Sprawa SKOK-ów może wstrząsnąć
polską polityką jeszcze przed wyborami. PiS ma się czego obawiać: kwoty, o
jakich tu mowa - także wyprowadzane za granicę i wypłacane prezesom - muszą
szokować jego elektorat.
PAWEŁ RESZKA
Spółdzielcze
Kasy Oszczędnościowo- Kredytowe są oczkiem w głowie polityków Prawa i
Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński i jego otoczenie od zawsze popierali ideę
spółdzielczej, taniej bankowości. A SKOK-i odwdzięczały się finansowaniem
potrzebnych prawicy inicjatyw - także medialnych. Dziś jednak Kasy są pod
ostrzałem PO i Komisji Nadzoru Finansowego. Liczby podawane przez tę ostatnią
mówią, że skupiający 2,6 min osób system jest na granicy wydolności. Politycy
PO przebąkują o potrzebie komisji śledczej, na którą pewnie nie starczy
czasu. „Aż szkoda, że wybory są tak blisko” - mówią.
Kasa tworzy
więzi
Informacja ze strony Kasy Krajowej
SKOK: „Co to jest SKOK? SKOK to grupa ludzi połączonych wspólną więzią o
charakterze zawodowym lub organizacyjnym: pracownicy zatrudnieni w tym samym
zakładzie pracy i osoby należące do tej samej organizacji społecznej lub
zawodowej. Członkami Kas mogą być również - działające wśród ww. pracowników
lub osób - jednostki organizacyjne kościołów i związków wyznaniowych
posiadające osobowość prawną, spółdzielnie, związki zawodowe oraz wspólnoty
mieszkaniowe”.
Więź jest tu rzeczą istotną,
wpisaną zresztą do ustawy. Tłumaczy istotę całego przedsięwzięcia. SKOK-i miały
być trochę jak dawne zakładowe kasy zapomogowo-pożyczkowe. Wszyscy mamy mało,
wszyscy się znamy, więc ryzyko jest nieduże. Będziemy sobie pożyczać
pieniądze, w razie kłopotów jesteśmy w stanie zrzucić się po parę złotych i
poratować sytuację. Korzyści? Nie trzeba opłacać pensji tłustych bankierów,
płacić lichwiarskich prowizji i ukrytych kosztów. Kasa jest niewielka, składa
się z drobnych ciułaczy i ludzi, którzy biorą małe pożyczki. Nie trzeba - jak w
bankach - trzymać wielkich sum na
zabezpieczenie wypłacalności. To wszystko obniża koszt i działa nie tylko w
Polsce, ale w 103 krajach na świecie. System skupia 208 milionów ludzi. Motto
amerykańskich kas brzmi: „Nie dla zysku, nie z powodu miłosierdzia, ale po to,
żeby służyć”.
Idea spółdzielczych kas
przywędrowała do Polski właśnie z Ameryki. Przywiózł ją z delegacji młody
pracownik Komisji Krajowej Solidarności. Był to Grzegorz Bierecki, wówczas
28-letni: człowiek z Gdyni o ładnym opozycyjnym życiorysie (trzy miesiące w
komunistycznym więzieniu, działacz m.in. nielegalnego NZS, uczestnik Okrągłego
Stołu). W Solidarności współpracował z pierwszym wiceprzewodniczącym Lechem
Kaczyńskim, który zarządzał związkiem pozostawionym przez Lecha Wałęsę, kiedy
ten przeprowadził się do Belwederu. Gdy Kaczyński przegrał bój o fotel
przewodniczącego z Marianem Krzaklewskim, zwierzał się współpracownikom:
- Gdyby delegaci na zjazd
pozwolili pozostać na sali Biereckiemu i Przemkowi Gosiewskiemu, wygrałbym te
wybory. Oni byli niesamowicie sprawni, potrafili pracować z delegatami.
Bierecki w 1990 r. stanął na czele
Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych, a w 1992 r. objął stanowisko
prezesa Krajowej Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej (zwanej Kasą
Krajową). Kasa Krajowa jest czapką nad wszystkimi SKOK-ami - do niedawna była
ich organem kontrolnym. Bierecki kontaktów z Lechem Kaczyńskim nigdy nie
zerwał. Zaraził przyszłego prezydenta pomysłem taniej, spółdzielczej
bankowości.
Kasa trafia
pod nadzór
Tyle że polskie SKOK-i już dawno
przestały być maleńkimi spółdzielczymi kasami. Czy to źle? Tu narracja rozbiega
się w zależności od opcji politycznych. Politycy PO mówią, że pozostające poza
kontrolą nadzoru państwowego Spółdzielcze Kasy do niedawna stanowiły coraz
większe zagrożenie dla systemu finansowego. Nikt nie wiedział, co jest w
środku: czy system jest zdrowy i wypłacalny. Dlatego Platforma chciała objąć
Kasy nadzorem KNF, tak jak banki.
Politycy PiS ripostują: - Tej
władzy szkodzi wszystko, czego nie kontroluje. Skoro nie trzymają łapy na
SKOK-ach, to zrobią wszystko, żeby ją tam położyć. Jaki to argument, że Kasy
są za duże? To źle, że ktoś się rozwija, jeśli nie jest związany z PO? Chcieliby,
żeby to, co nie ich, było jedynie małą wiejską instytucją, tak? - to słowa
szefa klubu PiS Mariusza Błaszczaka, którego pytałem o opinię.
W każdym razie dzięki staraniom
polityków PO i mimo oporu wspieranych przez SKOK-i polityków PiS uchwalono
ustawę o objęciu Kas nadzorem. Było to jeszcze w listopadzie 2009 r. Prezydent
Lech Kaczyński zaskarżył nowe prawo do Trybunału Konstytucyjnego. W rezultacie
weszło ono w życie dopiero w październiku 2012 r., z trzyletnim opóźnieniem.
KNF zaczęła „efektywną” kontrolę -
słowa szefa komisji Andrzeja Jakubiaka - na przełomie stycznia i lutego 2014
r.
Kasa jest jak bank
Co zobaczyli nadzorcy? Trzeba przyznać, że obraz, który maluje w publicznych
wystąpieniach (np. w Senacie i podczas posiedzenia sejmowej Komisji Finansów
Publicznych) Andrzej Jakubiak, może przyprawić podatników o drżenie serca.
Przede wszystkim: z danych KNF wynika, że SKOK-i nie są już dawno instytucjami
dla osób uboższych, drobnych ciułaczy i pożyczkobiorców.
Średni depozyt w SKOK? 23 tys. zł.
31 proc. depozytów to wkłady powyżej 100 tys. zł.
Średni kredyt? 12 tys. zł. Jednak
30 proc. udzielonych pożyczek opiewa na sumy powyżej 100 tysięcy, ais proc. to
kredyty na sumy powyżej miliona złotych. Maksymalny kredyt to 23 min zł.
Widać, że Kasy operują już iście
bankowymi sumami. Wielka ekspansja SKOK-ów to
okres od 2009 do początku 2013 r. - czyli od uchwalenia ustawy o nadzorze KNF
do czasu wejścia jej w życie. Tak jakby Kasy chciały wykorzystać czas, gdy nie
są jeszcze objęte nadzorem zewnętrznym, a podlegają jedynie własnemu,
prowadzonemu przez Kasę Krajową.
Andrzej Jakubik użył w Sejmie
bardzo ważnego sformułowania: „To czas, który na skutek świadomych działań
zdeterminował obecne problemy SKOK”.
Na czym polegała ekspansja?
Depozyty trzymane w SKOK ach wzrosły w latach 2009-2012 z 11 do 15,7 mld (o
42,6 proc.), a portfel kredytowy - o 37 proc. Czyli Kasy zbierały dużo wkładów
i udzielały wielu kredytów.
Skąd tylu klientów? Do lokowania
pieniędzy w SKOK-ach zachęcała wielka kampania reklamowa. Argument był mocny
- wysoki procent. SKOK Wołomin (jego zarząd dziś siedzi w areszcie) oferował
7,6 proc., SKOK Stefczyka (KNF, co przyznał publicznie Jakubiak chce
wprowadzić tam zarządcę komisarycznego) - 7,2 proc. Inne Kasy były niedaleko w
tyle. Zważmy: banki dawały wówczas tym, którzy chcieli oszczędzać, zaledwie
4-4,5 proc.
Rzecznik SKOK podkreślał, że Kasy
są polską instytucją, której ludzie ufają bardziej niż bankom. Klienci, widząc
możliwość zysku, szli do Kas - co jest naturalne. Jednak, jak podkreśla
Jakubiak, całemu procesowi „nie towarzyszył wzrost funduszy własnych, stanowiących
o bezpieczeństwie”.
W opinii KNF sytuacja SKOK-ów
pogarszała się systematycznie. W 2009 r. strata netto sektora SKOK wyniosła 19
min zł.
Kasa poprawia wynik
Kasy poprawiały wynik finansowy
ciekawym zabiegiem: zakładały spółki zewnętrzne. Ich majątkiem były prawa do
znaków towarowych SKOK, majątek trwały lub działalność operacyjna, np. tam,
gdzie przyjmuje się pieniądze. Kasa wnosiła to aportem, a w zamian obejmowała
udziały. Tak powstały 34 nowe podmioty gospodarcze, a bilans się poprawił.
- Przychody Kas z tego tytułu
wyniosły 1,2 mld zł, choć nie było żadnego przepływu pieniężnego - mówi szef
KNF. - Kasy jednorazowo otrzymywały papiery wartościowe, które były
niezbywalne. A ich wycena, podobnie jak wycena wartości znaków towarowych,
była zawyżona. Jedna z Kas wyceniła znak towarowy na 300 min zł, i o tyle zwiększyła
fundusze własne.
Niektóre Kasy wydzieliły do spółek
zewnętrznych całą działalność operacyjną: oddziały, punkty kasowe,
departamenty, które zajmują się oceną działalności kredytowej. Co zostało?
Prezes KNF użył rzeczownika „wydmuszki”.
Klasyczną wydmuszką był SKOK Wspólnota,
który wyprowadził na zewnątrz całą działalność. We wrześniu 2014 r. sąd ogłosił
upadłość Wspólnoty, depozytariusze otrzymują zwrot
wkładów z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
Kasa sprzedaje przeterminowane
pożyczki i zakłada spółki
To dopiero początek zastrzeżeń
nadzorcy. Problemem są kredyty udzielane przez
SKOK-i. We wrześniu przeterminowane, czyli trudne do odzyskania, były pożyczki
udzielone na 5,5 mld zł, z czego 3 mld zł to pożyczki niespłacane od ponad 12
miesięcy, a więc praktycznie stracone.
Tymczasem w 2012 r. Kasy dokonały
„masowej sprzedaży kredytów przeterminowanych”. Sprzedały je nie za gotówkę,
ale za warunkowe papiery wartościowe, które są, zdaniem KNF, niezbywalne. W
celu? „Pozornej, wizerunkowej poprawy sytuacji Kas”.
W sumie SKOK-i pozbyły się 2,1 mld
zł takich wierzytelności (w większości były to kredyty niespłacane od ponad 12
miesięcy). Kupującym była spółka ASK Invest założona przez Kasy w
Luksemburgu, gdzie system podatkowy jest wyjątkowo korzystny.
KNF zwraca także uwagę na
powiązania personalne i organizacyjne w systemie Kas. Jakubiak mówi: „Powoduje
to, że wąska grupa odnosi korzyści kosztem całego sektora SKOK”.
Jedną z takich spółek jest kolejna
firma założona w Luksemburgu. Nazywa się SKOK Holding i zarządza papierami
wartościowymi, czyli dywidendą, którą dostaje od SKOK-ów. Na jej koncie jest
140 min zł (według Kasy Krajowej mniej, bo nieco ponad 100 min). Mogłyby to
być pieniądze przeznaczone na ratunek upadających SKOK-ów, jednak taki
obowiązek leży na Kasie Krajowej - na SKOK Holding już nie. SKOK Holding
pomaga Kasie Krajowej: wykupuje od niej obligacje i przekazuje część środków na
jej konta. Obligacje są, naturalnie, oprocentowane.
SKOK Holding nie zatrudnia nikogo,
poza dwoma członkami zarządu. Jednym z nich jest Grzegorz Bierecki.
Oprócz SKOK Holding Kasy powołały
kilkadziesiąt spółek zewnętrznych, min. turystycznych, jak Ecco Holiday, czy reklamowo-wydawniczych, jak Apella. KNF ocenił, że ich
użyteczność dla Kas budzi wątpliwości.
Kasa przynosi
straty
Zdaniem KNF już przed objęciem
nadzorem system SKOK miał się źle. Na 55 Spółdzielczych Kas 33 notowały
stratę. Działalność 14 była zagrożona, 6 było w bardzo trudnej sytuacji.
W czerwcu 2013 r. straty przynosiło 35 Kas, a niedobór funduszy własnych
szacowano na 513 min zł. W 44 Kasach rozpoczęto działania naprawcze. We
wrześniu niedobór wynosił 731 min zł. Dane nie
obejmują SKOK Wołomin, który zbankrutował. Pieniądze jego klientom wypłaca
Bankowy Fundusz Gwarancyjny (gwarantuje wkłady do 100 tys. euro), który
przeznaczył na to 2,2 mld zł.
Dlaczego Kasa Krajowa SKOK, która
powinna najpierw nadzorować SKOK Wołomin, a teraz pomagać depozytariuszom,
tego nie zrobiła?
W sumie pomoc dla SKOK z Bankowego
Funduszu Gwarancyjnego to ponad 3 mld zł. Składają się na to wypłaty dla
klientów SKOK Wołomin (wspomniane 2,2 mld), wypłaty dla klientów SKOK
Wspólnota (815 min), dotacja na przejęcie przez banki dwóch upadających Kas: Kopernik
(110 min) i Świętego Jana z Kęt (16 min).
Budżet BFG, na który składają się
banki, musiał być znacznie zwiększony właśnie w związku z sytuacją SKOK-ów. Dla
porównania: w 2012 r. wynosił on jedynie 829 min.
Udział w tych obciążeniach dla
sektora SKOK jest niezbyt duży. W 2013 r. było to 3,7 min zł, w 2014 -16,2 min,
w 2015 r. będą to 52 min.
- To oznacza, po pierwsze, że
płacimy wszyscy, a po drugie, że daliśmy się zrobić w konia - mówi mi ważny
polityk PO.
- Wszyscy klienci SKOK dostaną
pieniądze z BFG, a PiS oskarży nas o rozwalenie systemu.
Kasa kontratakuje
SKOK-i się bronią. Posłowie PiS
argumentowali podczas posiedzenia Komisji Finansów Publicznych, że do czasu,
gdy państwo nie wsadziło nosa do systemu SKOK, żadna z Kas nie zbankrutowała.
To fakt - choć na początku w Polsce działało ponad 500 Kas (dziś jest ich 55 -
przez lata wiele zostało wchłoniętych przez inne, większe) - żadna nie
zbankrutowała.
Zdaniem kilku polityków prawicy, z
którymi rozmawiałem, system dobiły ambicje regulacyjne państwa i ciągłe zmiany
przepisów. Kontekst polityczny był tu, ich zdaniem, jasny: SKOK-i uznawano za
zaprzyjaźnione z PiS. Popierały prawicowe inicjatywy i wspomagały prawicową
prasę (spółka Apella jest np. większościowym udziałowcem Fratrii, wydawcy
tygodnika „W sieci” i portalu wPolityce.pl braci Karnowskich). To
była prawdziwa przyczyna ataku na system SKOK.
Wypowiadając się przed sejmową
Komisją Finansów Publicznych, prezes Kasy Krajowej SKOK Rafał Matusiak (miał
tylko kilkanaście minut na wyłożenie swojego stanowiska) też podniósł
argument, że przez 20 lat żaden SKOK nie zbankrutował i nikt złotówki w Kasach
nie stracił. Przypadek SKOK Wołomin był szczególny - bo ta Kasa została
zwyczajnie okradziona przez hochsztaplerów, którzy fałszowali bilanse.
O złożonej sytuacji Wołomina Kasa
Krajowa informowała KNF już we wrześniu 2012 r. Kasa Krajowa chciała pomóc
finansowo, ale narzucony przez KNF likwidator nie przedstawił żadnego
scenariusza sanacji. Na jakiej podstawie można było działać?
Nie jest też prawdą, że Kasa
Krajowa nie pomaga będącym w kłopotach SKOK-om. Prezes Matusiak wylicza, że
pomoc wyniosła ponad 370 min zł: nie tylko z funduszu stabilizacyjnego, ale
też z pożyczki zaciągniętej w TUW SKOK i z emisji obligacji.
Omawiając inne zarzuty, Matusiak
bronił się sprawnie: wyceny spółek zewnętrznych, znaków towarowych czy
majątku dokonywane są przecież nie według widzimisię SKOK-ów, ale przez
uprawnionych biegłych. Gdzie problem? Wierzytelności? Tak, sprzedajemy, ale
przecież zgodnie z prawem. Czy banki tego nie robią?
A propos prawa: - Rozporządzenie
ministra finansów dotyczące zasad rachunkowości dla SKOK-ów zmieniało się w
ciągu ostatnich trzech lat cztery razy - podkreśla Matusiak. Jak przygotowywać
programy naprawcze w takich warunkach?
Krótko mówiąc: gramy na rynku tak
jak inni. Tworzymy spółki, sprzedajemy wierzytelności, rozwijamy się. A to wy
ciągle zmieniacie zasady.
Kasa się rozkłada
Linia sporu jest więc jasna. Co
nie zmienia faktu, że sytuacja SKOK-ów jest zła. I że już za to płacimy z
Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
Kto za to ponosi odpowiedzialność?
KNF skierował do prokuratur pięć zawiadomień o popełnieniu
przestępstwa, a likwidatorzy ustanowieni w SKOK ach - jeszcze 14.
W przypadku SKOK Wołomin prawica
podkreśla, że Kasę rozłożył człowiek związany z WSI - a więc na pewno nikt z
PiS. No ale jednak w październiku aresztowano prezesa i wiceprezesa tej Kasy.
Prokurator przedstawił obu mężczyznom zarzuty udziału w zorganizowanej grupie
przestępczej, której celem było uzyskiwanie pożyczek i kredytów na
podstawione osoby.
Do 2013 r. nadzór nad SKOK Wołomin
sprawowała Kasa Krajowa. I była z działalności spółdzielni zadowolona. W
czerwcu 201 x r., podczas XIX Krajowej Konferencji Spółdzielczych Kas
Oszczędnościowo-Kredytowych, wręczono najważniejsze odznaczenia przyznawane
przez SKOK-i - Nagrody Feniksa. Mariusz G., prezes SKOK Wołomin, został
uhonorowany jako menedżer roku. Laudację wygłaszał obecny wiceprezes Kasy
Krajowej, Wiktor Kamiński: „Mariusz jest pomysłodawcą i twórcą nowej superprodukcji
filmowej 1920 Bitwa warszawska« - pierwszego polskiego filmu w technice
3D. Jest mecenasem kultury, sztuki i sportu.
Zasługuje na największe uznanie za pracę na rzecz obrony spółdzielczości, za
rozpowszechnianie wiedzy o prawdziwej historii, budzenie patriotyzmu i
właściwych postaw u Polaków”.
Sam G. chwalił się, że zasiadł w
gronie znamienitych laureatów, bo wcześniej Feniksy dostali Lech Kaczyński i
Maciej Płażyński. Kilka dni wcześniej SKOK w Wołominie została laureatką
Konkursu Najlepsza SKOK 2011, rozpisanego przez należącą do SKOK „Gazetę
Bankową”.
Kasa wzbogaca
Pomysłodawca idei Spółdzielczych
Kas w Polsce, Grzegorz Bierecki, jest dziś senatorem PiS. Postacią w partii
wpływową. Prawica nie ma wielu sprawnych menedżerów, chcących wspierać jej
inicjatywy.
Z oświadczenia majątkowego
senatora Biereckiego:
▪ Środki pieniężne zgromadzone w walucie polskiej: 5
milionów 853 tysiące
47 złotych i 50 groszy.
▪ Środki pieniężne zgromadzone w walucie obcej: 88 tysięcy
405 dolarów, 534 tysiące 15
funtów i 2 miliony 590 tysięcy 605 euro.
▪ Papiery wartościowe TF SKOK SA na kwotę 405 tysięcy
złotych.
▪ Wspólnik w spółkach: Arenda spółka jawna kapitał 3,186 min
zł, MP59 kapitał 2 miliony 610 tysięcy, SIN udziały warte 220 tysięcy.
▪ Roczny dochód z tej działalności: 2 min 133 tys. złotych.
Senator Grzegorz Bierecki od 2012
r. nie jest prezesem Kasy Krajowej, ale pozostaje związany z wieloma spółkami
systemu SKOK. Jest członkiem zarządu wspomnianego luksemburskiego SKOK Holding,
a także członkiem rad nadzorczych: Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych SKOK,
Towarzystwa Ubezpieczeń na Zycie SKOK S.A., Asekuracja Sp. z 0.0., TFI SKOK
S.A., Towarzystwa Finansowego SKOK S.A., Towarzystwa Zarządzającego SKOK, eCard S.A., Apel la
S.A., Stefczyk Finanse TZ SKOK, Stefczyk Nieruchomości.
Jego roczne dochody:
▪ Z tytułu zasiadania w radach i zarządach to 3 miliony 385
tysięcy zł.
▪ Z tytułu stosunku pracy - 4 min 998 tysięcy, w tym
dochody uzyskane za granicą: 922 tys. zł.
KNF w opracowaniu „Informacja w
sprawie kapitałowych i personalnych powiązań w sektorze SKOK” czyni go kluczową
figurą. Kolejne to jego brat Jarosław (obecnie radny PiS w Pomorskiem),
finansista Grzegorz Buczkowski, ekonomista Andrzej Sosnowski i prawnik Adam
Jedliński.
Senator Bierecki nie chciał
rozmawiać o SKOK-ach i debacie na ich temat. W
esemesie napisał, że od kilku lat nie jest już prezesem Kasy Krajowej.
Kasa chce namaścić
Pozycja Grzegorza Biereckiego w
PiS nie jest tak silna jak kiedyś. Niedawno kreował się na delfina: bardzo
chciał być kandydatem na prezydenta. Podobno zgubiło go to, że zapytany przez
Jarosława Kaczyńskiego, ochoczo potwierdził gotowość. Wtedy prezes
zdecydował, że postawi na Andrzeja Dudę.
Prezes miał prawo obawiać się
rosnącego w siłę sprawnego menedżera, więc ustawił go we właściwym miejscu. A
próby przyjaciół senatora, nawołujących do prawyborów partyjnych, spełzły wówczas
na niczym.
Z rozmów z politykami PO wynika,
że będą chcieli za wszelką cenę nagłaśniać kłopoty SKOK-ów przed wyborami.
To zwiastuje kolejne kłopoty
senatora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz