej zasadzie
jak Kluzia [Joanna Kluzik-Rostkowska - red.] w 2010 r. Ale ona nie ma ochoty
być paprotką, wparowała na sztab i zaczęła rozdawać role. Ludzie Joachima
Brudzińskiego z Marcinem Mastalerkiem na czele zdębieli.
Do awantury doszło przy okazji
przygotowania telewizyjnego spotu Dudy z bożonarodzeniowymi życzeniami, który
PiS wypuścił w święta. - Reklamówkę zrobił Mastalerek. Ona się dowiedziała w
ostatniej chwili i się wściekła, że nikt tego z nią nie konsultował. Tym
bardziej że jej mąż zajmuje się produkcją telewizyjną - twierdzi nasz rozmówca
zorientowany w sytuacji na Nowogrodzkiej.
Za pomysłem, żeby na czele sztabu
postawić Stachowiak-Różecką, ma stać Adam Lipiński, w partii kompletnie
osamotniony po odejściu grupy Adama Hofmana, ale Kaczyńskiemu wciąż bliski. -
Prezes w ten sposób może odrobinę przytemperować apetyty Joachima
[Brudzińskiego - red.]., Kaczyński nie lubi, jak ktoś przesadnie rośnie
- podkreśla polityk PiS. Dziś Brudziński to w PiS
numer dwa, a Mastalerek uchodzi za jego człowieka.
Dlatego właśnie Stachowiak-Różecka
wciąż nie została oficjalnie zaprezentowana.
- Po tych kłótniach pojawiły się
naciski, żeby była jedynie twarzą sztabu, a realne kierowanie kampanią
powierzyć komuś innemu. Prezes zaczął się wahać, Duda jej broni. Jest pat i w
końcu nie wiadomo, kiedy zostanie ogłoszona - słyszę ze źródeł w PiS.
Rzecznik partii Marcin Mastalerek
nie chce rozmawiać o tym, co się dzieje w sztabie PiS, - Jego skład zależy od
Andrzeja Dudy. Pierwsi ruszyliśmy z ofensywą, inni są daleko w tyle. A
świąteczny spot spełnił swoją rolę - zapewnia entuzjastycznie.
Duda mówi jeszcze mniej: - O
sztabie na razie nie rozmawiam.
Poza wrocławską radną, Brudzińskim
i Mastalerkiem w kampanię Dudy zaangażowany jest także jego kolega Piotr
Agatowski. Politykom PiS dał się poznać, gdy Duda, jako szef sztabu w kampanii
do europarlamentu, przyprowadził go na jedną z narad.
- Agatowski twierdził, że trzeba
prowadzić kampanię pozytywną, bo mu tak wyszło z badań, które obejrzał gdzieś w
internecie. To był bełkot. Hofman go rozstrzelał. Duda prosił potem, żeby
Agatowskiemu chociaż zapłacić za ten wykład, ale nie dostał grosza - opisywał
nam wówczas polityk z władz partii. Teraz jednak Hofmana nie ma, a Agatowski
wraca do sztabowych łask.
Otoczenie Dudy stara się nie tylko
zwiększać rozpoznawalność kandydata, ale też nadawać mu „format prezydencki”
Dlatego teraz europoseł ma występować wyłącznie w programach typu jeden na
jeden i nie uczestniczyć w bieżących potyczkach politycznych.
W POCZEKALNI
Zaproszenia do sztabu nie
doczekali się dwaj dawni spin doktorzy PiS - Jacek Kurski i Adam Bielan. - Obaj
na to liczą, ale Kurski ma większe szanse H - uważa polityk z władz PiS. Sam
Kurski podkreśla, że jest w stałym kontakcie z prezesem i „grzecz - nie czeka”
- Kura nie ma blokady, dzwoni sam
do prezesa i do innych polityków PiS. Podrzuca pomysły. Na dalszym etapie
pewnie wejdzie do gry. Zwłaszcza gdyby pojawił się jakiś kryzys - słyszę od
polityka PiS.
Nieoficjalnie wiadomo, że
Kaczyński jest bliski zgody na powrót Kurskiego. Ostatnio sugerował, że dla
jednego z byłych polityków PiS, który ma talenty w „sferze organizacji i
propagandy” widziałby miejsce w sztabie. Mimo że mogłoby to zostać źle odebrane
w partii. Według naszych rozmówców chodzi właśnie o Kurskiego.
Swoich kandydatów do sztabu proponowali
Jarosław Gowin (właśnie Bielana) i Zbigniew Ziobro (rzecznika Patryka Jakiego).
- Prezes stwierdził, że przekaże te kandydatury Dudzie, ale na razie odzewu nie
było - mówi jeden z polityków prawicy. Ma za to powstać wspólny sztab PiS oraz
ugrupowań Gowina i Ziobry w wyborach parlamentarnych, o którym pisała „Rzeczpospolita”.
A dla kampanii parlamentarnej wyniki wyborów prezydenckich będą miały kluczowe
znaczenie. - Jeśli Duda nie wejdzie do drugiej tury, to będzie porażka - przyznają
politycy PiS.
Na razie się na to nie zanosi.
Otoczenie Bronisława Komorowskiego jest zdeterminowane, żeby wybory
rozstrzygnąć już w pierwszej turze. Szanse na taki scenariusz zdecydowanie
wzrosną, jeśli kandydata nie wystawi PSL (negocjacje trwają) i przy słabym
kandydacie lewicy (podobno współpracownicy Komorowskiego mieli odwieść od
startu Wojciecha Olejniczaka).
I tylko Jacek Kurski nie traci
rezonu: - Zobaczy pani, będzie 48 do 32 w pierwszej turze.
Nie jest jednak w stanie
powiedzieć, kto miałby zebrać te pozostałe 20 proc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz