środa, 7 stycznia 2015

Bez Pary



Kampania prezydencka niemrawo się rozkręca. W sztabie kandydata PiS Andrzeja Dudy już zaczęły się tarcia.

ANNA GIELEWSKA

Przed świętami prezes PiS Jaro­sław Kaczyński wybiera się do Torunia. Z rozmowy z ojcem Rydzykiem wychodzi zado­wolony - słyszy deklarację, że dyrektor Radia Maryja nie wystawi własnego kandydata na prezydenta (miał nim być prof. Mirosław Piotrowski).
Na spotkaniu z klubem PiS Kaczyński mobilizuje - wszyscy mają się włączyć w kampanię Andrzeja Dudy. Prezes przy­znaje, że największym wyzwaniem jest zwiększenie rozpoznawalności kandydata na prezydenta. Po chwili, nieco spóźniony, na spotkanie wchodzi sam zainteresowany:
- Dzień dobry państwu. Nazywam się An­drzej Duda - rzuca z lekką autoironią. Sala reaguje śmiechem i oklaskami.

PAT W SZTABIE
Jednak powodów do radości przed oficjal­nym startem kampanii prezydenckiej PiS ma niewiele. Kandydaturę Dudy partia ogłosiła 11 listopada, bez zwyczajowej pompy. W cieniu marszu narodowców i afery madryckiej. Na początku grudnia zatwier­dziły ją formalnie władze partii i w mikołajki odbyła się kolejna prezentacja kandydata, tym razem u boku prezesa w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej. Poza tym Duda udzielił kilku wywiadów i wystąpił w świątecznym spocie.
- Szału nie ma. Prawda jest taka, że do tej pory wszyscy się zajmowali najpierw wyborami samorządowymi, a potem marszem. A tu już jedna czwarta kampanii od ogłoszenia przeleciała - przyznaje mój rozmówca z PiS. - Teraz, po Nowym Roku, może to jakoś ruszy.
Na początek ma zostać ogłoszony skład sztabu Dudy. Tyle że na razie sztab ma problem sam z sobą. Jego szefową ma zostać Mirosława Stachowiak-Różecka. Radna PiS z Wrocławia okazała się gwiazdą ostatnich wyborów samorządowych, kiedy najpierw niespodziewanie weszła do drugiej tury z prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem. A w dogrywce uzyskała bardzo wysoki wynik - ponad 45 proc. Tym wynikiem zaskoczeni byli zresztą sami poli­tycy PiS. W ostatnich wyborach do Sejmu, w 2011 r., Stachowiak-Różecka nie dostała
się z czwartego miejsca we Wrocławiu, choć PiS zdobył tam cztery mandaty (przeskoczył ją Jacek Świat).
- Ona jest teraz na fali, symbolizuje sukces, możliwość nawiązania równej walki z bardzo silnym faworytem. Wyrazista ko - bieta, z temperamentem - zachwala jeden z naszych rozmówców z PiS.
Ten temperament dał się już jednak niektórym we znaki. Ze sztabowych narad usłyszałam taką relację - Zamysł był taki, że Stachowiak-Różecka będzie twarzą tej kampanii. Na takiej zasadzie jak Kluzia [Joanna Kluzik-Rostkowska - red.] w 2010 r. Ale ona nie ma ochoty być paprotką, wparowała na sztab i zaczęła rozdawać role. Ludzie Joachi­ma Brudzińskiego z Marcinem Mastalerkiem na czele zdębieli.
Do awantury doszło przy okazji przygoto­wania telewizyjnego spotu Dudy z bożonaro­dzeniowymi życzeniami, który PiS wypuścił w święta. - Reklamówkę zrobił Mastalerek. Ona się dowiedziała w ostatniej chwili i się wściekła, że nikt tego z nią nie konsultował. Tym bardziej że jej mąż zajmuje się produkcją telewizyjną - twierdzi nasz rozmówca zorientowany w sytuacji na Nowogrodzkiej.
Za pomysłem, żeby na czele sztabu po­stawić Stachowiak-Różecką, ma stać Adam Lipiński, w partii kompletnie osamotniony po odejściu grupy Adama Hofmana, ale Kaczyńskiemu wciąż bliski. - Prezes w ten sposób może odrobinę przytemperować apetyty Joachima [Brudzińskiego - red.]., Kaczyński nie lubi, jak ktoś przesadnie rośnie - podkreśla polityk PiS. Dziś Brudziński to w PiS numer dwa, a Mastalerek uchodzi za jego człowieka.
Dlatego właśnie Stachowiak-Różecka wciąż nie została oficjalnie zaprezentowana.
- Po tych kłótniach pojawiły się naciski, żeby była jedynie twarzą sztabu, a realne kierowanie kampanią powierzyć komuś innemu. Prezes zaczął się wahać, Duda jej broni. Jest pat i w końcu nie wiadomo, kiedy zostanie ogłoszona - słyszę ze źródeł w PiS.
Rzecznik partii Marcin Mastalerek nie chce rozmawiać o tym, co się dzieje w szta­bie PiS, - Jego skład zależy od Andrzeja Dudy. Pierwsi ruszyliśmy z ofensywą, inni są daleko w tyle. A świąteczny spot spełnił swoją rolę - zapewnia entuzjastycznie.
Duda mówi jeszcze mniej: - O sztabie na razie nie rozmawiam.
Poza wrocławską radną, Brudzińskim i Mastalerkiem w kampanię Dudy zaangażo­wany jest także jego kolega Piotr Agatowski. Politykom PiS dał się poznać, gdy Duda, jako szef sztabu w kampanii do europarlamentu, przyprowadził go na jedną z narad.
- Agatowski twierdził, że trzeba prowadzić kampanię pozytywną, bo mu tak wyszło z badań, które obejrzał gdzieś w internecie. To był bełkot. Hofman go rozstrzelał. Duda prosił potem, żeby Agatowskiemu chociaż zapłacić za ten wykład, ale nie dostał grosza - opisywał nam wówczas polityk z władz partii. Teraz jednak Hofmana nie ma, a Agatowski wraca do sztabowych łask.
Otoczenie Dudy stara się nie tylko zwiększać rozpoznawalność kandydata, ale też nadawać mu „format prezydencki” Dlatego teraz europoseł ma występować wy­łącznie w programach typu jeden na jeden i nie uczestniczyć w bieżących potyczkach politycznych.

W POCZEKALNI
Zaproszenia do sztabu nie doczekali się dwaj dawni spin doktorzy PiS - Jacek Kurski i Adam Bielan. - Obaj na to liczą, ale Kurski ma większe szanse H - uważa polityk z władz PiS. Sam Kurski podkreśla, że jest w stałym kontakcie z prezesem i „grzecz - nie czeka”
- Kura nie ma blokady, dzwoni sam do prezesa i do innych polityków PiS. Podrzuca pomysły. Na dalszym etapie pewnie wejdzie do gry. Zwłaszcza gdyby pojawił się jakiś kryzys - słyszę od polityka PiS.
Nieoficjalnie wiadomo, że Kaczyński jest bliski zgody na powrót Kurskiego. Ostatnio sugerował, że dla jednego z byłych polityków PiS, który ma talenty w „sferze organizacji i propagandy” widziałby miejsce w sztabie. Mimo że mogłoby to zostać źle odebrane w partii. Według naszych rozmów­ców chodzi właśnie o Kurskiego.
Swoich kandydatów do sztabu proponowali Jarosław Gowin (właśnie Bielana) i Zbigniew Ziobro (rzecznika Patryka Ja­kiego). - Prezes stwierdził, że przekaże te kandydatury Dudzie, ale na razie odzewu nie było - mówi jeden z polityków prawicy. Ma za to powstać wspólny sztab PiS oraz ugrupowań Gowina i Ziobry w wyborach parlamentarnych, o którym pisała „Rzecz­pospolita”. A dla kampanii parlamentarnej wyniki wyborów prezydenckich będą miały kluczowe znaczenie. - Jeśli Duda nie wejdzie do drugiej tury, to będzie porażka - przy­znają politycy PiS.
Na razie się na to nie zanosi. Otoczenie Bronisława Komorowskiego jest zdeter­minowane, żeby wybory rozstrzygnąć już w pierwszej turze. Szanse na taki scenariusz zdecydowanie wzrosną, jeśli kandydata nie wystawi PSL (negocjacje trwają) i przy słabym kandydacie lewicy (podobno współ­pracownicy Komorowskiego mieli odwieść od startu Wojciecha Olejniczaka).
I tylko Jacek Kurski nie traci rezonu: - Zobaczy pani, będzie 48 do 32 w pierwszej turze.
Nie jest jednak w stanie powiedzieć, kto miałby zebrać te pozostałe 20 proc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz