Dla Jarosława Kaczyńskiego
polityka jest wszystkim. Nie zamierza
ustąpić aż do 2027.
Polityka to przecież świetny
biznes.
Jarosław
Polskę Zbaw w politykę wdepnął trochę już jako studenciak. Wiecował w 1968 roku
podczas tzw. wydarzeń marcowych. Miał być prokuratorem, ale nie rozpoczął
aplikacji. Potem był KOR, a od 1977 roku - redakcja
opozycyjnego „Głosu”. Jarkiem i resztą zespołu kierowali wtedy Macierewicz z
Michnikiem. Antek Michnika szybko wygryzł, zaś Jarek z Antkiem się
dogadał. Parę lat wiódł żywot adiunkta w filii UW w Białymstoku. Awans
społeczny zapewniła mu współpraca z „Solidarnością” oraz w 1982 roku etat
starszego bibliotekarza w stołecznej Bibliotece Uniwersyteckiej.
Na szerokie polityczne wody Kaczor
wypłynął po 1989 roku. Był naczelnym „Tygodnika Solidarność”, Wałęsowym ministrem,
senatorem, posłem. Polityczne układy umożliwiły Kaczej kamaryli z Porozumienia
Centrum obłowić się na części majątku RSW „Prasa-Książka-Ruch”, a zrobiono to za pomocą tzw. Fundacji Prasowej „Solidarność”.
Kaczor krytykował spółki nomenklaturowe, ale założył własną - „Telegraf”.
Pożywił się truchłem po PZPR. W roli sępa wystąpiła też świeżo założona
partia PC. To był dla Kaczora i jego kompanów
interes życia.
Dawne Prasowe Zakłady Graficzne w
Warszawie przy ul. Nowogrodzkiej 84/86, ul. Srebrnej 14 oraz siedzibę
„Ekspresu Wieczornego” przy Alejach Jerozolimskich 125/127 schrupali jak
świeże bułeczki. Miała wówczas miejsce nadzwyczajna koincydencja zdarzeń
bardzo korzystnych dla przyszłych PiS-iorów. Kaczor był współzałożycielem
wspomnianej fundacji. Ta nadzwyczajnie wzbogaciła się dzięki kasie od
państwowego wtedy banku BPH, który był uzależniony od łaskawości nowej,
solidarnościowej władzy. Za ogromny bankowy szmal fundacja wzięła „Ekspres”
wraz z nieruchomościami. Kaczor już był w ogródku.
Po czterech miesiącach Sejm
klepnął ustawę o budownictwie mieszkaniowym. Na jej podstawie Kacza fundacja
zyskała prawo wieczystego użytkowania gruntu. Całkiem przypadkowo projekt
ustawy przygotował kumpel Kaczyńskiego, wiceprezes PC i minister budownictwa Adam
Glapinski. Fundacja wkrótce zawarła z kierowanymi przez kompanów Kaczora
spółkami dziwne umowy. Efekt tych machinacji streściła prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz w zawiadomieniu
do prokuratury. Jej zdaniem doszło do „nieodpłatnego przejęcia budynków bez
przetargu. Uwłaszczenie to nie byłoby możliwe bez złożenia nieprawdziwego
oświadczenia przez przedstawiciela Skarbu Państwa, że nieruchomości te nie są
obciążone na rzecz osób trzecich”. Przy okazji wykiwano bowiem nie tylko Skarb
Państwa, ale też byłych właścicieli, którzy stracili ten majątek na mocy
dekretu Bieruta.
W 1993 roku prokuratura postawiła
Kaczyńskiemu zarzut nielegalnego finansowania jego partii „Porozumienie
Centrum”. Na początku 2010 roku śledztwo ostatecznie umorzono. Kaczor
wreszcie przywitał się z gąską. O tym zassaniu państwowego majątku pisaliśmy
w „FiM”. Nie zajęła się tym przekrętem żadna sejmowa komisja śledcza, a wielu
Polaków nadal żyje w przeświadczeniu o kryształowej uczciwości Jarosława K.
Jeden z dziennikarzy w 1992 roku nagrał Kaczyńskiego, kiedy ten wyjaśniał
proceder swemu partyjnemu aktywowi: „Gdybyśmy przyjęli założenia czysto
moralne, obyśmy nigdy niczego nie
mieli”. Ponoć każdy biznesmen wie, że
pierwszy
milion trzeba ukraść...
A po pierwszym będą następne. Z
tych milionów najwięcej korzyści mają totumfaccy Kaczora oraz ich wódz.
Fundacja pączkuje w różne spółki. Między innymi „Interpoligrafię”, „Air
Link”, „Celsę”, „Srebrną”, „Srebrną-Media”, „Słowo Niezależne”, „Forum” i in. Także fundacje: „Solidarna Wieś”, „Nowe Państwo”. Każda
dostaje kawałek wcześniej ukradzionego ,pardon, kupionego tortu z
„Fundacji Prasowej”. W kwitach fundacji znajdziemy m.in. nazwisko arcybiskupa Tadeusza
Gocłowskiego. W każdej wysoko opłacany zarząd i rada nadzorcza. Obecnie
jedyny rodzaj biznesu przynoszącego tym spółkom zyski to wynajem budynków po
byłej RSW. Prawie wszystkie inicjatywy wydawnicze - a było ich sporo - poległy
z kretesem. Na razie tak samo skończyły się plany budowy luksusowego osiedla
pod nazwą „Srebrna Dolina” - niby-leśniczówek dla krezusów na działce w
Puszczy Augustowskiej.
Od czasów uwłaszczenia się na
trupie RSW przejęty majątek służy Kaczorowi i jego kompanom. Na koniec 2013
roku wartość środków trwałych spółki „Srebrna” (w tym budynku i gruntu)
wyniosła prawie 21 min. Przez rok wartość jej udziałów w sześciu innych
spółkach wzrosła z ok. 711 tys. do prawie 2,2 min zł. W tymże roku zarząd i
rada nadzorcza „Srebrnej” skasowali łącznie prawie 600 tys. złotych. Mimo
ogromnych kosztów zyski wciąż są widoczne.
„Srebrny układ” PiS-u działa wyśmienicie.
To on w praktyce zapewnia Kaczyńskiemu nieodwołalne przywództwo partii.
Poprzez sieć powiązań i zależności to Kaczor - a nie partia - kontroluje
„srebrny biznes”. Żyje jak wódz bananowej republiki. W latach 2010-2013 tylko
na osobistą ochronę wodza wydano aż 3,4 min zł. W 2013 r. - aż 1,8 min zł. Po
medialnej krytyce tej rozrzutności te wydatki są już mniejsze. Ale dziwnym
trafem jedynym sąsiadem Kaczora została jego spółka „Srebrna”. Nie wiadomo, po
co wynajmuje ona na warszawskim Żoliborzu aż dwa domy obok domu Kaczyńskiego.
Przy wejściu na posesję, w wartowni z weneckim lustrem, czuwają komandosi z
Kaczej ochrony - „GROM Group”...
Fundacja „Nowe Państwo” w grudniu
2010 r. przekształciła się w „Instytut imienia Lecha Kaczyńskiego”. To
polityczna „czapa” kaczego biznesu. W ramach polityczno-biznesowej maszynerii
w części korzystającej z państwowych dotacji dla PiS-u, przerabia się
biznes ze
srebrnego na złoty.
Jedna z Kaczych spółek planuje
budowę wysokiego na 138
metrów 36-piętrowego wieżowca. W ścisłym centrum
stolicy, nieopodal Ronda Zawiszy - na rogu Srebrnej 16 i ul. Towarowej. I
niegdysiejszy majątek byłej RSW. Kaczorowi przydałby się przychylny prezydent
Warszawy. Na razie plan zagospodarowania przestrzennego zezwala na budowę budynku
o wysokości tylko 60
metrów. Jest już zgoda na rozbiórkę obecnej budowli.
PiS-iory chcą aportem z nieruchomości wejść do
spółki z dużym inwestorem. Po postawieniu biurowca odsprzedać mu całość lub
część udziałów. To ma być żyła złota. Już zawiązana została przez cypryjską
spółkę „Madujamo Group” Ltd. z Limassol spółka córka „Warsaw Srebrna Tower”. Jedyny jej przedmiot działania to kupno i
sprzedaż nieruchomości.
Na razie w partyjnej kasie PiS- -u
jest „zaledwie” dwadzieścia parę milionów. To mało, bo na promowanie Dudy potrzeba
przynajmniej 18. Potem będą kosztowne wybory parlamentarne. Kacza partia ma od
lat cztery rachunki bankowe i jedno subkonto w PKO BP. Wzięła z tego banku 20
milionów kredytu. Bez problemu, bo co roku dostaje ponad 16,5 min złotych
państwowej subwencji. Tylko na odsetkach zarobi prawie 1,17 min.
Biznesowe plany może pokrzyżować
wpadka z użyczeniem partyjnego lokalu na biznesowe negocjacje pomiędzy spółką
„Srebrna” a deweloperską firmą „Metropol”, od której PiS wynajmuje lokal na siedzibę.
W styczniu 2015 r. ujawnił to „Newsweek”. Jeśli to prawda, oznaczałoby to
naruszenie ustawy o partiach politycznych. PKW cofnęłaby PiS-owi roczną
subwencję z budżetu państwa. Najśmieszniejsze jest to, że PiS-owcy pokłócili
się z „Metropolem” o podziemny garaż wart kilkaset tysięcy złotych. Mogą przez
niego stracić grubo ponad 16,5 miliona złotych z budżetu państwa. W zamian PiS
zyskałby najdroższy na świecie garaż. To dosyć celna puenta Kaczych biznesów
- miliony wyrzucone w błoto.
ANDRZEJ KROPEK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz