Piątkowe
popołudnie, nieoficjalne spotkanie w jednym z zacisznych sejmowych gabinetów.
Przy stole siedzi dwóch prominentnych polityków SLD. Od kilku dni pytamy o
zaplecze Magdaleny Ogórek, strategię jej kampanii, kto jej doradza. Ale zamiast
odpowiedzi na te pytania nasi rozmówcy nieoczekiwanie mówią: - Mamy informację, że wobec naszej kandydatki szykowana jest
operacja, która ma ją oczernić, zmusić do rezygnacji ze startu.
Politycy robią tajemnicze miny.
- Ale skąd taka wiedza ? O co
chodzi?
- Informacja jest pewna,
zweryfikowaliśmy ją w służbach - przekonują.
Z niedowierzaniem dopytuję, kto ma
tę operację szykować i na czym ma ona polegać. Służby? - Ludzie z zaplecza
Janusza Palikota, ale i Platformy - mówią. Wszystko dlatego, że zdaniem
polityków Sojuszu obu kandydatom Magdalena Ogórek może podebrać wyborców.
„Operacja” według naszych
rozmówców ma być dwustopniowa. Najpierw „atak” na męża, potem samą Ogórek. W
obu przypadkach ma chodzić o sprawy obyczajowe, uwiecznione na rzekomo
„krążących po mieście zdjęciach” Ma je kolportować detektyw. Politycy nawet
nie sugerują, tylko są pewni, że ktoś już te zdjęcia kupił. Kto? Nie wiedzą.
Ale pytają. Szukają informacji na ten temat. - No i do tego te szkalujące SMS-y
- dodaje jeden z nich. Mówi jeden, ale przejęci są obaj. SMS-y ma rozsyłać jeden
z urzędujących ministrów. Czy mają dowód w ręku? Jeszcze nie, ale jeden z
rozmówców zapewnia, że takiego SMS - a czytał.
Sytuacja zaczyna być absurdalna.
Nie wygląda to wszystko poważnie. Pewnie problem polityków SLD rozwiązałaby
szczera rozmowa z kandydatką na prezydenta. Ale nabieramy wątpliwości, czy w
ogóle z nią o tym rozmawiali.
- Może my o to zapytamy? - proponuję.
Odpowiadają, że na razie szansy na rozmowę z dziennikarzami nie ma żadnej.
Kandydatka zniknęła. Od czasu konferencji, na której wygłosiła swoje
przemówienie i nie odpowiedziała na żadne pytanie. - Gdzie ona jest?
- Jak to gdzie? W domu.
Przygotowuje się do kampanii.
MĄŻ ROBI KAMPANIĘ
Odkąd SLD ogłosił, że to Ogórek
będzie kandydatką na prezydenta, w partii zawrzało. Wielu polityków
potraktowało tę decyzję jako akt desperacji
lidera Sojuszu Leszka Millera. Faktem jest, że kolejni kandydaci się
wykruszali, a czas mijał. W końcu na pomysł Magdy Ogórek wpadł poseł SLD Leszek
Aleksandrzak. - Szukaliśmy kobiety, młodej. W pewnej chwili Aleksandrzak rzuca:
a może by Ogórkowa? - opowiada jeden z polityków. Już kiedyś Aleksandrzak
proponował Ogórek, ale na stanowisko rzecznika SLD - po tym jak obecny rzecznik
Dariusz Joński wypowiedział się niefortunnie na temat ciąży byłej minister
Joanny Muchy.
Miller nie mówi „nie”, sięga po
telefon i dzwoni do Ogórek. Po kilku dniach zapada decyzja. A Aleksandrzak w
nagrodę za pomysł zostaje szefem jej sztabu wyborczego. Nie wszyscy w partii
są szczęśliwi.
Kandydatka ma być zaprezentowana w
piątek przed dwoma tygodniami, po posiedzeniu władz partii. Następnego dnia ma
wystąpić na konferencji. Jednak w piątek rano politycy SLD dowiadują się o
śmierci Józefa Oleksego. - Zastanawialiśmy się, czy tego nie przełożyć. Ale ona
już dzień wcześniej powiedziała w TVN, z jakiego powodu odchodzi z pracy
w tej stacji. Obawialiśmy się, że w każdej chwili możemy przeczytać tę
informację w telewizji na pasku z newsami - opowiada nasz rozmówca z Sojuszu.
Stanęło na tym, że kandydatka zostaje pokazana, ale właściwa prezentacja odbywa
się tydzień później.
W partii w tym czasie panuje
kompletny chaos. Szybko się okazuje, że politycy z kierownictwa SLD nie
ustalili kilku podstawowych spraw.
- Po pierwsze, nie wiadomo, jak ma
być finansowana ta kampania, ile mamy na to przeznaczyć kasy - przyznaje jeden
z rozmówców. Na razie partia stara się o po - łączony kredyt na kampanię
prezydencką i parlamentarną. - Po drugie - wylicza polityk - uznaliśmy za
oczywiste, że to my robimy sztab i strategię. Ale ona nagle zaczęła forsować
jakieś swoje pomysły i przyprowadzać znajomych PR-owców.
Kogo? - Na spotkania przywozi ją
mąż. Poza tym nikogo nie widziałem - ucina
inny polityk z władz SLD.
PANI MAGDA I STARA GWARDIA
Mąż Magdaleny Ogórek to osoba
znana na postpezetpeerowskiej lewicy.
Ona sama, oczywiście, ze starą
gwardią nie ma nic wspólnego. Urodziła się w 1979 r., kończyła się właśnie
dekada Gierka. Powstała „Solidarność", a przez Polskę przetaczała się
fala strajków. Gdy dziesięć lat później ostatni sekretarz KC PZPR Mieczysław
Rakowski wyprowadzał sztandar zjednoczonej partii, Magda Ogórek była nadal
dzieckiem. Ale wtedy karierę polityczną na lewicy rozpoczynał już jej przyszły
mąż Piotr Mochnaczewski. Rocznik 1965. Został posłem SLD w Sejmie I kadencji.
Jego nazwisko wymienił Antoni Macierewicz na liście parlamentarzystów, którzy
mieli figurować w archiwach wśród współpracowników komunistycznej Służby
Bezpieczeństwa. Nazwisko Mochnaczewskiego można też znaleźć w sprawozdaniu z
likwidacji majątku byłej PZPR. W 1991 r. znajduje się wśród założycieli
Fundacji „Współpraca Nauka Kultura” razem z Leszkiem Millerem, Jerzym
Szmajdzińskim czy Wiesławem Huszczą, odpowiedzialnym za partyjne pieniądze. To
inicjatywa podjęta wspólnie z towarzyszami z ZSRR, którzy włożyli w tę fundację
100 tys. rubli. Fundacja, jak wiele podobnych do niej przedsięwzięć, miała
zarabiać pieniądze na finansowanie politycznych celów lewicy. Dokładnie -
chciała wspierać Polaków mieszkających w ZSRR, promować naukę i kulturę.
Piękna kandydatka na prezydenta
poślubiła więc później polityka, który razem ze starą gwardią przeprowadzał
nieboszczkę PZPR z komunizmu do demokracji. Nie startował w kolejnych wyborach
parlamentarnych, ale zaczął się piąć po szczeblach administracji państwowej.
Pracował w Urzędzie Rady
Ministrów. Ale do dużej gry wchodzi, gdy w 2001 r. władzę obejmuje premier
Leszek Miller. Jako dyrektor ds. integracji europejskiej w MSWiA miał być
przygotowywany na stanowisko w Unii Europejskiej. - Był promowany i szykowany
na wysokie stanowisko w agencji Frontex. SLD od samego początku
przymierzało się, żeby Frontex był w Polsce, i Mochnaczewski
był ewidentnie przygotowywany, żeby tam być - mówi były urzędnik administracji
rządowej. Agencja ta zajmuje się zarządzaniem zewnętrznymi granicami UE. W
skrócie - pilnuje, żeby do Unii nie napływali nielegalni imigranci, decyduje,
kto zasługuje na azyl. Z planów tych nic nie wyszło.
- Złośliwi mówią, że przez romans z Magdą Ogórek, która była jego sekretarką.
Ale chodziło o coś innego - mówi rozmówca
„Wprost”.
OPERA UCZELNIANA
Piotr Mochnaczewski wykładał w
Wyższej Szkole Zarządzania w Szczecinie i Wyższej Szkole Informatyki w Łodzi.
Wreszcie został rektorem Wyższej Szkoły Zarządzania i Prawa im. Heleny
Chodkowskiej. fest 2011 r. Trwa inauguracja nowego roku akademickiego w innej
uczelni, Wyższej Szkole Cła i Logistyki. Przemówienie wygłasza były prezydent
Aleksander Kwaśniewski. Rektorem jest dr Sławomir Wiatr. To stary gwardzista z
czasów PZPR i ustrojowej transformacji. Bliski znajomy i Millera, i
Kwaśniewskiego. Rektorzy Wiatr i Mochnaczewski ściśle ze sobą współpracują. A
na uczelni Wiatra jako adiunkt od lipca 2010 r. pracuje Magdalena Ogórek. Rozstała
się i tą pracą w listopadzie 2011 r. Czy może uczelnia się z nią
rozstała? Bo słyszymy nieoficjalnie, że miała zbyt wiele nieobecności. Ale tego
nie wiadomo. Bo kandydatka milczy, politycy SLD wolą mówić o spisku, a uczelnia
zasłania się ustawą o ochronie danych osobowych.
Uczelnia im. Chodkowskiej
połączyła się ze szkołą rektora Wiatra. Jeden z jej wydziałów to Wydział
Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wykłada na nim gen. Marek Dukaczewski, szef
zlikwidowanych Wojskowych Służb Informacyjnych.
W 2014 r. do sali wykładowej
wtargnęli zamaskowani napastnicy z długą bronią. Biorą zakładników. Studentów
ratują antyterroryści z policji. To oczywiście symulacja w ramach zajęć, które
prowadzi Dukaczewski. Nic zaskakującego, bo była uczelnia Mochnaczewskiego
dobrze też żyła z policją. Przeszkoliła choćby ponad 600 warszawskich
policjantów.
ŻYCIORYS DO PRZEŚWIETLENIA
Politycy Sojuszu po cichu
przyznają, że niewiele uwagi poświęcili na zbadanie życiorysu i relacji
Magdaleny Ogórek. A teraz na jaw zaczynają wypływać kolejne informacje,
zwłaszcza dotyczące interesów biznesowych jej męża i jego problemów z prawem.
Jak informuje Ministerstwo Nauki, jesienią 2011 r. do resortu wpłynęła informacja,
że Mochnaczewski był wcześniej prawomocnie skazany (chodziło o wyrok za jazdę po pijanemu). To duży problem, bo jest wtedy
rektorem uczelni im. Heleny Chodkowskiej w Warszawie.
Po interwencji ministerstwa traci
posadę rektora i nauczyciela akademickiego.
Zostaje więc kanclerzem wyższej
szkoły Viamoda, która mieści się w modnym warszawskim Soho. Na uczelni o
byłym kanclerzu Mochnaczewskim już nie chcą rozmawiać. Szkoła zmieniła władze i
siedzibę. Okazuje się, że zakończyła współpracę z mężem Ogórek „w trybie
natychmiastowym, na skutek oceny jego pracy i działalności jako Kanclerza
Uczelni”. Efektem tej współpracy jest śledztwo prokuratorskie i złożone w
sądzie powództwo cywilne - informuje uczelnia. Jak ujawnił „Newsweek”, Viamoda oskarża Mochnaczewskiego, że wyprowadził z tej uczelni
nowoczesny sprzęt do zajęć z gastronomii o wartości pół miliona złotych.
Nieoficjalnie można usłyszeć, że pozwów jest więcej, na znaczną kwotę.
Sprzęt trafił zaś do krakowskiej
uczelni im. f. Dietla. Jej nowym rektorem jest... Mochnaczewski.
To nie koniec jego kłopotów. Mochnaczewski
znowu będzie musiał się tłumaczyć z jazdy po pijaku. Ministerstwo nauki
ponownie wysłało pisma z prośbą o wyjaśnienie
jego sytuacji jako rektora uczelni im. J. Dietla w Krakowie. A to może oznaczać,
że nie dokończy swojej kadencji, która upływa w 2016 r.
W SLD informacje o kłopotach męża
kandydatki nie robią dużego wrażenia. Lekceważący stosunek do nich ma też szef
SLD Leszek Miller. - On go dobrze zna i bagatelizuje
te historie - słyszymy.
Polityk Sojuszu zaangażowany w kampanię:
- Mąż? Jakie to ma znaczenie? Gdyby Magda była realnym wyborem, to tak, ale
przecież tu chodzi tylko o wynik.
Kandydatkę lewicy ochoczo
wspierają i komplementują politycy PiS. Jak
mantrę powtarzają, że „wolą taką twarz SLD niż PZPR-owskiego betonu”.
Kalkulacja prawicy jest prosta: im więcej głosów zbiorą kandydaci spoza duetu
Komorowski-Duda, tym większe są szanse na drugą turę w wyborach prezydenckich.
Zaskakujące, że nie przeszkadza im w tym
przeszłość męża Ogórek.
Tym bardziej że za kampanią Ogórek
ma stać właśnie jej mąż. Według pogłosek, które krążą po SLD, pomaga im
tajemniczy biznesmen - Marek G. Kilku naszych rozmówców potwierdza, że Ogórek
wymieniła go jako bardzo dobrego znajomego w czasie rozmów z Millerem. G. jest
jak zjawa. Politycy mówią o nim, ale nikt go nie widział. Podobnie brzmiące
nazwisko można jednak łatwo znaleźć w internetowej wyszukiwarce. Wspomina o
nim jako wspólniku znany lobbysta Marek Dochnal. Ale politycy Sojuszu nie
wiedzą nawet tego, czy to ta sama osoba.
Na wszystkie te wątpliwości
powinna odpowiedzieć sama kandydatka. Kiedy zacznie się odzywać? - Strategia
obliczona jest na cztery-pięć miesięcy. Nie można się spalić, mieć falstartu.
Na razie ona trenuje. A na konferencji od początku miało być tylko
oświadczenie, bez pytań. Po pierwsze dla suspensu. Po drugie, żeby się od razu
nie wyłożyła - przyznaje nasz rozmówca. O jej zapleczu nikt nie chce mówić.
- Magda współpracuje ze swoimi doradcami,
PR-owcami, to są ludzie z zaplecza mediów i nie wiemy dokładnie, kto to jest.
Z Millerem rozmawia sama - zarzeka się polityk z władz Sojuszu. Gdzie? - Jeżdżą
za nią paparazzi, dlatego spotyka się w różnych miejscach, głównie w
siedzibie partii na Złotej - słyszymy.
Polityk znający Ogórek: - Uderzała
mnie zawsze jej ambicja, determinacja, nastawienie na karierę. Ona śmiertelnie
poważnie opowiada swoim bliskim znajomym, że interesuje ją druga tura!
Na razie wiadomo, że na 14 lutego
SLD zapowiada konwencję prezydencką „w amerykańskim stylu”. Leszek Aleksandrzak
zapewnia, że w sztabie będą też osoby spoza partii. Nazwisk nie zdradza, żeby
nikt się nie rozmyślił.
to żenada i kompromitacja polskiej polityki o nazwie SLD, kolejny komuszy pomiot mająjący za zaplecze mężusia uwikłanego w prl-owske gówno i afery chce poprzez swoją chorą ambicję nie popartą żadnym zapleczem intelektualnym, widzą i doświadczeniem politycznym dojść do władzy. Przy okazji ma społeczeństwo i młodych ludzi za idiotów mówiąc im,że jest Ogórkowi tak samo trudno jak społeczeństwu. Mając męża s tamtej prlowskiej struktury, złodzieja i kombinatora,który w prl-u świetnie sobie radził poparty przez Rakowskiego i Milera ta bezczelna kobieta noszaca torebi po 4 tyś. zł. pieprzy,że jej tak samo trudo jak młodym. Pani Ogórek kończ i wstydu oszczędż!!! Nie potrafisz nawet odpowiedzieć na pytania, to kto ci napisał pracę doktorską?!!!która i tak była kiepska
OdpowiedzUsuń